niedziela, 25 lutego 2018

Marek Koprowski, Kobiety kresowe






„Kobiety kresowe” Marka Koprowskiego to kolejna, znakomita książka polskiego dziennikarza i historyka specjalizującego się w kresowej tematyce. 
Są to portrety sześciu kobiet, pisane w formie pierwszoosobowej wypowiedzi. Te kobiety to już ostatnie strażniczki polskości na naszych dawnych kresach wschodnich. Ich postawy urzekają swoim patriotyzmem i głęboką religijnością. Przywiązanie do polskości i religii katolickiej to podstawa ich bytu. Takich ludzi jest coraz mniej, dlatego warto dokumentować dokonania tych ostatnich, którzy przetrwali na Kresach w czasach, kiedy Polacy byli tam prześladowani za samą tych swoją narodowość, w czasach okrutnego Związku Radzieckiego, a potem niepodległych państw Litwy, Białorusi i Ukrainy, które także – mimo swoich deklaracji o przyjaźni z Polską – tępią na swoim terenie wszelkie oznaki polskości. 
Bohaterki tej książki przeszły całą kresową polską drogę krzyżową, to jest prześladowanie i wywózki Polaków za „pierwszych” Sowietów, Niemców, „drugich” Sowietów i w okresie powojennym. Tylko jedna z nich, czyli Barbara Powroźnik z Bilewiczów, opuściła Kresy i osiedliła się w Polsce. Inne trwały tam, na swoim ostatnim kresowym posterunku, niczym polscy rycerze z powieści Henryka Sienkiewicza. 
Najbardziej zapadła mi w pamięć postać Ireny Sendeckiej z Krzemieńca na Wołyniu, która przez wiele lat była tam dosłownie człowiekiem-instytucją. Mieszkała w dworku, w którym niegdyś mieszkał światowej sławy botanik, wykładowca liceum krzemienieckiegp Wilibald Besser. Sendecka pochodziła z Humania, gdzie urodziła się w 1912 roku. Jej rodzina przeniosła się na Wołyń po I wojnie światowej, kiedy po zawarciu traktatu ryskiego Humań i okolice pozostały po wschodniej stronie granicy, stały się własnością Związku Radzieckiego. Jej matka została nauczycielką w liceum krzemienieckim. Irena uczyła się tam na miejscu, potem studiowała pedagogikę, filozofię i język angielski na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Po studiach pracowała jako nauczycielka w Równem na Wołyniu, potem przeniosła się do Krzemieńca.
Latem 1939 roku wyjechała jako instruktorka harcerska na szkolenie do Belgii, gdzie zastał ją wybuch wojny. W tej sytuacji miała pełne moralne prawo nie wracać do kraju, ona jednak, okrężną drogą przez Francję, Szwajcarię, Włochy, Węgry i Rumunię popędziła do swoich. Jechała dokładnie w odwrotnym kierunku niż uciekające wówczas z Polski nasze władze i dyplomaci. Zdążyła dotrzeć do Lwowa, kiedy miasto zaczęło być atakowane przez Niemców. Organizowała i prowadziła kuchnię polową dla polskich żołnierzy broniących Lwowa. Po wejściu Niemców do Lwowa, przedostała się do Krzemieńca do matki, której nie widziała od kilku miesięcy. A na Wołyniu rozpoczęło się właśnie mordowanie Polaków przez ukraińskich nacjonalistów. Chłopi ukraińscy napadli na Krzemieniec w przeddzień wkroczenia tam wojsk sowieckich. Podobne wypadki miały miejsce w Poczajowie i wielu innych wsiach w okolicy. Ukraińcy wyłapywali też polskich żołnierzy i wydawali ich w ręce sowieckie.  Jeszcze gorzej było po wejściu Niemców, kiedy Ukraińcy chcieli utworzyć na dawnych polskich kresach „samostijną” Ukrainę. 
Bandy UPA szalały w okolicy tak okrutnie, że nawet niemieccy okupanci powołali w 1943 roku w Krzemieńcu Komiet Opieki nad Uchodźcami, w którym działała także Irena Sendecka.  Taka instytucja była bardzo potrzebna, bo do miasta przybywało coraz więcej uciekinierów z polskich wsi mordowanych i palonych przez UPA. Tych ludzi trzeba było gdzieś położyć, nakarmić itd., czyli zorganizować jakoś dla nich pomoc.  Polacy koczowali wtedy w kościołach w Krzemieńcu, byli goli i bosi, bo tak jak stali, często nocą, uciekali spod ukraińskiej siekiery. Sandecka zorganizowała wtedy specjalny konwój z Krzemieńca do pobliskiej wsi Wisznia, który przywiózł tym ludziom ze wsi, z ich domów, ciepłą odzież i potrzebne rzeczy. Później organizowała przewożenie dzieci z matkami do Generalnej Guberni, gdzie było dla Polaków bezpieczniej. Kilka takich transportów polskich dzieci z Wołynia wyjechało do Krakowa do klasztpru Albertynów, gdzie mieściła się siedziba Polskiego Komitetu Opiekuńczego. Dalsze losy Sendeckiej były bardzo dramatyczne: mieszkala w obleganym przez Ukraińców Krzemieńcu, potem przebywała w  Zbarażu, gdzie także groziła Polakom śmierć z rąk band UPA.
Po wkroczeniu Sowietów w 1944 roku została aresztowana jako „polska nacjonalistka” i więziona w Krzemieńcu i w Zbarażu.  Siedziała w jednej celi z młodymi Ukrainkami podejrzanymi o przynależność do UPA. Po skończeniu odsiadki nie chciała wyjeżdżać z Krzemieńca, choć wszystkich Polaków namawiano na repatriację i wyjazd „do Polski”. Została tam i do 1969 roku pracowała jako laborantka. W 1946 roku wyjechał z Krzemieńca ostatni proboszcz, wtedy ona zaczęła organizować tam parafię i walczyć o polski kościół.  Potajemnie uczyła polskie dzieci religii, mimo, że w czasach Chruszczowa była z tego powodu szykanowana przez KGB. Swoim uczniom mówiła, że w Archiwum Głównym Akt Dawnych są przechowywane stare dokumenty potwierdzające przynależność Krzemieńca do Polski. Wynikało z nich, że w 1064 roku przybył tam Bolesław Śmiały, któremu ówcześni właściciele Krzemieńca, Makosiejowie i Deniski, przekazali to miasto na własność. Na tej podstawie jest to wciąż polskie miasto.
Walka Ireny Sendeckiej o polskość Krzemieńca nie skończyła się z upadkiem Związku Radzieckiego. Jeszcze gorzej było na niepodległej Ukrainie, kiedy to nagle Ukraińcy odkryli swoją narodowość i chcieli ją na siłę udowadniać kosztem Polaków. W latach 1990. Sendecką przerażała eksplozja ukraińskiego nacjonalizmu i gloryfikacja morderców z UPA. Prawdopodobnie to właśnie taka jej postawa spowodowała, że dzialania Ireny Sendeckiej nie zostały docenione przez polskie władze, które wtedy zabiegały o „przyjaźń polsko-ukraińską” i starały się wyciszyć wszystkie kontrowersyjne problemy, takie jak ludobójstwo Polaków na Wołyniu. W wolnej i niepodległej Ukrainie działania Sendeckiej były kontrolowane i śledzone przez funkcjonariuszy ukraińskich służb bezpieczeństwa tak samo jak wcześniej przez KGB. Sendecka zmarła, nie doczekawszy sławy i uznania ze strony Polski, a przecież na taką sławę i uznanie zasługiwała, będąc przez całe życie wzorem prawdziwej Polki i patriotki.  Może ktoś powinien napisać biografię tej dzielnej kobiety? Poświęcić jej całą ksiażkę? Może na kanwie jej losów powinien powstać polski film historyczny? 
Inne bohaterki tej książki to: Barbara Powroźnik z Bilewiczów, Stefania Romer (krewna prezydenta Bronisława Komorowskiego), Paulina Paluszkiewicz, Zofia Hurko i Leonarda Rewkowska. Ich losy były również trudne i dramatyczne. Ale bledną przy tym, co przeżyła w swoim długim życiu Irena Sendecka. 
Koprowski Marek, „Kobiety kresowe”, wyd. Replika, Zakrzewo 2015

Alicja Łukawska
Tekst ukazał się na blogu Archiwum Mery Orzeszko

niedziela, 18 lutego 2018

Ryszard Jan Czarnowski, Kresy, utracone dzieje




Kresowe kalendarium

     Ryszard Jan Czarnowski, znawca tematyki kresowej, zmierzył się z „Utraconymi dziejami Kresów” i tym samym wzbudził we mnie ambiwalentne uczucia. Powtarzając za Marszałkiem Józefem Piłsudskim „Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum – nic”, darzę Kresy specjalną estymą i niecierpliwie wyczekuję nowych opracowań traktujących zagadnienie Kresów kompleksowo. Każdorazowo mam nadzieję, iż publikacje te, do przygotowania których wykorzystano wyniki najnowszych badań historycznych, będą lekturą interesującą nie tylko ze względów poznawczych, ale i wzbudzą moje zainteresowanie, jako utwór literacki. W przypadku książki „Kresy. Utracone dzieje” pozbawiono mnie możliwości zapoznania się z listą pozycji bibliograficznych, na których opierał się autor zestawiając kalendarium kresowe oraz komentując przyczyny i skutki wydarzeń. W omawianej publikacji brakuje mi również elementów graficznych, które z pewnością uatrakcyjniłyby wydawnictwo popularnonaukowe. Historyczne mapy omawianych terenów, winny zaprezentować wędrujące granice Rzeczypospolitej, co uczyniłoby bardziej zrozumiałymi wywody naukowe pisarza. Ilustracje, zdjęcia czy reprodukcje przełamałyby miejscami nużący tekst opowieści o zamierzchłych czasach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Kresy, rubieże, pogranicze

     „O Kresach jako terenach obronnych dla dawnej Rzeczypospolitej” powstała książka na wskroś polska, emanująca umiłowaniem Ojczyzny przez jej autora – Ryszarda Jana Czarnowskiego. Zwrócił on uwagę czytelników na różnice w pojmowanie terminów Kresy, rubieże, pogranicze - w kontekście Rzeczypospolitej oraz pojęcia Ukraina i Ruś, ewoluujące na przestrzeni wieków. Każdemu Polakowi z kresami ukrainnymi kojarzą się takie nazwy jak: Wołyń, Podole, Polesie, Galicja i Lodomeria, Pokucie, Zaporoże, Dzikie Pola i Sicz. Obrońca Dziedzictwa Narodowego i miłośnik Kresów wielopłaszczyznowo przedstawił historię obszarów Rzeczypospolitej, będących areną batalii i zmagań militarnych, politycznych, religijnych i kulturalnych. Szczególny nacisk położył na głęboką analizę zagadnienia „Kresów błyskawicznie kulturowo, narodowo i społecznie odpadających od Rzeczypospolitej”. Przyczyn tego stanu rzeczy historyk upatrywał w błędach polityki panujących, których gubiła „zbytnia pobłażliwość polskich władców dla wrogów i zdrajców”.  Satysfakcji z wiktorii nie przekuwano w sukces „jak zwykle – i tego zwycięstwa nie umiano w najmniejszym stopniu wykorzystać”. I trzeci grzech zaniechania – lekceważenie niebezpieczeństw – doprowadziło do upadku Rzeczypospolitej: „Król nie bacząc na ostrzeżenia, rozpuścił pospolite ruszenie” – komentował autor. Bez wątpienia klęski Kresów dopełniła nasza narodowa wada powodująca, iż „wraz ze wzrostem samodzielności wzmacniały się… tendencje odśrodkowe i powstawały organizmy państwowe wrogie sobie od zarania”.

Rzeczpospolita Obojga Narodów 1619 - fot. https://commons.wikimedia.org
Rzeczpospolita Obojga Narodów 1619
fot. https://commons.wikimedia.org
Rzeczpospolita Obojga Narodów 1635 - fot. https://commons.wikimedia.org
Rzeczpospolita Obojga Narodów 1635
fot. https://commons.wikimedia.org

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kresy, Kozacy, Ukraińcy

     Utracone dzieje Kresów Rzeczypospolitej związane były ze zjawiskiem kozaczyzny, szczegółowo opowiedzianym na kartach omawianej pracy. Autor naświetlił powstanie owego groźnego, dzikiego i nieokiełznanego ludu, który Jan Długosz określił jednoznacznie „kozak to stepowy rozbójnik, pirat niemalże”. Polscy władcy obdarowali kozaków przywilejami, z których ci ostatni skwapliwie korzystali rosnąc w siłę.  A gdy wreszcie próbowano ukrócić swawolę kozacką, mieszkańcy dzikich Pól wielokrotnie buntowali się przeciw Królestwu Polskiemu, wymawiając posłuszeństwo swym dobroczyńcom i wzniecając bunty i rebelie „Wojny domowe… ciągnęły się jeszcze długo… Opustoszała Rzeczpospolita, opustoszała Ukraina. Wilcy wyli na zgliszczach dawnych miast i kwitnące niegdyś kraje były jakby wielki grobowiec”.
Interesujące dywagacje autora dotyczą innej ważnej kwestii – rodzącej się na naszych wschodnich rubieżach tożsamości narodowej Ukraińców. Doprowadziło to do zorganizowania się Ruskiej Trójcy, programu „świadomego ukraiństwa”, hasła „Ukraina dla Ukraińców”, a zakończyło się powstaniem ekstremalnego nacjonalizmu ukraińskiego. Mądrość ludowa, co prawda, ostrzegała „Kto wściekłego psa we własnym domostwie żywi i hołubi, niech nie będzie o własne dziatki spokojny”. Niestety, przestroga ta nie została właściwie odczytana przez naszych przodków, co doprowadziło do Rzezi Wołyńskiej.


 Kresowa historiografia

     Ryszard Jan Czarnowski z uwagą przyjrzał się specyfice ukraińskiej historiografii, nierzadko pisanej pod dyktando rosyjskich ideologów. Przekłamania w przekazywaniu prawdy dziejowej, dotyczące pogranicza polsko-ruskiego, pokutują do dziś zarówno w ukraińskiej przestrzeni publicznej, jak i w zaciszu uniwersyteckich katedr. Piśmiennictwo historyczne o wschodniej proweniencji nie może być zatem wiarygodnym źródłem historycznym. Z innego powodu, źródłem historycznym w ścisłym tego słowa znaczeniu nie może być Trylogia Henryka Sienkiewicza, do której często odwołuje się w swej publikacji autor. Nie mniej jednak, liczne przytoczenia z polskiej arcypowieści historycznej ubarwiają treść popularyzatorskiej publikacji, nadając jej bardziej przystępny charakter, gdyż książka przeładowana jest informacjami dotyczącymi okoliczności wydarzeń, nazwisk bohaterów i przybliżaniem miejsc. Ale czy można było z tego ogromu faktów coś pominąć? Z pewnością, nie. Można by jedynie zwiększyć objętość książki, dokładając kolejne wątki, stanowiące o wyjątkowej roli Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej, jako warstwy ochronnej Europy, dla której Polska i jej Kresy pozostawały przedmurzem chrześcijaństwa.

Ziemie zabrane przez zaborców - fot. narodowikonserwatysci.pl
Ziemie zabrane przez zaborców
fot. narodowikonserwatysci.pl
Rzeczpospolita Obojga Narodów 1764 - fot. https://commons.wikimedia.org
Rzeczpospolita Obojga Narodów 1764
fot. https://commons.wikimedia.org












 

 

 

 

 

 

Kresowy Tygiel Narodów

     W publikacji znajdujemy dowody na stwierdzenie, iż właśnie na Kresach ma swe źródło polska tożsamość narodowa, bo „gdzie się nie obrócić na Kresach, tam z mgieł zapomnienia i niebytu wyłania się jakaś znakomita… postać”: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Stanisław August Poniatowski, Jan III Sobieski, Stanisław Moniuszko, Ignacy Jan Paderewski, Józef Piłsudski i wielu, wielu innych. Jeden z członków Stronnictwa tzw. Żubrów KresowychStanisław Cat Mackiewicz pisał „Ziemie Wschodnie… Są naszą Ojczyzną… Dla nas ziemia ojczysta jest przedmiotem kultu, czci, miłości i przywiązania… Mamy obowiązki wobec tego kraju właśnie od Dźwiny do Karpat”.
Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej, Ziemie Zabrane przez imperium Rosyjskie w wyniku rozbiorów Polski były świadkiem i męczennikiem burzliwej historii Polski opisanej w tomie „Kresy, utracone dzieje”. Terytorium stanowiące swoisty Tygiel Narodów, najeżdżane zewsząd przez ekspansywnych zaborców, barbarzyńskich agresorów, zawistnych uzurpatorów, zaprezentował - wierny uczeń Pawła Jasienicy - Ryszard Jan Czarnowski, który przy użyciu słów cara Aleksandra II Romanowa, realnie oceniał kwestię geopolitycznego położenia Polski: 
Żadnych marzeń, panowie.

Tekst ukazał się na blogu Czytam Po Polsku

czwartek, 8 lutego 2018

Sawickie (Białoruś) czyli utracone dziedzictwo

Dworek w Sawickich
Sawickie – 1) folwark i wieś nad rzeką Bereźnicą, powiat dzisieński, w 2 okręgu polskim, gmina Ihumenowo, okręg wiejski Sebastyanowo, o 10 wiorst od gminy a 56 wiorst od Dzisny; folwark ma 1 dom, 10 mieszkańców katolików, wieś zaś 10 domów i 100 mieszkańców katolików (w 1864 roku 43 dusz rewiz.); należy do dóbr Iwańsk, Korsaków.

2) Sawickie, wieś prywatna, powiat dzisieński, 1 okrąg polski, i 37 wiorst od Dzisny, 4 domy, 29 mieszkańców katolików.

Odległość między wsią Sawickie k/Dzisny a wsią Sawickie k/Kobrynia
3) Sawickie, albo Kiwowerty, albo Witanowszczyzna, wieś i dwa folwarki przy ujściu Trościanicy do Muchawca, powiat i parafia kobryńska, w 1 okręgu polskim, gmina Pruska, okręg sądowy Mokrany, odległość 9-11 wiorst od Kobrynia, o 35 wiorst od Brześcia, o 2 wiorsty od traktu kobryńsko-brzeskiego a 10 wiorst od stacji drogi żelaznej w Żabince. Wieś Sawickie składają uroczyska: Widły (miejscowość pomiędzy Trościanicą a Muchawcem, z nomenklaturą: Zamkowa Hora, Podilica, Petelki), Bobrowica, Kijowa oraz zaścianki: Pohonia, Krywulec, Lisko.

W 1857 roku z ogólnej przestrzeni 18 włók, 11 mórg, 155 prętów, w okręgu sawickim znajdowało się 8 mórg, 162 pręty pod siedzibami, 144 morgi, 98 prętów pola ornego, 66 mórg, 279 prętów łąk, 1 morga, 240 prętów pastwisk, 3 morgi, 33 pręty lasu, 2 morgi, 70 prętów nieużytków; razem 7 włók, 16 mórg, 282 prętów. 

W uroczysku Widły: 47 mr. 93 pr. gruntów ornych, 6 mr. 79 pr. łąk gruntowych, 100 pr. łąk błotnych, 17 mr. 281 pr. pastwisk, 41 mr. 125 pr. lasu, 7 mr. 91 pr. nieużytków; w ogóle 4 włóki 169 pr.
Czyli razem ziemi dworskiej: 8 mr. 162 pr. pod siedzibami, 203 mr. 22 pr. gruntów ornych, 77 mr. 122 pr. łąk gruntowych, 6 mr. 170 pr. błotnych, 22 mr. 44 pr. pastwisk, 54 mr. 180 pr. lasu, 33 mr. 55 pr. nieużytków.

We wsi 8 chat włościańskich, 1 karczma, kowal. Ludność prawosławna. Pod koniec XVII wieku dobra Sawickie były w posiadaniu Rawiczów-Witanowskich, stąd też powstała dotychczas używana pomiędzy tutejszym ludem nazwa wsi Witanowszczyzna. O Janie Witanowskim, rotmistrzu województwa brzeskiego, jako dziedzicu Sawickich, składającym „ofiarę” na wojsko, wspominają akta podskarbiego w roku 1790 (Nr. 35, str. 57). Ostatnim tego imienia dziedzicem był Michał Witanowski gubernator cywilny augustowski, po zgonie którego przeszły w roku 1853 na własność Antoniego Zadarnowskiego.
O licznych właścicelach tak zwanych „okolic” lub zaścianków wspomina lustracja z roku 1790 (Sawickich 2 domy, Mańkowskiego, Czerwińskiego, Hohola i Fiedziuszki po jednym).
W stronie wsi Bogusławic wznosi się góra, raczej okopisko, będące obecnie własnością Zdrojkowskich. Stała tu niegdyś kaplica, wzniesiona podług podania nad mogiłą poległych pod Krupczycami w 1794 roku. Śladów z niej nie pozostało, a tylko miejsce to oznacza krzyż drewniany.
M. Raw. Wit.
(Michał Rawicz-Witanowski?)

Źródło:
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Tom X, s. 343-344


W roku 1853 wieś Sawickie przeszła na własność Antoniego Zadarnowskiego, wracając, tym, samym do rodziny. Stanisław Ratold Zadarnowski, protoplasta rodu,  otrzymał w roku 1536 roku od króla Polski Zygmunta przywilej szlachecki, nazwisko Zadarnowski, herb Sulima i ziemie (m. in. Kiwowerty). Stanisław miał synów: Walentego, Piotra, Sebastiana i Stanisława.

Wypisy z Archiwum Państwowego w Petersburgu

Z wymienionych Stanisława synów Walenty zmarł nie pozostawiając potomków,(...) wszyscy oni władali otrzymanym w spadku po ojcach majątkiem Zadarnowo, niektórzy zaś, otrzymawszy oprócz tego po wujku Walentym nabyty przez niego majątek wraz z chłopami [Bogusławicze – Kiwowerty], dokonywali na onym z różnymi osobami akty prawne, (…)

Kazimierz-Marian Zadarnowski był właścicielem Sawickich do wybuchu II Wojny Światowej, o czym pisałam TUTAJ. 

Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Tom X, s. 343

Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Tom X, s.344

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...