Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Andrzej Chciuk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Andrzej Chciuk. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 lipca 2017

Andrzej Chciuk, Atlantyda



Opowieść o Wielkim Księstwie Bałaku


Drohobycz - półtora miasta

     Niespokojny duch Andrzeja Chciuka uniósł jego Atlantydę – Drohobycz – aż za ocean, na australijskie antypody. Niespełniony dziennikarz borykający się z niezbyt przychylnym dla niego losem, zmieniał pracę, mieszkania i żony. Z jego wprawek literackich powstała najlepsza książka napisana w 1969 roku przez polskiego pisarza przebywającego na emigracji. Drohobycz, kojarzony przez większość czytelników z postacią nieprzeciętnego Brunona Schulza, żyje na kartach opowieści Andrzeja Chciuka życiem codziennym Wielkiego Księstwa Bałaku. W pamięci autora pozostała atmosfera wielokulturowego (ale nie multikulti) kresowego miasta,  gdzie obok Polaków mieszkali Ukraińcy i Żydzi, tolerując się nawzajem ale nie próbując nikogo nawracać i przekonywać do swojej wiary. Marian Hemar miał na ten temat własne zdanie:
Bohaterem książki jest najdziwniejsze miasto w Polsce, półtora miasta, pół polskie, pół żydowskie, pół ukraińskie, miasto Drohobycz”.


Drohobycz - Apteka na ul. Stryjskiej
Drohobycz - Apteka na ul. Stryjskiej

Nafta i ludzie

     Andrzej Chciuk wspomina o najważniejszych walorach i atrybutach Drohobycza, jak i o małych sprawach towarzyszących życiu rodzinnemu zwykłych obywateli miasta. Nieistniejąca już Kresowa Atlantyda była zagłębiem naftowym (razem z Borysławiem), gdzie do głosu dochodziły wielkie biznesy, fortuny, triumfy, ale i krachy, fiaska, klęski. Andrzej Chciuk dużo miejsca w publikacji poświęcił szkole – kolegom i nauczycielom –  czemu trudno się dziwić zważywszy fakt, iż opuścił miasto jako dwudziestoletni młodzieniec. Drohobycz Chciuka to miasto jego dzieciństwa i młodości, a zatem obserwacje świata naznaczone zostały spojrzeniem młodego człowieka, aczkolwiek spisywał je już w wieku dojrzałym. Zapamiętał i opisał różnorodność ludzkich charakterów, jakie można było znaleźć w wielu kresowych miastach. Patrząc z perspektywy dziecka, którego światem był najpierw dom rodzinny, później cała kamienica, dalej ulica, i dopiero miasto, Andrzej Chciuk w niebywale szczery i bezpośredni sposób odtworzył dziesiątki wydarzeń, jakich był świadkiem lub choćby o jakich słyszał. Nostalgiczne opowieści okraszał dużą dozą swoistego bałackiego języka i humoru. Przecież „my wszystko wimy, no, zdarza si nawet w rodzini z fortepianem, ni ma o czym mówić”, a każdy tomik wierszy Kazimierza Wierzyńskiego (drohobyczanina z urodzenia) był w Drohobyczu „dyskutowany i  u m i a n y  z miejsca na pamięć”.


Drohobycz - Rynek
Drohobycz - Rynek

Bruno Schulz

     Drohobycz to także miasto, które ukształtowało malarza i pisarza Bruno Schulza, często wspominanego przez autora będącego jego uczniem w gimnazjum. Ciepłe słowa zadedykował autor temu żydowskiemu nauczycielowi, bezsensownie zamordowanemu przez hitlerowskiego oprawcę. Nadwrażliwy człowiek „nerwowy w każdym ruchu, a spokojny w każdym słowie – to profesor Bruno Schulz”, który w obawie o życie bliźniego "wzrokiem jak gdyby się modlił, by uważał”. Jednocześnie Schulz obdarzony niezwykłą charyzmą wywierał na rozmówcach ogromne wrażenie
On dostrzegał głębiej niż wszyscy inni. On innych  u i n n i a ł”.
Wierny uczeń Bruno Schulza przekazał czytelnikowi oryginalne poglądy na sens życia człowieka i artysty
Bo jeszcze jeden tysiąc złotych, jeszcze jeden zaszczyt, jeszcze jedna zdobyta kobieta? No i co?... To zabiera czas, a czasu twórca ma zawsze mniej niż pomysłów” i dalej
Lęk przed przemijaniem, który każdy na inny sposób stara się w sobie zagłuszyć, przezwyciężyć można tylko tworzeniem. Tylko to coś znaczy. To, co pozostaje po nas na drogach zapomnienia”.

Drohobycz - Pracownia Schulza w Gimnazjum
Drohobycz - Pracownia Schulza w Gimnazjum
Bruno Schulz - Pielgrzymi - http://jbc.bj.uj.edu.pl
Bruno Schulz - Pielgrzymi - http://jbc.bj.uj.edu.pl














     Interesujące odzwierciedlenie artyzmu Bruno Schulza oddała wystawa „Porozmawiajmy o kobietach. Schulz, Witkacy, Gombrowicz i inni”, którą obejrzałam w Zakopanem w 2012 roku. Specyficzny stosunek Bruna Schulza do kobiet, a właściwie lęk przed kobietami, uwidoczniony w prezentowanych eksponatach i komentarzach do nich, zapewne zapadł nie tylko w mojej pamięci.

Góry i Bóg

     Niezapomniane góry Chciuka – Karpaty – których brak definiuje mu słowo tęsknota, były celem jego młodzieńczych wędrówek, albowiem
Do tego wszystkiego i do tysięcy innych dziwów można było dojść tylko pieszo, tylko w pocie i zachwycie włóczęgi”. Zachwyt był tym głębszy, że
W górach owych, więcej niż potem w różnych innych, najlepiej czułem obecność Boga i Jego – chciałoby się powiedzieć: «ludzkość»” – czyni wyznanie dorosły mężczyzna - Andrzej Chciuk.
Obydwie deklaracje autora są mi bliskie, gdyż od wielu lat chodzę po Tatrach i poczyniłam podobne górskie spostrzeżenia a fascynację Tatrami przeniosłam na pole biblioteczne, gromadząc (i naturalnie czytając) książki o bezdrożach tatrzańskich.

Drohobyccy Chciukowie - Archiwum Komisji Historycznej
Drohobyccy Chciukowie - Archiwum Komisji Historycznej

Czemu tu jest Polska

     Wspomnienia o Wielkim Księstwie Bałaku zawierają wiele akcentów dowodzących umiłowania Ojczyzny przez drohobyczan a szczególnie autora tych reminiscencji. Oto przykłady. Ukraiński chłop po agresji sowietów w 1939 roku głośno marzył:
Ta żeby ta zła Polska wernuła si (wróciła) nazad, to my by si modlili i modlili, mołyły i mołyły”.
Agitacja do Związku Szlachty Zagrodowej, organizacji, która „za cel postawiła sobie repolonizację elementu szlacheckiego, roztopionego w morzu ukraińskim”, przyjmowała nierzadko kuriozalne formy, w myśl zasady, że cel uświęca środki:
A czemu tu jest Polska, a nie żadne Sowiety czy Ukraina nacjonalistyczna albo Paragwaj? Bo Pan Bóg tak chce. I k**** wasza mać, zapamiętajcie dobrze: kto przeciw Polsce, ten przeciw Bogu”.
Andrzej Chciuk, jakby mimochodem, przekazuje refleksje na temat bohaterstwa Polaków
mężczyzn, co to giną bohatersko i pięknie, szczodrze i  z b y t  c h ę t n i e” oraz bohaterstwo matek Polek
które zapewniły sobie i dzieciom przetrwanie do powrotu tatusia… albo do powrotu pokoju”.
Wśród rycin ilustrujących książkę opublikowaną przez wydawnictwo LTW w serii Biblioteka Kresowa wyróżnia się jedyna fotografia przedstawiająca całą rodzinę drohobyckich Chciuków: Marię i Michała oraz ich dzieci – Tadeusza, Stanisławę, Andrzeja, Antoniego i Władysława. Ot, taka typowa kresowa familia.

Teheran i Jałta

     Kupczenie Lwowem i Drohobyczem, Borysławiem i Truskawcem rozpoczęte na konferencji w Teheranie pod koniec 1943 r. a zakończone na konferencji w Jałcie w lutym 1945 r., pokazuje specjalna mapa z naniesionymi pięcioma wariantami tzw. linii Curzona. Wynikiem tych targów była utrata Kresów Wschodnich i masowe wysiedlenia Polaków z tych terenów, ponieważ przeszkadzali oni Stalinowi w sowietyzacji Galicji Wschodniej. Setki tysięcy osób zmuszono do opuszczenia swego kraju lat dziecinnych, swych domów (czy tego, co z nich zostało), swych Księstw Bałaku…
Warianty linii granicznej na podstawie mapy przygotowanej na konferencji w Teheranie w listopadzie-grudniu 1943
Warianty linii granicznej na podstawie mapy przygotowanej na konferencji w Teheranie w 1943r.

     I na koniec dywagacji o Atlantydzie Andrzeja Chciuka przytaczam anegdotę (mam nadzieję) o przejawach demokracji w Drohobyczu pod okupacją sowiecką:
Zbliżały się słynne wybory, gdzie w myśl, że są tajne, nie wolno było nawet zajrzeć do koperty, żeby się dowiedzieć, na kogo się głosuje”. No cóż…

Tekst oryginalny ukazał się na blogu CzytamPoPolsku.pl


* zdjęcia http://brunoschulz.info/ oraz https://pl.wikipedia.org/wiki


wtorek, 4 sierpnia 2015

"Ten podręcznik geografii serdecznej..."




Witajcie w Wielkim Księstwie Bałaku! Nie lada niespodziankę sprawiło swoim czytelnikom wydawnictwo LTW z Łomianek wydaniem wspomnień drohobyczanina Andrzeja Chciuka (1920-1978)!!! Książka Atlantyda. Opowieść o Wielkim Księstwie Bałaku ukazała się po raz pierwszy w Londynie w 1969 roku, nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej. To był debiut Andrzeja Chciuka. Druga krajowa edycja została bardzo starannie przygotowana. Zawiera wkładkę z archiwalnymi zdjęciami pokazującymi przedwojenny Drohobycz i okładki pierwszych wydań (rzecz jasna emigracyjnych) książek Andrzeja Chciuka, który w swoich gimnazjalnych latach był uczniem Brunona Schulza. Wydanie zamyka przypomnienie przez Jerzego Pileckiego sylwetki autora wspomnień. Na okładce mamy zaś rekomendacje Mariana Hemara i Mariana Kukiela. Nie ma się co zastanawiać. Każdy miłośnik Kresów powinien mieć tę książkę w swojej bibliotece!

Ten pamiętnik z okresu dojrzewania, ten podręcznik geografii serdecznej, te wypisy o kraju lat dziecinnych, o Rubikonie-Tyśmienicy, o kolorycie, o ludziach i sprawach, o stylu i krajobrazach, których już nie ma i jakich nie można już dziś w pełni odczuć i zrozumieć, o potopie, którego wody niestety ciągle dziś nie ustępują... - jest skrzącą się od humoru, zapachów, kolorów i detali opowieścią o rodzinnym mieście Andrzeja Chciuka i jego szczenięcych latach, o junackich przygodach (gdyż każdy jest durny, jak je młody szkut!), o codziennym życiu mieszkańców przedwojennego Drohobycza. Miasta Brunona Schulza, Kazimierza Wierzyńskiego, Iwana Franki i generałów Stanisława Maczka i Michała Tokarzewskiego, którzy uczyli się w tej samej budzie bardzo miłej. Miasta, w którym każdy operował bałakiem, wspólnym dla całej Małopolski Wschodniej, gdyż - jak stwierdza autor - Lwów jest jedynie dalszym przedłużeniem Drohobycza, a Drohobycz dalszym przedmieściem Lwowa, naturalnym przedłużeniem. 

 Moim skromnym zdaniem, mamy do czynienia ze wspomnieniami mistrzowsko napisanymi, na miarę Szczenięcych lat Melchiora Wańkowicza. Na dodatek bardzo ładnie i symbolicznie spotykają się ci trzej pisarze: Chciuk, Schulz i Wańkowicz, za sprawą publikacji, gdyż wspomnienia tego pierwszego są wzbogacone o zdjęcie między innymi okładki pierwszego wydania (z 1933/34 r.) debiutanckiej książki jego gimnazjalnego profesora rysunku, Brunona Schulza. Sklepy cynamonowe z okładką według projektu autora ukazały się bowiem w założonym i prowadzonym z powodzeniem przez M. Wańkowicza i M. Kistera Towarzystwie Wydawniczym "Rój". Na tym choćby przykładzie  łatwo zobaczyć, że wydawnictwo Wańkowicza wniosło niemały wkład w polską literaturę.

Andrzej Chciuk spisał swoje wspomnienia na przełomie lat 1966 i 1967 roku na dalekich Antypodach. Kiedy mu zakiełkował ten pomysł, był wigilijny wieczór australijskiego lata, gorący grudzień, upał wtedy ciekł z nieba, a choinka w kącie czuła się nieswojo. Chciał utrwalić szum swojej młodości, wyłowić choćby kontur ruin zatopionej Atlantis, zanotować dla potomnych urodę bałaku, opisać szkandały i tragedie, które wstrząsały Drohobyczem w okresie jego młodości, uwiecznić swoją rodzinę, sąsiadów, kolegów z ławy szkolnej (drohobyckich chłopców z placu Broni) i nauczycieli, w tym oczywiście Brunona Schulza. Powstała niezwykle wzruszająca, zabawna i mądra, jak sam autor to ujmie, książeczka o przylądku dobrej nadziei.

Ze swadą balika do nas Andrzej Chciuk na temat rozwoju gospodarczo-społecznego przedwojennego Trójmiasta: Borysławia będącego prawdziwym zagłębiem naftowym, Drohobycza, który był swoistą siedzibą administracyjną ze swoimi rafineriami i pałacykami, oraz Truskawca, który zapewniał nuworyszom wypoczynek i zdrowie. Opowiada o codziennej egzystencji w tych miastach ludzi różnych narodowości i wyznań bez mitologizowania, ubarwiania i słodzenia, gdyż - jak sam podkreśla na początku wspomnień - nie było owo Księstwo Bałaku wyłącznie jakąś Arkadią, pełna wiecznej szczęśliwości i uroku. Nędza czasem tu aż skwierczała, nie bajerujmy się barwikiem i perspektywą wspomnień, które wszystko uróżuwiają i przemeblowują proporcje na milusie i ślicznusie. Zatem można zawierzyć pisarzowi, zaufać mu, ponieważ starał się, o czym sam wielokrotnie wspomina, ukazać prawdziwy wizerunek Księstwa Bałaku. Uświadamia jednak zarazem czytelników, że pamięć czasem może zawodzić, dlatego krytycyzm  i czujność należy zachować.

Spędziłam za sprawą tej książki kilka miłych lipcowych popołudni i wieczorów i żal mi się z nią rozstawać. Z pewnością będę do niej wracać. Pragnę ostrzec, gdyż niektóre fragmenty, w których autor opisuje szkandałe i szczenięce figle, wzbudzają salwę śmiechu, więc nie radzę zabierać książki w miejsca publiczne.

Wszystkie cytaty zaznaczone kursywą pochodzą z książki Andrzeja Chciuka wydanej w tym roku przez LTW. Recenzja ukazała się na blogu Szczur w antykwariacie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...