Mili ludzie, patrioci, ale autorka napisała portret elity, tak, elity lwowskiej czasów przedwojennych, ale zarazem ludzi, którzy od zwykłych ludzi byli bardzo daleko. Może i jest to opowieść sentymentalna, że 'łezka się w oku zakręci'? Po tych 50 stron opisów zastaw rodowych i żon poszczególnych wujków, znudziłam się potwornie, i przeskoczyłam 50 stron. Było już o Syberii. Zesłano tam babkę i matkę Ewy. Potem szlak Andersa.Rozdziały te są drętwe, a może nie są drętwe, ale te pierwsze 50 stron o wujkach, ciotkach, biskupach i posagach tak mnie wynudziły, ze nie miałam siły się przebijać. Ale jednak drętwe, bo były troszkę jak wyliczenie losów tych biednych ludzi, wygnańców, Polaków. Dopiero ostatnie 65 stron znów było ciekawe. Tu autorka wraca do swoich przeżyć, tego co sama jako dziecko widziała i przeżyła. Jest więc Lwów, potem przyjazd co Jarosławia, Bytomia, a następnie emigracja do Anglii. To, co autorka opisała na podstawie własnych doświadczeń jest ciekawe, szczere i pełne jakichś uczuć. Można to nazwać epiką. Innych części nie nazwałabym tak.
Prawdopodobnie wartością książki są oryginalne zdjęcia, ale moja wersja ich nie miała.
Jestem zawiedziona książką, ale polecam ją potomkom elit Lwowa. Ich ogarnie nostalgia, bo są daty, miejsca, adresy.
Prawdopodobnie wartością książki są oryginalne zdjęcia, ale moja wersja ich nie miała.
Jestem zawiedziona książką, ale polecam ją potomkom elit Lwowa. Ich ogarnie nostalgia, bo są daty, miejsca, adresy.