Wpis ukazał się na blogu Kochajmy się
Tęsknota, sentyment, oczarowanie - Kresy... Świat, którego już nie ma. Próbujemy odnaleźć go w książkach.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miłosz Czesław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miłosz Czesław. Pokaż wszystkie posty
środa, 21 czerwca 2017
poniedziałek, 21 listopada 2016
Maciej Kledzik, Litwa Sienkiewicza Piłsudskiego Miłosza
Maciej Kledzik, autor książki "Litwa Sienkiewicza Piłsudskiego Miłosza" wyruszył w 1992 roku na Litwę w towarzystwie Czesława Miłosza. Noblista wracał do swej rodzinnej ziemi po przeszło pół wieku nieobecności. Towarzyszyło mu w tym sentymentalnym powrocie wiele osób, między innymi autor esejów, dla którego wyprawa ta nie skończyła się, bowiem wrócił w te miejsca, a następnie odkrył nowe, rok później. Wówczas to - jak sam pisze - "uzbrojony w notes, dyktafon i aparat fotograficzny, wyruszyłem tymi śladami."
Śladami Sienkiewicza, którego Trylogia była dla wielu, także i dla autora tych esejów, fascynującą lekturą dzieciństwa, ale także śladami Piłsudskiego.
Wynikiem reporterskiej wędrówki, spotkań z miejscami, ziemią, ludźmi stała się ta książka. Autor - historyk i dziennikarz z pasją oprowadza nas po dawnych ziemiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wiedza historyka i dociekliwość reporterska splata się, by w zajmujący sposób opowiedzieć o ludziach i czasach dawnych, o wielkich postaciach z naszej historii i o tym, co po nich pozostało i o tym, czego już nie ma.
Maciej Kledzik wędruje tropami żyjących potomków bohaterów Trylogii. Jedzie do Kiejdan, o których Skrzetuski mawiał, że to "zacne miasto". Na miejscu dawnego zamku Radziwiłłów stoi dziś ... dom kultury. Dokładnie na fundamentach rezydencji możnego rodu. Odwiedza gospodarstwo Gasztowtów. To Pakosza Gasztowta córki wyszły za Butrymów, a trzy młodsze doglądały powracającego do zdrowia Wołodyjowskiego.
Autor jedzie do Mitrun, które należały do Billewiczów, Wodoktów... Współczesność przeplata się z literackimi odniesieniami. Gdy autor pojechał na Litwę kolejny raz szukać pierwowzoru Oleńki z "Potopu" trafił na ród Piłsudskich. Znów kolejna wędrówka, badanie drzewa genealogicznego, odwiedzanie cmentarzy, jazda po leśnych drogach...
Trzecia cześć książki to wędrówka z Miłoszem do miejsc jego młodości. Mógł skonfrontować obecny krajobraz z tym dawnym, zapamiętanym z dzieciństwa. W Kalifornii pisał "Dolina Niewiaży, samo serce Litwy. Kto nią jechał, po obu stronach widział białe dwory". Ale po dworach nic nie zostało, Sowieci rozebrali do fundamentów wszystkie, zrównali z ziemią, wycieli sady, tak by nie pozostał po nich ślad.
Dojechali też do Szetejni. Z dworu nic nie pozostało, ale z jednego z domków wyszedł na spotkanie z poetą stary człowiek odświętnie ubrany - Mateusz Sipowicz, który niegdyś pracował u matki poety. Spotkało się dwóch starych już ludzi. Miłosz wówczas mający 81 lat i dawny służący, lat 85. Na pytanie Miłosza, czy jeszcze ktoś z dawnej służby tam mieszka otrzymał odpowiedź: "Wszyscy wokoło wymarli, ja jeden zostałem".
Taka to książka. Pełna powrotów, gdzie współczesność miesza się z przeszłością, gdzie historia splata się z literaturą. Kto lubi takie wędrówki powinien po nią sięgnąć.
***
Książka zawiera czarno-białe zdjęcia, przypisy, bibliografię, indeks osobowy, spis ilustracji.
Okładka miękka, stron 182.
Wydawnictwo LTW, 2015.
Tekst oryginalny: O biografiach i innych drobiazgach
czwartek, 10 grudnia 2015
Czesław Miłosz, Dolina Issy
Nie mam kompetencji ani śmiałości, by recenzować książkę Miłosza, dlatego opiszę tylko moje wrażenia. Na to starczy mi odwagi.
Powieść urzeka od pierwszej strony. Nieco oniryczny, pełen czarujących, porywających opisów świat dzieciństwa, tak niezwykłego, że mógłby o nim zamarzyć niemal każdy z nas. Sielska wieś, piękno przyrody, bogactwo natury, tradycja, lokalne obrządki i rytuały, a wszystko to skąpane w baśniowej poświacie. Kraina łagodnego, bezgrzesznego dzieciństwa, gdy poznawanie świata było niezwykłą przygodą, zaś codzienność wydawała się pełna okazji do przeżycia niezapomnianych chwil.
Tomasz, wiodąca postać w powieści, to chłopiec z Ginia nad Issą, podupadającego majątku dziadków, którzy wychowują go w zastępstwie rodziców (ojciec - żołnierz, bierze udział w kolejnych zbrojnych potyczkach, jakie nawiedzały kontynent na początku XX wieku, matka zaś, podążała za nim). Dziadek chłopca, Kazimierz Surkont zaraża wnuka miłością do roślin, uwrażliwiając go na piękno otaczającego świata. Babka Misia, niewiele troszczy się o potomka, zatopiona w czarnej magii. Tomasz, o ile nie błąka się po łąkach samopas, pomaga w gospodarstwie Antoninie, opiekującej się domostwem, sprawującej pieczę nad całym obejściem. Chłopiec milcząco obserwuje świat, czasem coś usłyszy, podpatrzy, wyrabia sobie zdanie na temat sąsiadów, mieszkańców okolicznych domów. Frapująca jest opowieść o księżowskiej gospodyni, Magdalenie, której historia zapadła w pamięć chłopca, wywarła na nim głębokie wrażenie, została z nim na długo. Razem z Tomaszem bierzemy udział w polowaniu, zimą przesiadujemy w nieogrzewanej bibliotece pełnej niecodziennych książek, sprzedajemy jabłka na targu. Tak jak i on stajemy się częścią natury, jej elementem, który potrafi się zachwycać i dziwić.
Mimo iż postać wiodąca książki to dorastający chłopiec, nie przysłania on jednak reszty dobrodziejstw narracyjnych i fabularnych, w jakie bogata jest Dolina Issy. Przez jej karty przewija się często postać Baltazara, leśnika kryjącego straszną tajemnicę, która niszczy życie, zadręcza duszę. Jego wewnętrzna walka z góry skazana jest na niepowodzenie, dramat, który przeżywa stanowi zbyt duży ciężar, zaważa na całym jestestwie. Próbując uporać się z samym sobą, rusza po radę nawet do rabina. Ustępy dotyczącej tego wydarzenia skrzą się niezwykłością i wyrafinowaniem. Podobnie jest z opisami wierzeń i tradycji autochtonów, którzy w różnych sytuacjach życiowych, gdy zawodzą uznane powszechnie środki, sięgają po gusła, czary, pogańskie zaklęcia, mające nadać sprawom właściwy i oczekiwany bieg.
Kolejna ważna sprawa dotyczy stosunków polsko - litewskich. Postawa młodego Wackonisa, który granatem postanowił wypędzić panów z Litwy, jego uprzedzenia i zacietrzewienie dają obraz nastrojów i niebezpieczeństw, czyhających na sympatyzujących z odradzającą się Polską, ale także na tych, których jedynym grzechem było szlacheckie pochodzenie.
Wielowątkowość, wielowymiarowość powieści (natura, sytuacja społeczna, polityczna, zwyczaje, wierzenia, dorastanie i inne) dają czytelnikowi możliwość zakosztowania bogactwa znaczeń, wydźwięków, zasmakowania w niepowtarzalnym klimacie dawno minionego (często wyidealizowanego) świata, który utrzymuje się jedynie w pamięci i na kartach książek.
Wspomnienie pięknego, choć niepozbawionego gorzkich momentów dzieciństwa stanowi dobrą kanwę do rozszerzania rozmyślań, włączania w reminiscencje barwnych uzupełnień, które nadają całości uroku, tajemnicy, dodatkowo uatrakcyjnionych przez patynę czasu, spływającą na opisywany świat.
Wspaniała książka, do której chce się wracać po natchnienie, inspirację, ale też by obudzić zmysły.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu BuchBuchBicher
poniedziałek, 20 października 2014
Czesław Miłosz, Dolina Issy
Na Litwie kowieńskiej, nad brzegiem rzeki Issy, przycupnęła schowana wśród lasów mała miejscowość – Ginia. Tam w dworku zubożałej szlachty polskiej żyją razem ze swoim wnukiem Tomaszem Kazimierz i Michalina Surkontowie. Pierwsza wojna światowa rozdzieliła Tomasza z rodzicami podarowując mu jednocześnie dzieciństwo w miejscu, gdzie stykają się dwie kultury – polska i litewska, dzięki temu chłopiec mówi w obydwóch językach, często je mieszając.
Dolina Issy, to kraj baśniowy, przepełniony magią. Mieszkańcy tej krainy nauczyli się żyć z istotami nadprzyrodzonymi, bowiem
Osobliwością doliny Issy jest większa niż gdzie indziej ilość diabłów. Być może spróchniałe wierzby, młyny, chaszcze na brzegach są szczególnie wygodne dla istot, które ukazują się oczom ludzkim tylko wtedy, kiedy same sobie tego życzą. Można powiedzieć, że te nadprzyrodzone zjawiska są elementem litewskiego folkloru i nikogo z mieszkańców nie dziwią. Zresztą mało kto boi się diabłów, ponieważ ich ulubionym zajęciem jest taniec i zabawa.
Czasami pojawiają się również duchy osób, które nie doznały ukojenia ani na ziemi, ani po drugiej stronie świata, czego przykładem jest duch Magdaleny. Sami mieszkańcy również są nietuzinkowi, niektórzy wciąż wierzą w gusła.
Jak to jest, ze jest się tym, kim się jest? Od czego to zależy? I kim byłby, gdyby był kim innym? Jak to jest się wychować w miejscu, gdzie mieszają się religia prawosławna z katolicką i dawnymi litewskimi wierzeniami? Jak to jest być Polakiem na Litwie? Jak to jest być posiadaczem ziemskim o krok stojącym od rozparcelowania ziemi wśród okolicznych chłopów? Ja to jest być małym chłopakiem ze szlacheckiego rodu wychowywanym wśród chłopskich dzieci?
Odpowiedzi na te pytania są zagubione wśród litewskiej przyrody, wśród której Tomasz żyje. Dla niego natura, tak pięknie i plastycznie odmalowana na stronach książki, to życie, część jego „ja”. Wtapia się w nią, przeżywa, żyje jej życiem. Ona odkrywa przed nim życiowe prawdy, brutalność egzystencji, a także erotyzm. Wchodząc do litewskich lasów, poznając bogactwa fauny i flory, dojrzewa wewnętrznie, odnajduje swoją własną ścieżkę, którą powoli opuszcza świat dziecka, uczy się czym jest dobro, a czym zło. Na pograniczu tego, co zwierzęce i tego, co ludzkie, żyć na wypadło i tak jest dobrze. Szczęśliwy Tomasz, który od progu swojego życia miał swoją Arkadię, oazę szczęśliwości, gdzie z niewinnego dziecka powoli przemieniał się w dorosłego. W przecudnym okolicznościach przyrody, w tym magicznym miejscu poszukuje odpowiedzi na pytania kim jest Bóg, dowiaduje się, że świat dorosłych jest bardziej skomplikowany, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje, że to głównie gra póz i pozorów. Na końcu jego drogi pojawia się matka, która przyjeżdża i zabiera go z kraju dzieciństwa – Litwy, do kraju dorosłości – Polski.
Cieszę się, że przeczytałam ta powieść teraz, kiedy potrafię docenić jej poetycki urok. Ta Litwa na kartach powieści żyje, niemal czuć jej tętno. Przeczytanie „Doliny Issy” było jak podróż do zapomnianych zakamarków krainy dzieciństwa. Wiele emocji, wrażeń, które towarzyszyły Tomaszowi wydawało mi się znajomych i bliskich. Mój świat, w którym dorastałam, mała wieś, a w nim dom z ogrodem, w którym przepadałam na całe godziny podziwiając mrówki, ptaszki, smakując papierówki, zielony agrest i niedojrzale truskawki (bo nie nadążały dojrzewać), wspinając się na orzech (włoski) i wyśpiewując piosenki w języku stworzonym na tą okoliczność. Życie wśród kotów, psów, królików, kurek, kaczek i gęsi (które mnie nienawidziły z wzajemnością). Zapach suszonego siana. Las niemal tuż za płotem, smak świeżych jeżyn, malin i poziomek. Mama czekająca z kompotem z truskawek i pajdą chleba z masłem. Radość, że nie pada i kolejny dzień mogę przepaść gdzieś wśród traw i drzew… Nie mogę wyobrazić siebie taką, jaką jestem, gdyby nie miejsce, w którym mogłam dorastać.
Miłosz napisał w „Rodzinnej Europie”: Czas dziecka nie jest taki jak czas dorosłych: dzień przynosi tyle wrażeń, ile im daje miesiąc, miesiąc tyle, ile rok. Tak właśnie było w dzieciństwie Tomasza i moim.
Dolina Issy, to kraj baśniowy, przepełniony magią. Mieszkańcy tej krainy nauczyli się żyć z istotami nadprzyrodzonymi, bowiem
Osobliwością doliny Issy jest większa niż gdzie indziej ilość diabłów. Być może spróchniałe wierzby, młyny, chaszcze na brzegach są szczególnie wygodne dla istot, które ukazują się oczom ludzkim tylko wtedy, kiedy same sobie tego życzą. Można powiedzieć, że te nadprzyrodzone zjawiska są elementem litewskiego folkloru i nikogo z mieszkańców nie dziwią. Zresztą mało kto boi się diabłów, ponieważ ich ulubionym zajęciem jest taniec i zabawa.
Czasami pojawiają się również duchy osób, które nie doznały ukojenia ani na ziemi, ani po drugiej stronie świata, czego przykładem jest duch Magdaleny. Sami mieszkańcy również są nietuzinkowi, niektórzy wciąż wierzą w gusła.
Jak to jest, ze jest się tym, kim się jest? Od czego to zależy? I kim byłby, gdyby był kim innym? Jak to jest się wychować w miejscu, gdzie mieszają się religia prawosławna z katolicką i dawnymi litewskimi wierzeniami? Jak to jest być Polakiem na Litwie? Jak to jest być posiadaczem ziemskim o krok stojącym od rozparcelowania ziemi wśród okolicznych chłopów? Ja to jest być małym chłopakiem ze szlacheckiego rodu wychowywanym wśród chłopskich dzieci?
Odpowiedzi na te pytania są zagubione wśród litewskiej przyrody, wśród której Tomasz żyje. Dla niego natura, tak pięknie i plastycznie odmalowana na stronach książki, to życie, część jego „ja”. Wtapia się w nią, przeżywa, żyje jej życiem. Ona odkrywa przed nim życiowe prawdy, brutalność egzystencji, a także erotyzm. Wchodząc do litewskich lasów, poznając bogactwa fauny i flory, dojrzewa wewnętrznie, odnajduje swoją własną ścieżkę, którą powoli opuszcza świat dziecka, uczy się czym jest dobro, a czym zło. Na pograniczu tego, co zwierzęce i tego, co ludzkie, żyć na wypadło i tak jest dobrze. Szczęśliwy Tomasz, który od progu swojego życia miał swoją Arkadię, oazę szczęśliwości, gdzie z niewinnego dziecka powoli przemieniał się w dorosłego. W przecudnym okolicznościach przyrody, w tym magicznym miejscu poszukuje odpowiedzi na pytania kim jest Bóg, dowiaduje się, że świat dorosłych jest bardziej skomplikowany, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje, że to głównie gra póz i pozorów. Na końcu jego drogi pojawia się matka, która przyjeżdża i zabiera go z kraju dzieciństwa – Litwy, do kraju dorosłości – Polski.
Cieszę się, że przeczytałam ta powieść teraz, kiedy potrafię docenić jej poetycki urok. Ta Litwa na kartach powieści żyje, niemal czuć jej tętno. Przeczytanie „Doliny Issy” było jak podróż do zapomnianych zakamarków krainy dzieciństwa. Wiele emocji, wrażeń, które towarzyszyły Tomaszowi wydawało mi się znajomych i bliskich. Mój świat, w którym dorastałam, mała wieś, a w nim dom z ogrodem, w którym przepadałam na całe godziny podziwiając mrówki, ptaszki, smakując papierówki, zielony agrest i niedojrzale truskawki (bo nie nadążały dojrzewać), wspinając się na orzech (włoski) i wyśpiewując piosenki w języku stworzonym na tą okoliczność. Życie wśród kotów, psów, królików, kurek, kaczek i gęsi (które mnie nienawidziły z wzajemnością). Zapach suszonego siana. Las niemal tuż za płotem, smak świeżych jeżyn, malin i poziomek. Mama czekająca z kompotem z truskawek i pajdą chleba z masłem. Radość, że nie pada i kolejny dzień mogę przepaść gdzieś wśród traw i drzew… Nie mogę wyobrazić siebie taką, jaką jestem, gdyby nie miejsce, w którym mogłam dorastać.
Miłosz napisał w „Rodzinnej Europie”: Czas dziecka nie jest taki jak czas dorosłych: dzień przynosi tyle wrażeń, ile im daje miesiąc, miesiąc tyle, ile rok. Tak właśnie było w dzieciństwie Tomasza i moim.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Myśli Czytelnika
Subskrybuj:
Posty (Atom)