Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Schirmer Marcin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Schirmer Marcin. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 kwietnia 2017

Marcin K. Schirmer, Arystokracja. Polskie rody




Książka Marcina K. Schirmera „chodziła za mną” od dawna. Tym, co mnie wstrzymywało przed kupnem, była wysoka cena, która charakteryzuje zresztą większość wysmakowanych graficznie wydawnictw PWN. Jakież więc było moje zadowolenie, gdy podczas wizyty w bibliotece natknęłam się na tę książkę. Nie zastanawiając się wiele zgarnęłam ją z półki i mogłam delektować się lekturą.

Autor jest historykiem sztuki, znawcą heraldyki, działa również w Polskim Towarzystwie Ziemiańskim, jego wiedza o polskich rodach arystokratycznych jest więc przeogromna. We wstępie zastrzega się, że nie jest to praca naukowa i książka ma stanowić niejako zachętę dla czytelników do dalszego zgłębiania tematu. I tak rzeczywiście jest.

W pierwszej części książki Autor przedstawia dzieje arystokracji od średniowiecza aż po czasy współczesne zwracając uwagę na stopniowe tracenie znaczenia politycznego i praktyczną eliminację arystokracji jako warstwy społecznej w czasach komunistycznych. Muszę przyznać, że dla mnie ta część była nieco zbyt pobieżna, gdyż pewną wiedzę już posiadam. Nie przeszkadzało mi to jednak z dużą przyjemnością pogrążyć się w lekturze.

Druga część książki prezentuje szesnaście polskich rodzin arystokratycznych. Każdy tekst opatrzony jest herbem danego rodu i krótkim wprowadzeniem wyjaśniającym jego pochodzenie. Następnie Autor prezentuje najwybitniejszych przedstawicieli rodu, historię danej rodziny i jej znaczenie w historii kraju. Przyznam, że drugą część książki czytało mi się wspaniale, głównie z uwagi na wiele wydarzeń i ciekawostek, które przytacza autor, a które były mi nieznane. Przyznać jednak należy, że nieco rozśmieszył mnie wywód autora w odniesieniu do abnegacji i braku dbałości o ubiór jednego z Branickich. Przytaczając przykład podobnego abnegata, tym razem z kręgów arystokracji angielskiej, Marcin K. Schirmer podsumowuje te dwa przypadki następująco: „Wydaje się, że pewien indywidualizm, posunięty nieraz aż do łamania panujących norm, jest immanentną cechą arystokracji.” (s. 104). W mojej ocenie ten skrót myślowy jest co najmniej dziwny.

Autor zwraca uwagę na obce etnicznie pochodzenie wielu polskich rodów, np. Radziwiłłów czy Platerów Jednocześnie jednak procesy asymilacyjne wzmocnione przez Unię Lubelską z 1569 r. i siła przyciągania polskiej kultury sprawiła, że stały się one rodami polskimi, których przedstawiciele niejednokrotnie zdawali egzamin z patriotyzmu. Ciekawe jest również prześledzenie, jak wiele z rodów prezentowanych w książce Marcina K. Schirmera uzyskało ogromne bogactwo i znaczenie z chwilą przeniesienia się na wschodnie tereny Rzeczypospolitej Obojga Narodów, gdzie dzięki korzystnym ożenkom z przedstawicielkami wymierających rodzin czy też dzięki hojnym nadaniom królewskim mogli wzbogacać swój ród do niewyobrażalnych rozmiarów. „Przykład Rzewuskich pokazuje (…) jak ważne dla rozwoju Rzeczypospolitej były kresy wschodnie, których żyzne i bezkresne stepy stały się źródłem niejednej fortuny.” (s. 249) Te rody, które ograniczyły swoją aktywność do terenów Królestwa, raczej traciły na znaczeniu w porównaniu z innymi (np. Dzieduszyccy czy Tarnowscy).

Choć książka jest naprawdę godna polecenia i lektury, z żalem odnotowuję jeden, dość poważny błąd faktograficzny. Otóż, w tekście wspomniane jest małżeństwo Barbary Radziwiłłówny ze Stanisławem Augustem… (s. 235). Ponieważ w swoim czasie bardzo się pasjonowałam tą historią miłosną łączącą Zygmunta Augusta, ostatniego Jagiellona na polskim tronie z litewską arystokratką, dlatego też ten akurat błąd bardzo mnie zmartwił, choć zdaję sobie sprawę, że to błąd korekty, na pewno zaś nie autora.

Książka jest godna polecenia wszystkim, którzy interesują się historią, genealogią czy dawną tradycją. Wydawnictwo zawiera też bogaty wybór archiwalnych zdjęć najbardziej znanych przedstawicieli polskiej arystokracji, portretów, siedzib rodowych. W książce znajdziemy również bogaty wybór bibliografii oraz spis ilustracji. Warto ją przeczytać, aby nasza wiedza o przeszłości uległa wzbogaceniu.

Oto 16 rodów, które zostały zaprezentowane w książce:

Braniccy herbu Korczak,
Czartoryscy herbu Pogoń Litewska,
Czetwertyńscy herbu Pogoń Ruska,
Dzieduszyccy herbu Sas,
Krasiccy herbu Rogala,
Krasińscy herbu Ślepowron,
Lubomirscy herbu Szreniawa,
Platerowie herbu własnego,
Potoccy herbu Pilawa,
Radziwiłłowie herbu Trąby,
Rzewuscy herbu Krzywda,
Sanguszkowie herbu Pogoń Litewska,
Sapiehowie herbu Lis,
Tarnowscy herbu Leliwa,
Tyszkiewiczowie herbu Leliwa,
Zamoyscy herbu Jelita.


Autor: Marcin K. Schirmer
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 318


Tekst ukazał się na blogu Notatnik Kaye


piątek, 17 lutego 2017

Marcin K. Schirmer, Arystokracja - polskie rody



Od możnowładztwa do arystokracji

     Marcin Konrad Schirmer zaproponował sympatykom literatury historycznej wędrówkę przez wieki dziejów arystokracji od samego zarania, w czasach I Rzeczypospolitej, aż po czasy współczesne. Przynależność do magnaterii wymagała spełnienia warunków dotyczących pochodzenia rodziny ze stanu szlacheckiego, odpowiednio dużego majątku oraz pełnienia ważnych funkcji w państwie. Mniej klarowna była kwestia nadawania arystokratycznych tytułów, które w Rzeczypospolitej były różnie nadawane, stosowane i postrzegane. Aczkolwiek nie tytułami stała polska arystokracja. Magnaci będący już w posiadaniu olbrzymich latyfundiów, za zasługi dla króla czy kraju otrzymywali tzw. królewszczyzny oraz kolejne, bardzo znaczące urzędy publiczne. Skutkiem tego ich wpływy systematycznie rosły, natomiast osłabieniu ulegała władza królewska. Światlejsze ugrupowania (Familia Czartoryskich i Poniatowskich) dążyły do zreformowania państwa, lecz wsteczna opozycja (Potockich, Branickich i Rzewuskich) blokując te dążenia szukała poparcia u państw ościennych. To musiało się skończyć katastrofą. Nastał okres zaborów Rzeczypospolitej. Arystokracja w Polsce pod zaborami spełniała funkcje mecenasa kultury i sztuki oraz kuratora dziedzictwa narodowego, a także wspierała powstania narodowe i dotkniętych ich skutkami emigrantów. Celem utrzymania całości ziem w polskich rękach tworzono ordynacje, ale i to nie pomogło na dłużej. Większość magnackich latyfundiów znajdowała się na wschodzie Rzeczypospolitej. Tzw. Ziemie Zabrane, zagarnięte przez Imperium Rosyjskie miały powierzchnię 462 tys. km2  (dzisiejsza pow. Polski to 312 tys. km2 !). Granice Rzeczypospolitej po II rozbiorze usankcjonował Traktat Ryski z 1921 roku.

Kres arystokratycznego świata

     Wrzesień 1939 roku zapoczątkował „Kres arystokratycznego świata” rozciągnięty w czasie do kuriozalnego Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 roku. Tzw. reforma rolna objęła prawie dziesięć tysięcy majątków o powierzchni ponad 50 ha (na zachodzie Polski 100 ha). Zbrodni wypędzenia ziemian dopełnił Józef Stalin nakazując „zagadnienie usunięcia z widowni całej klasy, złamanie obszarników – że wtedy to już nie jest reforma a rewolucja agrarna, a tego rodzaju rewolucji nie przeprowadza się w majestacie prawa i cackaniem się przygotowaniami. Rewolucje takie muszą być przeprowadzane metodami rewolucyjnymi”. I były!
Tzw. obszarników usuwano z ich własnych majątków i dworów, nie pozwalając zabrać niczego poza rzeczami osobistymi oraz zabraniając osiedlania się na terenie miejscowego powiatu. Skutkiem owej reformy rolnej obywateli ziemskich pozbawiono dachu nad głową, źródeł utrzymania oraz gromadzonych przez wieki dóbr kultury, pamiątek rodzinnych i wszystkiego, co stanowiło dla nich wartość. Szczególnie narażeni na szykany i represje byli arystokraci, których aresztowano, więziono, wywożono do ZSRR. W tej sytuacji wielu przedstawicieli rodów arystokratycznych zdecydowało się na emigrację (nie pierwszą i nie ostatnią w historii naszej Ojczyzny). Czarny okres komunistycznego PRL-u pogłębił jeszcze procesy likwidacji możnych elit kraju. Po „upadku” komunizmu w 1989 roku podejmowane były próby zadośćuczynienia krzywd, jakie dokonały się skutkiem nacjonalizacji arystokratycznych dóbr. Ale do systemowych rozwiązań jest jeszcze daleko. Prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego, Marcin Konrad Schirmer, postuluje, w imieniu środowiska, prawne rozwiązanie kwestii majątków ziemiańskich, jakie na mocy wspomnianego Dekretu PKWN z 1944 roku, zostały bezzasadnie rozparcelowane. Cieszy natomiast fakt powrotów do Macierzy potomków arystokratycznych rodów rozsianych po całym świecie.
Polska na Was czeka! Wracajcie!

Od patriotów do zdrajców

     Aby zrozumieć nikczemność autorów Dekretu i ich mocodawcy, Józefa Stalina, należy poznać dzieje i zasługi polskich elit I i II Rzeczypospolitej. Z pewnością doskonale spełnia funkcję popularyzatorską piękna książka autorstwa Marcina Konrada Schirmera zatytułowana „Arystokracja – polskie rody”. Pan Prezes PTZ potrafił „w niezwykle przemyślany i uporządkowany sposób przedstawić całokształt zagadnień dotyczących polskich dworów” w publikacji pt. „Dwory i dworki w II Rzeczpospolitej”. Podobną opinie mogę wystawić tomowi o polskich rodach arystokratycznych. Logiczna, czytelna struktura książki pozwoliła czytelnikom przyswoić ogólne wiadomości na temat arystokracji, jako klasy społecznej, wywodzącej się z magnaterii, a jeszcze wcześniej z możnowładztwa. Następnie Marcin Konrad Schirmer opowiedział miłośnikom historii Polski o kilkunastu polskich rodach arystokratycznych, wybierając te najbardziej znane, zasłużone lub atrakcyjne dla prowadzenia opowieści. Zaprezentowane spektrum ludzkich typów, postaw, osobowości, indywidualności jest imponujące. Poczynając od wielkich patriotów poświęcających dla dobra Ojczyzny majątki, urzędy, tytuły aż do ofiary życia, a kończąc na zdrajcach, targowiczanach. W rozdziałach opiewających poszczególne rody autor przedstawił ich genezy oraz etymologię rodowych nazwisk. Na tle dziejów rodu ukazał postaci, jakie zapisały się w pamięci rodziny i potomnych.

Pałac Tyszkiewiczów w Połądze
Pałac Tyszkiewiczów w Połądze
Stajnie pałacowe Sanguszków w Sławucie
Stajnie pałacowe Sanguszków w Sławucie


 

 

 

 

 

 

 

 

 

Miasta, wsie, rezydencje

     Aby czytelnik potrafił sobie uzmysłowić ogrom magnackich majątków historyk przytoczył sugestywne dane liczbowe. Popatrzmy – dobra książąt Ostrogskich liczyły 24 miasta i 600 wsi i utrzymywały 300 zbrojnych; w stadninie Romana Sanguszki w Sławucie stało 2500 arabów; rezydencja Radziwiłłów w Nieświeżu liczyła 170 komnat, itp., itd. Można znaleźć i inne fakty: Zbiory Dzikowskie Tarnowskich zawierały m.in. płótna Rembrandta, Rubensa, Tycjana, van Dyck’a, a ponadto cenne rękopisy: „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, „Kronika polska” Galla Anonima, „Bogurodzica”, „Kronika polska” Wincentego Kadłubka czy komplet polskich wydań „Biblii”.

To już jest koniec, nie ma już nic

     W omawianej publikacji o charakterze popularyzatorskim roi się od intrygujących anegdot i barwnych dykteryjek, sprawiających, że lekturę czyta się wyjątkowo dobrze, a po przewróceniu ostatniej karty pozostaje niedosyt i żal, że „to już jest koniec, nie ma już nic”. Wybrane przez autora wątki świadczą o dystansie i jednocześnie poczuciu własnej wartości arystokratów. Ksawery Branicki na uwagę o swym niedbałym stroju odpowiedział: „nie ma znaczenia, jak ubieram się na wsi, ponieważ tam wszyscy wiedzą, kim jestem, i nie jest ważne, jak ubieram się w Londynie, bo tam nikt nie wie, kim jestem”. Stanisław Trembecki zdolności lingwistyczne Jan Potockiego skwitował stwierdzeniem, że „znał tyle języków, że mógłby służyć jako tłumacz murarzom na wieży Babel”. Konstanty Radziwiłł na pytanie, czy panna młoda (z Habsburgów) wniosła posag odparował: „A cóż ty myślisz? Będzie Radziwiłł robił mezalians bez pieniędzy?”. A z czasów nowszych, powojennych – Stanisław Lubomirski-Lanckoroński, który po studiach pracował w kombinacie metalurgicznym, polecił na wizytówce umieścić tekst: „Stanisław książę Lubomirski Pierwszy Ślusarz sieci cieplnych Huty im. Lenina”.

To nie jest prywata

     Moją ulubioną rodziną magnacką są Radziwiłłowie herbu Trąby, których obecnie żyje siedemnaste pokolenie, np. Konstanty Radziwiłł (minister zdrowia), kultywujący rodzinne tradycje i przysparzający potomków – ma czterech synów i cztery córki! Ród Radziwiłłów może się pochwalić wyjątkowo dużą ilością nieprzeciętnych osobowości i niepospolitych przydomków, np. Sierotka, Rybeńka, Panie Kochanku. A poza tym, pierwszym pałacem, w którym pomieszkiwałam był radziwiłłowski Pałacyk Myśliwski w Antoninie, a ostatnio rezydowałam w Pałacu Radziwiłłów w Nieborowie. W apartamencie prezydenckim, jaki zajmowałam, z ram portretów spoglądali na mnie Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa i Karol Stanisław Radziwiłł.

Pałacyk Myśliwski Radziwiłłów w Antoninie
Pałacyk Myśliwski Radziwiłłów w Antoninie
Pałac Radziwiłłów w Nieborowie
Pałac Radziwiłłów w Nieborowie













Szata graficzna

     Wydawnictwo Naukowe PWN bardzo zadbało o wygląd i jakość publikacji, a przede wszystkim o zilustrowanie tekstu Marcina Konrada Schirmera. W książce znalazło się około czterystu barwnych i czarno-białych fotografii prezentujących arystokratów, ich rezydencje, fundowane przez nich obiekty np. kościoły, wnętrza z kolekcjami sztuki, obrazy i zdjęcia z rodzinnych uroczystości. Wszystkie te ilustracje opatrzono wyczerpującymi opisami, nierzadko nawiązującymi do treści rozdziału.
We wstępie i wprowadzeniu Marcin K. Schirmer poinformował, jakie były jego zamierzenia, co do treści książki. Taki komunikat pozwolił czytelnikom po skończonej lekturze ocenić stopień realizacji założeń autora. W przypadku „Arystokracji…” ocena ta wypadła bardzo pomyślnie. Moje zastrzeżenia dotyczą jedynie poziomu wyczerpania tematu. Chętnie czytałabym gawędę o polskiej arystokracji chociaż w ciągu kilkunastu jesiennych wieczorów.

A jednak "błękitna krew"!

     Podsumowując pracę Marcina Konrada Schirmera o polskich rodach arystokratycznych stwierdzam, iż zadanie, którego się podjął, a było nim „uporządkowanie wiedzy na temat arystokracji i przybliżenie czytelnikom losów najwybitniejszych polskich rodzin arystokratycznych. Pokazanie ich dokonań, wpływu, jaki wywarli na dzieje naszego kraju”, wykonał z dużym powodzeniem. Autorowi udało się również zrewidować fałszywe poglądy funkcjonujące w świadomości społecznej i obalić krzywdzące stereotypy na temat życia arystokratów, którzy posiadali wszystko i gdyby chcieli, ocaliliby wszystko dla siebie i swojego rodu. Stało się jednak inaczej – stracili wszystko i jako warstwa społeczna przestali istnieć. Priorytety odziedziczone razem z błękitną krwią nakazywały w chwili próby „zachować się, jak trzeba”. Należy więc, przyznać rację Szymonowi Konarskiemu, który w biografii Platerów napisał:
Patriotyzm nie wzbogaca patriotów”.

Stanisław August Poniatowski
Stanisław August Poniatowski



















Tekst ukazał się na blogu CzytamPoPolsku

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...