Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wachowicz Barbara. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wachowicz Barbara. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 kwietnia 2019

Kresy - tam nadal dla Polski biją polskie serca


Zmarła 7 czerwca ubiegłego roku Barbara Wachowicz nie tylko z dramatycznej perspektywy spoglądała na Kresy. Jej gawędy i reportaże nie są wyłącznie opowieściami o mitycznej krainie, lecz także próbą zrozumienia potencjału tkwiącego w utraconych ziemiach, a opiera się on na polskiej, żydowskiej, ukraińskiej oraz ormiańskiej historii i kulturze. Wileńszczyzna, Nowogródczyzna, Wołyń, Grodzieńszczyzna są przesiąknięte przeszłością tych narodów, ale przede wszystkim polskością. Ta ziemia ma dla nas, Polaków, ogromną wartość duchową, wciąż promieniującą. Obficie czerpiemy i będziemy czerpać z dziedzictwa „kresowej Atlantydy”.

Swoimi książkami, wystawami, widowiskami i gawędami Barbara Wachowicz niestrudzenie ocalała kruszec polskości. Jej olbrzymi dorobek dotyczy doświadczeń biograficznych wybitnych Polaków, przygód intelektualnych, fascynacji Kresami i ich bogactwem. W ten krąg zainteresowań literackich pisarki doskonale wpisuje się, wydana pośmiertnie (jesienią 2018 roku), książka Wielcy Polacy na Kresach, będąca wznowieniem jej reportaży należących od dawna do klasyki tego gatunku, opublikowanych po raz pierwszy w 1994 roku w tomie zatytułowanym Ty jesteś jak zdrowie. Książka posiada wymowną dedykację: „Rodakom wiernym Polsce gdziekolwiek są”. Barbara Wachowicz obdarzona była niesamowitym wyczuleniem na piękno literatury i historii polskiej, w tym na historię dawnych ziem I i II Rzeczypospolitej  tamtejszą przyrodę, kulturę i żyjących tam ludzi, ich wybory i koleje losu. W poczuciu misji i z radością wiele razy przemierzała szlaki życiowe wybitnych Polaków urodzonych na Kresach. Spotkany w 1990 roku w Wilnie przez Barbarę Wachowicz dyrektor tamtejszej szkoły średniej im. Adama Mickiewicza, Czesław Dawidowicz, powie pisarce: „Nastała w Polsce moda na kresy. Żeby to nie była tylko moda. Żeby pamiętano, że my znikąd tu nie przyszliśmy. Tu trwamy”. Zachować historię i dziedzictwo kulturowe Kresów w narodowej pamięci - taki cel obrała sobie pisarka w początkach swojej pracy twórczej i do końca życia pozostała wierna tej idei. 

niedziela, 21 maja 2017

Barbara Wachowicz, Matki wielkich Polaków







"Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie,

Zapomnij o mnie"


     Barbara Wachowicz, Pisarka losu polskiego, pochyliła się z czcią nad postaciami Matek Wielkich Polaków. Będąc specjalistką w zakresie biografii wybitnych synów Rzeczypospolitej, osią swej książki uczyniła ich Wielkie Matki. Przedstawiła dostojne Macierze w szerokim kontekście rodzinnym wywodząc ich korzenie do kilku pokoleń wstecz, sięgając do przodków i po mieczu i po kądzieli. Z uwagi na powyższe, tytuł publikacji ograniczony tylko do matek wydaje się niepełny. Może należałoby go rozszerzyć na innych członków rodziny?
Autorka gawędy sięgała do licznych materiałów źródłowych: dokumentów, wspomnień, pamiętników. Jednakże większość swych wywodów i wniosków opierała na korespondencji swoich bohaterów – matek i ich dzieci. Niejednokrotnie posiłkowała się najnowszymi wynikami badań historyków literatury. Do literackiego tekstu dołączyła pogrupowaną wg rozdziałów Bibliografię oraz Indeks nazwisk. Całość dopełniono doskonale wkomponowanymi w treść ilustracjami, opatrzonymi opisami zawierającymi fragmenty lektury.

"Jej odwrócona twarz patrzy przez ramię,

I w oczach widać, że patrzy na syna..."

     W swej pracy Barbara Wachowicz wnikliwie przyjrzała się wzajemnym relacjom matek i synów (tylko jeden rozdział dotyczy matki i wybitnej córki – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) oraz przeanalizowała wpływ tych relacji na twórczość i dokonania latorośli. Posiadając olbrzymią wiedzę w dziedzinie kultywowania pamięci i tożsamości narodowej utworzyła studium znaczenia matek w wyborze drogi życiowej i karierze wybitnych dzieci. Pisarka podkreśliła pierwszorzędną rolę matek w kształtowaniu osobowości i poglądów dzieci poprzez tworzenie atmosfery domu rodzinnego – tej kolebki, która przeobraża dziecko w dorosłego człowieka, obywatela, patriotę.
„Rodzina kochająca, wzorowa w mariażach, dbała o edukację młodzi, patriarchalnie zacna i strzegąca tradycji, z pietyzmem chroniąca pamiątki przeszłości, wpisana świetnymi nazwiskami w historię kraju”.

"Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec"


     Nie do przecenienia, według autorki, był system wartości, jaki wpajano młodym Polakom, skutkujący późniejszymi chwalebnymi czynami. Tworzyły ów zbiór „wiara i patriotyzm, narodowa tradycja i solidarność społeczna, miłość i życie rodzinne, wierność i przywiązanie do kraju, do swej ziemi”. Przykładni rodzice Marka i Jana Sobieskich opracowali dla synów wyjeżdżających na nauki „Instrukcyę przez punkta pisaną” z kilkunastoma wytycznymi uściślającymi całokształt funkcjonowania młodzieńców w Krakowie:
"Nabożeństwo, Zdrowie, Obyczaje, Ochędostwo, Konwersacya, Nauka, Języki, Listy do domu, Powinności tych, co przy nich będą, Stół"
Podobną wymowę nadał „Katechizmowi moralnemu dla uczniów Korpusu Kadetów” książę Adam Krzysztof Czartoryski - komendant Szkoły Rycerskiej”.
Justyna z Krzyżanowskich Chopinowa
Justyna z Krzyżanowskich Chopinowa
Salomea z Januszewskich Słowacka
Salomea z Januszewskich Słowacka


















"Serce mojej ojczyzny, Mamo!"

     Wspomniane systemy, wytyczne, przykazania sprowadzały się do realizacji dewizy zaczerpniętej m.in. z polskich sztandarów, a brzmiącej: „BÓG, HONOR, OJCZYZNA”. Zasady patriotycznego wychowania doskonale ujął Julian Ursyn Niemcewicz: „Wspominać młodzieży o dziejach jej przodków, dać jej poznać najświętsze narodu epoki, stowarzyszyć miłość ojczyzny z najpierwszymi pamięci wrażeniami”. Kształtowaniu umiłowania ojczyzny służyły osobliwe legendy opowiadane dzieciom wieczorową porą, jak ta o ptaku (orle?) osłaniającym od upału, rozpostartymi skrzydłami, Stasia Żółkiewskiego – przyszłego hetmana i zwycięzcę spod Kłuszyna. Albo ulubiona bajka Tadeuszka Kościuszki o kosie – buławie, jako zapowiedź formacji kosynierów. Albo o czarnym psie, który pojawił się, aby pilnować Adasia Mickiewicza, a „Gdy niebezpieczeństwo minęło – pies znikł”.

"O matko Polko! gdy u syna twego

W źrenicach błyszczy genijuszu świetność"

     Dziesięć przedstawionych w tomie Matek Wielkich Polaków, niezależnie od ich bardzo różniących się losów, łączy bezwarunkowa miłość do dzieci, nawet tych, które wybrały drogę swej przyszłości wbrew woli rodzicielki. Owa miłość ponad i mimo wszystko wydaje się być heroiczna szczególnie w przypadku matek, które nie dożyły żadnego triumfu syna. Kochające matki i ich synowie o artystycznych wybitnych osobowościach, darzyli się wyjątkowymi nietuzinkowymi uczuciami, których okruchy czytelnik może znaleźć w płomiennych listach krążących między nimi. Dziś niektóre sformułowania z rzeczonej korespondencji sprawiają wrażenie przerysowanych, a wręcz egzaltowanych. A może powinniśmy patrzeć na te zdania z zazdrością? Może to my nie chcemy i nie potrafimy tak pięknie wyrażać swoich uczuć? A może, o zgrozo!, nie umiemy tak kochać?

"Wydźwigają...runął... runął Twój fortepian"

     Mistrzyni słowa polskiego, Barbara Wachowicz, przytoczyła w książce mnóstwo zdań autorstwa swoich bohaterów, nierzadko posługując się „spatynowaną staropolszczyzną”. Większość tych cytatów autorka zręcznie wplotła w przemyślaną narrację, co jest tym ciekawsze, że książka opowiada o matkach pisarzy, poetów. W nienachalny sposób zacytowano urywki wierszy znanych większości Polaków: „Do Matki Polki”, „Do Matki”, „Testament mój”, "Fortepian Chopina”, „Zwykłe Matczysko”, „Serce mojej ojczyzny”. Częstokroć „Miłość jaką dziecko żywiło do matki przeniesie się na postacie matek duchowych: natury, Ojczyzny, Matki Boskiej”.

Maria z Kisielnickich Kossakowa
Maria z Kisielnickich Kossakowa
Stefania z Zieleńczyków Baczyńska
Stefania z Zieleńczyków Baczyńska

"Ale matka za to wszystko zapłaci,

Jeśli syn jej nie powróci cało..."

     Pomimo tego, że tematyka pracy osadzona jest w przeszłości Rzeczypospolitej, można znaleźć frazy wybornie nadające się do komentowania współczesnych zjawisk społecznych w naszej Ojczyźnie, jak ta o marszałku Sejmu: „gdy usiłował godzić zwaśnionych, każde umiarkowańsze zdanie przyjmowane było wrzaskiem”. Można by zastosować do niego inne zdanie „Nazwano go miłośnikiem wolności, nieprzyjacielem samowoli”. Nie raz bowiem, w przeszłości, sobiepaństwo niektórych rodaków skazywało całe pokolenia na składanie zobowiązania: 
trzeba nam teraz umierać, 
by Polska umiała znów żyć”.

"Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?"

     Ucieszyło mnie zakończenie publikacji, w którym Barbara Wachowicz posłużyła się cytatem z wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i skomentowała cytat podobnie jak ja w uwagach do Opowieści o batalionach Zośka i Parasol autorstwa Aleksandra Kamińskiego.
kto cię będzie, Polsko, kochał, w sercu niósł?” – odpowiedź młodzieży obecnej na spotkaniu z autorką – MY!

     Najgłębiej jednak utkwiło mi zdanie Marusi Kasprowiczowej, oddające jej stosunek do męża, Jana Kasprowicza. Zdanie, pod którym podpisuję się z radością, adresując je do mojego Męża - Marcina:
„Życie z nim jest odpoczynkiem”.
Tekst ukazał się na blogu Czytam po polsku

środa, 23 marca 2016

Rok Sienkiewicza: "Ogniem i mieczem"

Na zdjęciu: Kamieniec Podolski — miasto i zamek w płd.-zach. części Ukrainy, ok.140 km na południe od Tarnopola i Zbaraża; naturalna twierdza w zakolu rzeki Smotrycz opierała się oblężeniom tureckim i kozackim aż do 1672 r.; po panowaniu tureckim (1672–1699) pozostał w Kamieńcu muzułmański minaret przy katedrze św. Piotra i Pawła.



Henryk Sienkiewicz w roku 1901 w liście do autora "Herbarza polskiego" odwołał się do "najważniejszego dokumentu" z dziejów rodu, jaki posiadał. To rozkaż króla Zygmunta III oświadczający, iz pułkownik Piotr Oszyk Sienkiewicz, komendant Kamieńca Podolskiego - w roku 1589 "z Tatarami mężnie i wzorowo walczył" (Barbara Wachowicz w: Siedziby wielkich Polaków, Świat Książki, Warszawa 2015, s. 482)


 

[...] nie wolno jest chrześcijaninowi w moc Bożą wątpić, a obywatelowi więcej nad swym własnym niż nad ojczyzny nieszczęściem płakać, gdyż prywata to jest swego rodzaju mieć więcej łez dla siebie niż dla publiki — i więcej swego kochania żałować niż klęsk powszechnych (Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem).
 
Wróg najgorszy to nie Chmielnicki, ale nieład wewnętrzny, ale swawola szlachty, ale szczupłość i niekarność wojska, burzliwość sejmów, niesnaski, rozterki, zamęt, niedołęstwo, prywata i niekarność — niekarność przede wszystkim. Drzewo gnije i próchnieje od środka (Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem).

Każdy służy ojczyźnie jak rozumie; niechże Bóg sądzi intencje (Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem). 

Zapomnieli już ludzie śmiać się w tej Rzeczypospolitej, jeno jęczą jako ten wicher w kominie (Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem).
 



 Czas najwyższy zainaugurować na swoim blogu Rok Sienkiewicza! Wróciłam zatem do Trylogii, a jakże! Najpierw oczywiście do Ogniem i mieczem. Dalibóg ponowna lektura (przeplatana gawędami Barbary Wachowicz o pisarzu)  dostarczyła licznych wzruszeń, na przykład "za grdykę mnie trzymała" scena śmierci Podbipięty i jego pogrzebu. Śmiech wywoływały fortele i mowy jowialnego Zagłoby. Nie przeszkadzała mi konwencja pomieszania realizmu z baśniowością (czego najlepszym wyrazem jest postać czarownicy Horpyny) oraz w pewnej mierze idealizowania.


niedziela, 13 września 2015

Józef Antoni Beaupré − krzemieniecki lekarz, „osobisty rodziny Słowackich przyjaciel”, zesłaniec

Źródło: Polona.pl





Położony w malowniczym rozległym jarze, otoczony siedmioma stromymi wzgórzami Krzemieniec… Miasteczko to zachwycało wyjątkową urodą zarówno w czasach Gimnazjum i Liceum Krzemienieckiego, jak i w okresie międzywojennym. W 1803 roku Krzemieniec przekroczył liczbę zaledwie sześciu tysięcy mieszkańców. Powstanie w 1805 roku, z inicjatywy Hugona Kołłątaja i Tadeusza Czackiego, wyjątkowej szkoły wyrwało Krzemieniec z marazmu i drzemki, w jakie popadło miasteczko u progu XIX stulecia.

W latach 1819−1823 Krzemieniec wyraźnie okrzepł, o czym zaświadczają słowa rozkochanego w nim pamiętnikarza, Franciszka Kowalskiego:

Ulice otaczające gmachy liceum i ogród ozdobione były pięknymi domami; niektóre wyglądały jak pałacyki zamieszkałe przez majętne z różnych stron rodziny, osiadłe dla wychowania swych dzieci. Pomiędzy nimi był piękny własny dom Czackiego i szefa Drzewieckiego. Ludność miejscowa i przyjezdna sprawiała wesoły ruch w mieście, które w epoce mego pobytu podniosło się do niepospolitej zamożności, […] a głośne zabawy, zjazdy na karnawał gości z całego prawie Wołynia i Podola, bale, koncert rożnych przyjezdnych artystów, ubiory, stroje, powozy itp., dały powód niektórym do nazwania Krzemieńca małym Paryżem.

Krzemieniec miał nieodpartą siłę przyciągania. W „małym Paryżu” zamieszkało wielu cudzoziemców z pochodzenia, a Polaków z wyboru. Krzemieniecki lekarz, Józef Antoni Beaupré, czuł się Polakiem i jako patriota doświadczył zsyłki dwukrotnie. To jego ojciec, konfederat barski, Francuz, który przybył do Polski w 1760 roku, wybrał sobie tę ojczyznę.


czwartek, 25 września 2014

Barbara Wachowicz, Wigilie Polskie - Adam Mickiewicz




Biograficzna opowieść o Mickiewiczu osnuta wokół kolejnych jego Wigilii. Te najważniejsze spędził jednak na ukochanej Litwie. I nawet będąc na obczyźnie, duchem wracał właśnie tam.

"Wigilie polskie" zapowiadały się początkowo równie atrakcyjnie jak wycieczka zakładowa do Huty Katowice. Na początek bowiem Autorka zasypuje nas wspomnieniami ze swoich Wigilii lat dziecinnych, a chwilę później serwuje nam krótka historię kolędy polskiej. We wspomnienia, choć pełne uroku, ciężko mi było się wczuć, kolęd natomiast lepiej słuchać (a jeszcze lepiej śpiewać), niż je czytać. Choć i w tej dziedzinie trafiły się ciekawostki, jak ptasie kolędy Stanisława Herakliusza Lubomirskiego (czasy Sobieskiego), bożonarodzeniowe hymny Kochanowskiego (okazały się zbyt monumentalne, żeby zawędrować pod strzechy - ostatecznie kto chciałby śpiewać monumentalną kolędę?), jak również fakt, że większość aktualnie najpopularniejszych pieśni bożonarodzeniowych na początku XIX wieku uważana była za ... niepoważną i nie była zalecana w liturgii.

 Wszystko się zmieniło, gdy dobrnęłam wreszcie do części mickiewiczowskiej. Wigilia dla naszego wieszcza była szczególną datą, gdyż, jak może niektórzy pamiętają, był on łaskaw tego dnia przyjść na świat, w dodatku rodzice nadali mu imię Adama (imieniny 24/12), więc poeta do końca życia był skazany na łączenie uroczystości.

Często zdarzało się zatem, że 24/12 był nie tylko okazją dla jego rodziny i znajomych nie tylko do świętowania wigilii Narodzenia Pańskiego, ale także fetowania samego Adama.

Z większości tych spotkań, przynajmniej od czasów studenckich, zachował się bogaty materiał wspomnieniowy. Barbara Wachowicz miała więc sporo okazji, aby zaprosić nas na spacer śladami Adama Mickiewicza... od Wigilii do Wigilii.


Wiele z tych spotkań trafiło na karty literatury w tym najsłynniejsze: wigilia 1823 (w "celi Konrada"), utrwalona na kartach trzeciej części "Dziadów" oraz feta na cześć Mickiewicza z 1840, której echa znajdziemy u Słowackiego w "Beniowskim".

Najciekawsze było jednak samo życie Mickiewicza - charyzmatycznego młodego człowieka chronionego przed życiowymi przykrościami przez jego talent poetycki (i ludzi, którzy potrafili go docenić). Jak już nawet wyrok za konspirację - to dzięki solidarnej postawie kolegów - z rekordowo niskim wyrokiem. Zesłanie - nie na Syberii, a na Krymie, zresztą dzięki wsparciu rosyjskich arystokratów (również wielbicieli jego poezji) dość szybko zakończone. Z łatwością odnajdywał się w wyższych sferach (których przychylność miała jednak swoje granice, żaden z wysoko ustosunkowanych nie chciał wydać za niego swojej córki). Fanek miał pewnie nie mniej niż współczesny celebryta, w dodatku wiele z nich okazywało swój zachwyt w sposób czynny. Nawet to, że nie spieszył się do Powstania Listopadowego jakoś mu wybaczono, wielu uważało, że szkoda by było, gdyby taki talent padł od zabłąkanej kuli.

A do tego w regularnych odstępach czasu wypluwał kolejne arcydzieło.

I nagle ta złota passa się skończyła. Nie wiadomo, czy przyczyniły się do tego troski rodzinne, czy może toksyczna fascynacja Towiańskim, w każdym razie "wiek męski- wiek klęski" stał się faktem i wieszcz używał pióra co najwyżej do napisania kolejnego artykułu bądź wykładu. Ciekawe, czy jest jakieś wyjaśnienia, dlaczego tak a nie inaczej potoczyły się losy wieszcza na drogach literatury?

"Wigilie Polskie" mają jednak także trzecie dno. Zza historii pewnego poety wyłania się los całego pokolenia, pierwszego wychowanego (a często i urodzonego) pod zaborami, pierwszego z licznych "straconych pokoleń". Brak własnego państwa dramatycznie ograniczył ich możliwości życiowe. Próby niezależnej aktywności często kończyły się zesłaniem, przedwczesną śmiercią, konfiskatami, przymusową emigracją. Jeśli kariera, to raczej za granica (Domeyko).

Nie mogę wyjść z podziwu, że po ponad stu latach takiej obróbki, nad Wisłą jeszcze ktokolwiek mówi po polsku.

Polecam tę nietypową świąteczną lekturę.




Tekst oryginalny był opublikowany na blogu "Filety z Izydora".
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...