Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zapomniana Biblioteka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zapomniana Biblioteka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 listopada 2015

Marek Koprowski, Kresy we krwi




W maju 1945 r. zakończyła się II wojna światowa. Zmienił się przebieg granic naszego kraju. Wielu naszych rodaków pozostało za Bugiem. Dla nich wojna jeszcze trwała, choć miała już inny charakter. Książka Marka Koprowskiego „Kresy we krwi” przedstawia dzieje Polaków, którzy po „wyzwoleniu” stali się obywatelami Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. To także książka o instytucji jednoczącej Polaków na Wschodnim Podolu – Kościele katolickim. Autor w swej pracy przedstawił historie kilku ośrodków polskości na wschodzie: w Gródku Podolskim, Barze, Chmielnickim, Murafie, Latyczowie, Starogrodzie, Miastkówce, Połonnem oraz Mańkowcach.


Cmentarz na Kresach, fot. Zapomniana Biblioteka


Polskie parafie na Ukrainie borykały się z prześladowaniami aż do 1989 r. Marek Koprowski ukazał metody zastraszania i utrudniania działalności religijnej ze strony aparatu bezpieczeństwa oraz determinację i pomysłowość księży pracujących w środowiskach polonijnych, którzy broniąc swoich parafii narażali się na więzienie i zesłania. Duchowni byli stale inwigilowani. Bardzo często padali ofiarą mordów i napadów. Podczas niemal każdego nabożeństwa w kościołach przebywali agenci KGB. Księża zmuszeni byli do fałszowania ksiąg kościelnych, w których rejestrowali tylko ułamek udzielonych chrztów i ślubów. Władze pod byle pretekstem usuwały ich z parafii. Do historii przeszedł fortel jednego z proboszczów, który zainicjował akcję wysyłania do władz oszczerczych listów, w których przedstawiano go jako pijaka i lubieżnika oraz proszono o usunięcie go z parafii. Księdza oczywiście pozostawiono, licząc na to, ze swoim postępowaniem doprowadzi do zniszczenia katolickiej wspólnoty w regionie.

Głośnym echem odbiła się także akcja parafian, którzy w obronie swego duszpasterza udali się do miasta Chmielnicki, otoczyli pomnik Lenina, uklękli przed nim i zaczęli się modlić aby władze nie usuwały proboszcza. Akcja ta wzbudziła w mieście niemałą sensację, a ksiądz niebawem powrócił do swojej parafii. Wiele tego typu przykładów walki o kościół znajdziemy w książce Marka Koprowskiego. „Kresy we krwi” to reporterski zapis relacji osób które znały bohaterów trudnych czasów przymusowej rusyfikacji, laicyzacji i stalinowskiego terroru. To w głównej mierze dzięki bohaterskiej postawie księży i parafian władzom radzieckim nie udało się unicestwić ośrodków polskości na Kresach.


 Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka
 
 

czwartek, 3 września 2015

Stanisław Srokowski, Strach





W książce Stanisława Srokowskiego znajduje się dwanaście opowiadań. Każde z nich wzrusza, przeraża i zmusza do refleksji. Spoiwem wszystkich przedstawionych historii jest wszechobecny w nich Strach. Pochodzący z miejscowości Hnilcze na Kresach Wschodnich autor był jako dziecko świadkiem tragicznych dla Polaków i Ukraińców wojennych dramatów. Wielu opowieści wysłuchał z ust swoich krewnych. Choć jak pisze wszelkie podobieństwo do nazw, nazwisk i postaci jest przypadkowe to niestety wydarzenia przedstawione w książce rzeczywiście miały miejsce.

Już pierwsze opowiadanie pt. „Pochowek polski” jest symboliczną zapowiedzią tego co przeżyją polscy mieszkańcy Kresów. Czytamy opowieść żołnierza, który przedzierając się do rodzinnej wioski po przegranej wojnie obronnej w 1939 r. jest świadkiem szokującej ceremonii odbywającej się nocą na cmentarnym wzgórzu. Zgromadzeni tam ukraińscy mieszkańcy wioski pod przewodnictwem miejscowego popa dokonują profanacji munduru polskiego żołnierza, oraz polskich symboli narodowych: orła w koronie i biało-czerwonej flagi. Plują na orła, deptają go, a następnie wrzucają wraz z flagą i mundurem do dołu. Przy brawach tłumu pop oznajmia, że właśnie pochowali Polskę i zachęca zebranych aby zabijali Lachów bez litości w każdym czasie i w każdym miejscu. Krzyczy, że na tych ziemiach nie ma miejsca dla Polaków, lecz tylko dla Ukraińców.

Autor przyznaje, że celem publikacji było ukazanie klimatu zbrodni i degeneracji człowieka mającej korzenie w ideologii nacjonalistycznej. Stanisławowi Srokowskiemu zależało również na oddaniu atmosfery w jakiej mordy miały miejsce oraz na przedstawieniu reakcji otoczenia na dokonujące się zbrodnie. Dlatego też nie oszczędził nam przerażających opisów morderstw oraz tortur, jakie zadawali ukraińscy mieszkańcy polskim sąsiadom, z którymi łączyły ich wielowiekowe więzy. Napadano na kościoły, księży, profanowano cmentarze, zabijano, kobiety, dzieci i starców. Śmiercią karano tych nielicznych Ukraińców, którzy nie wpadli w morderczy amok i usiłowali przeciwstawić się bandom OUN – UPA ratując swoich polskich przyjaciół.

Nie jest to pierwsze opracowanie poświęcone zbrodniom ukraińskich nacjonalistów na Kresach, które przeczytałem. Żadne z nich jednak nie zrobiło na mnie takiego wstrząsającego wrażenia jak dzieło Stanisława Srokowskiego. "Strach. Opowiadania kresowe” to mocna, trudna, ważna książka. Polecam.

 Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka
 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Agnieszka Lewandowska-Kąkol, Niezłomna





W pierwszych dniach września 1939 r. na kresową miejscowość Baranowicze, podobnie jak na setki polskich miast i miasteczek spadły niemieckie bomby. Wielu młodych ludzi ramię w ramię z dorosłymi przystąpiło walki w obronie ojczyzny. Jedną z takich osób była szesnastoletnia Anna Górska. Należąca przed wojną do harcerstwa młoda dziewczyna zaangażowała się w działania konspiracyjne w strukturach AK. Po wkroczeniu na wschodnie tereny II Rzeczypospolitej wojsk sowieckich nasza bohaterka zostaje aresztowana przez NKWD i bestialsko torturowana. W czasie licznych przesłuchań, śledczym nie udaje się jej złamać a dziewczyna nie wydaje nikogo ze znanych jej członków miejscowej organizacji Armii Krajowej. Zostaje skazana na karę 25 lat syberyjskiej katorgi. Z czasem wyrok zostaje zmniejszony do lat dziesięciu.

Książka Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol to przepełniona bolesnymi wspomnieniami historia patriotki wychowanej w duchu tradycyjnych chrześcijańskich wartości. Głód, zimno, choroby, brutalne traktowanie oraz praca ponad siły, nie zwyciężyły młodej kobiety. Przeciwnie, zawsze wierna swoim zasadom Anna zyskuje podziw i uznanie współwięźniów a nawet z czasem swoich oprawców. Choć wielokrotnie mogła sprzeniewierzyć się swoim przekonaniom i zasadom moralnym, zyskując dzięki temu złagodzenie kary lub przeniesienie do obozu o łagodniejszym rygorze, nie tylko nigdy tego nie uczyniła, lecz sama niosła pomoc innym zesłańcom, narażając przy tym własne życie. Zawsze wtedy, kiedy bohaterce wydaje się, że zaczyna dostrzegać światełko w tunelu, na jej drodze krzyżowej pojawia się kolejna przeszkoda, która sprawia, że gehenna rozpoczyna się na nowo.

Po śmierci Stalina, kiedy zelżał nieznacznie sowiecki terror, kontakty pomiędzy Polakami skazanymi na syberyjską katorgę zaczęły się nieco bardziej zacieśniać. Zesłańcy zaczęli zdawać sobie sprawę, że pojawiła się nadzieja na powrót do ojczyzny i aby przetrwać, muszą trzymać się razem. 30 grudnia 1955 r., po ponad dwutygodniowej podróży pociągiem i dziesięcioletnim pobycie na wschodzie ZSRR, Anna Górska wraz z wieloma innymi zesłańcami przekroczyła granice Polski. Tysiące innym naszych rodaków nie doczekało takiej chwili. Ich groby na dalekiej Syberii zatarł czas…

„Niezłomna” Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol to czwarta pozycja, która ukazała się w serii „Kresy” wydawnictwa Fronda. Dwie inne „kresowe” książki Frondy: „Kresy we krwi” Marka Koprowskiego oraz „Strach” Stanisława Srokowskiego miałem okazję przeczytać w ubiegłym roku. Ich recenzje znajdziecie oczywiście na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI Polecam.


Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka



wtorek, 14 lipca 2015

Stanisław A. Wotowski, Upiorny dom





W malowniczym, choć nieco zaniedbanym pałacu w Podbereżu na kresach dochodzi do wielu niezwykłych, budzących grozę zjawisk. W jednej z komnat nocami słychać kroki i brzękanie łańcuchów a z ciemności wyłaniają się przerażające, zielone ślepia. Mieszkający w starej budowli Fred Podbereski z siostrą Wandą i stryjem Karolem mimo wielu prób nie potrafią sami pozbyć się „duchów” z rodowej siedziby. Zdesperowany Fred wyjeżdża po pomoc do Warszawy, do swego dawnego przyjaciela, słynnego detektywa Dena. W trakcie rozmowy Den dowiaduje się, że w nawiedzonej komnacie przed wielu laty zostało popełnione morderstwo. Rozwiązanie zagadki nie jest proste i nawet taki rutyniarz w swoim fachu jak Den nie może ustalić czy ma do czynienia ze niewytłumaczalnym zjawiskiem, czy też może ktoś chce aby Podberescy wynieśli się z pałacu. Ginie stary służący, dochodzi do kolejnych dramatycznych wydarzeń…

Musimy pamiętać, że akcja powieści rozgrywa się na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, a więc w czasie okres kiedy pasjonowano się zjawiskami nadprzyrodzonymi, a urządzanie seansów spirytystycznych należało do ulubionych rozrywek salonowych. Wiele osób całkiem poważnie podchodziło do tego typu zagadnień, jak np. stryj Karol, pasjonujący tematyką okultystyczną rezydent pałacu Podbereskich.

Stanisław Wotowski bardzo plastycznie przedstawił położony pośród rozległych lasów pałac. Bohaterowie przechadzają się, a czasami nawet skradają korytarzami pełnych mrocznych zakamarków, zastawiają pułapki i wywołują duchy. Wątek kryminalny przeplata się z miłosnym a gdzieś z tła wynurza się tragiczna rodzinna tajemnica. Język powieści pełen ciepła i humoru oparł się patynie czasu mimo upływu ponad osiemdziesięciu lat od pierwszego wydania powieści.

Życiorysy czołowych autorów przedwojennych powieści kryminalnych spowija dziś mgiełka tajemnicy. Kilku z nich zginęło w czasie II wojny światowej. Po zakończeniu zmagań wojennych i ukształtowaniu się nowej, ludowej rzeczywistości książki Błażejewskiego, Wotowskiego oraz wielu ich kolegów zostały masowo wycofywane z bibliotek. O autorze „Upiornego domu” również nie mamy zbyt wielu informacji. Na szczęście na ostatnich stronach wydawca książki poświęcił nieco miejsca na przybliżenie sylwetki tej niewątpliwie arcyciekawej postaci przedwojennego literackiego świata. Urodzony ok. 1895 r. pisarz prawdopodobnie studiował prawo w Petersburgu, pracował w stołecznej policji, awansował do stopnia komisarza, a w 1921 r. został komendantem województwa Nowogrodzkiego. Z niewiadomych przyczyn zrezygnował jednak ze stanowiska i powrócił do Warszawy, gdzie otworzył biuro detektywistyczne. I to zapewne właśnie sam Wotowski był pierwowzorem postaci detektywa Dena w recenzowanej powieści. Z rożnych przyczyn po kilku latach zlikwidował biuro i poświęcił się pracy pisarskiej. Swe bogate wcześniejsze doświadczenie wykorzystał w szeregu powieści kryminalnych. W książkach często flirtował z okultyzmem. Na jego twórczość krytycy kręcili nosem, mimo to przysporzyła mu ona nie tylko rzesz wielbicieli lecz także pokaźnych dochodów.

Stanisław Wotowski zaginął w tajemniczych okolicznościach po 17 września 1939 r. Ostatni raz widziano go na przejściu granicznym w Zaleszczykach w dawnym województwie tarnopolskim. Po latach można z całą pewnością powiedzieć, że jego decyzja o poświęceniu się karierze pisarskiej była słuszna. Siedząc za policyjnym biurkiem pozostawiłby po sobie zapewne jedynie kilka teczek podpisanych protokołów, które w najlepszym wypadku zbutwiały by w jakiejś piwnicy w jednym z kresowych miasteczek. A tak po latach dzięki wznowieniom jego książek i my możemy uchylić kurtynę do świata barwnych lat dwudziestych i trzydziestych. Świata salonów i bankietów, ale również tajemnic, magii i zbrodni.

 
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka






środa, 20 maja 2015

Henryk Dominiczak, Dzieje kresów i granicy państwa polskiego na wschodzie





Już od zarania dziejów historia kształtowania się wschodnich granic Polski była niezwykle bogata i skomplikowana. Mimo to problematyka ta nie była zbyt często przedmiotem badań, stąd też brak wielu kompleksowych opracowań poświęconych temu zagadnieniu. Niestety wschodni sąsiedzi zadbali o to by nasi przodkowie już od czasów piastowskich musieli podejmować wiele zabiegów aby utrzymać ziemie między Bugiem a Dnieprem. Tak było już w X wieku, kiedy to najazdy wrogów miały w dużej mierze charakter rabunkowy, jak również po zakończeniu II wojny światowej, kiedy na „konferencjach pokojowych” poprzez odcięcie od naszego kraju Wileńszczyzny, Wołynia i Ziemi Lwowskiej tereny te zostały zagrabione przez Związek Radziecki.

Książka płk. prof. dr hab. Henryka Dominiczaka składa się z sześciu obszernych części ułożonych w układzie chronologiczno-rzeczowym. W pierwszej przedstawiono podstawy kształtowania pogranicza i granicy wschodniej w okresie piastowskim. Część drugą autor poświęcił na ukazanie uwarunkowań politycznych i wojskowych unii polsko-litewskiej oraz przedstawił problemy związane przebiegiem granicy między Polską a Litwą i systemem obrony kresów wschodnich. Część trzecia obejmuje okres panowania królów elekcyjnych. Scharakteryzowano w niej m.in. stosunki polityczne z Moskwą, Tatarami, Turcją i Szwecją po zawarciu unii lubelskiej. Poruszono tu kwestię zaostrzenia sytuacji na Ukrainie i nasilenia walk z Kozakami oraz sporów z Rosją o terytorium Ukrainy. W ostatnim rozdziale tej części autor przedstawił schyłek i trzy rozbiory I Rzeczypospolitej oraz oczywiście związane z tym zmiany przebiegu granicy wschodniej.

Część czwarta ukazuje dążenia Polaków do odbudowy państwa polskiego w okresie zaborów. Po odzyskaniu niepodległości nasi pradziadkowie znów musieli walczyć o kształt granic naszego kraju. Zmagania polityczne i militarne oraz kształtujące się stosunki sąsiadami przedstawiono w części piątej. Wojna obronna w 1939 r., wcielenie wschodnich ziem polskich do ZSRR, zbrodnie UPA, sprawy polskich granic na konferencjach w Teheranie i Poczdamie to jedynie kilka z tematów szeroko omówionych przez autora w ostatniej, szóstej części niniejszej pracy.

Złożona sytuacja wewnętrzna na ziemiach wschodnich, sprawiła że Polska miała wiele trudności z zagospodarowaniem tego olbrzymiego terytorium. Na przekór tym problemom I Rzeczpospolita istniała na mapach Europy przez ponad cztery stulecia, stając się w pewnym okresie jedną z czołowych potęg na kontynencie. Po tragicznej II wojnie światowej i masowych wysiedleniach obywateli polskich, na kresach nadal pozostało wielu naszych rodaków. Mimo upływu już ponad siedemdziesięciu lat pozostała pamięć o historii tych ziem. Ziem, z których pochodzili nie tylko najwięksi twórcy naszej kultury narodowej jak Mickiewicz czy Słowacki lecz również wodzowie: Kościuszko i Piłsudski.
 
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka


Wydawca: Adam Marszałek
ISBN: 978-83-7780-808-5
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 466
 

piątek, 27 marca 2015

Wiesław Helak, Lwowska noc





„Lwowska noc” to dramatyczna i wzruszająca opowieść o ostatnich latach Lwowa. Polskiego Lwowa. To opowieść o Polakach, Ukraińcach i Żydach, którzy współtworzyli historię tego miasta. To wreszcie opowieść o Rosjanach i Niemcach, którzy brutalnie zamknęli pewien rozdział w dziejach Lwowa, rozpoczynając jednocześnie nowy, pełen bólu, zakłamania i zawiedzionych nadziei. „Lwowska noc” Wiesława Helaka to niemal dokumentalna relacja o swoistej drodze krzyżowej, którą przeszedł bohater powieści Józef Sztendera, polski nauczyciel mieszkający wraz z żoną, Ukrainką w wiosce nieopodal Lwowa.

Ten kochający swoją rodzinną ziemię patriota bez wahania zakłada mundur i mimo, że nie otrzymał karty mobilizacyjnej decyduje się wyjechać, aby walczyć w obronie ojczyzny. To właśnie wrzesień 1939 r. rozpoczął jego gehennę, która już nigdy miała się nie zakończyć. Za miłość do ojczyzny przyjdzie Józefowi zapłacić najwyższą cenę. Bohater traci rodzinę. Ukochana żona oraz dwójka dzieci zostaje bestialsko zamordowana przez sąsiadów – Ukraińców. Sam wielokrotnie unika śmierci, trafia do sowieckiego więzienia. Jest świadkiem rozstrzelania profesorów lwowskich, eksterminacji ludności żydowskiej oraz wielu innych zbrodni dokonywanych przez wojska okupantów. Obserwuje rabowanie polskiego mienia, wywózki Lwowian na Syberię oraz przymusowe deportacje do Polski, na Ziemie Odzyskane.

W powieści Wiesława Helaka nie brakuje wstrząsających scen, które jak wspomniany wcześniej mord na rodzinie Józefa, czy też dramat dzieci żydowskich w getcie lwowskim na długo pozostają w pamięci czytelnika.

„Lwowska noc” to także historia o tragicznej miłości, którą głównemu bohaterowi dane jest przeżyć aż dwukrotnie. Za pierwszym razem on traci rodzinę, za drugim - nowa rodzina - jego. Sztendera szukając ukojenia w bólu oraz odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania i wątpliwości zamyka się w klasztornych murach, które jednak opuszcza i dalej toczy walkę o zachowanie człowieczeństwa. Przebywając we Lwowie angażuje się w pomoc dla osieroconych dzieci a także wstępuje do zakonspirowanej organizacji wojskowej. Wielokrotnie naraża życie dla przyjaciół, a na błaganie żony proszącej aby pozostał z nią i dziećmi odpowiada: „Głos sumienia nakazuje mi iść.”
[1]

Ma to szczęście, że u jego boku są osoby, które czują, myślą i kochają podobnie jak on: ojciec, zaprzyjaźniony ksiądz, żydowski lekarz, młody harcerz, czy też kobiety które opiekują się dziecięcym przytułkiem. Mimo wszystko może także liczyć na swą małżonkę, która w chwili próby nie zdradza ukraińskim bandytom jego miejsca pobytu. Niestety, niemal wszystkie te osoby za swą miłość do Lwowa i ojczyzny straciły życie.

W pamięci Wiesława Helaka pozostały relacje jego dziadków i rodziców, którzy przeżyli lwowską gehennę oraz zesłania na Syberię. Im właśnie dziękuje na ostatnich stronach powieści za to, że ich wspomnienia pozwoliły mu „odnaleźć w sobie choć w części miłość do tego miasta i jego losów oraz wzbogacić opowieść o szczegóły, których żaden autor by nie wymyślił.”
[2] „Lwowska noc” to również kawał dobrej polskiej prozy. Polecam.
 
[1] Wiesław Helak „Lwowska noc,” s.164.[2] Tamże, s. 326.

 
 
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka

 

środa, 18 marca 2015

Kornel Makuszyński, Złamany miecz




W 1937 r. ukazała się jedna z najbardziej znanych powieści Kornela Makuszyńskiego „Szatan z siódmej klasy.” Nieco wcześniej pan Kornel obdarował młodych czytelników inną, dziś już zupełnie zapomnianą książką, której akcja również rozgrywa się na Wileńszczyźnie - „Złamany miecz.” Zresztą nie tylko miejsce akcji łączy te powieści. Również bohaterowie książek są do siebie bliźniaczo podobni. Ba, są noszą nawet takie samo imię – Adaś. Obaj są szlachetni, dzielni, skromni. Obaj też muszą zmierzyć się zagadkową historią rodzinną. Przejdźmy więc do powieści „Złamany miecz” i przedstawmy pokrótce, jakąż to historię zmajstrował Kornel Makuszyński trzy lata przed wybuchem II wojny światowej.

Uczeń siódmej klasy warszawskiego gimnazjum, szesnastoletni Adaś Gilewicz otrzymuje list, z którego dowiaduje się o śmierci stryja Medarda. W spadku przypada chłopcu majątek Głodowce: pięknie położony, niewielki, stary dworek, kawał lasu i niezbyt urodzajne pola. Niespodziewana wiadomość zmienia całe życie Adasia. Tu muszę wspomnieć, że nasz bohater wiódł życie niezwykle ubogie i nawet znalezienie pieniędzy na wyjazd sprawiło mu wiele trudności. Kiedy jednak udało mu się zgromadzić trochę środków, wraz ze swoim przyjacielem, równie ubogim Wojtkiem oraz jego ojcem, stróżem nocnym, panem Kropką wyruszają w długą podróż wschód kraju.

Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że ród Gilewiczów jest od trzystu lat skłócony na śmierć i życie z rodziną Niemczewskich. Familia ta mieszka w dworku w Wiliszkach, położonym po drugiej stronie niewielkiego jeziora. Nastrój wrogości podsyca dobroduszny skądinąd zarządca majątku, przyjaciel zmarłego Medarda Gilewicza, poeta-marzyciel imć Antoni Rozbicki. W dworku Niemczewskich mieszka rezolutna dziewczyna, która nienawidzi Gilewiczów. Z czasem do panienki Irenki zaczyna bić niedoświadczone serce Adasia, powodując rumieńce na jej pięknej buzi. Wszak nie od dziś wiadomo, że kto się czubi, ten się lubi.

Wspomniałem wcześniej, że bohater powieści to godzien naśladowania młody człowiek. Kiedy więc dowiaduje się, że jedynym sposobem na zażegnanie konfliktu jest zwrot cennej rodzinnej pamiątki Niemczewskich – starego miecza, który przed wielu laty znalazł się w posiadaniu Gilewiczów, składa Irence przysięgę, że zrobi wszystko co w jego mocy aby go odnaleźć.

Fabuła powieści wypełniona jest zabawnymi wydarzeniami i nieporozumieniami pomiędzy mieszkańcami zwaśnionych rodów. Nie brakuje również wzruszających momentów. Muszę niestety przyznać, że po kilkudziesięciu latach niektóre ze scen wydają się bardzo naiwne, gawędziarski styl sprawia, że od czasu do czasu opadają czytelnikowi powieki a humor w pewnych miejscach trąci myszką. Niewielu jest jednak pisarzy, którzy podobnie jak Kornel Makuszyński potrafią oddać ciepły, nostalgiczny, wręcz magiczny klimat starych kresowych dworków i wiosek. Miłośnicy „Szatana z siódmej klasy” powinni więc sięgnąć po nieco starszą powieść autora i wraz z Adasiem Gilewiczem wybrać się na poszukiwanie złamanego miecza.

Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka



Wydawca: Gebethner i Wolf
Rok wydania: 1937
Liczba stron: 255




niedziela, 25 stycznia 2015

Magda i Mirek Osip-Pokrywka, Leksykon zabytków architektury Kresów południowo-wschodnich




„Leksykon zabytków architektury Kresów południowo-wschodnich” to znakomicie edytorsko przygotowane albumowe wydawnictwo umożliwiające miłośnikom historii sentymentalną podróż szlakiem ocalonych z burz dziejowych obiektów historycznych na terenie województw należących do Polski przed wybuchem II wojny światowej.







Fot. 1. Podhajce Kościół pw. Trójcy Świętej,
źródło: „Leksykon zabytków architektury Kresów południowo-wschodnich,” s. 68.





Wspaniale wydany leksykon wypełniają setki fotografii przedstawiających architektoniczne pamiątki związane dawnymi polskimi gospodarzami tych ziem. Zwiedzimy więc dziesiątki zamków, które przed setkami lat broniły Polski przed najazdami tatarskimi. Obejrzymy zdjęcia (często także plany) okazałych rezydencji magnackich, pałaców i dworków szlacheckich. Wiele obiektów sakralnych nie przetrwało lat powojennych, często bywały zamieniane na magazyny lub burzone. Mimo to autorom udało się uratować od zapomnienia i utrwalić w niniejszej publikacji szereg kościołów, kaplic, klasztorów, synagog, cerkwi i cmentarzy. W kresowych miastach przed wybuchem ostatniej wojny znaczny odsetek mieszkańców stanowili Polacy. Dlatego także na kartach książki spacerujemy ulicami Lwowa, Sambora i wielu innych miejscowości spoglądając od czasu do czasu na fasady starych kamieniczek, ratusze i pomniki. Z dworców kolejowych, po starych, kamiennych mostach i wiaduktach wyruszamy wraz z autorami, aby obcować ze świadectwami polskiej kultury narodowej.



Fot. 2. Ołyka. Kolegiata pw. Trójcy Świętej, wnętrze, 
źródło: „Leksykon zabytków architektury Kresów południowo-wschodnich,” s. 158.

Publikacja składa się z czterech części, z których każda poświęcona jest jednej krainie historyczno-geograficznej: Podolu, Pokuciu, Wołyniowi oraz ziemi lwowskiej. Oprócz pięknych zdjęć znajdziemy w niej także rysy historyczne 160 miejscowości przedstawionych w wydawnictwie. Samych obiektów, do których dotarli Magda i Mirek Osip-Pokrywka jest ponad pół tysiąca. Wszystkie zamieszczone w leksykonie opisy nawiązują do przynależności danej miejscowości do I lub II Rzeczypospolitej. Zabytki Lwowa, zamki w Chocimiu czy Zbarażu są doskonale znane wszystkim pasjonatom historii Kresów, dlatego warto podkreślić, że autorzy zeszli ze ścieżek wydeptywanych przez turystów odwiedzając również wioski i miasteczka pomijane zazwyczaj w przewodnikach.
Celem autorów było ukazanie współczesnego stanu zabytków, stąd też główny nacisk położono na wierną dokumentację fotograficzną. Zdjęcia wykonane zostały wiosną i latem 2012 roku. Patrząc na znakomite fotografie, dostrzegłem na kilku z nich budowle zupełnie zaniedbane, lecz wiele obiektów sakralnych, czy obronnych doczekało się renowacji bądź rekonstrukcji. Napawa to pewnym optymizmem i pozwala dostrzec zmiany na plus w mentalności władz ukraińskich w stosunku do spuścizny po dawnych polskich mieszkańcach Kresów. Polecam.

 Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana biblioteka


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...