piątek, 23 grudnia 2016

Wigilia u hrabiów Tyszkiewiczów z Landwarowa



Źródło zdjęcia



Wspomnienia Stefana Marii Tyszkiewicza (ur. 1894), syna hrabiego Władysława z Landwarowa o wieczerzach wigilijnych w rodzinnym domu:

„W kątach prostokątnej sali jadalnej stały ogromne słupy uwite z suchych zbóż, pamiątka po ostatnim jesiennym urodzaju, nadzieja na płodny następujący rok. Lubiliśmy z rodzeństwem zawieszać na nich przyczepione do jedwabnych wstążeczek małe czerwone jabłuszka, rajskimi zwane. O zmierzchu cichaczem wymykaliśmy się z pałacu do stajni, żeby posłuchać, o czym mówią nasze ukochane zwierzęta – konie, którym dawaliśmy resztki opłatków zebrane ze świątecznego stołu. W salonie stała Piękna Pani – choinka ustrojona w iskrzące barwami kule przywiezione przez naszych Rodziców z Niemiec, pod którą już czekały na nas prezenty wręczane przez Tatę.

Stół na 12 osób był u nas zawsze przykryty śnieżnobiałym obrusem, ale tego wieczoru także bogato przybrany gałązkami świerkowymi. To była inna wieczerza niż zwykle, bo potrawy, zwykle po kolei podawane przez naszych służących, już na stole stały. Ale to nie znaczy, że można było najadać się do woli. Trzeba było trzymać się dobrych zasad savoir-vivre, no i żeby następnego dnia brzuchy nie bolały. Lokaj Franek, w czarnym fraczku i w białych rękawiczkach, majstrował tylko przy zupach. Zawsze były wedle życzenia minimum dwie. Najczęściej migdałowa i grzybowa, choć kiedy byliśmy tylko we własnym gronie, mogła być nasza tradycyjna niedzielna zupa, rakowa. Jadaliśmy karpia po żydowsku i w galarecie (z warzywami), okonie serwowane z siekanym jajkiem (zdaje się, że danie zapożyczone z Zatrocza), kulebiaka z rybą i cebulą, słodkawe kulki typu pączków z nadzieniem z kapusty, uszka grzybowe, makowiec z kandyzowaną pomarańczową skórką, strudla z suszonymi śliwkami, marcepanowe figurki, leguminy. U nas w Landwarowie, mimo że byliśmy posądzani o »prostactwo«, najważniejszy był… śledź. Także w czasach przedwojennych i powojennych, kiedy znaleźliśmy się na emigracji. Normalnie była to potrawa biednych rodzin, ale do naszego domu weszła poprzez zażyłe kontakty z Petersburgiem. I już nigdy nie wyszła”.


Na podstawie wywiadu z Lilianą Narkowicz, badaczką dziejów rodu Tyszkiewiczów

"Kurier Wileński", 23 grudnia 2016 r.




Pałac Tyszkiewiczów w Landwarowie na Wileńszczyźnie



3 komentarze:

  1. Zdrowych, spokojnych Świąt dla Autorek bloga! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Również życzymy pięknych Świąt Bożego Narodzenia!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...