poniedziałek, 11 maja 2020

Dziedziczki Soplicowa - Joanna Puchalska


Poznać przeszłość to zrozumieć siebie

     W 180-tą rocznicę wydania w Paryżu poematu pt. „Pan TadeuszAdama Mickiewicza ukazała się książka o „Dziedziczkach Soplicowa” autorstwa Joanny Puchalskiej – dziedziczki Czombrowa – uznanego pierwowzoru dworu Sopliców. A wszystko zaczęło się od wieczornych opowieści dziadków Karpowiczów (Janusza i Marii) i dworskiego archiwum cudem ocalonego z pożaru w 1943 roku przez ostatnią właścicielkę Czombrowa. Odczytywanie „Starych dokumentów czombrowskich” bez reszty pochłonęło dociekliwą historyk sztuki, która wyraziła przekonanie, iż „Poznać przeszłość to zrozumieć siebie”. W ten sposób literatka rozpoczęła swą wędrówkę po Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, śladami nowogródzkich przodków. Dotarła na teren nieistniejącego już majątku Czombrów w Nowogródczyźnie (obecnie na terytorium Białorusi) i przystąpiła do eksploracji okolicznych przestrzeni. Pomimo znacznego wyludnienia tamtejszych wsi pisarce udało się przeprowadzić wiele znaczących rozmów ze starszymi mieszkańcami, pamiętającymi ostatnich właścicieli Czombrowa. „Dawne historie przestają być bajkami słyszanymi w dzieciństwie i stają się prawdą” skonstatowała autorka publikacji. Z dokumentów, wizji lokalnej i rozmów wynikało niezbicie, że „Czombrów to rzeczywiście prototyp Soplicowa”, w którym toczy się akcja polskiej epopei narodowej zatytułowanej „Pan Tadeusz czyli Ostatni zajazd na Litwie”. Wniosek ten zaowocował cyklem audycji radiowych Joanny Puchalskiej pt. „Droga do Soplicowa” (dwanaście słuchowisk, jak dwanaście ksiąg poematu Adama Mickiewicza). A stąd był już tylko krok do koncepcji opracowania losów dziedziczek Czombrowa. Losy trzech pań na Czombrowie stały się pretekstem do przedstawienia dziejów dworu, gdzie „się człowiek napije, nadyszy Ojczyzny”. Dwór w Czombrowie, wyrokami losu, należał do dwóch kresowych rodzin: najpierw Uzłowskich, a po 1832 roku Karpowiczów. Joanna Puchalska jest potomkinią obu tych rodów – po mieczu Karpowiczów, a po kądzieli Uzłowskich.

Czombrów - dwór Karpowiczów Jan Bułhak Fot. https://pl.wikipedia.org
Czombrów - dwór - Jan Bułhak Fot. pl.wikipedia.org
Kaplica Karpowiczów po renowacji 2019, fot. www.facebook.comandrzej.poczobut.9
Kaplica Karpowiczów po renowacji 2019
Fot. www.facebook.comandrzej.poczobut.9










 

 

Dawne historie przestają być bajkami 

     Historyczna publikacja zaprowadziła czytelników do czombrowskiego dworu, w którym pracował jako ekonom Mateusz Majewski, zaś jego córka Barbara pełniła funkcję panny apteczkowej. Ona to w 1798 roku urodziła chłopca – Adama Mickiewicza, którego do chrztu św. podawała ówczesna pani na Czombrowie – Aniela Uzłowska. Wniosek nasuwał się sam – wydaje się być oczywistym, że poeta tworzący ponad trzydzieści lat później poemat, realia do litewskiego Soplicowa zapożyczył ze znanego sobie z „dzieciństwa sielskiego, anielskiegoCzombrowa. Sukcesorka właścicielek majątku wielokrotnie udowodniła, iż Soplicowo nosi wszelkie znamiona dóbr Anieli Uzłowskiej. Podczas niejednej wizyty w Czombrowie miała okazję wędrować po okolicy i osobiście porównywać krajobraz wokół niego i jego usytuowanie „nad brzegiem ruczaju. Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju”. Korzystając z zachowanego archiwum porównywała gospodarskie zabudowania Czombrowa z mickiewiczowskim Soplicowem. Dwie żydowskie karczmy opodal czombrowskich włości do złudzenia przypominają te prowadzone przez arendarza Jankiela w soplicowskich dobrach.
Wydarzenia, jaki toczyły się podczas sześciu dni w latach 1811 i 1812 w Soplicowie wiernie oddają te, których świadkiem był czombrowski dwór. Liczne kwity rekwizycyjne, do których dotarła autorka dowiodły, że przez okolice Czombrowa przeszły w 1812 roku wojska Wielkiej Armii Napoleona, jak to opisał poeta w Księdze XI – „Rok 1812”. Pasjonatka historii polskich Kresów doszukała się w oryginalnych dokumentach z epoki śladów „Ostatniego zajazdu na Litwie”, jaki w Czombrowie dokonał się roku pańskiego 1821. I tutaj, jak w strofach Mickiewicza, z „pomocą” przyszli „bracia Moskale”.
Kolejna kwestia wspólna dla obydwu majątków to zamiłowanie litewskiej szlachty do procesowania się, będącego specyficzną formą życia towarzyskiego. I na Nowogródczyźnie i na stronach epopei „Każdy procesuje się z każdym”, np. Uzłowscy z Puszkinami, Niezabytowskim, Hreczychą, Siemiradzkim, zubkowską szlachtą. Podobnie jest u Mickiewicza:
Ogiński z Wizgirdem, Dominikanie z Rymszą, Rymsza z Wysogirdem”…
Wnikliwa czytelniczka wersów trzynastozgłoskowca odnalazła wśród osób żyjących w czombrowskich dobrach postacie uwiecznione przez Wieszcza. Jego dziadek Mateusz Majewski posłużył jako prototyp postaci Wojskiego, a matka poety, Barbara, jako pierwowzór córki Wojskiego, także panny apteczkowej.

Powiązania Adama Mickiewicza z dworem w Czombrowie
Powiązania Adama Mickiewicza z dworem w Czombrowie
z recenzji "Kresowi Sarmaci" Joanny Puchalskiej

Wnukowie mickiewiczowskich bohaterów

     Osobnym wątkiem kilkakrotnie przeplatającym się z dziejami dworu w Czombrowie jest niema adaptacja filmowa poematu „Pan Tadeusz”, wyświetlana od 1928 roku (na dziesięciolecie odzyskania niepodległości przez Polskę). Zdjęcia plenerowe do filmu kręcono na terenie dóbr czombrowskich, a obok znanych zawodowych aktorów w filmie wzięli udział „wnukowie mickiewiczowskich bohaterów” z dziedzicem Karolem Karpowiczem na czele. Dzięki tej ekranizacji dwór w Czombrowie grający Soplicowo zyskał tak dużą popularność, że stał się celem licznych wycieczek. Niespodziewanie kilka dni temu udało mi się obejrzeć dwugodzinną wersję zrekonstruowanego filmu, która miała premierę w 2012 roku.

Kraj lat dziecinnych

     Wisienką na torcie „Dziedziczek Soplicowa” są archiwalne fotografie ze zbiorów Joanny Puchalskiej, głównie przedstawiające rodzinę Karpowiczów na tle dworu, folwarku i bliskiej okolicy. Oprócz zdjęć zaprezentowano kopie wybranych dokumentów dworskich, przepisów kuchennych, spisów inwentarza. Wszystkie ryciny opatrzono dokładnymi opisami, a do większości z nich pisarka nawiązała w treści książki, dzięki czemu stały się jej doskonałą ilustracją. Autorem części fotografii był wybitny polski fotografik Jan Bułhak, bratanek Karoliny Karpowiczowej z domu Bułhak. Artysta, często bywający w Czombrowie, świętował tam z żoną swe srebrne wesele w 1926 roku. Na jego nowogródzkie wspomnienia spisane pod nazwą „Kraj lat dziecinnych” niejednokrotnie powoływała się mistrzyni pióra – „Z ganku czombrowskiego oglądało się jak w kalejdoskopie panoramę krajobrazową wielkiej rozległości i rozmaitości”.

Gente Lithuana, natione Polona

     Matka chrzestna Jana Bułhaka, Karolina Karpowiczowa, ufundowała w 1896 roku, na rodzinnym cmentarzu, murowaną kapliczkę. Ubolewając nad tragicznym stanem budowli autorka napisała w książce (2014r.) „Może kiedyś uda się ją odrestaurować”. I udało się! W roku 2019 odbyła się pod Czombrowem uroczystość poświęcenia odnowionej kapliczki, której przywrócono stan sprzed I wojny światowej. Święty przybytek włączono do turystycznego Szlaku Mickiewiczowskiego na Nowogródczyźnie. W ceremonii wzięła udział Joanna Puchalska – potomkini rodu Karpowiczów, uważająca siebie za „gente Lithuana, natione Polona”. Wielka szkoda, że w maju 1943 roku bolszewiccy barbarzyńcy spalili dwór w Czombrowie. Gdyby Opatrzność napisała inny scenariusz dziejów Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej, może Joanna Puchalska opowiadałaby swą gawędę o „Dziedziczkach Soplicowa” siedząc przy kominku w salonie dworu w Czombrowie…


Tekst oryginalny ukazał się na blogu: CzytamPoPolsku.pl




piątek, 8 maja 2020

Profanum, które jest sacrum. ,,Złodzieje bzu” Huberta Klimko-Dobrzanieckiego

Pisanie o człowieku zwyczajnym i niewyróżniającym się z tłumu, jest co najmniej tak trudne, jak snucie fantastycznych opowieści. Owa ,,zwyczajność” to najczęściej pretekst do opowiadania o ludzkiej egzystencji wpisanej w odwieczny rytm świata oraz do snucia rozważań natury filozoficznej – mądrości ludowe są przecież niczym innym, jak parafrazą przykazań moralnych i najczystszych, nieskażonych prawd. Toteż książka Huberta Klimko-Dobrzanieckiego bardzo mocno wpisuje się w tradycje literatury chłopskiej, w której pewna naiwność głównego bohatera służy jako narzędzie do opowiedzenia o historii świata, losie człowieka, cierpieniu i odrodzeniu. Wszystko to splecione z przestrzenią Kresów, w której, jak w żadnej innej, życie i śmierć istnieją w ścisłej relacji.
Czytając ,,Złodziei bzu” nie można pozbyć się wrażenie formalnego podobieństwa do tekstów takich jak: ,,Konopielka” Edwarda Redlińskiego, ,,Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego oraz ,,Historii filozofii po góralsku” Józefa Tishnera. Podobieństwo to realizuje się przede wszystkim na poziomie konstrukcji głównego bohatera – prostego człowieka, uczestnika wielkiej historii świata (historii przełomu). U Klimko-Dobrzanieckiego jest to Antek Barycki, którego losy śledzimy wraz z rozwojem akcji. Widzimy go jako chłopca, później podlotka, wreszcie dorosłego mężczyznę, który przez całe swoje życie usilnie stara się odnaleźć w przestrzeni. Bohater ,,Złodziei bzu” nie tyle kształtuje swoją rzeczywistość, co raczej jest w niej osadzony i ją przyjmuje. Ten zabieg, pozorna niesamodzielność postaci, pozwala czytelnikowi na snucie refleksji na temat gotowości jednostki do podjęcia aktywności. Antek Barycki nie jest postacią heroiczną, jego życie nie składa się z wielkich czynów, z walki o lepsze jutro –  pragnie  przede wszystkim przeżyć, utrzymać się na powierzchni, doświadczyć szczęścia. Nie myśli o tym, by kogoś ratować albo udowadniać odwagę. Barycki żyje swoim życiem, cierpi, kocha, rani. Z drugiej strony, taka konstrukcja bohatera pomaga dostrzec wagę i znaczenie działań podejmowanych przez jednostki silne, które pragną nadać swojemu życiu wyższy sens. W kontekście ,,Złodziei bzu” odpowiedź na pytanie, czy większą wartość ma trwanie, czy działanie, jest niezwykle prosta.
Książka Klimko-Dobrzanieckiego podzielona jest na trzy części, z czego pierwsza, zatytułowana ,,Tamten świat”, jest najbardziej symboliczna i metaforyczna. To obraz Kresów widzianych oczyma dziecka, a więc obraz, na który oddziałuje wyobraźnia, wrażliwość, zasłyszane opowieści, zaobserwowane rytuały czy zwyczaje, których niezmienność kształtuje rzeczywistość. Kresy zostały w książce pokazane, jako swoista przestrzeń tożsamości – to tam dziecko dowiaduje się o powstaniu świata i zasadach, jakie nim rządzą. Świat ojca i matki, dziecięcych wyobrażeń i życiowych sporów z sąsiadami, przypomina trochę mitologiczną arkadię, z której musi wreszcie (jak z każdej chyba arkadii) nastąpić wyjście, tragiczny exodus. Przestrzeń Kresów rozpada się na oczach bohatera i, inaczej niż w literaturze tego nurtu, niewiele z niego zostaje w Antku Baryckim.
Apokalipsa kresowego świata sprawia, że bohater zamyka się na wszystko, co tamtą rzeczywistość reprezentowało. Najbardziej jaskrawym przykładem takiego podejścia jest odrzucenie przez niego wiary w Boga. Właściwie przez dwa kolejne rozdziały obserwujemy próby przetrwania  Baryckiego w trudnej powojennej rzeczywistości. Wydaje się, że Antek nie jest szczęśliwy. W moim przekonaniu książkę można interpretować jako opis powrotu bohatera do swoich korzeni. Ten powrót jest odraczany i odkładany, ponieważ jest równoznaczny z przyjęciem prawdy o tym, co się stało.
Postać Antka Baryckiego ze ,,Złodziei bzu”, daje nam, czytelnikom, pretekst do rozważań nad pochodzeniem człowieka i wpływem jego tożsamości na podejmowane decyzje. Osadzenie bohatera w powojennym świecie, który bezlitośnie obdarł go ze wszystkich zasłyszanych w domu historii, pokazuje, że mężczyzna odrzucając swoje pochodzenie, stał się ubogi. Czy zatem nie jest trochę tak, że rytuały, w których funkcjonuje człowiek oraz to, co pozwala mu chociaż odrobinę zrozumieć świat wkoło niego, jest do życia po prostu konieczne? Czy życie bez tożsamości jest jedynie dryfowaniem na powierzchni? Na te i inne pytanie odpowiedź odnajdziecie w ,,Złodziejach bzu”, będących właściwie traktatem o życiu w ogóle.
8/10
Agnieszka Winiarska
_________
Recenzja ukazała się pierwotnie na stronie www.kulturanacodzien.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...