Niezwykle
frustrujące jest, gdy talent autora nie nadąża za rzeczywistością, którą
opisuje. Nie ma chyba nic gorszego niż wspaniały pomysł na książkę i bardzo
kiepska jego realizacja. Niestety, na polskim (i nie tylko) rynku wydawniczym
można natknąć się na powieści, które cieszą się uwagą czytelników, podobno
opowiadają o Kresach, a tak naprawdę mocno niedomagają zarówno pod względem
merytorycznym, przez co w moim przekonaniu wyrządzają wiele krzywdy tym, dla których Kresy są ważne; jak i warsztatowym, co mnie szczególnie boli i uwiera. Do czego zatem twórcom takich powieści, które
umownie nazywam beletrystyka popularną, potrzebne są Kresy oraz czy naprawdę trzeba nam fundować narrację
rodem z seriali - bez refleksji, byle
prędko, byle więcej i ciekawiej? Nie od dziś
wiadomo, że gusty się zmieniają i, co wspaniałe, można je kształtować, zmieniać
i naprawiać. Dlaczego niektórzy
piszący nie korzystają z tego dobrodziejstwa i skupiają się tylko na
zaspokajaniu potrzeby rozrywki. Brak talentu? Własna niedojrzałość? A w tym
wszystkim niesamowita przestrzeń Wołynia, Podola, Galicji Wschodniej...Trzeba być bardzo ostrożnym w doborze lektury.
Tym razem przyjrzę się dla Państwa kilku współczesnym powieściom, których fabuła,
albo znaczna jej część, została osadzona na Kresach. Dla twórcy jest to
połączenie tyle kuszące, co raczej wymagające wrażliwości historycznej, wiedzy
i rzetelności. Komu się udało? Która z powieści zasługuje na uwagę, a którą
radzę Państwu omijać szerokim łukiem? Zapraszam do zestawienia.
W tej książce
brakuje emocji. Jak podkreśla sama autorka, ,,Odchodzić” jest oparta na
autentycznych wydarzeniach
i opowiada historię konkretnych osób. Skoro tak, nie bardzo rozumiem dlaczego zostali w niej pominięci właśnie najważniejsi - bohaterowie. Narracja biegnie niejako obok człowieka, przez co właściwie bardzo trudno utożsamić się z jakąkolwiek postacią – ot, splot wydarzeń, faktów, ludzkich tragedii, które są tragediami bo tak właśnie mamy myśleć
(i oczywiście wiemy to sami. Dlatego też trudno o jakąkolwiek empatię wobec ludzi, o których pisze Moniak-Azzopardi - wszystko jest tak bardzo powierzchowne, także sposób prowadzenia narracji, obrazy klatka po klatce, bez ciągłości przyczynowo-emocjonalnej. Nie ułatwia to zaangażowania. Szkoda… wielka szkoda, że opowieść o ludziach, którzy doświadczyli wypędzenia z własnego domu a później poniewierki po nieznanym, obcym świecie, tak mocno nie nadąża w opisie doświadczeń i emocji człowieka. Gdzieś między poszczególnymi klatkami pojawiają się Kresy. Dowiadujemy się, że bohaterka za nimi tęskni, ale czy tęskni naprawdę? W ogóle nie można tego wywnioskować po lekturze. Czy warto było zaoszczędzić czytelnikowi smutku, niepewności
i strachu, którego doświadczyli bohaterowie? Zdecydowanie nie. Po co?
i opowiada historię konkretnych osób. Skoro tak, nie bardzo rozumiem dlaczego zostali w niej pominięci właśnie najważniejsi - bohaterowie. Narracja biegnie niejako obok człowieka, przez co właściwie bardzo trudno utożsamić się z jakąkolwiek postacią – ot, splot wydarzeń, faktów, ludzkich tragedii, które są tragediami bo tak właśnie mamy myśleć
(i oczywiście wiemy to sami. Dlatego też trudno o jakąkolwiek empatię wobec ludzi, o których pisze Moniak-Azzopardi - wszystko jest tak bardzo powierzchowne, także sposób prowadzenia narracji, obrazy klatka po klatce, bez ciągłości przyczynowo-emocjonalnej. Nie ułatwia to zaangażowania. Szkoda… wielka szkoda, że opowieść o ludziach, którzy doświadczyli wypędzenia z własnego domu a później poniewierki po nieznanym, obcym świecie, tak mocno nie nadąża w opisie doświadczeń i emocji człowieka. Gdzieś między poszczególnymi klatkami pojawiają się Kresy. Dowiadujemy się, że bohaterka za nimi tęskni, ale czy tęskni naprawdę? W ogóle nie można tego wywnioskować po lekturze. Czy warto było zaoszczędzić czytelnikowi smutku, niepewności
i strachu, którego doświadczyli bohaterowie? Zdecydowanie nie. Po co?
Miałam z tą
książką spory problem – jej lektura dostarcza wiele przyjemności ale
jednocześnie przynosi niemałe rozczarowanie. Akcja podzielona jest na dwie
części. Ta dominująca przedstawia historię Joanny, która wskutek zbiegu
okoliczności podejmuje decyzję o stworzeniu drzewa genealogicznego swojej rodziny. Okazuje się,
że kluczem do rozwiązania wielu zagadek i poukładania rozsypanych
elementów historii była jej nieżyjąca już babcia Danusia. Niestety, nikt nie
potrafi wiele powiedzieć o jej życiu. Dziewczyna i
znaczna część jej rodziny przez wiele lat żyli bez świadomości swego
pochodzenia. Z powieści Szepielak płynie
do czytelnika gorzka refleksja o ludziach, którzy rezygnują ze swojej
przeszłości i żyją tym, co tu i teraz. Zupełnie jakby mogli wzrastać bez korzeni. A przecież to niemożliwe...
W drugiej części książki
poznajemy historię przodków Joanny. Opis burzliwych losów Polaków, którzy obserwują zagładę
ukochanego Lwowa, w czasie bolszewickiej okupacji miasta zostają zmuszeni zgłosić się
na wyjazd do Rzeszy a później wracają do zniszczonej ojczyzny, to zdecydowanie
najlepiej napisane fragmenty powieści.
Widać, że autorka włożyła w nie wiele serca, sięgnęła do źródeł, oddała
klimat przedwojennego Lwowa, atmosferę strachu i niepewności pierwszych dni
zagłady, później zaś, na czym książka zdecydowanie zyskuje, skupiła się przeżyciach swoich bohaterów.
Dzięki temu jej powieść jest wciągająca, nie można przyczepić się do języka,
nie ma w niej banalności i mocno rażących schematów narracyjno-fabularnych.
Pytanie, skąd ten rozdźwięk między całkiem udaną lwowską częścią a
zupełnie poprawną, chwilami nudna wręcz, opowieścią o współczesnych ludziach?
Proszę przeczytać, chętnie zapoznam się z Państwa zdaniem.
,,Pora
westchnień, pora burz” Magdalena Kawka, wyd. Zysk i S-k, 2016
Proszę Państwa
to jest naprawdę dobra książka! Jest w niej wszystko, czego poszukuję w tego
typu literaturze – dynamiczna akcja, umiejętnie prowadzona narracja, która
zatrzymuje się w budujących przedstawiany świat momentach oraz sporo bohaterów,
których można prawdziwie polubić. Pierwsza część ,,Pory westchnień…” opowiada o
Lwowie w przededniu katastrofy II wojny światowej. Obraz miasta jest nieco
schematyczny, ale jednocześnie autorka nie bała się pokazać różnorakich
konfliktów, czy to na tle kulturowym, czy narodowościowym czy, najzwyczajniej,
jak to w życiu, tych międzyludzkich, które targają Lwowem. Dzięki temu
czytelnik nieco pełniej zanurza się w klimacie miasta, razem z postaciami
wędrować po kawiarniach, brukowanych ulicach, jest sielsko, ale nie anielsko.
Autorka ,,Pory westchnień…” kreśli obraz świata przed burzą – doskonale wiemy, jaki będzie dalszy ciąg tej historii, przez to wzmaga się poczucie kruchości przestrzeni, którą już zdążyliśmy pokochać. Druga część powieści
opowiada o nadciągającej katastrofie - gehennie miasta i jego mieszkańców. Według
mnie najważniejszym obrazem jest tutaj ukazanie zderzenia cywilizacji z
barbarzyństwem wojny. Szok i niedowierzanie bohaterów, że oto rozpada się nie
tylko ich świat, lecz przede wszystkim system wartości moralnych, które powinny być stałe, niezmienne, niepodważalne stanowi fabularny i emocjonalny trzon tej części.
,,Pora westchnień, pora burz" została skonstruowana z dwóch obrazów - zachwycającego swą różnorodnością miasta i skomplikowanych postaci. Czasami można zapomnieć, czy to bohaterowie oprowadzają nam po swoim świecie, czy to my obserwujemy ich zmagania z tą ciszą, która nad nimi zawisła. Z ciszą przed burzą.
Z niecierpliwością czekam na drugi ton.
***
,,Pora westchnień, pora burz" została skonstruowana z dwóch obrazów - zachwycającego swą różnorodnością miasta i skomplikowanych postaci. Czasami można zapomnieć, czy to bohaterowie oprowadzają nam po swoim świecie, czy to my obserwujemy ich zmagania z tą ciszą, która nad nimi zawisła. Z ciszą przed burzą.
Z niecierpliwością czekam na drugi ton.
***
Muszę przyznać, że sporządzenie dla Państwa tego rankingu zajęło mi sporo czasu. Co prawda zapoznałam się z wieloma książkami z działu ,,literatura popularna", które opowiadają o Kresach, ale tutaj o nich nie przeczytacie. Dlaczego? Ponieważ nie zawsze były warte poświęconego im czasu. Niektóre tylko przekartkowałam, inne pokazały mi, co znaczy dobry marketing - po prostu, dałam się nabrać na szumne zapowiedzi i niezłe recenzje.
Po doświadczeniu, jakim było zderzenie z literaturą popularną, mam dla Państwa jedną radę - ufajcie swojej intuicji. Porzućcie lekturę tych książek, które was nużą , uwierają waszą wrażliwość czy poczucie estetyki. Zapewniam, że są takie utwory, dla których warto zarwać noc! O takich napiszę już wkrótce...
Agnieszka
Winiarska