Mieliście czasem wrażenie, że Wasze serce rozsypało się niczym puzzle i rozpadło się na miliony kawałeczków? Pytanie chyba retoryczne, bo zapewne większość była w takiej sytuacji. Powodem, dla którego serce Magdaleny znalazło się w takim stanie, była najpierw śmierć matki, a potem wiadomość, że wcale nie jest córką kobiety, którą przez całe życie uważała za matkę.
Wszystko zaczyna się od tajemniczego testamentu, który zmusił bohaterkę do szukania odpowiedzi na dramatyczne pytania. To listy, e-maile, strzępy dzienników, zapachy kresowych domów, wspomnienia, tęsknoty.
Siostry Kaszmira i Maruszka miały zupełnie odmienne charaktery. W dzieciństwie kłóciły się i kochały. Były o siebie zazdrosne, ale zafascynowane swoją innością. Maruszka była pilną uczennicą, Kaszmira- łobuzem. Maruszka czytała żywoty świętych i chciała iść do klasztoru, Kaszmira nigdy nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca. Kaszmirę jednak los poratował okrutniej. Najpierw jako trzynastolatka trafiła na służbę, gdzie była molestowana, potem zakochała się w Antku, który ją bił i gwałcił. Musiała usunąć ciążę. Wtedy poznała Żyda-Szuryka. Szuryk choć ją kochał, był zagorzałym komunistą i ponad wszystko wielbił Stalina. Maruszka miała więcej szczęścia. Zakochała się z wzajemnością w arystokracie i oficerze Wojska Polskiego - Zygmuncie, którego wszyscy szanowali i uwielbiali.
Wybuch wojny jednak przesądził ich los. Straciły wszytko: matkę, domy, mężów. Zostały same z małymi dziećmi - Markiem i Olą - dziećmi Maruszki. A wokół pełno Rosjan, Niemców, Żydów, Ukraińców i Białorusinów, którzy donosili, zabijali, niszczyli i gwałcili. Tak się zaczęła tułaczka sióstr od kresowych miasteczek, przez wsie i napotykanych w lasach partyzantów, po przymusową pracę na folwarku niemieckim, "wyzwolenie" Rosjan i osadnictwo na Ziemiach Odzyskanych.
Kto jest większym bohaterem? Żołnierze z pierwszej linii frontu, czy pozostawione kobiety, które musiały walczyć o własne życie i życie swoich dzieci? W obliczu okrucieństwa człowiek dziczeje, uwalniają się najbardziej pierwotne instynkty, wielu mężczyzn zmienia się w bestie. Byli jednak tacy, którzy potrafili zachować ludzkie oblicze.
"Żniwo gniewu" to nie tylko świadectwo życia Kaszmiry i Maruszki, ale wielki ukłon w stronę tysięcy kobiet, które przeżyły wojnę, okupację i "wyzwolenie". Znosiły one okropne poniżenia, prawdziwe dramaty, tragedie, żeby przetrwać i odzyskać człowieczeństwo. Los każdej z tych kobiet nadawałby się na wielostronicową powieść. Jestem pełna podziwu dla ich siły, dla ich woli przerwania. Nie stały one na linii frontu, a również wygrały wojnę. Chroniły rodzinę i ocaliły coś ważniejszego: wspomnienia, ciepło i miłość.
"Żniwo gniewu" to nie tylko powieść, to dokument i lekcja historii. Jedynie do czego mogę się przyczepić, to tego, że autorka nie zapanowała chyba nad narracją. Zaczyna się od narracji pierwszoosobowej, czyli relacji autorki-Magdaleny, potem pojawiają się urywki dzienników, niewysłane listy, korespondencja e-mailowa, na końcu powieść Magdaleny - taki trochę chaos.
Jednak w tym przypadku treść przesłania formę, więc można autorce wybaczyć, czyta do się wszystko z zapartych tchem.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Gorąca czekolada z cynamonem
Piękna powieść o wojnie. Moja ulubiona. Czytalam dwa razy i za każdym razem spłakałam się jak bóbr!
OdpowiedzUsuń