piątek, 6 maja 2016

Stanisław Sławomir Nicieja, Kresowa Atlantyda, tom III





Po raz kolejny profesor Nicieja zabiera nas w podróż po zaginionym i barwnym świecie Kresów Wschodnich. Tym razem przenosimy się do Zaleszczyk, Kosowa Huculskiego, Chodorowa i Kałusza. Swoistym bonusem jest ostatni rozdział poświęcony chorwackiemu kurortowi Abacji (obecnie Opatija), do którego zjeżdżały tłumy galicyjskich Polaków, aby spędzić tam wypełniony słońcem i ciepłem urlop lub zadomowić się na dłużej poprzez kupienie tam posiadłości.

W charakterystycznym stylu Autor opowiada nam historie ludzi zamieszkałych w opisywanych miastach, przypomina sławnych i lubianych, którzy mieli związki z tym, miejscem, a wszystko na tle wielkiej historii, która w ostatecznym rozrachunku zniszczyła ten świat. Gdy czyta się tę gawędę pojawia się mnóstwo nieznanych szerzej nazwisk, które jednak stanowiły o bogactwie danego regionu. Za przykład niech posłuży choćby nazwisko doktora Apolinarego Tarnawskiego, twórcy słynnego uzdrowiska w Kosowie Huculskim, czy Aleksandra Bachmińskiego, malarza, garncarza i kaflarza, którego dzieła są do dziś poszukiwanymi rarytasami z zakresu tzw. ceramiki huculskiej.

Słoneczne Zaleszczyki były w II Rzeczpospolitej prawdziwą mekką dla turystów spragnionych słońca i ciepła. Ale było to też zagłębie sadów, które rodziły dojrzałe, smaczne, napęczniałe słońcem owoce. Zapach owoców wręcz przyprawiał o zawrót głowy, a w połowie września rozpoczynało się winobranie, co również przyciągało rzesze gości.

Ale Kresy to nie tylko rolnictwo, sentyment i barwna kolorystyka wzmacniana przez tradycję i zwyczaje mniejszości etnicznych. Profesor Nicieja przywołuje w tym tomie pamięć o dwóch miastach, które były przykładami sukcesu gospodarczego. Chodorów słynął z wzorowo prowadzonej cukrowni, jednej z większych w Europie i jest chyba jedynym miastem na świecie, gdzie wzniesiono pomnik... burakowi cukrowemu. Z kolei Kałusz był kolebką polskiego ludwisarstwa, gdzie wytwarzano najpiękniejsze dzwony w Polsce, a prawdziwymi mistrzami w tym fachu była rodzina Felczyńskich osiadła w tym kresowym mieście. Kałusz był również siedzibą Towarzystwa Eksploatacji Soli Potasowej, jednego z największych przedsiębiorstw II Rzeczpospolitej.

Książka jest ładnie wydana z arcyciekawym materiałem ilustracyjnym pochodzącym głównie ze zbiorów Autora*. Jeżeli miałabym coś wytknąć, to raczej korekcie, która nie ustrzegła się przepuszczenia paru literówek, z których najbardziej zapadły mi w pamięć „ceny dubbingowe” zamiast „dumpingowych” (s. 208).

Po przeczytanych już dwóch tomach cyklu kresowego przyzwyczaiłam się do sposobu prowadzenia opowieści i z niecierpliwością oczekuję na kolejne odcinki „małej historii”. Należy przyznać rację profesorowi Nicieji, który powiedział: "Fenomen 'Kresowych Atlantyd' polega chyba na tym, iż udało się za ich pomocą udowodnić, że historię tworzą nie tylko przywódcy - książęta, królowie, oligarchowie. Historię tworzą wszyscy". (źródło) Nic dodać, nic ująć. Na pewno przeczytam kolejne tomy tego wspaniałego cyklu, który liczy sobie na chwilę obecną siedem tomów i – zgodnie z zapowiedziami Autora – to nie koniec.


Tekst ukazał się na blogu Notatnik Kaye


Autor: Stanisław Sławomir Nicieja
Wydawnictwo: MS
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 288


*Nawiasem mówiąc prof. Nicieja przytoczył w wypowiedzi dla Onetu ciekawe interakcje z czytelnikami wzbogacające zawartość treściowa wydanych książek. Wspomniał np. o tym, jak którejś nocy po wydaniu pierwszej "Kresowej Atlantydy" zadzwoniła do niego pochodząca z opisanego w tej książce Stanisławowa mieszkanka Tel Awiwu. Dopytywała o zamieszczone zdjęcie dzieci, które obsiadły elegancką limuzynę. "Powiedziałem jej, że dostałem tę fotografię od mieszkanki Opola, jednej z bohaterek zdjęcia. Samochód należał zaś do właściciela Fabryki Drożdży i Spirytusu w Stanisławowie Filipa Liebermanna. Okazało się, że dzwoniąca też jest na zdjęciu. Jest córką Liebermanna, jedyną z rodziny która przeżyła holokaust”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...