Wydawnictwo:
ZNAK/MIĘDZY SŁOWAMI
Kraków 2014
|
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) została powołana do życia w 1929 roku w Wiedniu. Zbrojnym ramieniem organizacji była Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), która odpowiedzialna jest za zbrodnie dokonane na Polakach zamieszkujących tereny Wołynia i Galicji Wschodniej w latach 1943-1945. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów powołana została podczas I Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów, w którym uczestniczyli przedstawiciele Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO), a także środowisk emigracyjnych oraz młodzieżowych organizacji ukraińskich. OUN miała na celu podjęcie walki o własne państwo, które swoim zasięgiem obejmowałoby wszystkie ziemie uważne przez nacjonalistów za ukraińskie. Dekalog ukraińskiego nacjonalisty, czyli innymi słowy Dziesięcioro przykazań ukraińskiego nacjonalisty, mówił między innymi, że: Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy. Ponadto zacytowana broszura opracowana w 1929 roku przez Stepana Łenkawskiego (1904-1977) obiecywała, iż wobec wrogów ukraińskiego narodu trzeba kierować się nienawiścią i zwalczać ich w sposób bezwzględny.
W skład Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów wchodziły struktury Ukraińskiej Organizacji Wojskowej, która na
początku lat 20. XX wieku przeprowadzała w Polsce akcje dywersyjne i
sabotażowe. Poza tym dokonała nieudanych zamachów na prezydenta II
Rzeczypospolitej Stanisława Wojciechowskiego (1869-1953) oraz marszałka Józefa
Piłsudskiego (1867-1935). Na czele OUN stanął pułkownik armii Ukraińskiej
Republiki Ludowej – Jewhen Konowalec (1891-1938), który był również
współzałożycielem i komendantem Ukraińskiej Organizacji Wojskowej i byłym
oficerem Ukraińskiej Halickiej Armii walczącej z Wojskiem Polskim w 1919 roku.
Na samym początku istnienia OUN dominującą rolę odgrywali w niej działacze UWO,
lecz już wkrótce doszli w niej do głosu młodzi członkowie organizacji.
Natomiast w 1933 roku szefem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce
został dwudziestoczteroletni Stepan Bandera (1909-1959).
Jewhen Konowalec
Zdjęcie pochodzi sprzed 1936 roku.
autor nieznany
|
W 1930 roku OUN wraz z UWO dokonały
akcji sabotażowych, które polegały między innymi na podpalaniu zboża oraz
zabudowań należących do zamieszkałych w nich Polaków. Z kolei w latach
1931-1932 członkowie OUN napadali na banki oraz urzędy i ambulanse pocztowe.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów stosowała również terror, czego
przykładem było zamordowanie w 1931 roku piłsudczyka i publicysty Tadeusza
Hołówki (1889-1931), który uchodził za zwolennika dialogu polsko-ukraińskiego.
Z kolei w 1934 roku OUN zamordowała dyrektora gimnazjum ukraińskiego we Lwowie
– Iwana Babija (1893-1934), a także wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych
II Rzeczpospolitej – Bronisława Pierackiego (1895-1934). Ukraińscy nacjonaliści
planowali również zamach na życie wojewody wołyńskiego Henryka Józewskiego
(1892-1981) opowiadającego się za porozumieniem z Ukraińcami. Organizacją
zamachów terrorystycznych zajmował się Roman Szuchewycz (1907-1950), który
później został głównym dowódcą Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Śmierć ministra Bronisława
Pierackiego – jednego z czołowych piłsudczyków – stała się bodźcem do założenia
w 1934 roku obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Trafiło tam wielu członków
OUN, wśród których byli między innymi wspomniany już Roman Szuchewycz, jak
również Jarosław Staruch (1910-1947) czy ukraiński adwokat i działacz
polityczny Wołodymyr Horbowy (1899-1984). Z kolei Stepan Bandera podczas
procesu w sprawie zabójstwa Bronisława Pierackiego został skazany na karę
śmierci, którą potem zamieniono na dożywocie. W 1935 roku Stepana Banderę
sądzono również w procesie czołowych działaczy OUN, gdzie także otrzymał wyrok
dożywotniego więzienia.
Rezultatem współpracy OUN z
faszystowskimi Niemcami było stworzenie w pierwszej połowie 1941 roku złożonych
z Ukraińców batalionów Roland i Nachtigall,
które przez krótki czas uczestniczyły w walkach z Armią Czerwoną, i w tym samym
roku zostały rozwiązane. Część żołnierzy zasiliła szeregi batalionu
policyjnego, który przez Niemców wykorzystywany był do walki z sowiecka
partyzantką. Trzeba pamiętać, że w latach 30. XX wieku Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów ściśle współpracowała z Trzecią Rzeszą. Na terenie Niemiec oraz w
Wolnym Mieście Gdańsku prowadzone były obozy szkoleniowe tejże organizacji.
Szkolenia dotyczyły wywiadu, dywersji i sabotażu. Partnerem ukraińskich
nacjonalistów była nazistowska Abwehra.
Andrij Melnyk w mundurze
Ukraińskich Strzelców Siczowych
w 1914 roku
autor nieznany
|
Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów nie zdołała jednak rozwinąć swojej działalności na terenie
Związku Sowieckiego, lecz nie przeszkodziło to Pawłowi Sudopłatowowi
(1907-1996) – sowieckiemu agentowi – zamordować w Holandii w 1938 roku szefa
OUN – Jewhena Konowalca. Następcą zamordowanego przywódcy OUN został Andrij
Melnyk (1890-1964). Z kolei we wrześniu 1939 roku, kiedy Trzecia Rzesza
wypowiedziała wojnę Polsce, członkowie OUN ostrzeliwali polskie oddziały i
rozbrajali polskich żołnierzy. Były też przypadki mordów dokonywanych na
mieszkańcach polskich wsi w województwach południowo-wschodnich. W 1940 roku
doszło do rozłamu w szeregach OUN. Wtedy też Stepan Bandera sprzeciwił się
przywództwu Andrija Melnyka, w związku z czym powstała OUN-B, czyli frakcja
banderowska przy jednoczesnym istnieniu OUN-M będącej grupą zwolenników Andrija
Melnyka.
Natychmiast po rozpoczęciu wojny
niemiecko-sowieckiej (30 czerwca 1941 roku) z inicjatywy OUN-B proklamowano akt
odrodzenia państwa ukraińskiego. Wtedy też powstał rząd Jarosława Stećki
(1912-1986), który zadeklarował współpracę z Trzecią Rzeszą. Były to jednak
działania, które nie zostały zaakceptowane przez Niemców. W tej sytuacji
Jarosław Stećko i Stepan Bandera zostali osadzeni w nazistowskim obozie
koncentracyjnym Sachsenhausen. Umieszczono ich w bloku przeznaczonym dla
specjalnych (ważnych) więźniów. Kres istnieniu Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów w Polsce, jak i działalności Ukraińskiej Powstańczej Armii
przyniosła dopiero akcja Wisła przeprowadzona w latach 1947-1950. Tak
więc w 1947 roku zginął przywódca OUN w Polsce – Jarosław Staruch, natomiast
rok później dokonano aresztowania dowódcy UPA na ziemiach polskich – Myrosława
Onyszkiewicza (1911-1950).
Wojna niemiecko-sowiecka oraz
odrzucenie przez Trzecią Rzeszę współdziałania z ukraińskimi nacjonalistami
sprawiły, że OUN-B odeszła od idei współpracy z Niemcami, podczas gdy OUN-M
nadal tę współpracę utrzymywała. Jeszcze wiosną 1943 roku działacze tej
organizacji poparli utworzenie złożonej z Ukraińców dywizji SS Galizien. W tym samym czasie
powstał też zbrojny odłam OUN-B, czyli Ukraińska Powstańcza Armia, która
przystąpiła do tak zwanej akcji
antypolskiej, będącej tak naprawdę czystką etniczną mającą charakter
ludobójstwa. Akcję tę przeprowadzono w latach 1943-1945 na terenie Wołynia i
Galicji Wschodniej. W jej wyniku bestialsko zamordowanych zostało około stu
tysięcy Polaków.
Stepan Bandera
Zdjęcie pochodzi z 1934 roku.
autor nieznany
|
Ukraińska Powstańcza Armia walczyła
z sowiecką partyzantką i Armią Czerwoną, zaś ostatnia na ziemiach sowieckiej
Ukrainy grupa partyzantów OUN/UPA została zlikwidowana w 1960 roku. Stepan
Bandera został zwolniony z obozu koncentracyjnego w 1944 roku, natomiast po
zakończeniu wojny pozostał w Niemczech, zaś OUN-B uległ podziałowi. Emigracyjna
banderowska OUN usiłowała jeszcze prowadzić swoją działalność na ziemiach
sowieckiej Ukrainy poprzez przerzucanie tam swoich członków. Do tego celu
wykorzystywała brytyjski wywiad. Sam Stepan Bandera został zamordowany w
Monachium przez oficera KGB i zawodowego zabójcę – Bohdana Staszynskiego.
To, o czym napisałam powyżej nadal
nie przestaje budzić emocji. W ostatnim czasie temat, jak gdyby jeszcze
bardziej ożył i nie tylko politycy, ale także dziennikarze czy pisarze sięgają
po tragedię, jaka rozegrała się w czasie drugiej wojny światowej na terenach
kresowych. Chyba dla żadnej ze stron nie jest to łatwy kawałek historii, ale
czasu nikt nie cofnie i trzeba nauczyć się z nią żyć. Na pewno nie można
popełniać tych samych błędów, które były udziałem poprzednich pokoleń. Nie
wolno znów kierować się nienawiścią, ponieważ ona nie doprowadzi do niczego
dobrego. Nie oznacza to jednak, że tamte tragiczne wydarzenia należy wymazać z
pamięci i z kart historii. Trzeba o nich pamiętać, chociażby poprzez tworzenie
mądrej literatury, nie tylko faktu, ale też beletrystyki historycznej. Jedną z
takich właśnie książek jest debiutancka powieść Adriana Grzegorzewskiego. Na
początku nakreśliłam genezę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która w
momencie, gdy rozpoczyna się akcja powieści coraz bardziej przybiera na sile i
tylko czeka odpowiedniego mementu, aby uderzyć na znienawidzonych Lachów.
Mamy zatem rok 1939. Do niewielkiej
fikcyjnej wsi Bedryczany położonej niedaleko Drohobycza przyjeżdża młody Piotr
Ochocki. Chłopak pochodzi z Warszawy, gdzie studiuje architekturę. Do Bedryczan
udaje się jedynie na krótkie wakacje. Chce odwiedzić przyjaciółkę swojej
nieżyjącej już matki – panią Marię Kosiecką – która po śmierci męża mieszka we
wsi wraz z nastoletnią córką Martą. Niestety, napiętą atmosferę czuje się
praktycznie na każdym kroku. Widać, że Ukraińcy do czegoś się przygotowują,
choć mało kto mówi o tym głośno. Można śmiało rzec, że Bedryczany to swego
rodzaju polsko-ukraińska wieś, gdzie sąsiad sąsiadowi wilkiem, pomimo że
zdarzają się tutaj mieszane małżeństwa. Piotr Ochocki nie jest jednak niczego
świadomy. Jest młody i cieszy się życiem. Nawet wisząca w powietrzu wojna z
Trzecią Rzeszą nie spędza mu snu z powiek, ponieważ wierzy, że Polacy poradzą
sobie z Niemcami i co najwyżej po kilku dniach walki nasze wojska pokonają
Adolfa Hitlera (1889-1945).
Ratusz w Drohobyczu
Pocztówka pochodzi z 1939 roku.
autor nieznany
|
Piotr czuje się w Bedryczanach
bardzo dobrze. Pani Maria dba o niego niczym o własnego syna, zaś Marta coraz
częściej spogląda na przystojnego chłopaka z nadzieją, że ten zwróci na nią
uwagę i nie będzie jej traktował jedynie jak zwykłą koleżankę. Dziewczyna wcale
nie ukrywa, że przybysz z Warszawy bardzo jej się podoba i chętnie stałaby się
dla niego kimś naprawdę ważnym. Jednakże Piotrowi nie w głowie romanse. On
przyjechał do Bedryczan, aby wypocząć i poznać ludzi, wśród których wychowała
się jego ukochana matka. Ponieważ wokół pełno jest Ukraińców, kwestią czasu
staje się dla Piotra spotkanie ich na swojej drodze. Pewnego dnia do uszu
chłopaka dociera piękny śpiew w języku ukraińskim, który słychać z miejscowej
cerkwi. Okazuje się, że ten przepiękny głos należy do równie prześlicznej
dziewczyny o imieniu Swieta. Niestety, dziewczyna jest Ukrainką, więc jedyne,
co Piotr powinien w tej sytuacji zrobić, to natychmiast o niej zapomnieć. W
dodatku ojciec Swiety stoi na czele miejscowych OUN-owców. Lecz to nie wszystko.
Dziewczyna została już obiecana niejakiemu Jegorowi, który jest prawą ręką jej
ojca i najchętniej już teraz wybiłby wszystkich Lachów, aby tylko Ukraina znów
mogła być wolnym i niezależnym krajem. Z drugiej strony jest też Marta, która
dowiedziawszy się o zauroczeniu Piotra Swietą, bardzo cierpi z tego powodu, bo
zdążyła już oddać chłopakowi swoje nastoletnie serce.
W miarę upływu czasu i na skutek
splotu różnych wydarzeń Piotr i Swieta wreszcie się spotykają. Okazuje się, że
chłopak również nie jest obojętny Ukraince. Chociaż dziewczyna wie, co czeka ją
i Piotra, kiedy stary Danyło dowie się prawdy o jej uczuciu do Polaka, to
jednak nie potrafi nad nim zapanować. Swieta doskonale zdaje sobie też sprawę z
tego, jak zareaguje Jegor na wieść, że ta zakochała się w Lachu. Miłość jest
jednak silniejsza niż rozsądek i w końcu dziewczyna poddaje się uczuciu, nie
bacząc na konsekwencje. Niestety, wybucha wojna, a Piotr musi wracać do
Warszawy, gdzie zostawił ojca. Przed wyjazdem obiecuje ukochanej Ukraince, że
nigdy o niej nie zapomni i któregoś dnia do niej wróci, pomimo że jego życie
jest w niebezpieczeństwie. Przecież z jednej strony naraził się brutalnemu
Ukraińcowi, „hańbiąc” jego narzeczoną, zaś z drugiej jest Polakiem, a to
wystarczy, aby tamten przebił go bagnetem. Czy zatem Piotr Ochocki odważy się
przyjechać jeszcze kiedyś do Bedryczan? Czy los okaże się łaskawy i będzie mu
dane związać się ze Swietą na stałe? A może akurat w tym wypadku wybuch wojny
będzie dla niego wybawieniem od śmierci z rąk Ukraińców? Co stanie się z Martą
i jej matką, kiedy OUN-owcy poczują się na tyle pewnie, że sięgną po broń i
ruszą na znienawidzonych Lachów?
Przyznam szczerze, że podziwiam
Autora za odwagę, jaką pokazał przy podjęciu tematu, który od wielu lat do
łatwych nie należy. W dobie poprawności politycznej naprawdę trudno jest pisać
powieści historyczne, szczególnie jeśli ma się do czynienia z przedziałem
historii, który wciąż wraca niczym bumerang. Trzeba więc wykazać się ogromnym
poczuciem taktu, aby nikt nie poczuł się urażony. Adrian Grzegorzewski tak
właśnie zrobił, pisząc Czas
tęsknoty. W swojej książce nikogo nie oskarża, ani też nie opowiada się po
żadnej ze stron, pomimo że w powieści nie brak emocji, brutalności i
wzruszających scen, które na długo zapadają w pamięci czytelnika. Wyraźnie
widać, że ocenę konfliktu ukraińsko-polskiego pozostawia czytelnikowi. W moim
odczuciu niezwykle obiektywnie pokazuje każdą ze stron, nie pomijając tych
Ukraińców, którzy ratowali Polaków od rzezi. Chociaż postacie występujące w
książce w większości są fikcyjne, to jednak stanowią one przykład ludzi, którzy
żyli wiele lat temu i musieli stawić czoło tamtym dramatycznym chwilom.
Cerkiew świętego Jura w Drohobyczu (1939)
Zabytek pochodzi z XV wieku. Zapewne w
podobnej cerkwi śpiewała Swieta,
kiedy Piotr Ochocki usłyszał po raz pierwszy
jej piękny głos.
autor nieznany
|
W Czasie
tęsknoty Adrian Grzegorzewski
nie skupia się jedynie na romansie Swiety i Piotra, lecz pokazuje relacje
międzyludzkie, które zmieniają się w zależności od tego, w jakich
okolicznościach przychodzi żyć poszczególnym bohaterom. Mamy zatem do czynienia
ze zdradą, przeogromnym strachem, odrzuceniem z powodu narodowości, jak również
pomocą w tragicznych momentach, z których wydawałoby się, że jedyną ucieczką
jest śmierć. Akcja powieści rozgrywa się nie tylko na Kresach, ale też w Anglii
i w Warszawie. Oczywiście wszystko to ma miejsce w czasie drugiej wojny
światowej. Sięgając po powieść nie rozumiałam, dlaczego na okładce napisane
jest, iż książka przeznaczona jest „dla wielbicieli serialu Czas honoru.” Zrozumiałam to
dopiero wtedy, gdy wraz z Piotrem Ochockim dotarłam do Anglii, a potem wróciłam
do okupowanej Warszawy.
Moim zdaniem Czas tęsknoty to piękna wojenna opowieść o ludziach,
którzy pomimo tragicznych wydarzeń nadal pragnęli normalnie żyć. Choć z dnia na
dzień musieli diametralnie zmienić swoje życie i podejmować działania, o jakich
nigdy nawet im się nie śniło, to jednak do końca zachowali swoją godność.
Dotyka ich nie tylko dramat wojny, lecz także tragedie osobiste, które – być
może – są znacznie trudniejsze do zaakceptowania, aniżeli te, które codziennie
funduje im wróg i okupant, dlatego też tak bardzo ważne są prawdziwa przyjaźń i
zaufanie do drugiego człowieka, a także świadomość, że któregoś dnia los może
się odmienić i znów wszystko wróci do normy. Chcę również zwrócić uwagę, że
każdy z bohaterów pojawiających się na kartach powieści jest niezwykle
wyrazisty. Wszyscy oni mają szczególną rolę do odegrania w tej trudnej i
krwawej sztuce.
Ponieważ nie wszystkie wątki
zostały doprowadzone do końca, mam nadzieję, że pewnego dnia na rynku
wydawniczym pojawi się druga część Czasu
tęsknoty. Na chwilę obecną polecam powieść, która na mnie wywarła
niesamowite wrażenie. W dodatku Autor zaskoczył mnie zakończeniem. Nie
spodziewałam się, że cała ta historia skończy się w taki sposób, w jaki się
zakończyła, dlatego liczę na to, że kiedyś pojawi się ciąg dalszy. Czas tęsknoty w każdym calu obala mit, że debiuty to
książki rzekomo źle napisane i niedopracowane, ponieważ ich autorzy nie mają
jeszcze doświadczenia w pisaniu. Jest to nieprawda, gdyż akurat ta powieść jest
doskonała pod każdym względem, a jej bohaterowie tak bardzo realni, iż można odnieść
wrażenie, że czas się cofnął, a oni żyją gdzieś obok nas.
Tekst pochodzi z bloga W Krainie Czytania & Historii [klik]
Mam apetyt na tę książkę. Dzięki za info i piękną recenzję!
OdpowiedzUsuńMam tę książkę i zamierzam przeczytać.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za tę pięknie napisaną opinię i za opisanie tła historycznego. Bardzo lubię takie szerokie ujęcie lektury.
OdpowiedzUsuńI ja również dziękuję. Temat jest zbyt poważny, żeby potraktować go wybiórczo. Poza tym Autor stworzył tak piękną historię, że nie można o niej pisać inaczej, jak tylko w samych superlatywach. Natomiast nakreślanie tła historycznego należy, jakby do moich obowiązków jako blogerki, bo na swoim blogu piszę przecież głównie o historii w literaturze. Już wiem, że będzie druga część "Czasu tęsknoty", więc czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających tego bloga, jak i wszystkich współautorów. :-)
Usuń