Z powstaniem Wilna związana jest pewna legenda. Otóż którejś nocy wielkiemu księciu litewskiemu Giedyminowi (ok. 1275-1341) miał przyśnić się żelazny wilk stojący na późniejszej zamkowej górze. Kiedy książę poprosił pogańskiego litewskiego kapłana Krywe-Kryweja, aby ten wyjaśnił mu znaczenie snu, dowiedział się, iż w miejscu, gdzie w śnie stał wilk, ma stanąć zamek, zaś u jego podnóża musi być założone miasto. Książę Giedymin miał zatem bardzo poważnie potraktować słowa kapłana, co zaowocowało tym, że w 1320 roku założył miasto, które dziś znamy jako Wilno. Oczywiście jest to tylko legenda i dlatego należy potraktować ją z przymrużeniem oka. Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy dokładnie Wilno zostało złożone, ponieważ naukowcom jak dotąd nie udało się ustalić dokładnej daty. Jedni twierdzą, że było to jeszcze przed naszą erą w epoce mezolitu, natomiast inni przypisują ten fakt średniowieczu, bo właśnie z tego okresu pochodzi pierwsza wzmianka o mieście. W 1323 roku książę Giedymin napisał bowiem list do papieża Jana XXII (ok. 1244-1334), w którym wyrażał gotowość do przyjęcia chrześcijaństwa i wtedy właśnie wspominał o Wilnie jako o stolicy Litwy.
W 1387 roku król Władysław II Jagiełło (ok. 1352-1362 – 1434) nadał Wilnu prawa magdeburskie. Od tego momentu miasto zaczęło rozwijać się jako jednostka samorządowa. Źródłem tego rozwoju stały się liczne przywileje oraz własna ewolucja miasta. Najważniejszym przywilejem okazał się ten nadany w 1441 roku przez Kazimierza Jagiellończyka (1427-1492), który wtedy nie był jeszcze królem, lecz nosił tytuł wielkiego księcia litewskiego. Przywilej ten potwierdzał otrzymane od jego ojca prawa magdeburskie. Z kolei syn Kazimierza, Zygmunt I Stary (1467-1548), nadał w 1536 roku przywilej, który oficjalnie organizował miejski ustrój Wilna. Każdy z tych dokumentów przyczynił się przede wszystkim do tego, że Wilno zaczęło stopniowo wyzwalać się spod władzy urzędników wielkoksiążęcych, czyli starosty i wojewody, którym było podporządkowane po otrzymaniu pierwszego przywileju w 1387 roku. Wilno zostało również zwolnione z szeregu świadczeń na rzecz wielkiego księcia litewskiego, czego przykładem było odstąpienie od płacenia ceł i myt czy dawania podwód. Zaczęły być także organizowane targi i jarmarki na terenie miasta, a ponadto Wilno otrzymało prawo do zakładania własnych karczem, jatek czy młynów.
Dziewiętnastowieczne Wilno Obraz pochodzi z 1846 roku. autor: Marcin Zaleski (1796-1877) |
Przenieśmy się jednak do Wilna z początku XIX wieku, ponieważ to właśnie na tym okresie historii miasta skupia się fabuła najnowszej powieści Doroty Ponińskiej. Jak wiadomo, panowanie rosyjskie w tamtym czasie sprawiło, że miasto utraciło swój samorządowy ustrój. Wilno stało się bowiem stolicą jednej z guberni Imperium Rosyjskiego, natomiast stanowisko prawne miasta praktycznie zrównało się z pozycją innych rosyjskich miast. Marsz Napoleona Bonapartego (1769-1821), który wiosną 1812 roku przeszedł z wielką armią przez Wilno, zdawał się zwiastować miastu lepszą przyszłość. Niestety klęska cesarza wszystkie te nadzieje zniweczyła. Co ciekawe, to właśnie w tym czasie Wilno stało się jednym z głównych centrów polskiej kultury.
Pomimo że rządy rosyjskie były dokuczliwe i posiadały charakter absolutystyczny, to jednak aż do czasu wybuchu powstania listopadowego (1830-1831) nie były tym systemem konsekwentnej rusyfikacji, jakim miały stać się później. Kiedy na początku XIX wieku na kuratora szkolnego został powołany książę Adam Czartoryski (1770-1861), zapoczątkowano tam nową erę polskiego szkolnictwa. Niezwykle prężnie rozwijał się wówczas Uniwersytet Wileński, którego profesorami byli tacy uczeni, jak matematyk Jan Śniadecki (1756-1830) i jego młodszy brat – lekarz Jędrzej Śniadecki (1768-1838), a także lekarz Józef Frank (1771-1842), ksiądz i pedagog Stanisław Bonifacy Jundziłł (1761-1847) czy historyk Joachim Lelewel (1786-1861).
Uczelnia została założona w 1579 roku i początkowo nazywano ją Akademią, zaś pieczę nad nią sprawowali jezuici. Dopiero po wstąpieniu na tron cesarza Aleksandra I Romanowa (1777-1825), uczelnia w 1803 roku została przemianowana na uniwersytet, co miało na celu ukazać jej postępową działalność oświatową i organizacyjną. Wspomniany wyżej książę Adam Czartoryski, jako kurator okręgu naukowego, starał się obsadzić katedry uniwersyteckie ludźmi zdolnymi i mającymi już wyrobione nazwisko w świecie naukowym. Uniwersytet Wileński jeszcze bardziej niż z powodu swoich wybitnych profesorów, zasłynął wybitnymi studentami. W tym miejscu należy zatem wspomnieć przede wszystkim naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza (1798-1855). Niestety wspaniały rozwój polskiej nauki na uniwersytecie zablokowały okrutne prześladowania, za którymi stał Mikołaj Nowosilcow (1761-1838). Działania Nowosilcowa bardzo mocno uderzyły w Towarzystwo Filaretów, którego prezesem był poeta Tomasz Zan (1796-1855).
Wilno. Kościół Misjonarzyautor: Zygmunt Vogel (1764-1826) |
Romantyczni Doroty Ponińskiej to powieść traktująca właśnie o tamtym okresie w dziejach Wilna. Akcja rozpoczyna się w 1815 roku, kiedy to czytelnik zostaje przeniesiony na Litwę do majątku Kamienickich. Poznaje nastoletniego Maurycego Kamienickiego, który choć jest postacią fikcyjną, to jednak jego powieściowe losy bardzo silnie zwiążą się z wydarzeniami, gdzie głównymi bohaterami okażą się postacie historyczne. Maurycy nie pochodzi z bogatej rodziny, ale też nie klepie biedy. Od dnia narodzin chłopak żyje z piętnem śmierci matki, która wydała ostatnie tchnienie w chwili, gdy on przychodził na świat. Ojciec nie może mu tego wybaczyć i nie omieszka mu o tym przypominać, skoro tylko najdzie go ochota. Maurycy ma też starszą siostrę, Krystynę, z którą jest mocno związany nie tylko więzami krwi, ale również emocjonalnie.
Marzeniem młodego Kamienickiego jest móc wyjechać kiedyś do Wilna i tam studiować historię. Marzenie to dodatkowo podsycają fascynujące opowieści starszego kolegi i najbliższego sąsiada, Karola, który dzięki studiom może teraz zwiedzać świat, pogłębiać wiedzę, a nade wszystko poznawać ciekawych ludzi. Maurycy pragnie dla siebie tego samego, lecz owdowiały ojciec ma w stosunku do niego zupełnie inne plany. Wygląda jednak na to, że chłopakowi uda się spełnić marzenie, bo oto przychodzi w końcu dzień, gdy Maurycy wyrusza w podróż do Wilna z głową pełną oczekiwań nie tylko na niezapomniane przygody, ale przede wszystkim na odmianę dotychczasowego życia i spotkania ludzi, którzy być może wywrą na nim niezapomniane wrażenie i pozostawią niezatarty ślad w jego życiu. Chłopak nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo pobyt w Wilnie odmieni jego spojrzenie na świat i otworzy mu oczy na fakty, które do tej pory były przed nim zakryte i nie miał o nich choćby najmniejszego pojęcia. Będzie też musiał przewartościować swoje życie i zmienić priorytety, ponieważ to, co do tej pory uważał za istotne, nagle przestanie mieć dla niego znaczenie.
Dziedziniec Uniwersytetu Wileńskiego (1850) |
Ci pierwsi pod przysięgą zobowiązywali się do tego, iż przez całe swoje życie będą pracować na rzecz ojczyzny, nauki oraz cnoty, zaś przykładem i radą będą wpływać na uczącą się młodzież nie tylko uniwersytecką, ale też pobierającą nauki poza uczelnią. Swoją pracę mieli kontynuować także po ukończeniu uniwersytetu. Ich głównym celem było bowiem staranie się o wydźwignięcie narodu z upadku za pomocą otwartego i legalnego działania na otaczającą ich społeczność. Duszą tego towarzystwa był poeta i tłumacz Józef Jeżowski (ok. 1793-1855). Był starszy od swoich kolegów i mógł już pochwalić się tytułem magistra na wydziale literackim, zaś w perspektywie miał objąć uniwersytecką katedrę. Każdy jego pomysł był zgodnie przyjmowany w gronie Filomatów. Bardzo często na posiedzenia Filomatów zaglądał Adam Mickiewicz, ożywiając je swoimi utworami. Filomaci starali się poznawać jak więcej młodzieży, po czym wybierali z jej grona tych zdolniejszych i porządniejszych i wciągali ich w szeregi Filaretów, czyli tajnego towarzystwa powstałego w 1820 roku z dawnych Promienistych Tomasza Zana.
Jedna z ulic dziewiętnastowiecznego Wilna autor: Zygmunt Vogel |
Myślę, że po przeczytaniu tej książki znacznie łatwiej będzie nam zrozumieć dylematy, z którymi zmagali się ci, dla których jedynym marzeniem było odzyskanie wolności. Znacznie łatwiej jest bowiem wczuć się w sytuację konkretnych osób, kiedy nie mamy do czynienia z suchą biografią i litanią faktów, lecz z bohaterami, którzy sprawiają wrażenie wciąż żywych. W momencie, gdy na scenie pojawia się sam Adam Mickiewicz nie sposób nie obudzić w sobie nadziei, że te wszystkie trudności i zabory już wkrótce się skończą, a ludzie znów będą wolni. Tematyka Romantycznych jest naprawdę oryginalna. Nie jest to romans, jak być może niektórzy mogliby pomyśleć, patrząc na tytuł. Zazwyczaj autorzy beletrystyki historycznej na swoich bohaterów obierają sobie głowy koronowane. W tym przypadku jest zgoła inaczej, co okazuje się niezwykle zaskakujące i jeszcze bardziej podnosi walor opowiadanej historii. Niezmiernie cieszę się, że ta powieść powstała i że została wydana. Uważam, że potrzebujemy takich właśnie książek. Książek, które czegoś nas nauczą, a nie tylko sprawią przyjemność podczas czytania i już po chwili przestaną mieć dla nas znaczenie. Moim zdaniem wielką stratą dla polskiej literatury byłoby, gdyby ta powieść nigdy nie ujrzała światła dziennego. Dlatego też niezmiernie cieszy mnie fakt, że planowana jest kontynuacja w kolejnych dwóch tomach. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko polecić Wam Romantycznych. Ta lektura to gwarancja doskonałej literatury. Tego, o czym przeczytacie w niniejszej powieści na pewno nie opowiedział Wam żaden nauczyciel na lekcjach języka polskiego.
Agnieszka Różycka
Tekst oryginalny ukazał się na blogu W krainie czytania i historii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz