poniedziałek, 20 października 2014

Czesław Miłosz, Dolina Issy

 

 Na Litwie kowieńskiej, nad brzegiem rzeki Issy, przycupnęła schowana wśród lasów mała miejscowość – Ginia. Tam w dworku zubożałej szlachty polskiej żyją razem ze swoim wnukiem Tomaszem Kazimierz i Michalina Surkontowie. Pierwsza wojna światowa rozdzieliła Tomasza z rodzicami podarowując mu jednocześnie dzieciństwo w miejscu, gdzie stykają się dwie kultury – polska i litewska, dzięki temu chłopiec mówi w obydwóch językach, często je mieszając. 

Dolina Issy, to kraj baśniowy, przepełniony magią. Mieszkańcy tej krainy nauczyli się żyć z istotami nadprzyrodzonymi, bowiem
Osobliwością doliny Issy jest większa niż gdzie indziej ilość diabłów. Być może spróchniałe wierzby, młyny, chaszcze na brzegach są szczególnie wygodne dla istot, które ukazują się oczom ludzkim tylko wtedy, kiedy same sobie tego życzą. Można powiedzieć, że te nadprzyrodzone zjawiska są elementem litewskiego folkloru i nikogo z mieszkańców nie dziwią. Zresztą mało kto boi się diabłów, ponieważ ich ulubionym zajęciem jest taniec i zabawa.

Czasami pojawiają się również duchy osób, które nie doznały ukojenia ani na ziemi, ani po drugiej stronie świata, czego przykładem jest duch Magdaleny. Sami mieszkańcy również są nietuzinkowi, niektórzy wciąż wierzą w gusła.

Jak to jest, ze jest się tym, kim się jest? Od czego to zależy? I kim byłby, gdyby był kim innym? Jak to jest się wychować w miejscu, gdzie mieszają się religia prawosławna z katolicką i dawnymi litewskimi wierzeniami? Jak to jest być Polakiem na Litwie? Jak to jest być posiadaczem ziemskim o krok stojącym od rozparcelowania ziemi wśród okolicznych chłopów? Ja to jest być małym chłopakiem ze szlacheckiego rodu wychowywanym wśród chłopskich dzieci?

Odpowiedzi na te pytania są zagubione wśród litewskiej przyrody, wśród której Tomasz żyje. Dla niego natura, tak pięknie i plastycznie odmalowana na stronach książki, to życie, część jego „ja”. Wtapia się w nią, przeżywa, żyje jej życiem. Ona odkrywa przed nim życiowe prawdy, brutalność egzystencji, a także erotyzm. Wchodząc do litewskich lasów, poznając bogactwa fauny i flory, dojrzewa wewnętrznie, odnajduje swoją własną ścieżkę, którą powoli opuszcza świat dziecka, uczy się czym jest dobro, a czym zło. Na pograniczu tego, co zwierzęce i tego, co ludzkie, żyć na wypadło i tak jest dobrze. Szczęśliwy Tomasz, który od progu swojego życia miał swoją Arkadię, oazę szczęśliwości, gdzie z niewinnego dziecka powoli przemieniał się w dorosłego. W przecudnym okolicznościach przyrody, w tym magicznym miejscu poszukuje odpowiedzi na pytania kim jest Bóg, dowiaduje się, że świat dorosłych jest bardziej skomplikowany, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje, że to głównie gra póz i pozorów. Na końcu jego drogi pojawia się matka, która przyjeżdża i zabiera go z kraju dzieciństwa – Litwy, do kraju dorosłości – Polski. 

Cieszę się, że przeczytałam ta powieść teraz, kiedy potrafię docenić jej poetycki urok. Ta Litwa na kartach powieści żyje, niemal czuć jej tętno. Przeczytanie „Doliny Issy” było jak podróż do zapomnianych zakamarków krainy dzieciństwa. Wiele emocji, wrażeń, które towarzyszyły Tomaszowi wydawało mi się znajomych i bliskich. Mój świat, w którym dorastałam, mała wieś, a w nim dom z ogrodem, w którym przepadałam na całe godziny podziwiając mrówki, ptaszki, smakując papierówki, zielony agrest i niedojrzale truskawki (bo nie nadążały dojrzewać), wspinając się na orzech (włoski) i wyśpiewując piosenki w języku stworzonym na tą okoliczność. Życie wśród kotów, psów, królików, kurek, kaczek i gęsi (które mnie nienawidziły z wzajemnością). Zapach suszonego siana. Las niemal tuż za płotem, smak świeżych jeżyn, malin i poziomek. Mama czekająca z kompotem z truskawek i pajdą chleba z masłem. Radość, że nie pada i kolejny dzień mogę przepaść gdzieś wśród traw i drzew… Nie mogę wyobrazić siebie taką, jaką jestem, gdyby nie miejsce, w którym mogłam dorastać. 

Miłosz napisał w „Rodzinnej Europie”: Czas dziecka nie jest taki jak czas dorosłych: dzień przynosi tyle wrażeń, ile im daje miesiąc, miesiąc tyle, ile rok. Tak właśnie było w dzieciństwie Tomasza i moim.
 
 
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Myśli Czytelnika

2 komentarze:

  1. "Dolinę Issy" przeczytałam ponownie 3 lata temu, gdy odwiedziłam dwór "Miłoszówka" w Krasnogrudzie, tuż przy granicy litewskiej. Miłosz przyjeżdżał tam do swych ciotek na wakacje. Piękno tamtego miejsca tak na mnie podziałało, że chciałam odnowić zapomniane lektury i wówczas ponownie sięgnęłam po "Dolinę Issy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja, niestety, nie czytałam "Doliny Issy", jak i Bohinia Konwickiego. :( "Bohiń" to nawet już miałam w ręku, ale jednak nie zdecydowałam się na pożyczenie książki. Wydaje mi się, że do takich poetyckich książek trzeba mieć odpowiedni nastrój.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...