środa, 1 lipca 2015

Stanisław Cieński, Zamykam oczy i widzę...




Stanisław Cieński spisał swe wspomnienia w czasach, gdy świat, który opisywał i zachował w sercu odszedł już na zawsze. Ziemiańskie życie na Kresach skończyło się, ale pozostało nie tylko w sercach i pamięci tamtych ludzi, pozostało także na kartach ich wspomnień. Po to, by nowe pokolenia nie zapomniały, by miały świadomość, że tak było...

Szczerze przyznam o rodzinie Cieńskich nie wiedziałam do tej pory nic. Już pierwsze karty książki dały mi rozeznanie, że to ród stary (pierwsze ślady pozostawił w 1303 roku Włostek z Cieni herbu Pomian), skoligacony z Dzieduszyckimi, Szembekami, Czartoryskimi... Ród wojowników, którzy przemierzali bojowe szlaki walcząc z Tatarami i Turkami, wsławiając się pod Wiedniem czy Parkanami. Ukochali Kresy, tu mieli posiadłości. Ojciec autora - Tadeusz Cieński poślubił Marię Dzieduszycką, która wniosła w posagu majątek w Pieniakach, na Podolu.

To właśnie Pieniaki - ukochana siedziba otoczona wspaniałymi lasami, z wielkim tarasem od strony ogrodu, storczykarniami, oranżeriami, z wnętrzami wypełnionym książkami, dziełami sztuki składała się na dom, w którym rodzina czuła się szczęśliwa.
 

                                 
                                                     
Pieniaki przed I wojną światową


Autor ma doskonała pamięć, powrót do dawnych lat maluje ze szczegółami, pamięta osoby, wydarzenia, przytacza nieraz anegdoty. Najpiękniej jednak kreśli swój ogromny zachwyt nad przyrodą. Ziemia nie ma dla niego tajemnic. 

Pasjonuje go także polowanie, sport i ... samochody! W 1908 roku jego ojciec kupił w Wiedniu samochód. Włoska marka "Itala", siedzenia obite czerwoną lakierowaną skórą, beżowa karoseria, w razie deszczu nastawiano budę. Numer rejestracyjny S.61. 

"S" było przynależne Galicji, a potem następował numer porządkowy. W 1908 roku w Galicji był więc to 61 samochód. Gdy latem rodzice zabrali wszystkie dzieci w dalszą podróż i przemierzali Podole sunąc gościńcem wzbudzali w miejscowej ludności, która pierwszy raz widziała pojazd bez koni nie tylko zdziwienie, ale nawet przerażenie.

Czas płynie, rok za rokiem. Przyglądamy się dorastaniu autora, jego karierze ucznia i studenta, wstąpieniu do wojska, gorących i wiekopomnych chwilach kończących I wojnę światową i wreszcie powrotowi do zrujnowanych wojną ukochanych Pieniak. 

Wycięto połacie lasów (potrzebowano drewna do budowy okopów), zdewastowano majątek, spalono pałac... Determinacja młodego człowieka była wielka. Zniszczone nie znaczy przepadłe. Stanisław Cieński uporem, pracą, zapałem doprowadził Pieniaki do ponownego rozkwitu. Ze względu na koszty nie zdecydował się na odbudowę pałacu, ale podolskie Pieniaki zbyt ukochał, by tu nie zamieszkać, zbudował więc dom.
W latach międzywojennych powodziło mu się dobrze, odziedziczone i świetnie zarządzane dobra przynosiły dochody, a on bawił w Wiedniu, Paryżu, Monte Carlo... Wreszcie ożenił się, na świat przyszły dzieci. Sielankę przerwała kolejna wojna. Wojna, która miała wszystko zmienić i położyć kres temu, co tak bardzo ukochał i czego częścią był on sam ze względu na pochodzenie, styl i sposób życia.

Karty dotyczące II wojny światowej przynoszą już inne opisy, inny klimat, co zrozumiałe. Cieński poważnie ranny we wrześniu 1939 roku sporo czasu przebywa w wojskowych szpitalach, w których warunki, sposoby leczenia, brak wszystkiego, ostrzały, ewakuacje nie sprzyjały wyzdrowieniu. W szpitalu otrzymał wiadomość, że odznaczony został Orderem Virtuti Militari za udział w kampanii wrześniowej. Tęsknił za rodziną, wracał myślami do Pieniak, wyczekiwał wiadomości o najbliższych. Część jego znajomych znalazła się w obozie w Starobielsku, część była już za granicą, inni wysiedleni przez Sowietów z własnych domów uciekli, tułali się po rodzinie. 

On - wojenny inwalida, broni do ręki już nie wziął, w 1941 przedarł się do Pieniak, po raz ostatni zobaczył ojcowiznę. Nie przypuszczał, że to ostatni raz, sądził, że wróci, że będzie po dawnemu...

Wspomnienia Stanisław Cieński doprowadził do 1945 roku, gdy wraz z rodziną bez środków do życia, jedną furą zjechał do Krakowa. 

Tu dożył swych dni, zmarł w 1993 roku, w wieku 95 lat - ale to wiemy już z "Posłowia do pamiętnika ojca" zamieszczonego na końcu książki, które spisał Tadeusz Cieński. 

Syn autora spisał krótko dalsze dzieje rodziny. W 1995 roku postanowił wraz z synem Jasiem pojechać do Lwowa, gdzie odnalazł dom swej babki, odszukał grób dziadka, a potem pojechali do ... Pieniak.

Zabudowania folwarku, dom, park wszystko zostało zniszczone, z parku pozostało jedno drzewo. Gdzieś dalej kawałek muru, z którego syn i wnuk autora książki wzięli na pamiątkę kawałki kamieni... 


***


Stanisław Cieński nigdy nie zaakceptował systemu, który zabrał mu ukochany dom. Bolesna strata powodowała, że "prawie każdej nocy śni mi się pieniacki las i stawy" - pisał.

Zanurzmy się wraz z autorem w ten dawny świat. Wybierzmy się na wędrówkę jedyną w swoim rodzaju, do czasów i miejsc, których już nie ma, a jeśli nawet przetrwały, dziś pełnią już inną rolę, istnieją w innej rzeczywistości...

"Zamykam oczy i widzę..." to książka, którą będziemy się delektować, niespiesznie, w spokoju. To wspomnienia pisane sercem człowieka, który umiłował ziemię, na której przyszło mu żyć. Nie tylko ją kochał, nie tylko szanował, dotykał wzrokiem, słuchał jej piękna, potem za nią tęsknił, by wreszcie opisać i w ten sposób jeszcze raz wrócić na Kresy. 

Zamknijmy wraz z autorem oczy i zobaczmy jego świat. Piękny świat...


Stanisław Cieński, Zamykam oczy i widzę..., Wydawnictwo LTW, 2015.
Oprawa twarda, ilustracje w tekście.

Tekst oryginalny na:
O biografiach i innych drobiazgach

 

2 komentarze:

  1. Czuję się zainteresowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biblioteka kresowa LTW jest imponująca i starannie przygotowana. Wczoraj dotarła do mnie inna nowość tego wydawnictwa, mianowicie wspomnienia Andrzeja Chciuka, ucznia Brunona Schulza. Zapowiada się wspaniała lektura na lipcowy czas.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...