Wydawnictwo: DOM WYDAWNICZY REBIS Poznań 2011 Tytuł oryginału: When God Looked the Other Way Przekład: Ewa Ledóchowicz Przedmowa: Norman Davies |
Znam
wiele opisów syberyjskiej odysei oraz innych zapomnianych wojennych dziejów.
Ale
żaden nie jest bardziej pouczający, bardziej wzruszający i piękniej napisany
aniżeli
„Kiedy
Bóg odwrócił wzrok”
Norman
Davies
Bardzo często druga wojna światowa postrzegana jest jako walka
aliantów z faszystowskimi Niemcami. Niemniej, w świadomości Polaków sprawa ta
przedstawia się zupełnie inaczej. Pamiętajmy, że już na samym początku wojny
Polska musiała stawić czoło nie tylko Trzeciej Rzeszy, ale także Związkowi
Sowieckiemu, który pod wodzą Józefa Stalina (1878-1953) najechał na nasz kraj
od wschodu w dniu 17 września 1939 roku. Wiesław Adamczyk, zbierając materiały
do swojej autobiografii, wielokrotnie przekonał się, że w Stanach Zjednoczonych
ludzie mają niezwykle ograniczoną wiedzę na ten temat. Niejednokrotnie
Amerykanie nie mają bowiem pojęcia, kto tak naprawdę wywołał wojnę i jakie
wydarzenia miały miejsce w jej pierwszych miesiącach. Autor bardzo wnikliwie
podszedł do tematu, dlatego apeluje, aby nie zapominać o sojuszu, jaki przez
pierwsze dwa lata okupacji łączył Józefa Stalina i Adolfa Hitlera (1889-1945),
czyli sprzymierzeńców, którzy natarli na Polskę z dwóch stron – ze wschodu i z
zachodu.
Głównym celem napisania tej przejmującej autobiografii było
oddanie przez Autora hołdu swojemu zamordowanemu ojcu. Kapitan Jan Adamczyk był
jednym z polskich oficerów, którzy stali się ofiarami masakry, jakiej dokonano
wiosną 1940 roku w Lesie Katyńskim, a do której tak długo nie przyznawali się
Rosjanie, notorycznie zrzucając winę na hitlerowskie Niemcy. Przełomowym dniem
w tej sprawie okazał się 13 kwietnia 1990 roku, kiedy prezydent ówczesnego
Związku Radzieckiego – Michaił Gorbaczow – spotkał się na Kremlu z prezydentem
Polski – Wojciechem Jaruzelskim (1923-2014). Była to historyczna chwila, bo oto
świat dowiedział się z ust radzieckiego prezydenta, że odpowiedzialność za mord
katyński ponosi sowieckie NKWD. Dokładnie osiem lat po tym pamiętnym
wydarzeniu, Wiesław Adamczyk mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych,
wsiadał wraz ze swoim synem na pokład samolotu startującego z międzynarodowego
lotniska O’Hare’a w Chicago i tym samym rozpoczął pielgrzymkę do Charkowa na
Ukrainie. Tam – na zaproszenie polskiego rządu – miał wziąć udział w
nabożeństwie żałobnym w intencji pomordowanych polskich oficerów, w tym także
swojego ojca.
Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu Na zdjęciu widać zarys masowych mogił. fot. Janusz Dorożyński (Ency) źródło: Wkipedia |
Swoją autobiograficzną opowieść Wiesław Adamczyk rozpoczyna tuż
przed wybuchem drugiej wojny światowej. Autor ma wtedy sześć lat i żyje w
otoczeniu kochających rodziców i starszego rodzeństwa. Mieszka we wschodniej
części Polski, a dokładnie w Sarnach (obecnie Ukraina), w drewnianym domu,
który otaczają brzozy, sosny i dęby. Posiadłość okala drewniany płot,
postawiony przede wszystkim po to, aby przed płową zwierzyną chronić znajdujące
się na tyłach domu ogród i sad. Jest tam także stara brama, która od frontu chętnie
otwiera się dla gości. Mały Wiesio nie tylko lubi huśtać się na niej, ale też
słuchać jak skrzypi. Za domem znajduje się duży dziedziniec ze stajnią i
ogrodem, jak również niewielkim stawem. Jest to plac zabaw przeznaczony dla
dzieci i miejsce letnich ogrodowych przyjęć, a także punkt zbiórki przed
polowaniami oraz wyprawami na jagody i grzyby. To również miejsce, gdzie dla
rozrywki i słuchania wróżb przyjmowani są Cyganie. Matka Autora zawsze
pozwalała Cyganom, aby ci jej wróżyli, a potem nigdy nie chciała zdradzić
synowi, co też takiego jej powiedzieli.
Szczęśliwe dzieciństwo małego Wiesia brutalnie przerywa wybuch
drugiej wojny światowej. Ostatnią rzeczą, jaką zapamięta z dzieciństwa, będzie
wyprawa na polowanie z uwielbianym ojcem, który choć niekiedy surowy, zawsze
był przez niego kochany. Będzie też pamiętał jak w dniu aresztowania ojciec
zobowiąże go do opiekowania się mamą. Ta poważna rozmowa będzie ostatnią, jaką
Wiesław Adamczyk odbył ze swoim ukochanym tatą. Potem Sowieci przyjdą także po niego
i wraz z matką oraz rodzeństwem zostanie zesłany na Syberię. Ta podróż już
zawsze będzie najgorszym wspomnieniem jego życia. W nieludzkich warunkach Pociągiem
Donikąd będzie zmierzał w nieznane.
Wydanie amerykańskie (2006) Wyd. University Of Chicago Press |
Mały Wiesio będzie widział, jak niektórzy ludzie będą próbowali
uciekać tuż po przekroczeniu polskiej granicy. Ludzie ci będą ryzykować życie w
momentach, kiedy z tego czy innego powodu żołnierze będą wypuszczać ich z
pociągu na zewnątrz. Niestety, większość z nich zginie natychmiast od kuli
strażnika albo enkawudzisty. Im bardziej będą oddalać się od Polski, tym tego
rodzaju prób będzie mniej. Wreszcie jedyne, co będą mogli zrobić, to pożegnać
się z ojczyzną, która z każdą kolejną łąką czy samotnym drzewem mijanym po
drodze coraz bardziej będzie oddalać się od nich. Nad nimi będą latać ptaki,
którym zawsze wolno przekraczać granice wedle ich woli, lecz oni wciąż będą
tkwić uwiezieni w pociągu towarowym niczym bydło transportowane na rzeź. Będą
przeklinać Sowietów i modlić się, aby Bóg nie opuścił ich w nieszczęściu.
Mimo to wydaje się, że Bóg tych ludzi jednak opuścił. Zapomniał
o nich, a ich los powierzył barbarzyńskim Sowietom. Wraz z rodziną Wiesław
trafia w końcu do Kazachstanu, gdzie jego warunki materialno-bytowe są gorzej
niż złe. Jak gdyby to nie wystarczyło, cierpi głód, a jedyną potrawą jest garść
mąki rzucana na gorącą wodę. W dodatku trzeba uważać na to, co się mówi, aby
nie ściągnąć na rodzinę niebezpieczeństwa śmierci lub kolejnej zsyłki. Jedyne,
co trzyma Adamczyków przy życiu, to wiara w to, że ojciec jednak żyje. Wszyscy
z niecierpliwością wyczekują dnia, kiedy znów będą mogli być razem. W tej całej
gehennie dzieci mogą zawsze liczyć na matkę. Jurek, jako najstarszy syn,
zastępuje ojca i robi wszystko, aby poprawić choć odrobinę jakość życia rodziny.
Robi to nawet kosztem własnego bezpieczeństwa. Kiedy wreszcie przychodzi dzień,
w którym mogą opuścić Syberię, Adamczykom wydaje się, że teraz już może być
tylko lepiej. Niemniej już wkrótce przekonują się, że na normalne życie będą
musieli jeszcze bardzo długo poczekać.
Uważam, że ta autobiografia jest czymś na kształt dokumentu. Na
przestrzeni lat wydano już wiele podobnych książek, lecz akurat ta w szczególny
sposób chwyta czytelnika za serce. Dzieje się tak dlatego, iż w tym konkretnym
przypadku mamy do czynienia z małym niewinnym chłopcem, któremu okrutny los
odebrał rodzinę i dzieciństwo i skazał na wiele lat tułaczki po świecie w
warunkach, w których wielu z nas nie byłoby w stanie przeżyć ani jednego dnia.
Nie omijają go też choroby i utrata tych, których kocha najbardziej na świecie.
Dlatego nie można się dziwić, że Wiesio w pewnym momencie buntuje się przeciwko
Bogu. Ten bunt będzie trwał wiele lat, zanim do świadomości Autora dotrze, że
tak naprawdę Bóg przez cały ten czas nie robił nic innego, jak tylko otaczał go
opieką.
Bunt Wiesława Adamczyka polegał na wątpieniu w Boże
Miłosierdzie. Musiał bowiem tłumaczyć siostrze, że gdyby Bóg faktycznie był
miłosierny, wówczas nie dopuściłby do tych wszystkich okropności, które
wydarzyły się przez ostatnie lata życia rodziny Adamczyków. Na te zarzuty
dziewczyna odpowiedziała, że to wszystko, co się wokół dzieje nie jest winą
Boga, lecz ludzi. To ich należy winić, bo to oni doprowadzili do takiego
bestialstwa. Lecz Wiesław miał już dosyć tego typu argumentów, które stale
słyszał z ust dorosłych. Teraz postanowił głośno powiedzieć, co sam o tym
myśli. Uważał bowiem, że kiedy ludziom dobrze się dzieje, wtedy padają na
kolana i wznoszą z wdzięcznością ręce do Boga, dziękując Mu za dobroć i łaskę.
Ale gdy mają miejsce rzeczy naprawdę straszne, okrutne i nieludzkie, wówczas to
ludzie ponoszą winę, a nie Bóg?! Wtedy Zosia przypomniała bratu, że przecież
ludzie obdarzeni są wolną wolą i w związku z tym wcale nie muszą czynić zła.
Tak wyglądały masowe deportacje Polaków zamieszkujących Kresy Wschodnie |
W swoim buncie Wiesław Adamczyk zauważył również, że w stosunku
do Boga można powiedzieć dokładnie to samo. Przecież On także już na samym
początku mógł dokonać wyboru: czy stworzyć samych dobrych ludzi, czy samych
złych, czy może jednych i drugich, a także takich obdarzonych wolną wolą lub
jej pozbawionych. Mógł też zezwolić na nędzę i na nieszczęście na świecie albo
nie. Co zatem Bóg zrobił? Otóż stworzył złych ludzi i zgodził się na
nieszczęście oraz cierpienie. Dlaczego? W jakim celu? Wiesław doskonale
pamiętał, że w domu zawsze uczono go, że Bóg stworzył ludzi na swoje
podobieństwo. Fakt ten dotyczy wszystkich bez wyjątku. A więc także i tych
złych. Jeśli więc mamy w to wierzyć, to należy też uwierzyć i w to, że jeżeli
Bóg naprawdę istnieje, nie jest wyłącznie samym Dobrem. Czy naprawdę tak jest?
Czy Wiesław miał rację, kłócąc się i z Bogiem, i z siostrą?
W moim odczuciu tej książki nie można oceniać, ponieważ
ludzkiego cierpienia i ludzkiej krzywdy ocenić się po prostu nie da. Nie da się
tego zmierzyć ani zważyć. Nie można przecież oszacować bestialstwa, jakie
potrafi zgotować drugi człowiek w imię jakichś chorych idei czy ambicji. Ta
autobiografia jest naprawdę warta przeczytania, choćby ze względu na to, że im
dalej od wojny, tym mniej o niej myślimy. Tym mniej interesują nas ludzie,
którzy musieli ją przeżyć, jak i ci, którym nie było dane rozpocząć nowego
życia po jej zakończeniu. Być może ktoś powie, że tego typu literatura jest
niepotrzebna, bo przecież wyzwala w ludziach odruch zemsty, a teraz mamy
przecież inne czasy? Możliwe, że w pewnym stopniu tak właśnie jest, ale z
drugiej strony pamiętajmy, że ani od historii, ani od zła nie da się uciec. Nie
zapominajmy też, że żyjemy w coraz bardziej niebezpiecznych czasach, a
nieodpowiedzialne decyzje polityków mogą kosztować życie tysiące, a nawet
miliony istnień ludzkich. Natomiast historia i minione wojny są po to, aby się
na nich uczyć nie popełniać tych samych błędów, co nasi poprzednicy. Nie wolno
natomiast ich gloryfikować.
Tekst pochodzi z bloga W Krainie Czytania & Historii [klik]
-
OdpowiedzUsuńBEZ NADZIEI NIE MA PRZETRWANIA
Franz Kafka w jednym z listów napisał, że wobec cierpień i bólu, którymi dzieli się z nami drugi człowiek, jedyną adekwatną postawą, jaką możemy przyjąć, jest postawa milczenia. Po lekturze książki Wiesława Adamczyka „Kiedy Bóg odwrócił wzrok” właśnie taka postawa aż się narzuca. Z pokorą powinniśmy przyjąć, że przepaść dzieląca opowiadającego i odbiorcę jest nie do przebycia.
Książka jest zapisem wspomnień świadka historii XX wieku – wspomnień dziecka, dotyczących przedwojennego polskiego domu na Wołyniu, sowieckiej deportacji w 1940 roku, pobytu na stepach Kazachstanu, ucieczki do Armii Polskiej, upragnionego wyjazdu z sowieckiego „raju” i dalszej sierocej już tułaczki po świecie, zakończonej odnalezieniem przybranego domu w Chicago. Mimo poruszanych tematów nie należy jednak do dzieł historycznych. Stanowi raczej niepozbawiony literackiego zacięcia opis przeżyć ofiary sowieckiego totalitaryzmu, szukającej uleczenia życiowych zranień i zrozumienia swojego tragicznego losu. Zamiarem autora było przede wszystkim złożenie hołdu rodzicom: zmarłej z wycieńczenia w Teheranie Annie i zamordowanemu w Charkowie Janowi, a także rodzeństwu: Jurkowi i Zosi. Adamczyk przywraca także pamięć o innych ofiarach komunizmu, o zwykłych Kazachach i Rosjanach (np. przejmująco opisanym starym Pietrowiczu).
Uwagę zwraca nieco prowokacyjny tytuł książki, który wymaga od czytelnika świadomej weryfikacji obecności Boga w całej opowieści. Modlitwa pojawia się w zasadzie w każdej z licznych sytuacji granicznych, w których znalazł się autor: w czasie brutalnego najścia NKWD w rodzinnym domu w Sarnach, podczas transportu towarowymi wagonami do Kazachstanu, pobytu wśród Kazachów w Szarmamulzaku, w chwili pożaru stepu czy ryzykownej zimowej eskapady po drewno, przy kradzieży mięsa z kołchozu w Semioziersku, w obliczu zagrożenia śmiercią głodową czy wreszcie w najczarniejszej godzinie śmierci matki. Relacja z Bogiem to, rzecz jasna, nic łatwego i oczywistego. Naznaczona jest zwątpieniem, kryzysem, beznadzieją i rozpaczą. Adamczyk stawia odwieczne pytania o obecność zła w świecie i Boże miłosierdzie, pytania, na które każdy (nie tylko sam autor) musi odpowiedzieć indywidualnie. W tym sensie książka jest dramatycznym świadectwem wiary.
GRZEGORZ KACZOROWSKI
(recenzja ukazała się w miesięczniku „Wiedza i Życie” 7/2010)
Wiesław Adamczyk, „Kiedy Bóg odwrócił wzrok”, tłum. Ewa Ledóchowicz, przedmowa Norman Davies, Rebis, Poznań 2010
Bardzo dziękujemy za podzielenie się tą recenzją!
Usuń