Opowieść o Wielkim Księstwie Bałaku
Drohobycz - półtora miasta
Niespokojny duch Andrzeja Chciuka uniósł jego Atlantydę – Drohobycz –
aż za ocean, na australijskie antypody. Niespełniony dziennikarz
borykający się z niezbyt przychylnym dla niego losem, zmieniał pracę,
mieszkania i żony. Z jego wprawek literackich powstała najlepsza książka
napisana w 1969 roku przez polskiego pisarza przebywającego na emigracji.
Drohobycz, kojarzony przez większość czytelników z postacią
nieprzeciętnego Brunona Schulza, żyje na kartach opowieści Andrzeja
Chciuka życiem codziennym Wielkiego Księstwa Bałaku. W pamięci autora pozostała atmosfera wielokulturowego (ale nie multikulti) kresowego miasta, gdzie obok Polaków mieszkali Ukraińcy i Żydzi, tolerując się nawzajem ale nie próbując nikogo nawracać i przekonywać do swojej wiary. Marian Hemar miał na ten temat własne zdanie:
„Bohaterem książki jest najdziwniejsze miasto w Polsce, półtora miasta, pół polskie, pół żydowskie, pół ukraińskie, miasto Drohobycz”.
„Bohaterem książki jest najdziwniejsze miasto w Polsce, półtora miasta, pół polskie, pół żydowskie, pół ukraińskie, miasto Drohobycz”.
Drohobycz - Apteka na ul. Stryjskiej |
Nafta i ludzie
Andrzej Chciuk wspomina o najważniejszych walorach i atrybutach
Drohobycza, jak i o małych sprawach towarzyszących życiu rodzinnemu
zwykłych obywateli miasta. Nieistniejąca już Kresowa Atlantyda była zagłębiem naftowym
(razem z Borysławiem), gdzie do głosu dochodziły wielkie biznesy,
fortuny, triumfy, ale i krachy, fiaska, klęski. Andrzej Chciuk dużo
miejsca w publikacji poświęcił szkole – kolegom i nauczycielom –
czemu trudno się dziwić zważywszy fakt, iż opuścił miasto jako
dwudziestoletni młodzieniec. Drohobycz Chciuka to miasto jego
dzieciństwa i młodości, a zatem obserwacje świata naznaczone zostały
spojrzeniem młodego człowieka, aczkolwiek spisywał je już w wieku
dojrzałym. Zapamiętał i opisał różnorodność ludzkich charakterów, jakie można było znaleźć w wielu kresowych miastach. Patrząc z perspektywy dziecka, którego światem był najpierw dom rodzinny, później cała kamienica, dalej ulica, i dopiero miasto,
Andrzej Chciuk w niebywale szczery i bezpośredni sposób odtworzył
dziesiątki wydarzeń, jakich był świadkiem lub choćby o jakich słyszał.
Nostalgiczne opowieści okraszał dużą dozą swoistego bałackiego języka i humoru. Przecież „my wszystko wimy, no, zdarza si nawet w rodzini z fortepianem, ni ma o czym mówić”, a każdy tomik wierszy Kazimierza Wierzyńskiego (drohobyczanina z urodzenia) był w Drohobyczu „dyskutowany i u m i a n y z miejsca na pamięć”.
Drohobycz - Rynek |
Bruno Schulz
Drohobycz to także miasto, które ukształtowało malarza i pisarza Bruno Schulza, często wspominanego przez autora będącego jego uczniem w gimnazjum. Ciepłe słowa zadedykował autor temu żydowskiemu nauczycielowi, bezsensownie zamordowanemu przez hitlerowskiego oprawcę. Nadwrażliwy człowiek „nerwowy w każdym ruchu, a spokojny w każdym słowie – to profesor Bruno Schulz”, który w obawie o życie bliźniego "wzrokiem jak gdyby się modlił, by uważał”. Jednocześnie Schulz obdarzony niezwykłą charyzmą wywierał na rozmówcach ogromne wrażenie
„On dostrzegał głębiej niż wszyscy inni. On innych u i n n i a ł”.
„On dostrzegał głębiej niż wszyscy inni. On innych u i n n i a ł”.
Wierny uczeń Bruno Schulza przekazał czytelnikowi oryginalne poglądy na sens życia człowieka i artysty
„Bo jeszcze jeden tysiąc złotych, jeszcze jeden zaszczyt, jeszcze jedna zdobyta kobieta? No i co?... To zabiera czas, a czasu twórca ma zawsze mniej niż pomysłów” i dalej
„Lęk przed przemijaniem, który każdy na inny sposób stara się w sobie zagłuszyć, przezwyciężyć można tylko tworzeniem. Tylko to coś znaczy. To, co pozostaje po nas na drogach zapomnienia”.
„Bo jeszcze jeden tysiąc złotych, jeszcze jeden zaszczyt, jeszcze jedna zdobyta kobieta? No i co?... To zabiera czas, a czasu twórca ma zawsze mniej niż pomysłów” i dalej
„Lęk przed przemijaniem, który każdy na inny sposób stara się w sobie zagłuszyć, przezwyciężyć można tylko tworzeniem. Tylko to coś znaczy. To, co pozostaje po nas na drogach zapomnienia”.
Drohobycz - Pracownia Schulza w Gimnazjum |
Bruno Schulz - Pielgrzymi - http://jbc.bj.uj.edu.pl |
Interesujące odzwierciedlenie artyzmu Bruno Schulza oddała wystawa „Porozmawiajmy o kobietach. Schulz, Witkacy, Gombrowicz i inni”, którą obejrzałam w Zakopanem w 2012 roku. Specyficzny stosunek Bruna Schulza do kobiet, a właściwie lęk przed kobietami, uwidoczniony w prezentowanych eksponatach i komentarzach do nich, zapewne zapadł nie tylko w mojej pamięci.
Góry i Bóg
Niezapomniane góry Chciuka – Karpaty – których brak definiuje mu słowo tęsknota, były celem jego młodzieńczych wędrówek, albowiem
„Do tego wszystkiego i do tysięcy innych dziwów można było dojść tylko pieszo, tylko w pocie i zachwycie włóczęgi”. Zachwyt był tym głębszy, że
„W górach owych, więcej niż potem w różnych innych, najlepiej czułem obecność Boga i Jego – chciałoby się powiedzieć: «ludzkość»” – czyni wyznanie dorosły mężczyzna - Andrzej Chciuk.
Obydwie deklaracje autora są mi bliskie, gdyż od wielu lat chodzę po Tatrach i poczyniłam podobne górskie spostrzeżenia a fascynację Tatrami przeniosłam na pole biblioteczne, gromadząc (i naturalnie czytając) książki o bezdrożach tatrzańskich.
„Do tego wszystkiego i do tysięcy innych dziwów można było dojść tylko pieszo, tylko w pocie i zachwycie włóczęgi”. Zachwyt był tym głębszy, że
„W górach owych, więcej niż potem w różnych innych, najlepiej czułem obecność Boga i Jego – chciałoby się powiedzieć: «ludzkość»” – czyni wyznanie dorosły mężczyzna - Andrzej Chciuk.
Obydwie deklaracje autora są mi bliskie, gdyż od wielu lat chodzę po Tatrach i poczyniłam podobne górskie spostrzeżenia a fascynację Tatrami przeniosłam na pole biblioteczne, gromadząc (i naturalnie czytając) książki o bezdrożach tatrzańskich.
Drohobyccy Chciukowie - Archiwum Komisji Historycznej |
Czemu tu jest Polska
Wspomnienia o Wielkim Księstwie Bałaku zawierają wiele akcentów dowodzących umiłowania Ojczyzny przez drohobyczan a szczególnie autora tych reminiscencji. Oto przykłady. Ukraiński chłop po agresji sowietów w 1939 roku głośno marzył:
„Ta żeby ta zła Polska wernuła si (wróciła) nazad, to my by si modlili i modlili, mołyły i mołyły”.
Agitacja do Związku Szlachty Zagrodowej, organizacji, która „za cel postawiła sobie repolonizację elementu szlacheckiego, roztopionego w morzu ukraińskim”, przyjmowała nierzadko kuriozalne formy, w myśl zasady, że cel uświęca środki:
„A czemu tu jest Polska, a nie żadne Sowiety czy Ukraina nacjonalistyczna albo Paragwaj? Bo Pan Bóg tak chce. I k**** wasza mać, zapamiętajcie dobrze: kto przeciw Polsce, ten przeciw Bogu”.
„Ta żeby ta zła Polska wernuła si (wróciła) nazad, to my by si modlili i modlili, mołyły i mołyły”.
Agitacja do Związku Szlachty Zagrodowej, organizacji, która „za cel postawiła sobie repolonizację elementu szlacheckiego, roztopionego w morzu ukraińskim”, przyjmowała nierzadko kuriozalne formy, w myśl zasady, że cel uświęca środki:
„A czemu tu jest Polska, a nie żadne Sowiety czy Ukraina nacjonalistyczna albo Paragwaj? Bo Pan Bóg tak chce. I k**** wasza mać, zapamiętajcie dobrze: kto przeciw Polsce, ten przeciw Bogu”.
Andrzej Chciuk, jakby mimochodem, przekazuje refleksje na temat bohaterstwa Polaków
„mężczyzn, co to giną bohatersko i pięknie, szczodrze i z b y t c h ę t n i e” oraz bohaterstwo matek Polek
„które zapewniły sobie i dzieciom przetrwanie do powrotu tatusia… albo do powrotu pokoju”.
Wśród rycin ilustrujących książkę opublikowaną przez wydawnictwo LTW w serii Biblioteka Kresowa wyróżnia się jedyna fotografia przedstawiająca całą rodzinę drohobyckich Chciuków: Marię i Michała oraz ich dzieci – Tadeusza, Stanisławę, Andrzeja, Antoniego i Władysława. Ot, taka typowa kresowa familia.
„mężczyzn, co to giną bohatersko i pięknie, szczodrze i z b y t c h ę t n i e” oraz bohaterstwo matek Polek
„które zapewniły sobie i dzieciom przetrwanie do powrotu tatusia… albo do powrotu pokoju”.
Wśród rycin ilustrujących książkę opublikowaną przez wydawnictwo LTW w serii Biblioteka Kresowa wyróżnia się jedyna fotografia przedstawiająca całą rodzinę drohobyckich Chciuków: Marię i Michała oraz ich dzieci – Tadeusza, Stanisławę, Andrzeja, Antoniego i Władysława. Ot, taka typowa kresowa familia.
Teheran i Jałta
Kupczenie Lwowem i Drohobyczem, Borysławiem i Truskawcem rozpoczęte na konferencji w Teheranie pod koniec 1943 r. a zakończone na konferencji w Jałcie w lutym 1945 r., pokazuje specjalna mapa z naniesionymi pięcioma wariantami tzw. linii Curzona. Wynikiem tych targów była utrata Kresów Wschodnich i masowe wysiedlenia Polaków z tych terenów, ponieważ przeszkadzali oni Stalinowi w sowietyzacji Galicji
Wschodniej. Setki tysięcy osób zmuszono do opuszczenia swego kraju lat
dziecinnych, swych domów (czy tego, co z nich zostało), swych Księstw
Bałaku…
Warianty linii granicznej na podstawie mapy przygotowanej na konferencji w Teheranie w 1943r. |
I na koniec dywagacji o Atlantydzie Andrzeja Chciuka przytaczam anegdotę (mam nadzieję) o przejawach demokracji w Drohobyczu pod okupacją sowiecką:
„Zbliżały się słynne wybory, gdzie w myśl, że są tajne, nie wolno było nawet zajrzeć do koperty, żeby się dowiedzieć, na kogo się głosuje”. No cóż…
„Zbliżały się słynne wybory, gdzie w myśl, że są tajne, nie wolno było nawet zajrzeć do koperty, żeby się dowiedzieć, na kogo się głosuje”. No cóż…
* zdjęcia http://brunoschulz.info/ oraz https://pl.wikipedia.org/wiki
Właśnie sobie wypożyczyłam książkę Chciuka, była w naszej bibliotece.
OdpowiedzUsuń