wtorek, 26 maja 2015

Iwona Menzel, Szeptucha



„Szeptucha” Iwony Menzel to fikcyjna opowieść o uzdrowicielce z Podlasia. A Podlasie to ostatni kawałek prawdziwych Kresów, jaki po II wojnie światowej pozostał w graniach Polski. To magiczna kraina, w której dzieją się cuda i dziwy. Zanikającą specjalnością Podlasia są „szeptuchy”, które od pokoleń pomagały ludziom w chorobie, a dzisiaj coraz częściej są zastępowane przez lekarzy. 

Główną bohaterką tej powieści jest Olena (Helena) Oleszczuk, młoda dziewczyna wychowana przez babkę, która była taką właśnie wiejską znachorką. Leczyła ludzi za pomocą modlitwy, okadzania i magicznych rytuałów. Po jej śmierci szeptuchą zostaje Olena, która już jako małe dziecko wykazywała zdolności paranormalne. Dziewczyna miała wprawdzie wyjechać do Białegostoku na studia medyczne, ale kiedy babka zmarła, odziedziczyła jej chałupę i zawód. Po paru latach Oleną zainteresuje się reżyser-dokumentalista z Warszawy, który zapragnie nakręcić film o Podlasiu…
  
Historia Oleny ukazana jest na tle szerokiej panoramy niewielkiej podlaskiej wsi Waniuszki , gdzie został już wprawdzie ostatni rolnik, bo innym się rolnictwo już nie opłaca, ale za to nie brakuje innych osobliwości, jak np. nawiedzony przez duchy przeklęty dom w pobliskim lesie, czy niezwykłe uroczysko na bagnach, gdzie wokół dawnej pustelni jakiegoś świętego są poprzybijane na drzewach tysiące dziecięcych lalek.   
Podlaskie Waniuszki to wieś pełna oryginałów, ludzi z fantazją i charakterem. Ich historie czyta się znakomicie. Autorka ma wielki talent narracyjny i prawdziwy dar opowiadania. Czytając tę książkę, czujemy się tak, jakbyśmy wpadli na kawę do sąsiadki i słuchali najciekawszych plotek z okolicy. Niezwykłe opowieści doprawione są poczuciem humoru i podane z lekką ironią. Bliżej tej książce do głośnej niegdyś „Konopielki” Edwarda Redlińskiego (do której są zresztą nawiązania w tekście) niż do różnych „Rozlewisk” i innych dzieł literatury popularnej, które popularyzują w miastowych kobietach przekonanie, że na wsi można żyć szczęśliwiej niż w mieście.

 „Szeptucha” jest szóstą książką Iwony Menzel. Czytałam jej poprzednie powieści, ale żadna nie przypadła mi do gustu tak bardzo jak ta. Przyznam się, że przy jej lekturze wróciłam do zabiegu z czasów dzieciństwa. To znaczy, czytałam bardzo wolno i z przerwami, alby na dłużej starczyło. Tak dobrze czułam się w tym powieściowym świecie. 

Być może zadecydował o tym także fakt, że znam nieco Podlasie. Byłam tam na wakacjach w latach 1990. kiedy to wieś wyludniała się, ludzie uciekali do miasta, a o agroturystyce nikomu się jeszcze nie śniło. Ludzie mówili po polsku z kresowym zaśpiewem, a niektórzy nie mówili po polsku, tylko w języku „tutejszym”, czyli mieszaniną słów polskich, ukraińskich i białoruskich. Piłam domowy bimber i kwas chlebowy. Jadłam kiszkę ziemniaczaną i kartacze. Byłam w Białymstoku, Hajnówce, Białowieży, Kruszynianach, Krynkach, Siemianówce i na górze Grabarce. Widziałam żubry, łosie, magiczny krąg w puszczy białowieskiej, polskich Tatarów, prawosławne cerkwie, opuszczony żydowski kirkut i podlaskiego uzdrowiciela. Żadnej szeptuchy wprawdzie nie spotkałam (choć opowiadano mi o nich), ale to co widziałam, sprawiło, że zakochałam się w tej magicznej krainie, podobnie jak Iwona Menzel, która w wywiadzie przeprowadzonym przez Wiktorię Korzeniewską mówi tak: „wystarczy trochę pobyć na Podlasiu, żeby zaczęło się śnić sny, które się spełniają, coś widzieć, coś słyszeć, coś przeczuwać…”

Kresy od dawna słynęły z różnych oryginałów, szaleńców , „jurodiwych”, tajemniczych obrzędów, duchów, zjaw i nawiedzonych budowli. Najwięcej pisali o tym polscy romantycy. Magia Kresów pojawia się także w literaturze współczesnej, m. in. u Tadeusza Konwickiego, który w jednym z wywiadów powiedział coś takiego, że – jego zdaniem – ta obfitość „jurodiwych” na Kresach bierze się stąd, że tam gdzieś właśnie znajdują się bogate złoża uranu. A uran promieniuje i wiadomo! Ludzie mają odlot! Nie wiem, czy jest uran na Podlasiu, ale jest to teoria ciekawa i wyjaśniająca magię Kresów w sposób realistyczny. A może jest całkiem inaczej? 

Polecam także znakomity wywiad z Iwoną Menzel na temat „Szeptuchy” i Podlasia. Przeprowadziła go Wiktoria Korzeniewska, autorka bloga  czytac-nie-czytac.blogspot.com
Jest tu:

Menzel Iwona, „Szeptucha”, wyd. MG, Warszawa 2014

Alicja Łukawska

Tekst oryginalny na blogu: archiwum mery orzeszko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...