środa, 10 sierpnia 2016

"Każde dzieciństwo jest jakąś ruchomą prawdą". Przesiedleńcza opowieść Aleksanda Jurewicza



Ten chłopiec był jednym z tysięcy dzieci, które trzymając kurczowo za rękę, poprowadzono na dworce kolejowe; nie pierwszy i nie ostatni raz dzieci swoim płaczem i wołaniem bezbronnym głosem wypełniają dworce, pociągi, przypadkowe stacje, i te dworce, i te pociągi, i swój bezsilny płacz będą niosły do końca dni, jakby nigdy nie wychodziły z tych dworców i pociągów straszących wyziewami buchającej pary, jakby zeszły się tam smoki ze wszystkich bajek (Aleksander Jurewicz, Lida, Wydawnictwo Latarnia, Gdynia 2015, s. 56).
Kiedy po drugiej wojnie światowej ponad dwa miliony ludzi z dawnych Kresów zmuszono do opuszczenia ojczyzny, razem z nimi zapakowano do wagonów kilkaset lat historii. Musiała sobie z tym poradzić wyobraźnia nie tylko zbiorowa, lecz także jednostkowa, szczególnie dziecięca. 
Przeżycia związane z opuszczeniem ukochanej wsi głęboko wryły się w pamięć pięcioletniego Alika. Książka opowiada o przerwanym dzieciństwie urodzonego w Lidzie na Białorusi chłopca, który z rodzicami jedzie pociągiem repatriacyjnym do niechcianej, obcej Polski... Alik zostawia za sobą cały swój mikrokosmos: drzewa, płot, kościółek, rzekę i niebo, babcię i dziadka, siwego księdza, listonosza, głupiego Antośka, jabłka w sadzie, słoiki z marmoladą śliwkową, ryby obłożone tatarakiem, bliny, krowę, konie, kartofle w kołchozie, słońce i księżyc, jarzębiny i głogi… To wszystko, co tworzyło jego stabilną i spokojną codzienność dziecięcą.
Mając do dyspozycji pokruszone całości: fragmenty prozatorskie i poetyckie, listy od babki, swoje wspomnienia oraz przedmioty odłączone od kolekcji sprzętów czy zabawek (np. pudełko z klockami lub maszynę do szycia należącą do ojca), w listopadzie 1989 roku w zimnym pokoju hotelowym, w małym miasteczku w środku Polski, Aleksander Jurewicz przypomina sobie obrazem i słowami dramat rozstania z rodzinnym domem, dziadkami i rówieśnikami w 1957 roku, gdyż rok wcześniej Władysław Gomułka „wynegocjował” u władz sowieckich w Moskwie powrót Polaków z Kresów Wschodnich. Na książkę składają się literackie migawki z życia codziennego białoruskiej wsi Krupowo położonej niedaleko miasteczka Lida i swoiste sprawozdanie z przymusowej przeprowadzki do obcego i nieprzyjaznego świata. Okruchy pamięci zespolone ze sobą przemieniają się w wielki lament za utraconym małym rajem i niewinnością.
 
Pocztówka z zasobów Polona.pl

Lida jest nie tylko pełną urody ewokacją przeszłości, a także zaproszeniem do refleksji nad tajemnicą biografii jako tajemnicy losu. Aleksander Jurewicz, rekonstruując w wirtuozerski sposób utracone dzieciństwo oraz czerpiąc z zapamiętanych obrazów i doświadczeń, próbuje scalić okaleczoną biografię, przywrócić poczucie własnej tożsamości i przywołać dawną przestrzeń. Poetycki język, przeplatany silnymi naleciałościami białoruskimi, uwydatnia zmysłowość opisu rozstania z miejscami i osobami bliskimi sercu dziecięcemu.
Wracałem z powrotem przez ogród, patrząc pod nogi, by nie natrafić przypadkiem na ropuchę wychodzącą spod liścia łopianu. Ściskałem w rękach pudełko z klockami, które mam zabrać ze sobą, z tym żalem, że tutaj nie mogę się nimi bawić, a tylko tam, w Polszy, czemu nie mogę zawołać Wincukowego Janka, który biegnie właśnie za fajerką na drucie, by układać z nim dom, szkołę, sklep z kamieniami zamiast cukierków i patykami zamiast papierosów.
 - tak wspomina narrator, usiłując przywrócić do istnienia utracone dzieciństwo, oddać jego barwę i jedyność. Magia słów, a także hipnotyczna i liryczna sugestywność sprawiają, że opowieść porusza najczulsze struny oraz z łatwością pozwala wczuć się w sytuację dziecka wyrywanego z tak dobrze mu znanego świata i wrzucanego w obcy.

Pocztówka z zasobów Polona.pl

Książkę tę podyktowały autorowi pamięć i tęsknota. Aleksander Jurewicz opowiedział przejmującą historię kresową, którą można zaszeregować do literatury małych ojczyzn - jednej z najważniejszych i najwartościowszych tradycji polskiej literatury powojennej. Poznański historyk literatury, Przemysław Czapliński, zalicza Lidę do powstałych w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku tzw. nowych narracji kresowych obok Krótkiej historii pewnego żartu Stefana Chwina, W cudzym pięknie Adama Zagajewskiego oraz Wilczych łąk Zbigniewa Żakiewicza. Według Czaplińskiego
w narracjach tych doświadczenie kresowe staje się szkołą wzniosłości, ale przestaje być wzorcem do ujmowania powojennych biografii i do wyjaśniania XX-wiecznej historii (P. Czapliński, Kresowe narracje [w:] Kresy Rzeczpospolitej. Wielki mit Polaków, Biblioteka Polityka, Warszawa 2013, s. 178).

Książka Aleksandra Jurewicza wydana w 1990 roku przez oficynę Versus (wcześniej jej obszerne fragmenty drukowała paryska „Kultura”) otrzymała wiele nagród i wyróżnień, m.in. ufundowaną po raz pierwszy nagrodę Czesława Miłosza, tytuł „Gdańskiej książki roku”, nagrodę Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki i nagrodę św. Stanisława Kostki.

Obecnie, dzięki gdyńskiej oficynie Latarnia, otrzymujemy do rąk czwarte - bardzo ładne - wydanie. Pozwoli ono kolejnemu pokoleniu czytelników zanurzyć się w niezapomnianą i melancholijną opowieść o dzieciństwie spędzonym na białoruskich Kresach wśród prostych, choć niezwykłych i pracowitych ludzi. Aleksander Jurewicz okazuje się mistrzem opisu, odnajdującym w drobnych detalach smak minionego czasu i ślad emocji. 
Recenzja pierwotnie ukazała się na blogu Szczur w antykwariacie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...