Projekt „Kresy zaklęte w książkach”,
który rozpoczął się w 2014 r. wciągnął mnie do tego stopnia, że nie
wyobrażam sobie roku bez przeczytania przynajmniej kilku lektur
„kresowych”, mimo moich obecnych ograniczeń czasowych.
Andrzej Rostworowski (1899-1980) to przedstawiciel szlacheckiej rodziny herbu Nałęcz. Jego ojcem był Tadeusz Maria Rostworowski, znany wileński architekt. Dzieciństwo i wakacje spędzał na Polesiu, w Narowli i Rudakowie, które należały do jego krewnych.
Przed I wojną światową Autor uczęszczał do gimnazjum w Chyrowie, a w czasie wojny chodził do gimnazjów w Warszawie i Moskwie. W 1917 r. wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, następnie brał udział w walkach z bolszewikami. Po wojnie osiadł w majątku Kobejki w województwie nowogrodzkim, gdzie gospodarował do 1939 r. Potem uczestniczył w obronie Warszawy, dostał się do niewoli, a w 1945 r. wrócił do kraju i zamieszkał w Krakowie. W 1961 r. zaczął spisywać swoje wspomnienia nie mając nadziei, że kiedykolwiek będą opublikowane. Na szczęście, wspomnienia Rostworowskiego przetrwały. Dzięki jego niewątpliwemu talentowi literackiemu możemy się przenieść w czasie na Polesie, do Wilna, Chyrowa i wszystkich tych miejsc, gdzie przebywał jako chłopiec, młodzieniec i dorosły mężczyzna.
Szczególnie interesujące są, w moim przekonaniu, wspomnienia z okresu nauki w Zakładzie oo. Jezuitów w Chyrowie, który cieszył się zasłużoną renomą placówki edukacyjnej kształtującej polską inteligencję. Autor dzieli się z nami informacjami o przebiegu edukacji w zakładzie, o dniu codziennym uczniów, wspomina charakterystycznych, niezapomnianych nauczycieli, co pozwala nam wyobrazić sobie potencjał i różnorodność tego niezwykłego miejsca.
Im więcej wspomnień kresowych czytam, tym częściej spotykam się z miejscami, ludźmi i rodzinami opisanymi przez innych kronikarzy. W Chyrowie przecież pobierali nauki – już w II RP – bracia Pruszyńscy, o czym pisała ich matka w swoich wspomnieniach. Z kolei rodzinę Horwattów, majątek w Narowli spotkałam na kartach wspomnień Antoniego Kieniewicza wielbiącego Polesie.
Co prawda, Rostworowscy swoje bogactwo zawdzięczali w dużej mierze pracy twórczej i interesom ojca Andrzeja, ale niewątpliwie należeli do tego ziemiańskiego świata, który opisał Autor. I chwała mu za to, bo to kolejna cegiełka pokazująca tamten zaginiony świat, jego tradycje i codzienność, często niełatwą i hartującą charaktery!
Warto pochwalić wydawnictwo za piękną oprawę graficzną (twarda okładka, fotografie, bardzo dobrej jakości papier i druk) oraz świetne opracowanie redakcyjne (rozbudowane, ciekawe przypisy). Dla wszystkich miłośników „małej historii” i Kresów Wschodnich powinna to być lektura obowiązkowa!
Andrzej Rostworowski (1899-1980) to przedstawiciel szlacheckiej rodziny herbu Nałęcz. Jego ojcem był Tadeusz Maria Rostworowski, znany wileński architekt. Dzieciństwo i wakacje spędzał na Polesiu, w Narowli i Rudakowie, które należały do jego krewnych.
Przed I wojną światową Autor uczęszczał do gimnazjum w Chyrowie, a w czasie wojny chodził do gimnazjów w Warszawie i Moskwie. W 1917 r. wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, następnie brał udział w walkach z bolszewikami. Po wojnie osiadł w majątku Kobejki w województwie nowogrodzkim, gdzie gospodarował do 1939 r. Potem uczestniczył w obronie Warszawy, dostał się do niewoli, a w 1945 r. wrócił do kraju i zamieszkał w Krakowie. W 1961 r. zaczął spisywać swoje wspomnienia nie mając nadziei, że kiedykolwiek będą opublikowane. Na szczęście, wspomnienia Rostworowskiego przetrwały. Dzięki jego niewątpliwemu talentowi literackiemu możemy się przenieść w czasie na Polesie, do Wilna, Chyrowa i wszystkich tych miejsc, gdzie przebywał jako chłopiec, młodzieniec i dorosły mężczyzna.
Szczególnie interesujące są, w moim przekonaniu, wspomnienia z okresu nauki w Zakładzie oo. Jezuitów w Chyrowie, który cieszył się zasłużoną renomą placówki edukacyjnej kształtującej polską inteligencję. Autor dzieli się z nami informacjami o przebiegu edukacji w zakładzie, o dniu codziennym uczniów, wspomina charakterystycznych, niezapomnianych nauczycieli, co pozwala nam wyobrazić sobie potencjał i różnorodność tego niezwykłego miejsca.
Im więcej wspomnień kresowych czytam, tym częściej spotykam się z miejscami, ludźmi i rodzinami opisanymi przez innych kronikarzy. W Chyrowie przecież pobierali nauki – już w II RP – bracia Pruszyńscy, o czym pisała ich matka w swoich wspomnieniach. Z kolei rodzinę Horwattów, majątek w Narowli spotkałam na kartach wspomnień Antoniego Kieniewicza wielbiącego Polesie.
Co prawda, Rostworowscy swoje bogactwo zawdzięczali w dużej mierze pracy twórczej i interesom ojca Andrzeja, ale niewątpliwie należeli do tego ziemiańskiego świata, który opisał Autor. I chwała mu za to, bo to kolejna cegiełka pokazująca tamten zaginiony świat, jego tradycje i codzienność, często niełatwą i hartującą charaktery!
Warto pochwalić wydawnictwo za piękną oprawę graficzną (twarda okładka, fotografie, bardzo dobrej jakości papier i druk) oraz świetne opracowanie redakcyjne (rozbudowane, ciekawe przypisy). Dla wszystkich miłośników „małej historii” i Kresów Wschodnich powinna to być lektura obowiązkowa!
Autor: Andrzej Rostworowski
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 512
Rok wydania: 2015
Tekst ukazał się na blogu Notatnik Kaye
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz