piątek, 8 maja 2020

Profanum, które jest sacrum. ,,Złodzieje bzu” Huberta Klimko-Dobrzanieckiego

Pisanie o człowieku zwyczajnym i niewyróżniającym się z tłumu, jest co najmniej tak trudne, jak snucie fantastycznych opowieści. Owa ,,zwyczajność” to najczęściej pretekst do opowiadania o ludzkiej egzystencji wpisanej w odwieczny rytm świata oraz do snucia rozważań natury filozoficznej – mądrości ludowe są przecież niczym innym, jak parafrazą przykazań moralnych i najczystszych, nieskażonych prawd. Toteż książka Huberta Klimko-Dobrzanieckiego bardzo mocno wpisuje się w tradycje literatury chłopskiej, w której pewna naiwność głównego bohatera służy jako narzędzie do opowiedzenia o historii świata, losie człowieka, cierpieniu i odrodzeniu. Wszystko to splecione z przestrzenią Kresów, w której, jak w żadnej innej, życie i śmierć istnieją w ścisłej relacji.
Czytając ,,Złodziei bzu” nie można pozbyć się wrażenie formalnego podobieństwa do tekstów takich jak: ,,Konopielka” Edwarda Redlińskiego, ,,Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego oraz ,,Historii filozofii po góralsku” Józefa Tishnera. Podobieństwo to realizuje się przede wszystkim na poziomie konstrukcji głównego bohatera – prostego człowieka, uczestnika wielkiej historii świata (historii przełomu). U Klimko-Dobrzanieckiego jest to Antek Barycki, którego losy śledzimy wraz z rozwojem akcji. Widzimy go jako chłopca, później podlotka, wreszcie dorosłego mężczyznę, który przez całe swoje życie usilnie stara się odnaleźć w przestrzeni. Bohater ,,Złodziei bzu” nie tyle kształtuje swoją rzeczywistość, co raczej jest w niej osadzony i ją przyjmuje. Ten zabieg, pozorna niesamodzielność postaci, pozwala czytelnikowi na snucie refleksji na temat gotowości jednostki do podjęcia aktywności. Antek Barycki nie jest postacią heroiczną, jego życie nie składa się z wielkich czynów, z walki o lepsze jutro –  pragnie  przede wszystkim przeżyć, utrzymać się na powierzchni, doświadczyć szczęścia. Nie myśli o tym, by kogoś ratować albo udowadniać odwagę. Barycki żyje swoim życiem, cierpi, kocha, rani. Z drugiej strony, taka konstrukcja bohatera pomaga dostrzec wagę i znaczenie działań podejmowanych przez jednostki silne, które pragną nadać swojemu życiu wyższy sens. W kontekście ,,Złodziei bzu” odpowiedź na pytanie, czy większą wartość ma trwanie, czy działanie, jest niezwykle prosta.
Książka Klimko-Dobrzanieckiego podzielona jest na trzy części, z czego pierwsza, zatytułowana ,,Tamten świat”, jest najbardziej symboliczna i metaforyczna. To obraz Kresów widzianych oczyma dziecka, a więc obraz, na który oddziałuje wyobraźnia, wrażliwość, zasłyszane opowieści, zaobserwowane rytuały czy zwyczaje, których niezmienność kształtuje rzeczywistość. Kresy zostały w książce pokazane, jako swoista przestrzeń tożsamości – to tam dziecko dowiaduje się o powstaniu świata i zasadach, jakie nim rządzą. Świat ojca i matki, dziecięcych wyobrażeń i życiowych sporów z sąsiadami, przypomina trochę mitologiczną arkadię, z której musi wreszcie (jak z każdej chyba arkadii) nastąpić wyjście, tragiczny exodus. Przestrzeń Kresów rozpada się na oczach bohatera i, inaczej niż w literaturze tego nurtu, niewiele z niego zostaje w Antku Baryckim.
Apokalipsa kresowego świata sprawia, że bohater zamyka się na wszystko, co tamtą rzeczywistość reprezentowało. Najbardziej jaskrawym przykładem takiego podejścia jest odrzucenie przez niego wiary w Boga. Właściwie przez dwa kolejne rozdziały obserwujemy próby przetrwania  Baryckiego w trudnej powojennej rzeczywistości. Wydaje się, że Antek nie jest szczęśliwy. W moim przekonaniu książkę można interpretować jako opis powrotu bohatera do swoich korzeni. Ten powrót jest odraczany i odkładany, ponieważ jest równoznaczny z przyjęciem prawdy o tym, co się stało.
Postać Antka Baryckiego ze ,,Złodziei bzu”, daje nam, czytelnikom, pretekst do rozważań nad pochodzeniem człowieka i wpływem jego tożsamości na podejmowane decyzje. Osadzenie bohatera w powojennym świecie, który bezlitośnie obdarł go ze wszystkich zasłyszanych w domu historii, pokazuje, że mężczyzna odrzucając swoje pochodzenie, stał się ubogi. Czy zatem nie jest trochę tak, że rytuały, w których funkcjonuje człowiek oraz to, co pozwala mu chociaż odrobinę zrozumieć świat wkoło niego, jest do życia po prostu konieczne? Czy życie bez tożsamości jest jedynie dryfowaniem na powierzchni? Na te i inne pytanie odpowiedź odnajdziecie w ,,Złodziejach bzu”, będących właściwie traktatem o życiu w ogóle.
8/10
Agnieszka Winiarska
_________
Recenzja ukazała się pierwotnie na stronie www.kulturanacodzien.pl

2 komentarze:

  1. Zaskakująco zachęcająca do przeczytania książki recenzja. Dziękuje i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...