Od możnowładztwa do arystokracji
Marcin Konrad Schirmer zaproponował sympatykom literatury historycznej
wędrówkę przez wieki dziejów arystokracji od samego zarania, w czasach I Rzeczypospolitej, aż po czasy współczesne. Przynależność do magnaterii wymagała spełnienia warunków dotyczących pochodzenia rodziny ze stanu szlacheckiego, odpowiednio dużego majątku oraz pełnienia ważnych funkcji w państwie. Mniej klarowna była kwestia nadawania arystokratycznych tytułów,
które w Rzeczypospolitej były różnie nadawane, stosowane i postrzegane.
Aczkolwiek nie tytułami stała polska arystokracja. Magnaci będący już w
posiadaniu olbrzymich latyfundiów, za zasługi dla króla czy
kraju otrzymywali tzw. królewszczyzny oraz kolejne, bardzo znaczące
urzędy publiczne. Skutkiem tego ich wpływy systematycznie rosły,
natomiast osłabieniu ulegała władza królewska. Światlejsze ugrupowania
(Familia Czartoryskich i Poniatowskich) dążyły do zreformowania państwa, lecz wsteczna opozycja (Potockich, Branickich i Rzewuskich)
blokując te dążenia szukała poparcia u państw ościennych. To musiało
się skończyć katastrofą. Nastał okres zaborów Rzeczypospolitej.
Arystokracja w Polsce pod zaborami spełniała funkcje mecenasa kultury i sztuki oraz kuratora dziedzictwa narodowego,
a także wspierała powstania narodowe i dotkniętych ich skutkami
emigrantów. Celem utrzymania całości ziem w polskich rękach tworzono ordynacje, ale i to nie pomogło na dłużej. Większość magnackich latyfundiów znajdowała się na wschodzie Rzeczypospolitej. Tzw. Ziemie Zabrane,
zagarnięte przez Imperium Rosyjskie miały powierzchnię 462 tys. km2
(dzisiejsza pow. Polski to 312 tys. km2 !). Granice Rzeczypospolitej po
II rozbiorze usankcjonował Traktat Ryski z 1921 roku.
Kres arystokratycznego świata
Wrzesień 1939 roku zapoczątkował „Kres arystokratycznego świata” rozciągnięty w czasie do kuriozalnego Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 roku. Tzw. reforma rolna objęła prawie dziesięć tysięcy majątków o powierzchni ponad 50 ha (na zachodzie Polski 100 ha). Zbrodni wypędzenia ziemian dopełnił Józef Stalin nakazując „zagadnienie usunięcia z widowni całej klasy, złamanie obszarników – że wtedy to już nie jest reforma a rewolucja agrarna,
a tego rodzaju rewolucji nie przeprowadza się w majestacie prawa i
cackaniem się przygotowaniami. Rewolucje takie muszą być przeprowadzane
metodami rewolucyjnymi”. I były!
Tzw.
obszarników usuwano z ich własnych majątków i dworów, nie pozwalając
zabrać niczego poza rzeczami osobistymi oraz zabraniając osiedlania się
na terenie miejscowego powiatu. Skutkiem owej reformy rolnej obywateli
ziemskich pozbawiono dachu nad głową, źródeł utrzymania oraz gromadzonych przez wieki dóbr kultury, pamiątek rodzinnych i wszystkiego, co stanowiło dla nich wartość. Szczególnie narażeni na szykany i represje byli arystokraci, których aresztowano, więziono, wywożono do ZSRR. W tej sytuacji wielu przedstawicieli rodów arystokratycznych zdecydowało się na emigrację (nie
pierwszą i nie ostatnią w historii naszej Ojczyzny). Czarny okres
komunistycznego PRL-u pogłębił jeszcze procesy likwidacji możnych elit
kraju. Po „upadku” komunizmu w 1989 roku podejmowane były próby
zadośćuczynienia krzywd, jakie dokonały się skutkiem nacjonalizacji arystokratycznych dóbr. Ale do systemowych rozwiązań jest jeszcze daleko. Prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego,
Marcin Konrad Schirmer, postuluje, w imieniu środowiska, prawne
rozwiązanie kwestii majątków ziemiańskich, jakie na mocy wspomnianego Dekretu PKWN z 1944 roku, zostały bezzasadnie rozparcelowane. Cieszy natomiast fakt powrotów do Macierzy potomków arystokratycznych rodów rozsianych po całym świecie.
Polska na Was czeka! Wracajcie!
Polska na Was czeka! Wracajcie!
Od patriotów do zdrajców
Aby zrozumieć nikczemność autorów Dekretu i ich mocodawcy, Józefa Stalina, należy poznać dzieje i zasługi polskich elit I i II Rzeczypospolitej. Z pewnością doskonale spełnia funkcję popularyzatorską piękna książka autorstwa Marcina Konrada Schirmera zatytułowana „Arystokracja – polskie rody”. Pan Prezes PTZ potrafił „w niezwykle przemyślany i uporządkowany sposób przedstawić całokształt zagadnień dotyczących polskich dworów” w publikacji pt. „Dwory i dworki w II Rzeczpospolitej”. Podobną opinie mogę wystawić tomowi o polskich rodach arystokratycznych. Logiczna, czytelna struktura książki pozwoliła czytelnikom przyswoić ogólne wiadomości na temat arystokracji, jako klasy społecznej, wywodzącej się z magnaterii, a jeszcze wcześniej z możnowładztwa.
Następnie Marcin Konrad Schirmer opowiedział miłośnikom historii Polski
o kilkunastu polskich rodach arystokratycznych, wybierając te
najbardziej znane, zasłużone lub atrakcyjne dla prowadzenia opowieści.
Zaprezentowane spektrum ludzkich typów, postaw, osobowości, indywidualności jest imponujące. Poczynając od wielkich patriotów poświęcających dla dobra Ojczyzny majątki, urzędy, tytuły aż do ofiary życia, a kończąc na zdrajcach, targowiczanach. W rozdziałach opiewających poszczególne rody autor przedstawił ich genezy oraz etymologię rodowych nazwisk. Na tle dziejów rodu ukazał postaci, jakie zapisały się w pamięci rodziny i potomnych.
Pałac Tyszkiewiczów w Połądze |
Miasta, wsie, rezydencje
Aby czytelnik potrafił sobie uzmysłowić ogrom magnackich majątków historyk przytoczył sugestywne dane liczbowe. Popatrzmy – dobra książąt Ostrogskich liczyły 24 miasta i 600 wsi i utrzymywały 300 zbrojnych; w stadninie Romana Sanguszki w Sławucie stało 2500 arabów; rezydencja Radziwiłłów w Nieświeżu liczyła 170 komnat, itp., itd. Można znaleźć i inne fakty: Zbiory Dzikowskie Tarnowskich zawierały m.in. płótna Rembrandta, Rubensa, Tycjana, van Dyck’a, a ponadto cenne rękopisy:
„Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, „Kronika polska” Galla Anonima,
„Bogurodzica”, „Kronika polska” Wincentego Kadłubka czy komplet polskich
wydań „Biblii”.
To już jest koniec, nie ma już nic
W omawianej publikacji o charakterze popularyzatorskim roi się od intrygujących anegdot i barwnych dykteryjek, sprawiających, że lekturę czyta się wyjątkowo dobrze, a po przewróceniu ostatniej karty pozostaje niedosyt i żal, że „to już jest koniec, nie ma już nic”. Wybrane przez autora wątki świadczą o dystansie i jednocześnie poczuciu własnej wartości arystokratów. Ksawery Branicki na uwagę o swym niedbałym stroju odpowiedział: „nie
ma znaczenia, jak ubieram się na wsi, ponieważ tam wszyscy wiedzą, kim
jestem, i nie jest ważne, jak ubieram się w Londynie, bo tam nikt nie
wie, kim jestem”. Stanisław Trembecki zdolności lingwistyczne Jan Potockiego skwitował stwierdzeniem, że „znał tyle języków, że mógłby służyć jako tłumacz murarzom na wieży Babel”. Konstanty Radziwiłł na pytanie, czy panna młoda (z Habsburgów) wniosła posag odparował: „A cóż ty myślisz? Będzie Radziwiłł robił mezalians bez pieniędzy?”. A z czasów nowszych, powojennych – Stanisław Lubomirski-Lanckoroński, który po studiach pracował w kombinacie metalurgicznym, polecił na wizytówce umieścić tekst: „Stanisław książę Lubomirski Pierwszy Ślusarz sieci cieplnych Huty im. Lenina”.
To nie jest prywata
Moją ulubioną rodziną magnacką są Radziwiłłowie herbu Trąby,
których obecnie żyje siedemnaste pokolenie, np. Konstanty Radziwiłł
(minister zdrowia), kultywujący rodzinne tradycje i przysparzający
potomków – ma czterech synów i cztery córki! Ród Radziwiłłów może się
pochwalić wyjątkowo dużą ilością nieprzeciętnych osobowości i
niepospolitych przydomków, np. Sierotka, Rybeńka, Panie Kochanku. A poza tym, pierwszym pałacem, w którym pomieszkiwałam był radziwiłłowski Pałacyk Myśliwski w Antoninie, a ostatnio rezydowałam w Pałacu Radziwiłłów w Nieborowie. W apartamencie prezydenckim, jaki zajmowałam, z ram portretów spoglądali na mnie Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa i Karol Stanisław Radziwiłł.
Pałacyk Myśliwski Radziwiłłów w Antoninie |
Pałac Radziwiłłów w Nieborowie |
Szata graficzna
Wydawnictwo Naukowe PWN bardzo zadbało o wygląd i jakość publikacji, a przede wszystkim o zilustrowanie tekstu Marcina Konrada Schirmera. W książce znalazło się około czterystu barwnych i czarno-białych fotografii prezentujących
arystokratów, ich rezydencje, fundowane przez nich obiekty np.
kościoły, wnętrza z kolekcjami sztuki, obrazy i zdjęcia z rodzinnych
uroczystości. Wszystkie te ilustracje opatrzono wyczerpującymi opisami, nierzadko nawiązującymi do treści rozdziału.
We wstępie i wprowadzeniu Marcin K. Schirmer poinformował, jakie były jego zamierzenia, co do treści książki. Taki komunikat pozwolił czytelnikom po skończonej lekturze ocenić stopień realizacji
założeń autora. W przypadku „Arystokracji…” ocena ta wypadła bardzo
pomyślnie. Moje zastrzeżenia dotyczą jedynie poziomu wyczerpania tematu.
Chętnie czytałabym gawędę o polskiej arystokracji chociaż w ciągu kilkunastu jesiennych wieczorów.
A jednak "błękitna krew"!
Podsumowując pracę Marcina Konrada Schirmera o polskich rodach
arystokratycznych stwierdzam, iż zadanie, którego się podjął, a było nim
„uporządkowanie wiedzy na temat arystokracji i przybliżenie
czytelnikom losów najwybitniejszych polskich rodzin arystokratycznych.
Pokazanie ich dokonań, wpływu, jaki wywarli na dzieje naszego kraju”, wykonał z dużym powodzeniem. Autorowi udało się również zrewidować fałszywe poglądy funkcjonujące w świadomości społecznej i obalić krzywdzące stereotypy na
temat życia arystokratów, którzy posiadali wszystko i gdyby chcieli,
ocaliliby wszystko dla siebie i swojego rodu. Stało się jednak inaczej –
stracili wszystko i jako warstwa społeczna przestali istnieć.
Priorytety odziedziczone razem z błękitną krwią nakazywały w chwili próby „zachować się, jak trzeba”. Należy więc, przyznać rację Szymonowi Konarskiemu, który w biografii Platerów napisał:
„Patriotyzm nie wzbogaca patriotów”.
To lektura obowiązkowa dla mnie. Z przyjemnością się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńTo wspaniała książka!
OdpowiedzUsuń