sobota, 13 września 2014

Antoni Ferdynand Ossendowski, Polesie





Polesie to kraina leżąca obecnie na terenie trzech państw: Ukrainy, Białorusi i Polski. Największa jej część należy do Republiki Białorusi. Na obszarze Polski pozostały jedynie północno-zachodnie skrawki Polesia.


Przedwojenne Województwo Poleskie, było największym w II Rzeczypospolitej, a zarazem najrzadziej zaludnionym (na jeden kilometr kwadratowy przypadało około 31 osób). Było tam tylko osiemnaście miast oraz trzydzieści osiem miasteczek. Resztę stanowiły zaszyte wśród lasów i bagien wsie, często oddalone od siebie o dziesiątki kilometrów*. Tereny te zamieszkiwał lud dość tajemniczy, czyli Poleszucy posługujący się swoistym językiem będącym mieszanką białoruskiego, rosyjskiego, ukraińskiego i polskiego. W okresie międzywojennym stanowili ponad 60% ludności całego województwa poleskiego. Etnologowie uważają, że wywodzą się oni z kilku pierwotnych plemion słowiańskich: Dregowiczów, Derewlan, Krzywiczan i Wołynian.

Jeśli chcecie odbyć podróż w czasie do krainy, której już nie ma, a która kilkadziesiąt lat temu sprowokowała Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego do napisania tej książki, hołdu dla Polesia, ziemi pełnej tajemnic i swoistej magii - to lektura dla Was.

Polesie było w przedwojennej Polsce regionem opóźnionym w rozwoju w stosunku do innych ziem. Jednak w opinii autora była to kraina w Europie wręcz egzotyczna, a przez to szalenie ciekawa. Ossendowski uważał, że po latach, a właściwie wiekach, zaniedbań, to właśnie niepodległa Polska może umożliwić tej krainie i jej mieszkańcom harmonijny rozwój i cywilizacyjny skok. Tym właśnie ziemiom poświęcił także powieść dla młodzieży pt. „W polskiej dżungli”, która miała podobne patriotyczne przesłanie, jak „Polesie”. W książkach tych widać autentyczną pasję z jednej strony edukatora mieszkańców Polesia, z drugiej zaś – promocji piękna tego regionu wśród rodaków.

Język Ossendowskiego jest niedzisiejszy, nasycony słowami o kresowym rodowodzie. Kto lubi zanurzyć się przeszłość, poczytać o mrocznych, zawziętych Poleszukach, których charakter ukształtowała wielowiekowa izolacja wśród mokradeł i oczeretów, o pogańskich wierzeniach, które tworzyły swoistą mitologię, tak charakterystyczną dla tej ziemi, nie powinien być zawiedziony. Oczywiście, nie jest to pozycja naukowa, a popularna i w swoim czasie miała – jak sądzę - osiągnąć kilka celów, a najważniejsze z nich to zainteresowanie rodaków Autora tym regionem i skłonienie ich do osiedlania się tam lub inwestowania oraz przekonanie rodowitych mieszkańców tych terenów, jak wiele mogą osiągnąć poprzez lojalną współpracę z państwem polskim.

Autor, między innymi, wyraża wielkie uznanie dla polskiego wojska, które odgrywało istotną rolę w asymilacji Poleszuków. Wzbudza to niewątpliwie kontrowersje, zwłaszcza we współczesnych czytelnikach, ale nie można zapominać o ówczesnej sytuacji geopolitycznej, na której cieniem kładło się sąsiedztwo Związku Sowieckiego, skąd przenikanie agentów przez „zieloną granicę” było dość powszechne.

Spuścizna Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego przez wiele lat była skazana w Polsce na zapomnienie, gdyż autor, po aktywnym udziale w wojnie z bolszewikami - co jest opisane w jego najsłynniejszym dziele „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” – był zajadłym antykomunistą i w swojej działalności literackiej dawał temu wyraz. Jego życie jest zresztą świetnym materiałem na książkę, co udowodnił W. Michałowski w wydanej w 2004 r. książce „Wielkie safari Antoniego O.”. Dobrze, że teraz mamy szansę na ponowne odkrycie jego dzieł, zwłaszcza literatury podróżniczej, nie tylko ze względu na zawartą w tych książkach treść, lecz także dzięki dopracowanej szacie graficznej.

„Polesie” jest bowiem przepięknie wydane, ba, wręcz wysmakowane graficznie. Bajeczną oprawę zapewniają „klimatyczne” – jak byśmy dziś powiedzieli - zdjęcia Jana Bułhaka, mistrza fotografii. Do obrazu nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń, słowo zaś jest na najwyższym poziomie, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze epokę, w której powstała książka i cele, które przyświecały Antoniemu Ossendowskiemu w jego twórczości literackiej. Dążenie do pokazania piękna zakątków przedwojennej Polski, jej dobrobytu i dążenia do potęgi to motyw przewodni jego twórczości literackiej.

Warto pamiętać o tych ziemiach, zwłaszcza obecnie, gdyż coraz trudniej odnaleźć ślady pozostawione przez polski żywioł na Kresach. Kilka lat temu miałam przyjemność i niepowtarzalną okazję odwiedzić Białoruś, w której granicach znajduje się obecnie ta część Polesia, która przed II wojną światową wchodziła w skład państwa polskiego. Pewnym paradoksem jest zresztą fakt utrudnionego obecnie dostępu do tego kraju, gdzie "na wyciągnięcie ręki" znajduje się wiele pamiątek naszej historii i kultury. Nie wdając się w szczegóły, powiem tylko, że wymaga to sporo wysiłku. Tak daleko, a tak blisko…

Podczas mojej podróży zwiedzałam głównie północ i centrum Białorusi, przez Polesie tylko przemknęłam, czego bardzo żałuję, bo ten region zwraca uwagę swoją odmiennością od reszty kraju nawet dzisiaj. Rzuca się w oczy przede wszystkim charakterystyczny krajobraz zakrętasów rzecznych, rozlewisk z kępami krzaków. Rozlewiska zajmują naprawdę sporo miejsca – choć jest ich obecnie dużo mniej niż przed wojną - i kształtują panoramę tego miejsca. Piękne są również lasy, a raczej pozostałość po poleskiej puszczy, która zachwyciła Ossendowskiego w latach trzydziestych XX w.

„Za dawnych, może drewlańskich jeszcze czasów, gdy poczucie budzących się potęg natury było mocniejsze – wiosnę przepowiadały dziewczyny wiejskie zapożyczonym od prababek „klikaniem”. Zbierały się dziewuchy całą gromadą koło parkanów, nad brzegiem rzeki i, patrząc na siniejący, coraz bardziej pęczniejący lód na przeprawach i na porowatą powierzchnię śniegu, przeraźliwie zawodzącymi głosami śpiewały żałośnie; niosła się pieśń z wezbranej tęsknotą dziewczęcej piersi:

Oj, wiesna krasna!
Da sztoż ty nam uniosła?
Oj, uniosła, uniosła
Try koryści u radości:
Pierwaja koryść – bortniczkom,
A druhaja i oratajom
A treciaja – pastuszkom!


Wiosna rychło odpowiadała dziewczęcemu klikaniu. Posyłała ciepłe wiatry i nagłe deszcze, co przesiąkały śnieg i nic go już obronić nie mogło – ani podmuchy srogie od północy, ani śnieżyce wściekłe, ani nawet ostre przymrozki poranne.” (s.59)

Tak właśnie rozpoczyna się jeden z rozdziałów tej książki poświęcony przywoływaniu wiosny poprzez pradawną tradycję „klikania”. Jakżeż inne konotacje ma obecnie to słowo :)

A oto, jak kończy się ta książka:

„Odrodzona Polska – Polska narodu świadomego swej woli życia i mocarstwowej potęgi – powołała Polesie do wspólnego wysiłku, do wielkiej pracy nad własnym szczęściem i światłą dolą.”

Niestety, to proroctwo autora się nie spełniło…






Tekst oryginalny ukazał się na blogu Notatnik Kaye

8 komentarzy:

  1. Byłaś na Białorusi! Marzę, by pojechać w tamtejsze miejsca, które należały do Polski. Gdy jechaliśmy na Litwę i trochę zabłądziliśmy, dotarliśmy do granicy z Białorusią:) Zaproponowałam żartobliwie moim towarzyszom podróży: a może zmienimy plany z Litwy na Białoruś? Oczywiście, gdybyśmy to zrobili, to trafilibyśmy pewnie za kratki:) Tak blisko, a tak daleko...

    Książka Ossendowskiego jest urzekająca. Mam nadzieję, że razem z nią będzie mi dane zobaczyć Polesie.

    Czytam teraz książkę, w której znalazłam wiele inspiracji do lektur "kresowych". Wkrótce podam tytuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam, ale upłynęło już pięć lat od naszej tam wizyty, którą wspominam zawsze "z łezką w oku". Pisałam o wrażeniach z wyjazdu na swoim blogu (zakładka "Podróżniczo" - cykl Impresje białoruskie), może przekopiuję te teksty tutaj, ale za jakiś czas. :)
      Niestety, na Ukrainie byłam tylko we Lwowie. Może jeszcze kiedyś uda nam się pojechać i wzruszyć się.
      Książka Ossendowskiego jest po prostu wspaniała, a szata graficzna zachwyca. Cieszę się, że mam ją na własność.
      Czekam na tytuły. Fajnie, że lista się wydłuża. :)

      Usuń
    2. Myślę, że taka zakładka "Podróże na Kresy" (lub inny tytuł) byłaby ciekawym dopełnieniem treści, które tu się pojawią. Wspomnienia z podróży po dzisiejszej Białorusi, Lwów...
      Tak marzę o takiej podróży, szczególnie na Ukrainę, śladem kresowych rezydencji położonych nad Bohem... Niektóre ocalały.

      Usuń
    3. A ja sobie mogę raczej pomarzyć tylko o takiej wyprawie, ale cieszę się, że będziemy tu sobie tak rozmawiać o tym co minęło.

      Usuń
    4. Ja również myślałam o takiej zakładce podróżniczej, ale najpierw chciałabym "ogarnąć" książki i recenzje. Te swoje "impresje" z Białorusi i Humania na pewno tu przekopiuję, ale w grę wchodzą również zdjęcia, a to trochę bardziej czasochłonne. ;)

      Usuń
  2. Poleszuk to znane mi słowo z literatury, a w trakcie czytania postu chodziła za mną pieśń "Polesia czar" aż sobie jej poszukałam na yutoube i znalazłam w wykonaniu Krzysztofa Cwynara : https://www.youtube.com/watch?v=LmcvW3reJtU.
    Dedykuję Ci tę piosenkę na dobranoc.
    A książkę chciała bym też mieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam tu tę pieśń w wykonaniu nieznanego chóru polonijnego. W teledysku z youtube są stare zdjęcia. Książka jest cudowna. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...