piątek, 26 września 2014

Maria Dunin-Kozicka, Burza od Wschodu





Autorka - ziemianka z Kresów Wschodnich, właścicielka Lemieszówki podjęła się spisania swych wspomnień okraszonych analizą społeczną i polityczną tamtych lat. Polscy ziemianie na Ukrainie przez lata wiedli w miarę spokojną, dostatnią egzystencję. Kraj bogaty w czarnoziem dostarczał środków na godne życie, wyjazdy zagraniczne, gromadzenie pięknych bibliotek, dzieł sztuki, pamiątek rodzinnych. Ziemia i dwory przekazywane z pokolenia na pokolenie stawały się skarbnicą pamięci, ostoją polskości, ale także miejscem dającym okolicznym chłopom pracę. Lemieszówka - biały dwór na wzgórzu z niewielkim balkonikiem, niczym jaskółcze gniazdo, drewnianą werandą, tarasem otoczonym żelazną balustradą, na którą wspinały się latem bukietowe różyczki. Otoczony lasem i parkiem. W środku jasne pokoje, urządzone staroświecko z biblioteką mieszczącą 5 tysięcy tomów.

Nadchodzi jednak rok 1917. Rewolucja w Rosji. Chłop agitowany ze wszystkich stron łatwo uwierzył, że ma prawo do korzystania ze wszystkiego, co do tej pory stanowiło własność pana. Rękę wyciągnął po to bez wstydu, z każdym dniem coraz hardziej i bezczelniej. Gdyby chodziło tylko o podział ziemi. Wielu właścicieli godziło się oddać nawet połowę swych ziem, by tylko móc pozostać u siebie, nie iść w nieznany świat.

Do Lemieszówki ktoś kiedyś przyniósł świstek agitacyjny, na lichym papierze pełen frazesów o panach - krwiopijcach, którzy stoją na drodze szczęścia i bogactwa ludu. Podpisany był krótkim nazwiskiem, którego wówczas jeszcze prawie nikt nie znał: Lenin.
Rewolucje rodzą najgorsze instynkty... Morderstwa, gwałty, grabieże, strach, ucieczki.
Dunin-Kozicka opisuje przejmująco zagładę polskiego, ziemiańskiego świata na Kresach Wschodnich.

"Szliśmy szybko, brnąc po kostki w świeżo nawianym śniegu, który śpiesznie i niezmordowanie zasypywał ślady stóp naszych. Z każdym krokiem oddalaliśmy się od zgasłej, ukochanej przeszłości, która po tylowiekowej pracy polskiej na Kresach zostawała teraz za nami w gruzach zwalonych siedzib rodzinnych, w zgliszczach narodowej kultury i piękna, w popiołach spalonych, bezcennych księgozbiorów, a wreszcie w krwi ofiar, co legły na wieki w dalekiej ziemi jako jedyna już odtąd jej straż!" (s. 333)

Po większości rezydencji, dworów, cukrowni należących do dawnych kwitnących, świetnie zarządzanych i prosperujących majątków, dających pracę okolicznym mieszkańcom, nic do dzisiejszych czasów nie zostało. Czasem smutne ruiny... Czasem nie została nawet jedna cegła.

Autorka przez Kijów, Odessę dotarła do Warszawy. Postanowiła pisać. Jej debiutancka "Burza od Wschodu" została wpisana na listę najwybitniejszych polskich książek za rok 1925. Maria Dunin-Kozicka zmarła w 1948 roku.


 Ten tekst oryginalnie ukazał się na blogu O biografiach i innych drobiazgach

5 komentarzy:

  1. Bardzo ważna książka. I serce ściska się z żalu, że po tym, co było zostały jedynie zgliszcza i popiół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie autorki przypadło na niezwykle burzliwy okres: dwie wojny światowe, rewolucja, powstanie warszawskie... A jednak potrafiła się odnaleźć w dojrzałym już wieku i jej książki cieszyły się popularnością w okresie dwudziestolecia międzywojennego.

      Usuń
    2. "Polscy ziemianie na Ukrainie przez lata wiedli w miarę spokojną, dostatnią egzystencję. Kraj bogaty w czarnoziem dostarczał środków na godne życie, wyjazdy zagraniczne, gromadzenie pięknych bibliotek, dzieł sztuki, pamiątek rodzinnych. Ziemia i dwory przekazywane z pokolenia na pokolenie stawały się skarbnicą pamięci, ostoją polskości, ale także miejscem dającym okolicznym chłopom pracę".


      Te słowa mogłyby być idealnym opisem tematyki powieści, którą teraz czytam! O Ukrainie początku XX wieku. Wkrótce podzielę się wrażeniami z lektury.

      Usuń
    3. Bardzo jestem ciekawa cóż to za książka. Czekamy na relację!

      Usuń
  2. Mam, mam. Ciesze się, że mam i będę czytać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...