wtorek, 10 listopada 2020

Opowieść o Tymoszówce - recenzja książki Zofii Szymanowskiej

 

Jaki zapach ma wasze dzieciństwo? Może świeżo wykrochmalonej pościeli albo drożdżowego placka z truskawkami, który babcia piekła tylko w czerwcu? A może pachnie jak policzek Dziadka - staromodną wodą kolońską, którą jeszcze czasami czuję na jesiennych ulicach Tarnowa… A jakie obrazy napływają do Was, gdy zamykacie oczy, leżąc na łące? Czy jeszcze Wam to się zdarza? Nie od dziś wiadomo, że tropienie dobrych wspomnień może być doskonałą rozrywką i wewnętrznym ukojeniem. Jak rozpocząć taką podróż?

Wnętrze Tymoszówki

,,Opowieści o naszym domu” Zofii Szymanowskiej, siostry wielkiego kompozytora Karola, nie musimy odczytywać jedynie jako zapisu wspomnień z sielskiego życia w Tymoszówce, ich rodzinnym majątku.  Gdybyśmy jednak potraktowali tę książkę tylko jako opis kresowego świata – nadal będzie to literacka uczta. Zofia Szymanowska posiadała niezwykłą lekkość w budowaniu obrazów, charakterystyczną elegancję językową i niewymuszoną wrażliwość na słowo. W swoich wspomnieniach zawarła swoisty mikrokosmos kresowej przestrzeni – rodzinne spotkania i sposoby na spędzanie wolnego czasu; rytuały i pielęgnowane od pokoleń tradycje; spokojny rytm dnia oraz konieczność opuszczenia domu w obliczu jego zagłady; zmartwienia i dylematy lokalnej społeczności. Książka zbudowana jest z literackich drobiazgów – opisów poszczególnych komponentów świata Szymanowskich. One wszystkie – te wspomnienia – zawierają w sobie dwa najważniejsze i wpływające na narrację pierwiastki: tęsknotę za krainą dzieciństwa oraz ból związany z bezpowrotną utratą Tymoszówki. Niektórych czytelników może razić idealizowanie przedstawionego świata. Z drugiej strony nawet my sami, przywołując w pamięci dzieciństwo (zwłaszcza to szczęśliwe), posługujemy się kategoriami myślenia magicznego. W moim przekonaniu można wybaczyć Zofii Szymanowskiej, że w swojej opowieści położyła akcenty na te sielsko-anielskie elementy świata, który przecież kochała. Tym bardziej, że opuszczenie rodzinnej miejscowości, exodus z krainy szczęśliwości, nie dokonał się z wyboru, lecz przymusu. Mówimy też o przełomie wieków, a co za tym idzie, powinniśmy mieć świadomość, ze zmiany kulturowo-społeczne, jakich doświadczyła autorka, były niezwykle dynamiczne. Zapewne inaczej pamięta się dzieciństwo spędzone we dworku, gdy opowiada się o nim z kamienicy w zatłoczonym mieście i to przy dźwiękach tramwajów…

,,Opowieść o naszym domu” możemy potraktować jako pretekst do odnalezienia w sobie na nowo najpiękniejszych momentów własnego dzieciństwa. Jakie były jego dźwięki, jakie zapachy? Które zabawy wzbudzały najlepsze emocje? Co inspirowało, co dodawało energii? Czy biegaliśmy umorusani po podwórku i rozbite kolana leczyliśmy bobkowymi liśćmi?  To, co opisała w swojej książce Szymanowska, to nie jest jakiś abstrakcyjny świat, który  „zdarzył się”, ale przestrzeń, mająca (w jakimś stopniu) kontynuację w naszej codzienności (chociaż oczywiście trzeba mieć na uwadze obiektywne różnice między tym, co było kiedyś, a tym, co jest teraz). Na przykład opisane przez Szymanowską wieczorne rodzinne śpiewanie w ogrodzie – ta tradycja pozornie wypadła już z kanonu sposobów na spędzanie czasu razem.  Czy aby na pewno? Przecież gromadzimy się nadal przy ognisku, by będąc blisko zanucić jakieś tęskne ballady, których słuchaliśmy mając naście lat 😊

Szymanowscy z przyjaciółmi.

Wzrusza mnie ta książka. Wszystko niej pachnie i dźwięczy. Emanuje z niej ogromny apetyt na życie – pełne czasu i przestrzeni na wspólnotę. I ta wspólnota jest dzisiaj ,,towarem” deficytowym. Po lekturze książki Zofii Szymanowskiej możemy dostrzec jak wiele tracimy, traktując swoje życie zadaniowo i pozbywając się wspaniałego rytuału – celebracji codzienności.

 .

Agnieszka Winiarska

______________

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa mg.

Pierwotnie recenzja była opublikowana na portalu www.kulturanacodzien.pl


2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...