"Maria" Barbary Iskry Kozińskiej to kontynuacja losów bohaterów książki "Czerwone niebo nad Wołyniem". Bohaterowie ocaleli z ludobójczych pogromów na dawnych Kresach Wschodnich wracają do Polski w nowych granicach. "Maria" opowiada o trudnych początkach w nowym miejscu zamieszkania, powolnym aklimatyzowaniu się i pokonywaniu codziennych przeszkód. Chwile radosne przeplatają się ze smutnymi. Narodziny kolejnych dzieci ze śmiercią przedstawicieli starszego pokolenia. Lata tłuste z latami chudymi.
Tytułowa Maria jest kilkunastoletnią dziewczyną (w chwili rozpoczęcia akcji), która przygarnęła dzieci swojej zmarłej siostry. Obdarzona ogromnym sercem i nieprzeciętną wrażliwością stara się jak najlepiej zaopiekować przybranymi synami. Mimo trudności finansowych udaje się jej zapewnić godny byt całej rodzinie. Pomaga także swoim rodzicom, którym braknie już sił do pracy. Maria nosi cechy Matki Polki. Jest samodzielna, samowystarczalna i niezwykle skora do poświęceń.
Autorka na podstawie faktów przekazanych przez rodzinę stworzyła powieść historyczno-obyczajową . Główna bohaterka to mama Barbary Iskry Kozińskiej. Dlatego też książka trochę traci na autentyczności. Maria jawi się jako kobieta idealna, pozbawiona wszelkich wad i słabości. Kobieta - anioł. Być może rzeczywiście taka była, ale każdemu zdarzają się przecież chwile słabości. Trudno uwierzyć, że nawet na chwilę nie straciła nadziei. Rozumiem jednak autorkę. Zazwyczaj jeśli piszemy o rodzinie (zwłaszcza najbliższej) to zwracamy uwagę na jej zalety, a wady i niedoskonałości umniejszamy lub wręcz pomijamy.
Książka uwrażliwiła mnie na pewne obawy ludzi żyjących tuż w powojennej Polsce. Zawsze wydawało mi się, że osoby ocalałe z wojennej zawieruchy uznały, że III Rzesza definitywnie upadła, a wojna (przynajmniej na razie) nie przyjdzie zza Odry. Tymczasem okazuje się, że mieszkańcy zachodnich rubieży kraju obawiali się tego. Strach przed powrotem niemieckich dywizji był codziennością.
Wydaje mi się, że opis z tyłu książki jest odrobinę mylący. Nie przedstawia rzeczywistej treści "Marii". Przypatrzmy się temu fragmentowi: "Świat, znany nam z filmowych komedii, ożywa w powieści ciepłej, pełnej scen komicznych i sentymentalnych, ale też dramatycznych i porażających życiowym realizmem". Powieść ciepła - zgoda. Sceny sentymentalne - jak najbardziej. Sceny dramatyczne - oczywiście są. Ale sceny komiczne? Nie odnalazłem ich w książce. Albo ich nie ma, albo to ja nie mam poczucia humoru.
Pod względem językowym książka przedstawia się bardzo dobrze. Barbara Iskra Kozińska obdarzona jest nieprzeciętnym piórem. Powieść wciąga w świat przesiedlonych Kresowiaków i nie pozwala się od niego oderwać.
Koniec książki przyszedł bardzo szybko. Zdecydowanie za szybko. Żal mi było rozstawać się ze światem Kozińskich i Romaniewiczów. Ale wszystko, co dobre szybko się kończy. Spędziłem trochę czasu nad nieprzeciętną prozą oraz bardziej zrozumiałem powoli odbudowywany świat ludzi, którym załamał się on 1 września 1939 roku. Wolter kiedyś powiedział, że "Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie". Wiem jednak, że "Maria" nie zginie w tłumie czytanych przeze mnie książek. Czuję, że "coś" z tej książki we mnie zostało. A to jest chyba największa nagroda dla autora. Barbara Iskra Kozińska nie przepadnie w otchłaniach mojej pamięci.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Libri amici, libri magistri
Dobrze wiedzieć, że Autorka pisze tak wartościowe i ciepłe książki, chociaż temat jest niełatwy. Wszyscy przyzwyczailiśmy się do wizji życia na Ziemiach Zachodnich zaprezentowanej w filmie "Sami swoi", a to jednak było życie mniej komediowe, a bardziej nasycone trudnościami i niepewnością.
OdpowiedzUsuń