Miniprzewodnik po Kresach? Kolejna odsłona lwowskich klimatów dokonuje się za sprawą „Spaceru po Lwowie” Sławomira Kopera. Tę niewielką książeczkę – przewodnik wydało wydawnictwo Axel Springer w 2008 roku, drukując na ładnym błękitnym papierze, w ciekawej formie z umiejętnie zagospodarowanymi marginesami. Na bogatą graficzną część książki składają się współczesne zdjęcia ze Lwowa autorstwa Piotra Jamskiego, akwarele Magdaleny Józefczuk – Dmitroca oraz archiwalne zdjęcia, których wyboru dokonali Maja i Jan Łozińscy.
Lekkie pióro… Sławomir Koper jest historykiem i pisarzem historycznym, który para się dziejami świata od wieków starożytnych przez piastowskie do dzisiejszych. Jego domeną stały się czasy dwudziestolecia międzywojennego i powojenne czasy PRL – u. W swoim dorobku Sławomir Koper ma ponad trzydzieści tytułów oraz dwudziestotomową kolekcję „XX-lecie międzywojenne”. Jedną z wcześniejszych publikacji tego autora jest miniprzewodnik przeznaczony, jak pisze sam autor, dla turystów odwiedzających Lwów po raz pierwszy (ale, naturalnie, nie po raz ostatni). Literat ten, obdarzony lekkim piórem, prowadzi czytelnika do tzw. żelaznych punktów Lwowa odwiedzanych przez większość polskich wycieczek. Do zwykłych faktów podawanych przez szanujących się lwowskich przewodników Sławomir Koper dodaje fakty, ciekawostki, anegdoty wzbogacające przekaz historyczny o oglądanych zabytkach kultury polskiej, ponieważ pisarz ten jest mistrzem literatury historyczno – obyczajowej.
Lekkie pióro… Sławomir Koper jest historykiem i pisarzem historycznym, który para się dziejami świata od wieków starożytnych przez piastowskie do dzisiejszych. Jego domeną stały się czasy dwudziestolecia międzywojennego i powojenne czasy PRL – u. W swoim dorobku Sławomir Koper ma ponad trzydzieści tytułów oraz dwudziestotomową kolekcję „XX-lecie międzywojenne”. Jedną z wcześniejszych publikacji tego autora jest miniprzewodnik przeznaczony, jak pisze sam autor, dla turystów odwiedzających Lwów po raz pierwszy (ale, naturalnie, nie po raz ostatni). Literat ten, obdarzony lekkim piórem, prowadzi czytelnika do tzw. żelaznych punktów Lwowa odwiedzanych przez większość polskich wycieczek. Do zwykłych faktów podawanych przez szanujących się lwowskich przewodników Sławomir Koper dodaje fakty, ciekawostki, anegdoty wzbogacające przekaz historyczny o oglądanych zabytkach kultury polskiej, ponieważ pisarz ten jest mistrzem literatury historyczno – obyczajowej.
Klasztor Bernardynów przed 1939 |
Klasztor Bernardynów |
Pojedynki, hazard, więzienia
Dzięki lekturze „Spaceru po Lwowie” czytelnik dowiaduje się o funkcjonowaniu w ratuszu miejskim prywatnego więzienia burmistrza Marcina Kampiana, którego w ramach zadośćuczynienia zmuszono do wyremontowania na własny koszt tzw. Ruskiej Wieży. Na kartach książki zaprezentowana została postać Franciszka Smolki, przewodniczącego parlamentu austriackiego, należącego do grona twórców Kopca Unii Lubelskiej we Lwowie, który własnoręcznie woził taczkami ziemię będąc już w podeszłym wieku. Sławomir Koper wspomina również mniej chlubne epizody lwowskich dziejów. Mieszcząca się przy Rynku Kamienica Królewska w XVIII wieku znana była jako jaskinia hazardu, gdzie możni obywatele Galicji i okolic tracili fortuny grając w faraona – modną wówczas hazardowa grę w karty. Bardziej niebezpieczną „rozrywką” ekscytowano się w okresie międzywojnia. Pisarz Walery Łoziński, autor „Zaklętego dworu”, był miłośnikiem pojedynków a zmarł w wieku 24 lat, kilkakrotnie raniony w głowę i dotknięty zapaleniem opon mózgowych.
Ni ma jak Lwów!
Batiarzy, bałak to osobliwości charakterystyczne tylko miastu „Semper Fidelis”. Autor książki przywołuje postaci najsłynniejszych batiarów: Szczepcia i Tońcia, czyli Kazimierza Wajdę i Henryka Vogelfängera. Począwszy od programu radiowego „Wesoła lwowska fala” aż po filmy „Włóczęgi”, „Będzie lepiej” czy zniszczony w czasie wojny „Serce batiara”, utrwalili się w pamięci Polaków na zawsze.
Dzięki lekturze „Spaceru po Lwowie” czytelnik dowiaduje się o funkcjonowaniu w ratuszu miejskim prywatnego więzienia burmistrza Marcina Kampiana, którego w ramach zadośćuczynienia zmuszono do wyremontowania na własny koszt tzw. Ruskiej Wieży. Na kartach książki zaprezentowana została postać Franciszka Smolki, przewodniczącego parlamentu austriackiego, należącego do grona twórców Kopca Unii Lubelskiej we Lwowie, który własnoręcznie woził taczkami ziemię będąc już w podeszłym wieku. Sławomir Koper wspomina również mniej chlubne epizody lwowskich dziejów. Mieszcząca się przy Rynku Kamienica Królewska w XVIII wieku znana była jako jaskinia hazardu, gdzie możni obywatele Galicji i okolic tracili fortuny grając w faraona – modną wówczas hazardowa grę w karty. Bardziej niebezpieczną „rozrywką” ekscytowano się w okresie międzywojnia. Pisarz Walery Łoziński, autor „Zaklętego dworu”, był miłośnikiem pojedynków a zmarł w wieku 24 lat, kilkakrotnie raniony w głowę i dotknięty zapaleniem opon mózgowych.
Ni ma jak Lwów!
Batiarzy, bałak to osobliwości charakterystyczne tylko miastu „Semper Fidelis”. Autor książki przywołuje postaci najsłynniejszych batiarów: Szczepcia i Tońcia, czyli Kazimierza Wajdę i Henryka Vogelfängera. Począwszy od programu radiowego „Wesoła lwowska fala” aż po filmy „Włóczęgi”, „Będzie lepiej” czy zniszczony w czasie wojny „Serce batiara”, utrwalili się w pamięci Polaków na zawsze.
Pomnik Adama Mickiewicza i hotel "George" |
Uniwersytet Jana Kazimierza |
Atlas, szkocka, George.
Cicerone z Legionowa prowadzi czytelników do cieszących się popularnością lwowskich lokali. Do „Atlasa” znanego jako przystań artystycznej cyganerii Lwowa (na piętrze w tej kamienicy urodził się genialny polski aktor Adam Hanuszkiewicz). Do „Szkockiej”, która stała się mekką lwowskich matematyków ze Stefanem Banachem na czele, gdzie powstawały teorie i hipotezy, za udowodnienie których przewidziano nagrody np. żywą gęś. Do hotelu „George” odwiedzanego przez wybitne osobistości świata kultury, sztuki, polityki (Ravel, Liszt, Paganini, Balzac, Sartre, Bem, Piłsudski, Franciszek Józef I) oraz samozwańczego królewicza indyjskiego Salomona Justyna Balsamina, rozdający ordery „Białego Słonia” i „Złotego Tygrysa”, który opuścił hotel nie uiszczając rachunku za pobyt.
Komu przeszkadzało arcypolskie Wydawnictwo Ossolineum?
Z książki „Spacer po Lwowie” płynie wiedza nt. powstania (1817 rok), dzięki hojności hrabiego Józefa Maksymiliana Ossolińskiego i księcia Henryka Lubomirskiego, Zakładu Narodowego Ossolineum, jako instytucji biblioteczno – muzealnej z misją kultywowania polskiej tożsamości. Ossolineum po wojnie reaktywowano z powodzeniem we Wrocławiu, ale w 2012 roku doprowadzono do ogłoszenia upadłości Wydawnictwa Ossolineum – komu na tym zależało?! niemal dwa wieki funkcjonowało (od 1827 roku)!!!
Zakład Narodowy Ossolińskich |
Katedra Łacińska |
Ze Lwowa do Wrocławia
Osiemdziesiąt lat później (1897 roku) magistrat lwowski powołał inną placówkę kulturalną – Lwowską Galerię Obrazów, która ewoluowała w Lwowską Galerię Sztuki (dziś liczącą 50 tysięcy eksponatów). Jednym z oddziałów Galerii była Rotunda w Parku Stryjskim mieszcząca Panoramę Racławicką – obraz cykloramiczny Wojciecha Kossaka i Jana Styki. 5 czerwca mija sto dwudziesta pierwsza rocznica pierwszego wystawienia Panoramy dla publiczności lwowskiej (do 1944 roku). Ponowne wystawienie Panoramy, tym razem we Wrocławiu, nastąpiło osiemdziesiąt lat później (14 czerwca 1985 roku).
Jak Fenix z popiołów!
Losy większości polskich zabytków i obiektów sakralnych we Lwowie po wkroczeniu sowietów sprowadzały się w najlepszym przypadku do pełnienia funkcji świeckich, jak np. klasztor Bernardynów, gdzie ulokowano m.in. szkołę muzyczną. Inne, jak katedrę ormiańską, zamieniono na magazyn zrabowanych przez bolszewików dzieł sztuki. Ale bywało znacznie gorzej! Cmentarz Orląt Lwowskich, ten panteon polskiej chwały, unicestwiły sowieckie czołgi, buldożery i materiały wybuchowe, a przez groby polskich bohaterów wiodła trasa ciężarówek do umieszczonego w Katakumbach zakładu kamieniarskiego. Działo się to jednak nie w barbarzyńskich czasach powojennych, ale w czasach kwitnącego Związku Radzieckiego – 1971 roku!!! Dzięki zaangażowaniu firmy Energopol i wielu ludzi dobrej woli Cmentarz Orląt Lwowskich odrodził się jak Fenix z popiołów i otwarty został zwiedzającym w 2005 roku. Kształt jego obiektów przybliżono w komentarzu do książki Kornela Makuszyńskiego „Uśmiech Lwowa”.
Osiemdziesiąt lat później (1897 roku) magistrat lwowski powołał inną placówkę kulturalną – Lwowską Galerię Obrazów, która ewoluowała w Lwowską Galerię Sztuki (dziś liczącą 50 tysięcy eksponatów). Jednym z oddziałów Galerii była Rotunda w Parku Stryjskim mieszcząca Panoramę Racławicką – obraz cykloramiczny Wojciecha Kossaka i Jana Styki. 5 czerwca mija sto dwudziesta pierwsza rocznica pierwszego wystawienia Panoramy dla publiczności lwowskiej (do 1944 roku). Ponowne wystawienie Panoramy, tym razem we Wrocławiu, nastąpiło osiemdziesiąt lat później (14 czerwca 1985 roku).
Jak Fenix z popiołów!
Losy większości polskich zabytków i obiektów sakralnych we Lwowie po wkroczeniu sowietów sprowadzały się w najlepszym przypadku do pełnienia funkcji świeckich, jak np. klasztor Bernardynów, gdzie ulokowano m.in. szkołę muzyczną. Inne, jak katedrę ormiańską, zamieniono na magazyn zrabowanych przez bolszewików dzieł sztuki. Ale bywało znacznie gorzej! Cmentarz Orląt Lwowskich, ten panteon polskiej chwały, unicestwiły sowieckie czołgi, buldożery i materiały wybuchowe, a przez groby polskich bohaterów wiodła trasa ciężarówek do umieszczonego w Katakumbach zakładu kamieniarskiego. Działo się to jednak nie w barbarzyńskich czasach powojennych, ale w czasach kwitnącego Związku Radzieckiego – 1971 roku!!! Dzięki zaangażowaniu firmy Energopol i wielu ludzi dobrej woli Cmentarz Orląt Lwowskich odrodził się jak Fenix z popiołów i otwarty został zwiedzającym w 2005 roku. Kształt jego obiektów przybliżono w komentarzu do książki Kornela Makuszyńskiego „Uśmiech Lwowa”.
Cmentarz Orląt Lwowskich |
Wiele fotografii zaprezentowanych w publikacji „Spacer po Lwowie” oznaczonych jest dopiskiem „widok przed 1939 rokiem”. Rok ów stanowił cezurę dla Lwowa i całej Polski. Po roku 1939 nic w tym najbardziej polskim z polskich miast, nie było już takie samo jak wcześniej. Dlatego też wielu ludzi urodzonych bądź działających we Lwowie przed wybuchem II wojny światowej, później już nigdy do niego nie powróciło z własnego wyboru. Stanisław Lem, który był najwybitniejszym polskim pisarzem literatury science – fiction i filozofem, osiadł w Krakowie (gdzie zmarł w 2006 roku) a swoje tęsknoty za Lwowem przelał na papier wspomnień o „Wysokim Zamku” (wydanych w 1966 roku). Marian Hemar powszechnie znany jako autor tekstów piosenek, po wojnie zamieszkał w Londynie (zmarł pod Londynem w 1972 roku), bo jak mówił: „Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski.” Henryk Zbierzchowski, który zasłynął jako bard Lwowa o pseudonimie Nemo (nikt) był poetą i pisarzem. Opuścił Lwów po zajęciu miasta przez Niemców i wyjechał do Krynicy Zdrój i pisał (zmarł w Krynicy 1944 roku).
„A jeśli na gwiazd pójdę połów
I zamknie moje znużone powieki
Śmierć swoją dłonią — tak zimną jak ołów,
Jeszcze zobaczę jak obraz daleki:
Te białe wieże Twych cudnych kościołów
Jak się z oparów wyłaniają rzeki —
I jak się pławią w wieczornej godzinie
W bladym, przeczystym niebios seledynie...
Kocham cię, Lwowie!”
Katedra św. Jura |
Grobowiec Walerego Łozińskiego |
Cytaty, cytaty, cytaty… Na koniec dokładam łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. A właściwie dokłada ją autor książki Sławomir Koper – wyjątkowy wielbiciel cytowania innych autorów. Można znaleźć w książce po kilka kolejnych stron, na których poza cytatami i zapożyczeniami znajduje się najwyżej parę oryginalnych zdań autora. Gdyby jeszcze cytaty te miały wskazanych autorów, to wszystko miałoby znamiona zgodności z prawem cytatu, ale… Nie mnie to jednak oceniać. Ja też uwielbiam cytaty…
„Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we Lwowie!
Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu?
Tylko we Lwowie!...
Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów-
Tylko we Lwowie!
Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów-
Ni ma-jak Lwów!”
Słowa: Emanuel Schlechter
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Czytam po polsku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz