czwartek, 27 września 2018

Łatwo przegapić to, co najważniejsze. ,,Przecież tu Polska kiedyś była...Reportaże Kresowe" Teresy Siedlar- Kołyszko



Reportaże to dla mnie gratka. Spragniona obrazów, opowieści o ludziach ,,tu i teraz”, chociaż wypada raczej powiedzieć ,,tam i teraz”, szukam i tropię Kresy, które dla jednych stanowią przeszłość, a dla innych są ich słodko-gorzką (dziś z naciskiem na gorzką) teraźniejszością. Sięgając po książkę Teresy Siedlar- Kołyszko ,,Przecież tu Polska kiedyś była...Reportaże Kresowe” liczyłam na to, że dostanę opowieść o ludziach, którzy żyją i trwają na Kresach mimo przeciwności losu, mają swoją codzienność, dylematy, tęsknoty i wspomnienia. Chciałam odwiedzić małe wioski położone gdzieś z daleka od głównych traktów, dotknąć różnorodności tamtej przestrzeni, poczuć tę emocję, którą tak sentymentalnie w tytule zapowiada autorka...

Nie, nie spodziewałam się opowieści o idyllicznej krainie, w której przeszłość przechadza się dziarskim i równym krokiem. Wręcz przeciwnie – chyba każdy, kto choć odrobinę wie, co towarzyszy naszym rodakom żyjącym na swej ojcowiźnie (a tym samym po II wojnie światowej poza granicami Polski), ma świadomość, że każdego dnia walczą oni o zachowanie tradycji, kultury, wiary i języka. Nie jest to rzecz jasna walka zbrojna, ale bój ten odbywa się na płaszczyźnie symbolicznej, dużo trudniejszej do zdefiniowania. 
Sięgnęłam po książkę Teresy Siedlar – Kołyszko z nadzieją, że otrzymam obraz Kresów z całą ich okazałością i różnorodnością. Niestety, zawiodłam się.

Autorka kocha i zna tamtą przestrzeń  – to pewne. W swej książce  z ogromną swobodą i  lekkością porusza się po maleńkich wioskach. Snuje opowieści o swoich wcześniejszych wizytach, pokazuje, jak zmieniła się przestrzeń pomiędzy kolejnymi odwiedzinami, pobieżnie też przytacza tło historyczno – polityczne danego regionu. Niemniej jednak, w swej literackiej podróży skupia się tylko na jednym aspekcie kresowej przestrzeni – wszystkie reportaże dotyczą sytuacji kościoła, tego, jak się kształtował na danym terenie, jak opierał się szykanom, próbom stłamszenia i zniszczenia. To rzecz arcyciekawa i niezwykle cenna - świadectwo nierozerwalnej więzi polskości i chrześcijaństwa. Dla Polaków na tamtych terenach Rzeczpospolitej kościół był i jest nośnikiem polskości. Wszelkie próby dekonstrukcji są nieprawdziwe w zetknięciu z relacjami świadków i autentyczną wiarą tamtejszych mieszkańców. Z drugiej strony, w moim przekonaniu tworzenie cyklu report p. Siedlar – Kołyszko nie mogłam wyzbyć się przekonania, że autorka właściwie nie miała pomysłu na te reportaże a jedynie spisała wspomnienia i zasłyszane opowieści. Gdyby zastosowała pewien klucz narracyjny, skupiła się nieco bardziej na formie i wyborze historii, które warto opowiedzieć (mam świadomość tego, że absolutnie każde wspomnienie trzeba zarejestrować i utrwalić, ale nie każde nadaje się na publikację), otrzymalibyśmy porywającą historię o tym, czym NAPRAWDĘ są Kresy.


Tymczasem lektura reportaży pozostawia lekki niedosyt. Brak zróżnicowania tematycznego sprawia, że czytelnik mimowolnie wyłącza swoją uwagę – dostaje niemal identyczną opowieść o problemach polskiego kościoła na dzisiejszej Ukrainie i Białorusi, o zmaganiach  Polaków, o tym, jak cierpieli. Monotonia tematyczna sprawia , że nie jestem w stanie (chociaż bardzo chcę) podążyć za autorką opowieści. A przecież warto i trzeba wędrować po ścieżkach, o których niewiele osób już pamięta. Tam jest Polska.

Agnieszka Winiarska
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...