Po wizycie w restauracji Forto Dvaras mamy już siłę, aby ruszyć dalej. Skręcamy w Zaułek Bernardyński (g. Bernardinų) i docieramy do pierwszego muzeum na naszej dzisiejszej trasie – muzeum Adama Mickiewicza. Wejście na dziedziniec budynku, w którym mieści się placówka, wskaże nam napis umieszczony nad jego bramą wejściową: „Dom, w którym mieszkał Adam Mickiewicz”. Przy kasie wita nas sympatyczny dyrektor muzeum – Rimantas Šalna – u którego zakupujemy bilety wstępu (1,5 € za osobę dorosłą). Zdejmujemy z naszych zmęczonych pleców ciężkie plecaki, z którymi spacerujemy po mieście, a następnie siadamy na krzesłach w oczekiwaniu na grupę z Polski, która niebawem ma przybyć do muzeum. Dzięki temu pan przewodnik nie będzie musiał wysilać swojego głosu dwukrotnie. Kilka minut później, po przybyciu gości, rozpoczynamy zwiedzanie.
Przechodząc przez dziedziniec muzeum, zauważamy umieszczoną na ścianie placówki tablicę z napisem: „W domu tym, w XII 1822 r. mieszkał Adam Mickiewicz. Tu był redagowany poemat Grażyna„. Spacerując z panem przewodnikiem, zwiedzamy kolejne pomieszczenia muzealne. Oglądamy meble, których używał podczas swojego pobytu w Wilnie, dokumenty, rękopisy, fotografie, portrety wieszcza… . Do najcenniejszych okazów należą z pewnością egzemplarze pierwszych wydań utworów literackich wraz z przekładami (w tym pierwsze wydanie „Pana Tadeusza” – na zdjęciu powyżej).
Pan Rimantas Šalna opowiada dużo i ciekawie. Nic dziwnego. Adam Mickiewicz i jego twórczość to pasja dyrektora. Poza anegdotami dotyczącymi życia towarzyskiego wieszcza (w szczególności jego rozmaitych związków z kobietami), dowiadujemy się m.in. dlaczego poeta nie lubił Kowna i przy każdej nadarzającej się okazji „uciekał” do Wilna, a także jak wiele są warte eksponaty zgromadzone w muzeum.
Po półgodzinnym zwiedzaniu wystawy, zadowoleni opuszczamy placówkę. Bardzo miło było spotkać na swojej drodze człowieka, który jest bardzo przyjaźnie nastawionym do Polaków Litwinem, dobrze mówiącym po polsku. W świetle ostatnich sporów polsko-litewskich takie osoby przywracają wiarę w to, że możliwy jest wzajemny szacunek i wspólne życie w tak kosmopolitycznym mieście jak Wilno. Dla osób – mieszkańców Wilna – takie stwierdzenie może się wydać „oczywistą oczywistością”, ale dla kogoś, kto przyjeżdża na Litwę z Polski, uzbrojony w wiedzę serwowaną przez media, już taką nie jest. Z pewnością są ludzie, którym nie zależy na dobrych stosunkach polsko-litewskich. Ufam jednak, że stanowią oni mniejszość. Podczas moich pobytów w Wilnie nigdy nie doświadczyliśmy złego traktowania czy nawet złowrogich spojrzeń skierowanych od Litwinów. Mało tego, mówiąc po polsku, starano się nam odpowiadać w tym samym języku. Z czystym sumieniem mogę zatem stwierdzić, że nie ma się czego bać ;) . Przyjeżdżajcie do Wilna! Koniec dygresji.
Idziemy w kierunku kościoła św. Michała, aby następnie skręcić w ul. A Volano. Po chwili znajdujemy się w Zaułku Literackim (Literatų g.). W domu, który się tu znajdował, w 1823 r. mieszkał Adam Mickiewicz. Szukamy tabliczki, która miałaby o tym świadczyć, a o której wspomina również przewodnik, ale niczego takiego nie możemy znaleźć. Albo jesteśmy ślepi, albo ona po prostu nie istnieje. Zamiast niej podziwiamy interesującą „ścianę literatów”, a właściwie kilka ścian, na których umieszczono tablice poświęcone znanym poetom i pisarzom litewskim bądź w mniejszym lub większym stopniu powiązanych z Litwą. Miejsce bardzo interesujące, ciche, słowem: idealne, aby odetchnąć od gwaru głównych ulic wileńskiej Starówki. Chodźmy dalej!
Osiągamy ruchliwą uliczkę Pilies (Zamkową), skręcamy w prawo, a następnie w lewo, w kierunku widocznej przed nami wieży uniwersyteckiego kościoła św. Jana. Obchodzimy teren uczelni od południowego zachodu, idąc ulicami: św. Jana (Šv. Jono g.) i Uniwersytecką (Universiteto g.).
W końcu docieramy pod zachodnią bramę wejściową uczelni. Naszą uwagę przykuwają przepiękne zdobione drzwi, którymi jednak nie wchodzimy do środka. Aby dostać się na dziedziniec uniwersytetu, należy szukać bramy znajdującej się na lewo od nich, zakupując uprzednio bilet wstępu w pobliskiej kasie. Jego koszt wynosi 1,5 €. W sezonie (od maja do września) istnieje możliwość wykupienia dodatkowego biletu na wieżę kościoła św. Jana (koszt 2,5 €). Na wejściówce załączona jest mapa całego kompleksu uniwersyteckiego, zatem nie powinniście się zgubić. Jeśli macie ochotę zwiedzić z przewodnikiem więcej pomieszczeń, wypełnijcie formularz elektroniczny, który znajduje się tutaj. Koszt takiej usługi to 5 € od osoby (minimalna liczba uczestników to 4).
Wileński Uniwersytet założył w 1579 r. król Stefan Batory (nosił wówczas nazwę Akademii Wileńskiej). Jego pierwszym rektorem był znany jezuita Piotr Skarga. Kompleks uniwersytecki zawiera 13 dziedzińców wraz z przyległymi do nich budynkami (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005). Nie wszystkie spośród nich są przeznaczone do zwiedzania. Przy zakupie biletu za 1,5 € (czyli opcji, którą wybraliśmy) zobaczymy niewiele, ale wystarczająco, jeśli w Wilnie jesteśmy pierwszy raz i mamy do dyspozycji tylko jeden dzień na zwiedzanie.
Swe pierwsze kroki kierujemy do głównego budynku znajdującego się na wprost nas (po wejściu na pierwszy dziedziniec). Otwieramy drzwi, idziemy na prawo, a następnie po schodach na pierwsze piętro. Naciskamy klamkę i wchodzimy na korytarz, którego ściany i sufity ozdabiają przepiękne freski. Stoimy przed wejściem do audytorium Kazimiero Būgosa. Nieco dalej zauważamy zabytkowe, wielkie globusy. Klimat jaki panuje w tym pomieszczeniu jest fantastyczny. Czujemy się tak, jak gdybyśmy cofnęli się o kilka wieków wstecz.
Schodzimy na parter budynku i wychodzimy na dziedziniec. Skręcamy w lewo, aby wąskim przejściem dotrzeć na główny plac uniwersytecki – dziedziniec Piotra Skargi. W moim subiektywnym odczuciu jest to najładniejsza część kompleksu (nie licząc wnętrz). Naprzeciwko kościoła św. Jana, do którego za chwilę wejdziemy, zauważamy interesujący zegar słoneczny. Różnorodność form tego typu „urządzeń” za każdym razem wzbudza we mnie zachwyt i jestem pełen podziwu dla ich konstruktorów.
Kościół pochodzi z XIV/XV w. i charakteryzuje się piękną barokową fasadą. Po II wojnie światowej w jego wnętrzach urządzono Muzeum Nauki, które funkcjonowało do 1991 r. Wchodzimy do świątyni. Naszą uwagę zwracają kaplice św. Anny i Ogińskich. W szczególności pierwsza z nich zachwyca swoim pięknem. W kościele znajdują się także tablice pamiątkowe poświęcone Polakom: Tadeuszowi Kościuszce i Władysławowi Syrokomli, a także popiersie Adama Mickiewicza. Ciekawostką jest fakt, że organistą kościelnym był tu… Stanisław Moniuszko (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005).
Zwiedzanie kompleksu uniwersyteckiego zakończone! Jeśli zdecydujecie się dopłacić 5 € za usługę przewodnicką, zobaczycie dodatkowo przepiękne wnętrza biblioteki uniwersyteckiej z Aulą Kolumnową, salą Franciszka Smuglewicza, a także salą im. Joachima Lelewela. Wspomniana wcześniej dzwonnica kościelna w sezonie letnim oferuje odwiedzającym jeszcze jedną ciekawostkę, której nie powstydziłyby się bardziej znane zabytki. To wahadło Foucault’a, którego ruch jest dowodem na obrót Ziemi wokół własnej osi.
Opuszczamy Uniwersytet Wileński, na chwilę zatrzymując się przed pobliskim gmachem. To klasycystyczny budynek Pałacu Prezydenckiego. Nie tracąc czasu, kierujemy się na południe ul. Uniwersytecką, a następnie przechodzimy przez skwer K. Sirvydo, aby stanąć przed Cerkwią Piątnicką, w której, zgodnie z tradycją, w 1705 r. car Rosji Piotr I miał ochrzcić Murzyna Hannibala, pradziadka Puszkina (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005). Do cerkwi nie wchodzimy. Idziemy dalej ul. Latako ku Republice Zarzecza!
Zarzecze, och Zarzecze! Kto nie odwiedził tego zakątka litewskiej stolicy, ten nie może powiedzieć, że był w Wilnie. Ta była rzemieślnicza dzielnica miasta powstała już w XV w. i przyciąga do siebie żądnych rozmaitych wrażeń turystów. Co sprawia, że miejsce to jest obecnie tak popularne wśród mieszkańców i odwiedzających miasto? Zobaczcie sami!
Na obszar dzielnicy, a właściwie państwa (jak sama nazwa wskazuje – Republiki Zarzecza) wprowadza nas jeden z mostów na Wilence. Dalej kontynuujemy spacer brukowaną ulicą Malūnų. Mijamy zadbane budynki i rozwalające się rudery. Mimo ciągłego procesu upiększania dzielnicy jeszcze wiele pozostało do zrobienia i minie sporo lat, zanim Zarzecze stanie się wolnym od pustostanów rejonem. Ale czy wtedy będzie to to samo Zarzecze co kiedyś?
Wąską uliczką docieramy do centralnego placu dzielnicy, na którym znajduje się figura anioła dmącego w róg. Zaglądamy do bram i podwórek. Mijamy galerie sztuki i kawiarnie, w których mieszają się artyści, turyści i przedstawiciele elit. Jeszcze kilkanaście lat temu Zarzecze było miejscem, gdzie diabeł mówił dobranoc, wrony zawracały, a strach nie pozwalał zapuszczać się tutaj turystom. Na szczęście te czasy już minęły. Dzielnica rozkwita i zaczyna tętnić życiem.
Z placu podążamy ul. Paupio na południowy wschód. Po kilkudziesięciu metrach dochodzimy do muru, na którym w kilku językach (w tym także po polsku) spisano konstytucję Republiki Zarzecza.
Nowe państwo proklamowano w 1997 r., jednocześnie wybierając rząd, prezydenta oraz uchwalając konstytucję. Dzień Niepodległości Republiki Zarzecza obchodzony jest 1 kwietnia (nie, to nie żart :D ), a odbywającemu się wtedy pochodowi artystów przewodniczy właśnie prezydent (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005).
Z ciekawszych fragmentów ustawy zasadniczej, które przytoczę, należy wymienić m.in. punkty nr 3: „Człowiek ma prawo umrzeć, lecz nie jest to jego obowiązkiem”, nr 10: „Człowiek ma prawo kochać kota i opiekować się nim”, nr 13: „Kot nie ma obowiązku kochać swego pana, ale powinien pomóc mu w trudnej chwili”, nr 37: „Człowiek ma prawo nie mieć żadnych praw”.
Na spacer po Zarzeczu chciałoby się przeznaczyć więcej czasu, lecz krótki listopadowy dzień wymusza na nas szybsze tempo. Sądzę, że najlepszymi porami roku do odwiedzin Zarzecza są wiosna i lato, gdzie przy kawiarnianych stolikach zasiadają ludzie i magiczny klimat dzielnicy unosi się w powietrzu.
Cofamy się do placu z figurą anioła i kierujemy się ulicą Užupio w stronę kolejnego mostu na Wilence wyznaczającego granicę republiki.
Opuszczając Zarzecze, za swoimi plecami zauważamy tablicę informującą o przekroczeniu państwowej granicy. Portret Mona Lisy, który się na niej znajduje, przywodzi na myśl podobieństwa, jakie łączą dzielnicę z francuskim Montmartre’m. W Paryżu nie byłem, więc nie mam porównania, ale na podstawie zdjęć mogę przypuszczać, że jest w tym sporo prawdy.
Za mostem skręcamy w lewo w ul. Maironio. Przed nami kolejna rozwalająca się rudera. Co jak co, ale starych budynków w Wilnie jest pod dostatkiem. Obracamy się do tyłu. Spoglądamy na most na Wilence, gdy naszym oczom ukazuje się… przyczepiona do niego huśtawka. Niezła fantazja! Idziemy dalej!
Przy dużym parkingu skręcamy w prawo i kierujemy się w stronę schodów prowadzących na Stare Miasto. Ulicą św. Kazimierza (Šv. Kazimiero g.) dochodzimy do placu, gdzie rozpoczyna swój bieg ulica Ostrobramska (Aušros Vartų). Można jednak iść inaczej… .
Gdy dojdziemy schodami do ul. św. Kazimierza, zamiast kierować się dalej przed siebie, skręćcie w lewo w ul. Bokšto, przy której będziecie mogli zobaczyć pozostałości miejskich murów wraz z Barbakanem. Sądzę, że taki wariant dojścia do ul. Ostrobramskiej będzie ciekawszy.
Ale wróćmy do placu, o którym wspomniałem. Kierując się na południe, mijamy ładny, odnowiony budynek wileńskiej Filharmonii Narodowej i stajemy przed jedną z najbardziej znanych bram w mieście: bramą Klasztoru Bazylianów.
Wkraczamy na dziedziniec, na którym znajduje się bardzo zaniedbana cerkiew św. Trójcy. Nie sposób opisać uczucia, jakie towarzyszy nam, gdy wchodzimy do środka. Jest nam po prostu smutno. I to chyba najbardziej łagodne określenie, jakie przychodzi mi w tym momencie na myśl. W Wilnie do tej pory nie zdążono uporać się z problemem zaniedbanych obiektów sakralnych i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie coś mogło się w tej kwestii zmienić. Od czasu mojej ostatniej wizyty w tym miejscu w 2012 r. raczej nikt świątyni nie odnawiał. I to niestety widać gołym okiem. Szkoda słów… .
Cerkiew św. Trójcy nie jest jednak naszym głównym celem podczas wizyty w kompleksie klasztornym. Sprowadziła nas tutaj osoba Adama Mickiewicza.
Gmachy klasztoru wzniesiono po 1750 r. Z początkiem XIX w. zaczęły służyć jako carskie więzienie. To właśnie tutaj w 1823 r. osadzono oskarżonych filaretów, m.in. Adama Mickiewicza i Ignacego Domeykę. Pierwszy z nich spędził tu pół roku, a cela, w której przebywał, znajduje się na pierwszym piętrze budynku (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005).
Dla potrzeb ruchu turystycznego i ograniczenia zwiedzania „prawdziwej” celi postanowiono „przenieść” ją do małego, niewysokiego budynku obok klasztoru. Znajdziecie ją bez trudu po tabliczce umieszczonej przed wejściem. Znajduje się tu skromna, ale ciekawa wystawa opisująca życie i twórczość Adama Mickiewicza. Za drzwiami z małym zakratowanym okienkiem można ujrzeć hipotetyczne warunki, w jakich uwięziony wieszcz spędzał w odosobnieniu swe dni i noce. Mamy tu pryczę ze słomą, lichtarz ze świecą i niewielki stolik. Cóż… za wygodnie to na pewno mu nie było… .
W Celi Konrada, jak zwane jest to pomieszczenie, Mickiewicz miał przemienić się z nieszczęśliwego Gustawa w cierpiącego i kochającego swój naród Konrada (dla przypomnienia – w III części „Dziadów”). Przypomina o tym tablica w języku łacińskim, która (po przetłumaczeniu) informuje, że: „Bogu Najlepszemu, Największemu. Gustaw zmarł tu 1 listopada 1823 r. Tu narodził się Konrad 1 listopada 1823 r.) (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005). Celę można zwiedzać codziennie w godzinach 10 – 17.
Przesiąknięci Mickiewiczem i jego literaturą wracamy przez Bramę Bazyliańską. Naszym następnym celem jest widoczna w oddali Ostra Brama – jedno z większych miejsc pielgrzymkowych w tej części Europy.
Aby stanąć przed obliczem Matki Bożej Ostrobramskiej, należy wejść przez drzwi do kościoła św. Teresy, znajdujące się po lewej stronie ulicy (idąc od Klasztoru Bazylianów), a następnie kierować się na prawo – po schodach do góry. Wejście do kaplicy jest oznakowane tablicą, zatem nie powinniście mieć problemów, aby tu trafić.
Ostra Brama to jedyna zachowana brama dawnego Wilna, uważana za najważniejsze sanktuarium maryjne dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zbudowana w latach 1503 – 1522 nieustannie przyciąga tłumy pielgrzymów (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005).
Niewątpliwie najcenniejszym skarbem, jaki chowa w sobie świątynia, jest cudowny i słynący łaskami obraz Matki Bożej Ostrobramskiej. W kaplicy, w której się znajduje, miejsc dla pielgrzymów jest zdecydowanie mniej niż choćby w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, zatem tłok jest jej nieodzownym elementem. W przeciwieństwie do swojego polskiego odpowiednika, do Matki Bożej Ostrobramskiej można jednak podejść o wiele bliżej, co wynagradza trudy przeciskania się wśród ludzi. A sam obraz, poza walorami duchowymi, jest bardzo ładny. Naszą uwagę zwracają także wota, których jest tutaj naprawdę wiele. Widok, który robi wrażenie.
Hipotez odnośnie początków dzieła jest wiele. Mógł powstać na przełomie XVI i XVII w. w Krakowie, Niderlandach lub w Wilnie. W XVIII w. namalowany na dębowym drewnie obraz został okryty szatą z pozłacanego srebra z wykutymi na niej kwiatami. Uznawany za cudowny, ściągał do siebie pielgrzymów już w XVIII w. (od 1671 r. znajduje się w obecnym miejscu, wcześniej przechowywano go w kościele św. Teresy). Ważnym wydarzeniem w historii obrazu i Ostrej Bramy była koronacja dzieła. Dokonała się ona w 1927 r. Matka Boża Ostrobramska została wtedy ogłoszona Królową Korony Polskiej. Korony poświęcił sam papież Pius XI, a w uroczystościach brali udział m.in. marszałek Józef Piłsudski i prezydent Ignacy Mościcki (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005). Kaplica jest otwarta dla pielgrzymów codziennie w godzinach 6 – 19. Więcej informacji o kaplicy i obrazie możecie uzyskać na tej stronie internetowej.
Przed obrazem spędzamy kilka minut. Przed rozpoczęciem nabożeństwa opuszczamy kaplicę. Na chwilę wstępujemy do kościoła św. Teresy. Wg wielu jest to jeden z najpiękniejszych kościołów barokowych na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej. I rzeczywiście. Wnętrze urzeka swym pięknem. Nie mamy możliwości obejrzenia każdego zakamarka świątyni z uwagi na to, iż trwa msza św., ale i tak jesteśmy zadowoleni. Polecam Wam tu wstąpić przy okazji zwiedzania kaplicy w Ostrej Bramie – nie rozczarujecie się! Ciekawostką związaną z kościołem jest fakt, że po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 r. w jego wnętrzu spoczywało serce marszałka (Krzywicki T., Litwa – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2005).
Zainteresowani tematyką prawosławia mogą odwiedzić pobliską cerkiew św. Ducha, znajdującą się na tyłach kościoła św. Teresy. Dzisiaj nie mamy na to czasu. Naszym kolejnym celem jest cmentarz na Rossie!
Odległość od Ostrej Bramy do cmentarza jest dosyć duża, zatem nie będę wymieniał każdej ulicy, którą podążamy. Wspomnę tylko, że kierujemy się na południowy wschód. Po drodze zakupujemy pamiątki na jednym ze stoisk po „zewnętrznej” stronie Ostrej Bramy i ruszamy prosto do nekropolii!
Widząc bramę wejściową wileńskiego cmentarza na Rossie, przypominamy sobie ostatnią wizytę na lwowskim cmentarzu Łyczakowskim. Nie sposób nie porównywać obu tych nekropolii. Nie sposób przejść obok nich obojętnie. W końcu… czy są bardziej polskie pozostałości na tych ziemiach niż imienne tablice na grobach? Śmiem wątpić.
Zanim wejdziemy na teren cmentarza zatrzymujemy się przed kamienną płytą, na której umieszczono napis: „Matka i Serce Syna […]”. Spoczywają tutaj zwłoki Marii z Billewiczów Piłsudskiej oraz serce marszałka Józefa Piłsudskiego. Wokół nagrobka znajdują się kwatery żołnierskie polskich obrońców Wilna w latach 1918 – 20, 1939 r. oraz 1944 r.
Miejsce magiczne. Wieczorna pora dodatkowo potęguje cmentarny klimat. Wchodzimy za bramę. Założona w 1801 r. nekropolia bardzo przypomina lwowski cmentarz Łyczakowski. Także i tutaj spacerujemy wśród krętych alejek wznoszących się raz do góry, a raz opadających w dół. Kamienne nagrobki rozsiane są po nekropolii niczym obłoki na niebie. Cisza, spokój, błogość. Tego potrzeba zmarłym.
Cmentarz na Rossie to miejsce spoczynku wielu znanych Polaków i Litwinów. Z ważniejszych nazwisk należy wspomnieć: malarza Franciszka Smuglewicza, Joachima Lelewela (profesora Uniwersytetu Wileńskiego), Władysława Syrokomli, ojca Juliusza Słowackiego – Eugeniusza, braci Józefa Piłsudskiego – Adama i Kacpra oraz żony marszałka – Marii. Do najciekawszych pomników należy zaliczyć nagrobek Izy Salmonowiczówny z wizerunkiem „Anioła Śmierci”, a także anioła z kagankiem oświaty z grobowca Józefa Montwiłła. Zdając sobie sprawę z tego, iż spacer po cmentarzu z zamiarem poszukiwań grobów sławnych osób może być trudny do zrealizowania, zamieszczam linka do planu nekropolii z miejscami ich pochówków. Możecie go odnaleźć tutaj. Mam nadzieję, że się przyda ;) .
Po ok. 20 minutowym spacerze wśród nagrobków opuszczamy cmentarz. Cóż można napisać… będąc w Wilnie i nie zobaczyć Rossy, to tak jakby przybyć do Krakowa i nie zobaczyć Wawelu.
Słońce zaszło już prawie całkowicie. Nie tracimy czasu i czym prędzej powracamy na Starówkę. W ciemnościach nie zobaczymy już wiele, zatem postanawiamy powłóczyć się po klimatycznych brukowanych uliczkach centrum Wilna. W moim odczuciu najlepiej nadają się do tego tereny byłego Małego Getta w okolicach ulic: Stiklių, Gaono i Žydų. Jak łatwo się domyślić, w okresie II wojny światowej istniało także Wielkie Getto (zajmowało tereny położone na południe od Małego Getta). Jak byśmy jednak nie nazywali obydwu części miasta, łączy je smutna historia i pamiętajmy o tym, przechadzając się po ich bruku.
Wileński ratusz, kościół św. Katarzyny, pomnik Stanisława Moniuszki… . Jest tyle pięknych miejsc, których nie odwiedziliśmy podczas naszego spaceru po Wilnie! Nie czujemy się jednak zawiedzeni. Przecież w ciągu jednego dnia nie da się zobaczyć wszystkiego! Starałem się wypisać miejsca znane i mniej znane, ciekawe i trochę mniej ciekawe. Jeśli pragniecie odkryć Wilno dla siebie, możecie skorzystać z powyższych porad. Możecie także opracować własną trasę spaceru, do czego również serdecznie zachęcam. A więc zgubcie się w uliczkach Starego Miasta i zadumajcie się nad starym, polskim Wilnem. Wyobraźcie sobie wszechobecny na ulicach polski język, polskie napisy na ulicach… . Bo dla nas, Polaków, odwiedziny w takich miastach jak to, właśnie na tym polegają. Na sentymentalnych powrotach do przeszłości. Choć przez chwilę warto jest tego doświadczyć!
Tytułem dygresji chcę wspomnieć o jeszcze jednym interesującym miejscu w Wilnie. A właściwie… o miejscu, które nie jest już tak kiedyś. Mam na myśli oczywiście Zielony Most, choć przez wzgląd na figury, jakie znajdowały się na jego przyczółkach, bardziej pasowałoby do niego określenie „Czerwony Most”. W czasach komunistycznych umieszczono na nim bowiem rzeźby robotników, żniwiarek, itp. Przez lata była to swoista atrakcja miasta. Do 2015 r., kiedy to rzeźby postanowiono wspaniałomyślnie usunąć. Jak wyglądała część z nich, możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.
Zgłodnieliśmy. Ze Starego Miasta kierujemy się w stronę Alei Giedymina, przy której mamy zamiar najeść się do syta przed kolejną nocą spędzoną w autobusie. Do odjazdu autokaru pozostały jeszcze 2 godziny, lecz nie chcemy włóczyć się po mieście tuż przed jego odjazdem. Postanawiamy udać się na wileński dworzec zaraz po posiłku, po drodze zakupując słynną litewską nalewkę „Trzy dziewiątki”.
Położony przy ul. Sodų dworzec autobusowy nie zachęca do jego częstych odwiedzin. Jest tu zimno i niezbyt przyjemnie. Plusem jest fakt, że ochrona bardzo przykłada się do eliminowania pijanych osobników o wątpliwej reputacji i bez ceregieli „wyprasza” ich na zewnątrz. Cóż… pozostaje nam przeczekać te 1,5 godziny do odjazdu autokaru i wypocząć już na jego pokładzie.
Ok. godz. 22:30 czasu litewskiego mamy odjechać do Tallina. Autobus jednak nie przyjeżdża. Czekamy, czekamy, a tu nic. Spokoju dodaje nam fakt, że oprócz nas na odjazd do stolicy Estonii oczekują inni pasażerowie. W końcu po 15 minutach: UFF – podjeżdża pojazd Simple Express. Zasiadamy wygodnie w fotelach, zjadamy czekoladę na pół i odjazd! Tallinie, przybywamy!
Galeria zdjęć z Wilna i Tallina do obejrzenia tutaj
Galeria zdjęć z poprzedniego wypadu do Wilna do obejrzenia tutaj
Galeria zdjęć z poprzedniego wypadu do Wilna do obejrzenia tutaj
Tekst ukazał się na blogu Wschód jest piękny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz