Od Szarych Szeregów do "Reportaży z ziem I i II Rzeczpospolitej"
Pozostaję pod wielkim wrażeniem talentu gawędziarskiego pani Teresy Siedlar-Kołyszko, której książkę zatytułowaną „Między Dźwiną a Czeremoszem” przeczytałam ostatnio. Dzięki serwisowi internetowemu obejrzałam także relację filmową ze spotkania z autorką, jakie miało miejsce w Collegium Maius UJ w Krakowie, pod hasłem „Spadkobiercy Unii Horodelskiej - Polacy na Ziemiach Kresowych”. Obydwie formy kontaktu pani Siedlar-Kołyszko z kręgami głodnymi wiedzy o Wschodnich Kresach Rzeczypospolitej, pozwoliły jej wykazać się niebywałą erudycją i umiejętnością przekazywania swej wiedzy innym. Piękne i wartościowe karty swego losu rozpoczęła jako nastolatka walcząc podczas okupacji w Szarych Szeregach - była łączniczką o pseudonimie „Skierka” i „Bystra”. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim parała się dziennikarstwem radiowym i prasowym. Autorka ”Reportaży z ziem I i II Rzeczpospolitej” (wydanych po raz pierwszy w Londynie w 1998 roku) w latach osiemdziesiątych XX wieku rozpoczęła wędrówkę po terenach dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy, docierając do trwających na placówkach Polaków, którym zabrano Polskę przesuwając jej granice na zachód przez „Sowietów, których szatański, brudny paluch pomieszał wszystko”.
Zbiorowe gwałcenie Kresów przez Wielką Trójkę
Dziennikarka przemierzając krainy dawnej Rzeczypospolitej dostrzegła, niby powielone przestarzałą kalką, scenariusze losów ziem, wyrokami historii skazanych na zbiorowe gwałcenie przez bolszewickich oprawców, którym kibicowali uczestnicy konferencji teherańskiej, jałtańskiej i poczdamskiej. Zagarnięte przez najeźdźców obszary poddane zostały „zemście na wszystkim, co polskie lub Polskę i Polaków przypomina”. Polaków zamieszkujących rejony od Litwy do Ukrainy wymordowano lub wypędzono, kościoły katolickie zabrano, ich księży zgładzono lub zesłano na Sybir „Ruscy zajęli, wymordowali kogo chcieli”. Miejsce rodowitych mieszkańców Kresów Wschodnich zajęli kolonizatorzy z głębi Związku Sowieckiego, dewastując co się dało, „bo przecież na tej ziemi jest polska historia, tradycja i kultura, więc przybyszów to zupełnie nie interesuje”, co najwyżej „Między wzgórzem uczonych [cmentarz – MP] a parkiem i pałacem ostatni dyrektor kołchozu zbudował świniarnię” (sic!).
„Krajobraz po bitwie” - byłby właściwym określeniem stanu faktycznego, jaki zastała Teresa Siedlar-Kołyszko odwiedzając miejscowości położone na wschód od Bugu w początkach lat osiemdziesiątych. Ruiny kościołów zajmowane na magazyny i fabryki, garstki rodaków przyznających się do narodowości polskiej a poza tym wszechobecną biedę, nieporządek i prowizorkę.
Sambor - Kościół św. Stanisława |
Łuck - katedra św.św. Piotra i Pawła |
Tu zaszła zmiana!
Nie minęło dziesięć lat, gdy reporterka ponownie odwiedziła znane już sobie miejsca i mogła tylko wznieść okrzyk za Adamem Mickiewiczem i Marią Dąbrowską: „Tu zaszła zmiana!” – skutek pierestrojki. Po wielu staraniach, księżom i wiernym, udało się odzyskać część świątyń, a pozostali przy życiu Polacy pokonując odwieczny strach zaczęli głośno mówić po polsku i „wyśpiewywali odwagę do bycia Polakami”. Nadludzkimi siłami odbudowywano polskie kościoły, aby jak „najszybciej usunąć ten popiół sowiecki przykrywający wszystko”. Tworzono stowarzyszenia i związki Polaków, których głównym zadaniem było zadbać o nauczanie języka polskiego, ponieważ „naród żyje, jeżeli żyje jego język. Mowa jest sercem Polaków; jeśli wydrze się mowę, wydrze się serce i nie ma narodu”. Jednoczący się Polacy umacniali się nawzajem w dziele czuwania „na straży naszych narodowych pamiątek”.
Pińsk - pałac Butrymowiczów |
Równe - willa secesyjna |
Aby język giętki powiedział wszystko
Teresa Siedlar-Kołyszko pisała reportaże o ziemiach rozpostartych „Między Dźwiną a Czeremoszem” piękną, jasną polszczyzną ze wszelkimi jej barwami. Jej „język giętki” mówił
„wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,A czasem smutny jako pieśń stepowa”, jak pisał syn tej ziemi – Juliusz Słowacki. Polonistka z wykształcenia, a patriotka z wychowania czerpała z bogactwa naszej klasyki, cytując i odnosząc się do tekstów Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza, ale sama również tworzyła udatne frazy:
„jak do kościoła wejdziesz, wtedy wszystko polskie masz wokół siebie… Dusza odpoczywa”
„a tam już było wszystko jak dawniej, jak za Polski”
„duże dzwony spoczywały zakopane w ziemi, oczekując swego zmartwychwstania”
„A tu by się przydał ktoś od remontu dusz naszych, przez komunizm powykrzywianych”
„jak szatan nie z ogonem, ale z sierpem, młotem i gwiazdą na dodatek pomiesza, to już nikt nie może rozplątać”.
Teresa Siedlar-Kołyszko odznaczona Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta postawiła sobie, nam, historii, retoryczne pytania: „Cośmy zrobili, co się stało, jakie fatum oderwało, odebrało wszystko, czym byliśmy, co stanowiło nas jako naród. Gdzie szukać, na jakiej mapie ojczyzny Mickiewicza”, Słowackiego, Moniuszki, Kościuszki, Traugutta, Piłsudskiego? Stojąc przed domem Wieszcza, zadumała się słowami jednego z bohaterów książki:
„może kiedyś przyjdzie tu jeszcze Polska”…
„może kiedyś przyjdzie tu jeszcze Polska”…
Tekst ukazał się na blogu Czytam po polsku
Czytałam i potwierdzam, że dobre! Właściwie wszystko tej autorki mi się podobało.
OdpowiedzUsuń