środa, 25 marca 2015

"Ściągaczki z szuflady Pana Boga" - Józef Mackiewicz


-->
Z rekomendowaniem komuś książek bywa czasem jak z wróżeniem z fusów. Rezultat jest mocno niepewny i zależny od plam na słońcu i humoru wróżącego. Przy moim pierwszym tekście o Józefie Mackiewiczu kilka osób pytało o najlepszą "książkę pierwszego kontaktu" z tym autorem.

Teoretycznie wydaje się, że dla blogerów książkowych z naszego "złotozakladkowego" segmentu najlepiej nadawałyby się "Ściągaczki z szuflady Pana Boga". W praktyce zaś dochodzę ostatnio do wniosku, że polecanie lektur jest zadaniem dla jakiejś ksiażkowej wróżki, nawet biblionetkowy algorytm nie radzi sobie najlepiej na tym polu (przynajmniej w moim przypadku).

Wracając do książki – jest ona trochę takim papierowym odpowiednikiem menu degustacyjnego w restauracji.



Jest tam kilka charakterystycznych dla autora motywów, choćby dwa opowiadania z Wileńszczyzny z czasów pierwszej okupacji sowieckiej (1939-'41), o dziwo, koncentrujące się jednak na dramatach rodzinnych, zupełnie nie związanych z tragedią zbiorowości ("Morderstwo nad rzeką Waką", "Marceli Swat"). "Ballada o nowym sterniku" rozgrywająca się na barce pływajcej po Prypeci, scenerią mocno przypomina międzywojenne reportaże autora publikowane w wileńskim Słowie.

W "Morderstwie..." i "Balladzie... " uderza wrażliwość autora na przyrodę. Opisy przyrody jako atut ksiązki a nie najgorsza piła? Niewiarygodne, ale możliwe. Autor kilkoma akapitami tak mi obrzydził litewskie przedwiośnie, że wezmę pod uwagę jego ostrzeżenia przy ewentualnych planach turystycznych. Wydaje się jeszcze bardziej ponure i depresyjne niż polskie.

W kilka opowiadaiach autor eksploruje literackie drogi, którymi ostatecznie nie poszedł.

Zabawne i groteskowe "Przygody małego diabełka" zarówno z litery jak i z ducha pasowałyby jako aneks do "Listów starego diabła do młodego" C.S. Lewisa.

"16-go między trzecią a siódmą" oraz "Fotograf", rozgrywają się na pograniczu jawy i snu, a duszną atmosferą przywodzą na myśl choćby Kafkę.

"Kamienica nad morzem" to sugestywna historia o miłości i stracie, z gatunku tych, gdzie pozornie nic się nie dzieje, tylko to morze i te falePPP. W rzeczywistości zaś utwór aż kipi od emocji.

Są wreszcie trzy historie rodzinne (z napomknień w "Drogiej pani..."* wywnioskowałam, że w znacznym stopniu są one autentyczne). "Kuzyn z nieprzyjacielskich huzarów" to typowa polska historia z czasów I Wojny Światowej: o dwóch braciach stryjecznych spotykających się po przeciwnych stronach barykady.

W “Faux pas ciotki Pafci” życie prowadzi bohaterów o krok dalej – członkowie jednej rodziny wręcz wybierają sobie narodowość (Polaka, Litwina, bądź też bolszewickiego internacjonała). “Ślizgawka” traktuje o meandrach wychowania patriotycznego w środowisku wielokulturowym. Jeśli to sformułowanie brzmi mętnie postaram się nieco skonkretyzować – spróbujcie sobi np. wyobrazić młodą niemiecką guwernantkę w domu, gdzie dzieci uczy się “Roty”. Dwa ostatnio wspomniane opowiadania to także przy okazji urocze i nostalgiczne wspomnienia z lat dzieciństwa w czasach, które nie wrócą, a takie są zawsze w cenie.

Za opowiadaniami ciągnie się opinia, że nie są one “typowo mackiewiczowskie”, to znaczy , że brak tu zupełnie polityki i publicystycznego zaangażowania. A że sprawy publiczne były pewnie największą pasją autora – tu mamy raczej dystans i powściągliwość.

Żeby już zakończyć – zapraszam do tego stołu z przekąskami, mam nadzieję, że znajdziecie tu coś dla siebie:).

* "Droga Pani..." to zbiór publicystyki powojennej Józefa Mackiewicza i jego żony Barbary Toporskiej
 
 
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Filety z Izydora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...