poniedziałek, 3 listopada 2014

Stanisław Sławomir Nicieja, Kresowa Atlantyda. Historia i mitologia miast kresowych, t.II: Uzdrowiska i letniska kresowe. Truskawiec, Jaremcze, Worochta, Skole, Morszyn



 
Wyjazdy "do wód" upowszechniły się w XIX wieku, kiedy zapanowała moda nie tylko troski o zdrowie poprzez wypoczynek poza domem, zabiegi lecznicze, dietę, w tym picie wód mineralnych, ale i spacery, uprawianie sportów. Europa wzorowała się na Niemcach i Austriakach, gdyż to u nich znajdowały się modne uzdrowiska.

Profesor Nicieja w drugim tomie swej przygody historycznej szuka kresowej Atlantydy w modnym Truskawcu, połączonych ze sobą znakomitą linią kolejową Jaremczu i Worochcie, mekce myśliwych, czyli Skolem i modernistycznym Morszynie. Pisanie poprzedziły podróże do wspomnianych miejscowości, ale i modnych ówczesnych kurortów europejskich, by chwycić wiatr w żagle warsztatowe. Wcześniej zgromadził zadziwiającą dokumentację fotograficzną oraz wspomnienia kresowian i ich potomków. Zatem powstała książka o miejscach, ale przede wszystkim ludziach, którzy tworzyli oblicze miejsc chętnie odwiedzanych przez inteligencję, ludzi kultury, przedsiębiorców, ziemiaństwo.

Jest to jednocześnie zawsze wędrówka po wertepach pamięci ze świadomością, że dobra świata nie są trwałe, szczęście, bogactwo - ulotne, a i pokojowa koegzystencja narodowościowa, religijna jest tylko ułudą. Historia powinna być nauczycielką życia, ale człowiek wierzy, iż w innym czasie dokona niemożliwego na zawsze.

Dzieje znaczone pasją społecznikowską, twórczą, estetyczną i inicjatywy gospodarczej miały swój wzlot i upadek, gdyż większość dokonań została rozgrabiona, zniszczona, a ludzie zginęli lub wyjechali, mając tylko swoje ręce do pracy fizycznej i wykształcenie, by zacząć od początku w innym miejscu na miarę nowych możliwości.

Ślady fotografii i wspomnień tworzą historię pracy, bo to ona pozwalała stworzyć miejsca, do których letnicy, kuracjusze i myśliwi chcieli przyjeżdżać, bogacić się, wykorzystywać nowoczesną technikę, wzory estetyki. Pracę może zniszczyć tylko wojna i nienawiść.

Książka prezentuje nazwiska osób znanych, którzy chętnie gościli w wymienionych w tym tomie miejscowościach, ale też i tych, którzy mieli w sobie wielką miłość do ludzi, rozwijali i udostępniali swoje hobby i umiejętności. Bracia Saganowie z Truskawca zebrali kolekcje muzealne, w tym przebogaty zbiór motyli niewysokiego Marka Sagana, który ma swoje drzewko Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. W Truskawcu miał miejsce jeden z najsłynniejszych mordów politycznych na Tadeuszu Hołówce, porównywany z zabójstwem w Davos Wilhelma Gustloffa. O codzienności karpackiego kurortu pisał Andrzej Chciuk w swoich reportażach.

Z kolei Jaremcze i Worochta by nie istniały w powszechnej świadomości, gdyby nie Stanisław Rawicz-Kosiński, inżynier i budowniczy linii kolejowych w Galicji. Nowatorskie pomysły polskiego inżyniera były powielane w innych trudnych górskich terenach w Europie. Podróż koleją to było pierwsze smakowanie krajobrazu. W Worochcie powstała w 1922 roku skocznia narciarska, a pierwszą zwyciężczynią w I Mistrzostwach Polski była... kobieta Elżbieta Michalewska-Ziętkiewiczowa, jednak w czasie wojny podpisała listę volksdeutscha, więc i pamięć o niej zaginęła.

Do Skolego zaś chętnie przybywali bogaci myśliwi z całej Europy, a miejsce to było popularniejsze niż Białowieża. Sławę zawdzięcza przemyślności baronów Groedlów. Ze Skolem związana była rodzina Młodnickich, ich córki Maryli Wolskiej oraz wnuczki Beaty Obertyńskiej. Z kolei najsłynniejszy wieloletni burmistrz Karol Durda nie pobierał pensji, gdyż dysponował znacznym osobistym majątkiem. Tacy to ludzie też władali miastami, dbając o ich rozwój.

I wreszcie Morszyn w stylu modernistycznym miał też swoich dozgonnych wielbicieli i kronikarzy. Dumą jest Roman Aftanazy, autor wiekopomnego dzieła o kresowych rezydencjach, bywał tu Hugo Steinhaus, kurowała swoje nerwy Mieczysława Ćwiklińska.

Na koniec jeszcze o fotografiach zakupionych na targach staroci, pozyskanych od spadkobierców. Jakże bliski staje się człowiek, który otwarcie patrzy się przed siebie i ma nadzieję na trwałość jego świata. Odświętne lub sportowe ubrania, mundury świadczą o dbałości o swój wizerunek. Zdjęcia portretowe, grupowe wykonane w fotograficznym atelier lub w plenerze w szczególnie sympatyczny sposób przybliżają minioną epokę. Najstarsze zaś pocztówki mają zapisy odręczne w części z widoczkiem.

Ileż jeszcze słów można by napisać o kuracjuszach, letnikach, zawartych znajomościach, czułych spotkaniach. W lipcu mój ojciec wyjeżdżał do wód... zaczął swoje opowiadanie Bruno Schulz, który też będzie odwiedzał Truskawiec. My wizytujemy owe miejsca nostalgicznie, bo przecież nic nie jest trwałe na tym świecie, jedynie historia powraca, gdy znajdzie swoich odkrywców, słuchaczy i czytelników.

Tekst oryginalny ukazał się na blogu Niecodziennik literacki
 

2 komentarze:

  1. Jak tajemniczo i egzotycznie brzmią w uszach nazwy tych uzdrowiskowych miejscowości... Kojarzę właściwie tylko Truskawiec. Dobrze wiedzieć, że w tym tomie swoje miejsce znalazł Roman Aftanazy, bohater wpisu sprzed kilku tygodni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc też słyszałam jedynie o Truskawcu. Reszta brzmi tajemniczo i to zupełna dla mnie nowość.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...