niedziela, 13 grudnia 2015

Lwów w pigułce, cz. 2

 

Zanim wyruszamy dalej, zwracamy uwagę na dwie okazałe budowle stojące po dwóch przeciwległych stronach placu (Mickiewicza). Jedna z nich to Kamienica Sprechera, a druga – hotel George. Panorama tego miejsca jest chyba najczęściej umieszczanym zdjęciem na okładkach przewodników po Lwowie.

Podążamy ulicą Wałową w kierunku Placu Halickiego, na którym umieszczono pomnik księcia halickiego Daniela, legendarnego założyciela miasta. Mimo że monument liczy sobie niewiele lat i pochodzi z XXI w., kształtem przypomina swoich socrealistycznych poprzedników. Jak widać ciężko na wschodzie odchodzi się od schematów.

Skręcamy powtórnie na północ i kierujemy się w stronę Rynku. Trochę zgłodniałem, więc postanawiamy odwiedzić którąś z pobliskich knajp przy ulicy Halickiej. Napełniony do granic możliwości, z zadowolonym brzuchem opuszczam z Majką bistro i razem lądujemy ponownie przy Kaplicy Boimów i Katedrze Łacińskiej. Nabożeństwo w dalszym ciągu trwa. Powracamy zatem na Rynek i obchodzimy go dokoła.

Kamienice przy lwowskim rynku to temat na osobny artykuł. Są po prostu przepiękne! Zanim postaram się je ogólnie opisać, wspomnę jeszcze o kilku rzeczach.

Spacerując po Lwowie, zauważamy wiele ukraińskich flag zdobiących balkony i okna kamienic oraz domów. Łezka się w oku kręci, gdy wspomnimy czasy, w których żółto-niebieskie barwy były zastąpione biało-czerwonymi. Gdy patrzymy na kamienice zbudowane w okresie, kiedy Rzeczpospolita przeżywała swój rozkwit. Zaraz potem przypominam sobie o „Kryjówce” znajdującej się na Rynku Głównym, czyli knajpie gloryfikującej UPA, a do której niestety zaglądają także Polacy, co widać po komentarzach na jej temat. Moja noga nigdy tam nie postanie! Jest mi smutno także z innego powodu. Magazyn National Geographic Traveler kiedyś umieścił „Kryjówkę” w zestawieniu miejsc, które „musicie odwiedzić”. Mimo sympatii do tego czasopisma, zupełnie się z nim w tej kwestii nie zgadzam. Mało tego, że nie musicie odwiedzić „Kryjówki”, to po prostu, łagodnie mówiąc, nie wypada tego robić.

Obchodzimy rynek dokoła, podziwiając cztery rzeźby rozmieszczone na jego rogach. To figury Neptuna, Diany, Adonisa oraz Amfitryty. Najbardziej podoba mi się Diana, umieszczona na postumencie wraz z dwoma psami myśliwskimi (była w końcu boginią łowów). Na kamienicach zauważamy piękne detale. Zwracają uwagę szczególnie te z lwami – symbolami miasta.

Pomnik Diany na Lwowskim rynku
Pomnik Diany na Lwowskim rynku
 

Lwy można podziwiać także przed budynkiem ratusza, do którego wchodzimy. Prezentują się w tym miejscu nadzwyczaj okazale. Lwowski magistrat zbudowano w latach 1827-35 na miejscu starszego budynku. Zamierzamy podziwiać widoki na miasto z górującej nad rynkiem, wysokiej na 65 m wieży (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008). Aby na nią wejść, należy otworzyć drzwi do budynku ratusza od południowej strony, a następnie wyjść po schodach do góry. Strzałki wskażą Wam drogę – nie musicie się obawiać tego, że się zgubicie :). Po dojściu do kasy biletowej (wstęp na wieżę kosztuje zaledwie 10 hrywien), nie pozostaje nam nic innego, jak tylko pokonać sporą ilość schodów (można się zmęczyć, a momentami jest wąsko), aby po kilku minutach znaleźć się na samej górze.

Dzisiaj niedziela. We Lwowie tłumy, zatem i kolejka chętnych do zobaczenia panoramy miasta z wieży jest dosyć spora. Dużym minusem jest pogoda. Nisko zalegające chmury uniemożliwiają dalekie obserwacje i ograniczają je tylko do najbliższych okolic. Cóż, zdarza się… . Stare Miasto widać jednak jak na dłoni. Szczególnie pięknie prezentuje się Katedra Łacińska, a także znajdujący się za nią w tle Plac Mickiewicza z pomnikiem naszego narodowego wieszcza. Gdy nie zalega mgła, efektownie prezentuje się także lwowskie Wzgórze Zamkowe z Kopcem Unii Lubelskiej. Oczywiście patrząc w dół, nie da się też nie zauważyć, że wiele spośród kamienic w obrębie Starego Miasta należałoby wyremontować, ale to już temat – rzeka. Podsumowując, wg mnie, wizyta na lwowskiej wieży ratuszowej to obowiązkowy punkt zwiedzania podczas odwiedzin miasta. Polecam!

Widok z Wieży Ratuszowej we Lwowie na Katedrę Łacińską
Widok z Wieży Ratuszowej we Lwowie na Katedrę Łacińską
 

Czas zejść na dół. Opuszczamy na chwilę Rynek Główny, aby skierować się w stronę Katedry Ormiańskiej. Dostrzeżecie ją na pewno – drogę wskaże Wam charakterystyczna dzwonnica z małymi wieżyczkami na rogach (z 1571 r.).

Oprócz Polaków, Żydów i Ukraińców, Ormianie należeli do głównych narodowości reprezentujących wieloetniczność Lwowa. Byli obecni w mieście jeszcze przed jego lokacją. Za czasów Kazimierza Wielkiego wydzielono im nawet specjalną dzielnicę mieszkaniową.

Budowę pierwszej, murowanej świątyni ukończono w 1363 r., a największe zmiany w jej wyglądzie zostały poczynione w 1630 r. Katedrę zamknięto w 1946 r. i aż do lat 90 XX w. służyła jako magazyn Lwowskiej Galerii Obrazów. Obecnie świątynia służy Kościołowi Apostolskiemu (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Wchodzimy przez bramę na wewnętrzny dziedziniec. Trzeba przyznać – bardzo klimatyczny – choć stan zachowania zespołu budynków ormiańskich, łagodnie mówiąc, nie jest zadowalający. Gdyby to wszystko odnowić, to śmiem twierdzić, że byłoby to jedno z bardziej klimatycznych miejsc na lwowskim Starym Mieście.

Wchodzimy do katedry. Klimat, jaki panuje w środku, doskonale oddaje atmosferę minionych wieków. Warto wrócić szczególną uwagę na wielkowymiarowe malowidła o żywej, bogatej kolorystyce, pochodzące z okresu międzywojennego. W najstarszej części świątyni zachowały się fragmenty fresków z XV – XVI w. Piękne były także witraże, które – podobnie jak malowidła – zostały wykonane przez Jana Henryka Rosena, a które nieszczęśliwie uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej. Z ciekawostek dotyczących katedry warto wspomnieć o ołtarzu głównym, tronie biskupim i ambonie. Pochodzą one z warszawskiego soboru prawosławnego pw. św. Aleksandra Newskiego rozebranego w latach 1924-26, które do Lwowa przybyły w formie daru. Do zespołu budowli ormiańskich przy katedrze zaliczają się również: klasztor benedyktynek, budynek kapituły oraz pałac arcybiskupów (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008). Polecam Wam tutaj zajrzeć – naprawdę warto!

Wychodzimy na ulicę Łesi Ukrainki, aby niebawem skręcić na południe – w stronę rynku. Tuż przy nim zauważamy słabo widoczny szyld nad wejściem do kamienicy, na którym widnieje napis „Jan Muszyński…”. Kolejne ślady polskości Lwowa. Serce się raduje! :) Ponownie lądujemy na głównym placu miasta.

Rynek Główny we Lwowie, wraz ze średniowiecznym układem architektonicznym miasta, stanowi jedyny tego rodzaju zespół zabytkowy na Ukrainie. To prostokątny plac o wymiarach: 142 m na 129 m. Na przestrzeni dziejów był świadkiem wielu historycznych wydarzeń, m.in. hołdów lennych władców Mołdawii, publicznych ścięć, a także licznych demonstracji patriotycznych (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Nie odkryję Ameryki, jeśli stwierdzę, że najciekawszą pierzeją rynku (z najpiękniejszymi kamienicami, których przy całym placu wznosi się aż 44), jest część wschodnia. W tym przypadku zgadzam się z przewodnikiem w 100%. Wymienię tylko niektóre spośród nich, gdyż nie sposób opisać całego piękna, które się tu znajduje.

Idąc od północy kolejno mijamy: Pałac Bandinellich (obecnie mieści się w nim Muzeum Historyczne), Kamienicę Wilczkowską i chyba najpiękniejszą budowlę przy rynku – Kamienicę Czarną – widoczną na zdjęciu poniżej.

Czarna Kamienica na lwowskim rynku
Czarna Kamienica na lwowskim rynku
 

Została wzniesiona w latach 1588-96. Ze względu na swoją wyjątkowość, jako jedyną opiszę ją bardziej szczegółowo.

Fasadę pokrywa diamentowa rustyka wykonana z piaskowca, który albo poczerniał ze starości, albo (wg innego źródła) został pomalowany na czarno. Właśnie dzięki temu zawdzięcza ona swoją nazwę. Parter zdobią białe, kontrastujące z czernią kamienicy płaskorzeźby: nad portalami wyobrażenia Matki Bożej, św. Marcina na koniu i św. Stanisława Kostki; po bokach mniejsze: najprawdopodobniej wizerunki św. Jana z Dukli i św. Tomasza. W XVI w. we wnętrzach budynku mieściła się apteka, w XVII w. mieszkał w niej lekarz króla Jana III Sobieskiego – Marcin Janczewski, a od 1929 r. mieści się tu jedna z filii Lwowskiego Muzeum Historycznego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Na wschodniej pierzei rynku, oprócz wspomnianych wyżej kamienic, warto wymienić jeszcze dwie. Są to: Kamienica Królewska (miejska rezydencja króla Jana III Sobieskiego) oraz Pałac Lubomirskich – powstały z połączenia kilku budynków – będący obecnie siedzibą oddziału Muzeum Etnograficznego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Obchodzimy rynek jeszcze raz dokoła, tym razem z nastawieniem na podziwianie kamienic. Cóż, z pewnością na pierzejach: północnej, zachodniej i południowej nie ma tak pięknych i bogato zdobionych budowli, jak we wschodniej części placu, ale spośród nich na uwagę zasługują z pewnością: Kamienica Wenecka (na południowej pierzei), której portal zdobi rzeźba lwa – herbu Wenecji – z 1600 r.; Kamienica Szolc-Wolfowiczów, w której mieszkał poeta renesansu Szymon Szymonowic oraz Doktorowska (obydwie w zachodniej części placu) (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Na rynku zauważamy nowożeńców uczestniczących w sesji zdjęciowej. Podziwiamy szczególnie pannę młodą, której z pewnością musi być baaaardzo zimno w taką pogodę. Co prawda nie pada deszcz, ale przypominają mi się sceny z czasów ostatniej wizyty we Lwowie. Przez miasto przechodziła wtedy burza z ulewą. Pamiętam widok kobiet przechadzających się przez wybrukowany i śliski Rynek Główny na butach na obcasach – był bezcenny.

Ulicą Ruską podążamy na wschód w kierunku zespołu Cerkwi Wołoskiej – najcenniejszej lwowskiej świątyni prawosławnej pamiętającej czasy renesansu. Zespół budowli składa się z trzech części: cerkwi, Wieży Korniakta oraz Kaplicy Trzech Świętych. Wchodzimy na dziedziniec wewnętrzny, a następnie do środka. We wnętrzu szczególną przykuwają uwagę ikony z XVII w. Spędzamy tu kilka minut, po czym opuszczamy cerkiew. Nad świątynią góruje wspomniana wcześniej Wieża Korniakta (o wysokości 65 m) pełniąca funkcję dzwonnicy i będąca jednym z najbardziej charakterystycznych elementów panoramy Lwowa (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Powracając na przycerkiewny plac, jeszcze na terenie zespołu Cerkwi Wołoskiej zauważamy kolejny przykry obrazek: stoiska, na których sprzedawane są m.in. podobizny ze Stepanem Banderą i inne pamiątki po UPA, także banderowskie flagi. Spacerując po Lwowie, niestety nie unikniemy takich widoków. Trzeba się po prostu na nie uodpornić.

Wychodząc przed świątynię, zauważamy duże skupisko ludzi. Znajdujemy się przy odsłoniętym w 1977 r. pomniku Iwana Fedorowa. Jeżeli napiszę, że był on pierwszym drukarzem ksiąg cyrylicznych we Lwowie, stanie się jasne, dlaczego swoje książki rozkładają w jego pobliżu bukiniści (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008). Można tu kupić za symboliczną kwotę książki w języku ukraińskim, rosyjskim, polskim czy niemieckim. Naprawdę jest w czym wybierać. Krążymy wśród handlarzy dobrych parę minut i kierujemy swe kroki w stronę pobliskiego tramwaju – sklepu z pamiątkami.

 
 
Pomnik Fedorowa i targ z książkami, Lwów
Pomnik Fedorowa i targ z książkami, Lwów
 
 
Po pobieżnym obejrzeniu suwenirów, postanawiamy wrócić tu jeszcze raz jutrzejszego dnia. Do zachodu słońca coraz bliżej, a chcemy jeszcze pospacerować po mieście, korzystając z naturalnego światła.

Docieramy na Plac Muzealny (dawny Plac Dominikański). Znajduje się tutaj interesujący pomnik przedstawiający siedzącego na ławce Epifaniusza Drowniaka, bardziej znanego jako Nikifora Krynickiego – łemkowskiego malarza prymitywisty, ustawiony w tym miejscu w 2005 r. Co prawda bardziej pasuje do Lwowa niż oglądany wcześniej dobry Wojak Szwejk, ale mimo wszystko jest więcej znanych postaci, które są bardziej kojarzone z miastem niż on.

Zbliżamy się do pobliskiego kościoła Dominikanów. Świątynia jest uznawana za jedno z najwybitniejszych dzieł lwowskiej architektury barokowej. Wg tradycji, dominikanie przybyli do miasta już w XIII w., a obecny kościół wzniesiono w latach 1744-69. Po II wojnie światowej został zamknięty, a od 1972 r. budynki podominikańskie służyły jako muzeum historii religii. Częścią jego ekspozycji było zwisające z kopuł świątyni wahadło Foucaulta (którego ruch dowodzi, że Ziemia obraca się wokół własnej osi) – jako „argument” antyreligijny. Od lat 90 XX w. kościół służy grekokatolikom, a wspomniane muzeum wciąż mieści się w budynku klasztornym (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Z zewnątrz świątynia prezentuje się imponująco. Największe wrażenie wywiera na nas wielka kopuła wraz z fasadą. Wchodzimy do środka!

Wnętrze także urzeka swoim pięknem. Na co warto zwrócić szczególną uwagę? O gustach się nie dyskutuje, ale wg mojej klasyfikacji jest kilka rzeczy, które wyjątkowo mi się podobają. Należy do nich z pewnością XV w. krucyfiks z czarnego drewna, znajdujący się w zwieńczeniu ołtarza pod baldachimem. Kunsztem wykonania zachwycają marmurowe nagrobki, a w szczególności jeden z nich – znajdujący się pod chórem, tuż przy wejściu – pomnik malarza Artura Grottgera (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Przed wybuchem II wojny światowej kościół dominikanów był znanym sanktuarium maryjnym. Znajdował się tutaj cudowny obraz Matki Bożej Zwycięskiej, wg legendy namalowany przez samego św. Łukasza Ewangelistę. W rzeczywistości powstał on na przełomie XIV i XV w. Obecnie płótno mieści się w gdańskim kościele św. Mikołaja. W ołtarzu głównym lwowskiej świątyni od 1994 r. znajduje się jego kopia. Kolejnym obrazem pochodzącym z tego kościoła, który obecnie znajduje się w Polsce, jest płótno przedstawiające wizerunek Madonny z Dzieciątkiem (Matkę Boską Jackową). Możemy je oglądać w krakowskim klasztorze dominikanów (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Kościół wywiera na nas bardzo pozytywne wrażenie. Zachęcam Was do jego odwiedzin, bo to jedna z piękniejszych lwowskich świątyń!

 
 
Moskwicz, Lwów
Moskwicz, Lwów

 
Przed klasztorem zauważamy stare, wysłużone auto. To piękny, poczciwy moskwicz – kolejny z zabytkowych pojazdów, jakie wciąż możemy podziwiać we Lwowie. Niestety nie mogę napisać, że „jest na chodzie”. Wygląda raczej na niechcianego, porzuconego staruszka. Smutny widok. Aż łezka się w oku kręci… .

Po raz ostatni dzisiejszego dnia wracamy na Rynek Główny, a właściwie na Plac Katedralny, aby w końcu zwiedzić wnętrza tej pięknej, „polskiej” świątyni.

Zanim wejdziemy do środka, oglądamy ją z zewnątrz. Zadzierając głowy do góry, podziwiamy wieżę (o wysokości 65 m, jak większość na lwowskim Starym Mieście) zwieńczoną barokowym hełmem z 1766 r. Obchodzimy świątynię dookoła, zwracając uwagę na elewację kaplicy Kampianów, a także na rzucający się w oczy nagrobek – kompozycję rzeźbiarską „Grób Pański” z XVIII w. Ciekawostką, jaką możemy wypatrzyć na zewnątrz świątyni, jest zawieszona na łańcuchu kula turecka z czasów oblężenia katedry w 1672 r. (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Nabożeństwo zakończone. W środku trwa patriotyczny koncert. W takich chwilach można się naprawdę wzruszyć. Rozpoczynamy spacer po tej najpiękniejszej, najstarszej i największej na lwowskim Starym Mieście katedrze.

Budowę świątyni, trwającą ponad 100 lat, ukończono w 1493 r. W 1656 r. król Jan Kazimierz przed obrazem Matki Bożej Łaskawej złożył tu swoje słynne śluby, oddając kraj w jej opiekę i ogłaszając ją Królową Korony Polskiej. Od tego czasu obraz zasłynął wieloma łaskami. Został koronowany 12 maja 1776 r., już pod zaborem austriackim. Obecnie znajduje się w skarbcu wawelskiej katedry (we Lwowie znajduje się jedynie jego kopia). Lwowskie śluby miały miejsce w dramatycznych okolicznościach, gdy prawie cały kraj był zajęty przez Szwedów, a miasto było jedynym większym ośrodkiem wolnym od wroga. Po II wojnie światowej świątynia cudem uniknęła zamknięcia i służyła jako kościół przez cały okres powojenny (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Wnętrze katedry jest po prostu IMPONUJĄCE. Chciałbym wymienić wszystkie elementy wyposażenia świątyni, ale zajęłoby mi to wiele, wiele stron, więc uważam, że mija się to z celem. Zainteresowanych szczegółowymi informacjami o historii katedry, kaplicach, nabożeństwach i godzinach zwiedzania, odsyłam na jej
stronę internetową. Czy warto ją odwiedzić? To pytanie retoryczne. Nie tylko warto, ale i należy!

Przy Katedrze Łacińskiej znajduje się kolejny, piękny zabytek. To Kaplica Boimów, udostępniona do zwiedzania jedynie w sezonie letnim. Zwana jest także Kaplicą Ogrojcową. Zachowała się jako jedyna spośród kilku wolnostojących kaplic otaczających nieistniejący już przykatedralny cmentarz. Jej fundatorem był wywodzący się z Węgier Jerzy Boim, sekretarz króla Stefana Batorego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Zewnętrzna fasada kaplicy pokryta jest niezwykłą dekoracją rzeźbiarską. Patrząc na nią, nie sposób nie zachwycić się kunsztem jej autorów. Mówiąc kolokwialnie, mam ochotę powiedzieć: „Dobra robota, Panowie” :D.

Szkoda, że nie możemy wejść do środka. Wnętrze nie odbiega bowiem bogactwem wystroju od zewnętrznej fasady. Kopułę wypełnia fantastyczna dekoracja kasetonowa. Umieszczono tu 36 kasetonów z popiersiami proroków Starego Testamentu, Ojców Kościoła, Chrystusa oraz innymi rzeźbami. Misterna jest również dekoracja ołtarza sięgającego kopuły. Nad drzwiami wejściowymi znajdują się portrety olejne Boimów, a południową ścianę kaplicy zajmuje ich epitafium (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Napełnieni kulturą stwierdzamy, że czas coś zjeść. Kierujemy się w stronę ulicy Strzelców Siczowych, aby odwiedzić jedną z restauracji ukraińskiej sieci Puzata Chata. Możemy w niej zjeść i tanio, i smacznie. Restauracja jest samoobsługowa. Poruszając się w kolejce, nakładamy sobie kolejne dania i potrawy, w razie potrzeby korzystając z pomocy obsługi. Gdy na talerzach mamy już wszystko, czego tylko nasza dusza zapragnie, udajemy się do kasy i płacimy. Szybko i prosto. Polecamy!

Z napełnionymi żołądkami wychodzimy na zewnątrz. Ostatnim zabytkiem, jaki mamy w planach zobaczyć dzisiejszego dnia, jest przepiękny Pałac Potockich, znajdujący się przy ulicy Mikołaja Kopernika.

 
 
Pałac Potockich, Lwów
Pałac Potockich, Lwów

Budowla, którą macie okazję podziwiać na zdjęciu obok, jest jedną z najpiękniejszych lwowskich rezydencji miejskich. Pałac został wzniesiony w latach 1889-90. Po II wojnie światowej mieścił Pałac Ślubów, a od niedawna służy jako budynek Lwowskiej Galerii Sztuki, gdzie umieszczono cenną kolekcję malarstwa europejskiego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Obchodzimy pałac dookoła. Robi się coraz ciemniej. Maja ma jeszcze ochotę zobaczyć dwa lwowskie budynki, położone na południe od Starego Miasta. Wyruszamy zatem żwawym krokiem, idąc początkowo Aleją Szewczenki, a następnie ulicą Hruszewskiego (przy której mieszkałem podczas ostatniej wizyty we Lwowie).

Pierwszy budynek, który interesuje Majkę, odnajdujemy na ulicy Rustaweli, kolejny na ulicy Snopkowskiej. Po drodze polecam Wam zajrzeć na Bazar Stryjski, znajdujący się na prostokątnym placu pomiędzy ulicami: Wołoską, Stryjską i Iwana Franka. Możemy tu kupić kwiaty, owoce, warzywa i inne pyszności o jakości nieporównywalnie lepszej niż te z supermarketów :).

Zmęczeni wracamy na przystanek tramwajowy, skąd tramwajem nr 1 wracamy pod kościół św. Elżbiety. Stamtąd już tylko kilka kroków do naszego hostelu. Jutro czeka nas luźniejszy dzień. Czas zjeść kolację i odpocząć.

 


Galeria zdjęć z różnych wypadów do Lwowa do obejrzenia
tutaj.

Tekst oryginalny ukazał się na blogu Wschód jest piękny

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...