Zbiór opowiadań a może raczej reportaży „Niedobitowski z granicznego bastionu” Marii Rodziewiczówny zawiera w sobie teksty pełne cierpkiej goryczy i ostrej ironii, jakiej nie powstydziłby się Józef Mackiewicz czy Sergiusz Piasecki.
Książka ta należy do późnych utworów autorki „Dewajtisa”. Wydana w 1926 roku opisuje sytuację w jakiej znaleźli się Polacy na Kresach (dokładnie na Polesiu) po odzyskaniu przez Polskę upragnionej i tyle lat oczekiwanej wolności. Mamy tu ten sam klimat rozczarowania wolnością i obowiązującym w II Rzeczpospolitej nieprzyjaznym ludziom prawem, jaki znajdziemy w „Żywocie człowieka rozbrojonego” Piaseckiego czy „Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego.
Niedobitowski to nazwisko znaczące i symboliczne. Nosi je kilku bohaterów opowiadań Rodziewiczówny, a opowiadania te są po prostu z życia wzięte. Oto jeden z Niedobitowskich wraca do domu z kilkuletniej tułaczki po Rosji w mrocznych czasach rewolucji październikowej. Dobra wiadomość jest taka, że jego dom ocalał, nie został spalony ani przez wycofującą się armię carską, ani przez okupujących Polesie Niemców, ani przez bolszewików. Ale spalono inne budynki gospodarcze, zabrano zwierzęta hodowlane i cały dobytek. Dwie ocalałe krowiny i konia trzyma się nocami w salonie z zabarykadowanymi drzwiami i oknami, żeby nikt ich nie ukradł. Krowy-żywicielki nie tylko dają mleko, ale przyuczono je do chodzenia w pole i ciągnięcia pługa, bo sam koń nie daje rady.
Nocami pod dom podchodzą bolszewicy z drugiej strony pobliskiej granicy. Bronić się nie ma czym, bo Polak na Kresach nie ma prawa posiadać strzelby czy karabinu. Jak ma, to musi o tym zameldować do starostwa. Starostwo pozwoli mu na ich posiadanie, jeśli okaże kwit potwierdzający kupno. Jeśli nie takiego kwitu, broń zostaje zarekwirowana. A kto z Polaków na Kresach przechowuje paragon zakupu broni, skoro często pochodzi ona z XIX wieku i należała jeszcze do dziadów? Ale to jeszcze nie koniec, nawet jeśli się tą broń i paragon jej zakupu posiada, to jeszcze trzeba wykupić bardzo drogą kartę łowiecką, a na to Polaków nie stać, bo nie mają pieniędzy. A jeśli użyją nielegalnej broni w nocy przeciwko bandytom, to podbuntowani przez nową władzę rusińscy chłopi z sąsiedztwa z pewnością doniosą o tym na policję.
Niedobitowskiego dręczą liczne podatki nakładane przez nowe polskie władze: podatek majątkowy, dochodowy, gruntowy, komunalny, progresyjny, zasadniczy, samoistny, mieszkaniowy, obrotowy, drogowy. Od podatków nie ma zwolnienia, trzeba je płacić, a jak się nie ma pieniędzy, to komornik zabierze Niedobitowskiemu ostatnią krowinę ocalałą z bolszewickiego pogromu. A Niedobitowski po wojnie nie ma pieniędzy, żyje w nędzy, głodzie i chłodzie.
Niedobitowski wracający z wojny musi mieć wszystkie potrzebne dokumenty i papiery, by odzyskać swój rodowy majątek. Nie jest ważne, że jego przodkowie siedzieli tam od lat, trzeba mieć na to dowody na papierze. Inaczej majątek Polaka zostaje rozparcelowany i oddany Rusinom lub polskim osadnikom wojskowym. Ten bolesny temat porusza m. in. opowiadanie „Czterech małych Mystkowskich” przedstawiające bolesną historię osieroconych dzieci polskiego dziedzica, które po paru latach wędrówki wróciły do rodzinnego domu. Niestety, ich siedziba została już zajęta przez osadnika wojskowego, nawet nie wpuszczono ich do domu. W urzędzie nic nie udało się załatwić, bo dzieci nie posiadały aktów zgonu rodziców zmarłych w bolszewickiej Rosji na tyfus.
Nowe polskie władze na Kresach to obcy ludzie, z innej części Polski, nie znający kresowych zwyczajów i tradycji. Mają wytyczne z centrali, by dopieszczać mniejszości narodowe i chłopów kosztem dziedziców. Wychodzi na to, że Rusini (mniejszość narodowa i chłopi w jednym) mają na Polesiu większe prawa niż rdzenni Polacy. I tak dalej, i tak dalej.
Generalnie, wniosek z lektury tych historii jest jeden: nie o taką Polskę chodziło Polakom na Kresach. Nie na taką Polskę czekali. Nie o taką Polskę walczyli w powstaniach. Marzyła im się Polska będąca rajem dla kresowych patriotów, a przyszła Polska urzędnicza, Polska produkująca bezsensowne antypolskie ustawy, Polska zdzierająca z Polaków podatki, Polska nie dająca perspektyw rozwoju ani im, ani ich dzieciom, których nie można posłać do miasta na naukę, bo po prostu nie starcza na to pieniędzy. Ta Polska lepiej traktuje byłych chłopów pańszczyźnianych niż dawnych panów tej ziemi. Ta Polska powoduje, że Żyd i Rusin bogacą się kosztem Polaka…
Smutne i gorzkie są wnioski z lektury tej książki Rodziewiczówny. Wychodzi na to, że w sensie gospodarczym lepiej się żyło Polakom na Kresach w czasach panowania caratu. Polacy byli gnębieni w okresie tuż po powstaniu styczniowym, ale później ten ucisk został poluzowany i w czasie tuż przed I wojną światową jakoś dało się żyć. Powstaje więc pytanie: po co to wszystko było? Po co powstania? Po co przekazywany z pokolenia na pokolenie patriotyzm? Czy Niedobitowski przetrwa w swoim polskim bastionie na granicy?
Dzisiaj już wiemy, że nie przetrwał. I w dużym stopniu do jego przegranej przyczyniła się bezmyślna polityka polskiej administracji na Kresach w okresie międzywojennym.
Alicja Łukawska
Rodziewiczówna Maria, „Niedobitowski z granicznego bastionu”, Krajowa Agencja Wydawnicza, Białystok 1991
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz