niedziela, 20 grudnia 2015

Zielony Lwów


 
Czy to błękitne niebo, czy może stalowe chmury? – myślimy, budząc się o poranku w hostelu. Niebo! Dzień wita nas przepiękną, słoneczną pogodą. Jesteśmy pewni, że taka aura utrzyma się do wieczora. Nie ma innego wyjścia. W końcu mamy dziś w planach spacer po „Zielonym Lwowie”, a zatem znaczna część opisu oraz zdjęć będzie poświęcona pięknu krajobrazu oraz jego architekturze.

Podczas śniadania spotykam w kuchni dyskutujących ze sobą Rosjan i Ukraińców. Jak pewnie podejrzewacie, tematem rozmowy jest polityka. Zastanawiam się, czy nie włączyć się do dysputy, szczególnie w momencie, gdy słyszę pytanie i odpowiedź: „Dlaczego Polacy nie lubią Bandery? No bo tutaj przed wojną była Polska!”, ale decyduję się wrócić do pokoju. Dodam tylko, że moi współbiesiadnicy nie wiedzieli jeszcze wtedy, że jestem Polakiem. No tak. Będąc we Lwowie, nie sposób uciec od historii, ale przecież właśnie dlatego tutaj się przyjeżdża. Po to, aby ujrzeć miasto „Semper Fidelis Poloniae” i ukrywać w sercu smutek, że od Polski dzieli je dzisiaj około 100 km.

Czas wyjść z hostelu i odbyć kolejną część spaceru po grodzie Lwa, aby rozkoszować się jego jesiennym pięknem.

Dochodzimy do ulicy Gródeckiej, by skierować się na wschód – w stronę Starego Miasta. Mijamy kościół św. Anny, aby przy Teatrze Wielkim osiągnąć granicę dawnych murów miejskich. Przy ul. Pisza (dawna Śnieżna) – obok kościoła Matki Boskiej Śnieżnej – skręcamy w lewo.

Świątynia ta jest drugim najstarszym kościołem (obecnie cerkwią pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy) we Lwowie. Została ufundowana w połowie XIII w. przez Niemców, stanowiących wówczas znaczną część mieszkańców miasta (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Idąc dalej, odbijamy lekko w bok, aby zobaczyć dawny zespół klasztorny i kościół Benedyktynek (obecnie cerkiew grekokatolicką). Po wczorajszym podziwianiu zabytków Starego Miasta, nie wywiera on jednak na nas dużego wrażenia.

Jesteśmy kilka kroków od Starego Rynku – placu o nieregularnym kształcie – będącym ośrodkiem dzielnicy Podzamcze. To właśnie tutaj w XIII w. powstała osada, z której rozwinął się Lwów. Do II wojny światowej na placu istniała synagoga Tempel. Dlaczego właśnie tutaj? Odpowiedź jest bardzo prosta. Na zachód od Starego Rynku ciągnęła się dzielnica żydowska (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Ukształtowanie terenu staje się bardziej urozmaicone. Zaczynamy nabierać wysokości. Idziemy ulicą Księcia Lwa, by po chwili ujrzeć domniemaną najstarszą lwowską świątynię – kościół pw. św. Jana Chrzciciela, w którym od 1993 r. mieści się Muzeum Zabytków Dawnego Lwowa (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

W dalszym ciągu wspinamy się pod górę. Docieramy do ulicy Zamkowej, skręcamy w lewo i wchodzimy do Parku o nazwie Wysoki Zamek. Tytułu dzisiejszego wpisu nie należy rozumieć dosłownie. Nie jest tutaj zielono. Mamy jesień, a więc bardziej odpowiednim byłoby określenie „Pomarańczowy Lwów”, ale nie ma co się rozdrabniać. W końcu wszyscy wiemy, o co chodzi :).

 
Napisy na ławce - park Wysoki Zamek
Napisy na ławce – park Wysoki Zamek

Jest wspaniale! O takiej pogodzie w środku listopada można tylko pomarzyć! Bezchmurne niebo, ok. 15 stopni Celsjusza… . Czego chcieć więcej?!

W parku zauważamy popisane ławki. Na pierwszy rzut oka wyglądają na napisy zakochanych (dzieła wandali nie przypominają), ale po wczytaniu się w nie, mogą wzruszyć. Postaram się je dla Was rozszyfrować. Idąc od góry, deszczułka po deszczułce, mamy zatem: „Niech matka nie ujrzy śmierci syna”, „Niech dziewczyna nie płacze za ukochanym”, „Niech rodzice mogą wychowywać dziecko” i chyba najbardziej wzruszające zdanie: „Niech w naszej Ukrainie zapanuje pokój!!!”.

 
Napisy na ławce - park Wysoki Zamek
Napisy na ławce – park Wysoki Zamek

 
Możecie mi nie wierzyć, ale naprawdę się wzruszam, czytając te słowa. Niestety czar pryska bardzo szybko po przeczytaniu słów, które napisała zapewne ta sama osoba nieco powyżej: „Chwała Ukrainie, bohaterom chwała”. Chyba nie muszę wspominać, kto używał i nadal używa takiego pozdrowienia i odzewu. Ehhh… a było tak pięknie… . Wielka szkoda… . Po prostu prawie na każdym kroku widać to świństwo… . Chodźmy dalej!

Wysoki Zamek (413 m n.p.m.) to najwyższe wzgórze we Lwowie, geograficznie zaliczane przez niektórych do wschodnich krańców Roztocza. To jedno z ulubionych miejsc spacerowych mieszkańców miasta i turystów. Aż do 1835 r. góra pozostawała niezalesiona. Dopiero potem powstał dzisiejszy park, objęty obecnie ochroną (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Aby wejść na wierzchołek wzniesienia, wspinamy się po schodach do góry. Na wypłaszczeniu ukazuje się nam wysoka wieża radiowo-telewizyjna, a po chwili zauważamy resztki Wysokiego Zamku.

Warownię wzniósł ok. 1362 r. król Kazimierz Wielki. Pełniła ona ważną funkcję obronną; w szczególności chroniła przed najazdami tatarskimi. Zniszczona przez Szwedów w XVII w., popadła w ruinę. Resztki jej murów były w kolejnych latach wykorzystywane do budowy wielu lwowskich obiektów, w tym dróg (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Co można powiedzieć o murach zamkowych dzisiaj? Waham się, jakiego słowa użyć do ich opisu, więc może wykorzystam oba. Widok, który mamy przed sobą jest zarówno smutny, jak i żałosny. Kamienne fragmenty starej warowni zostały pomazane sprejem i prezentują się odrażająco. Nie przypominają nawet w 1% potężnych ścian znajdujących się w tym miejscu kilka wieków temu. Naprawdę przykro na to patrzeć.

 
Widok z Kopca Unii Lubelskiej na Lwów
Widok z Kopca Unii Lubelskiej na Lwów

 
Po kilku następnych minutach docieramy w końcu na wierzchołek Kopca Unii Lubelskiej, który stanowi obecnie najwyższy punkt wspomnianego wzniesienia. Panorama miasta, która się z niego roztacza, jest nie do opisania. Jakież mamy szczęście, że jesteśmy tu dzisiaj, kiedy pogoda jest wyśmienita!

 
Widok z Kopca Unii Lubelskiej na Lwów
Widok z Kopca Unii Lubelskiej na Lwów

 
Lwowskie Stare Miasto podziwiane z kopca prezentuje się imponująco. Zapewne tego samego zdania, co my, są gołębie, które zajęły honorowe miejsca na jednej z latarni otaczających wzniesienie. Postanawiamy odpocząć tu kilkanaście minut, rozkoszując się przepiękną panoramą miasta. Musicie tu wejść! Po prostu musicie! :)

Kopiec Unii Lubelskiej, który o 15 m sztucznie podwyższa wzniesienie, zaczęto sypać w 1869 r. w trzechsetną rocznicę uchwalenia Unii Lubelskiej. Prace zakończono dopiero w 1900 r., a do jego budowy wykorzystano ziemie z różnych części dawnej Rzeczypospolitej, a także z mogił Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008). Obecnie na wierzchołku kopca powiewa ukraińska flaga… . Czas schodzić do centrum miasta! Zgodnie z turystyczną zasadą, powracamy inną drogą niż ta, którą weszliśmy.

Docieramy do ulicy Krzywonosa (dawnej Teatyńskiej), biegnącej w głębokim wąwozie. Jej nazwa pochodziła od istniejącego tu kiedyś Kolegium Teatynów – zgromadzenia zakonnego składającego się niemal wyłącznie z Włochów. Jako ciekawostkę warto wspomnieć fakt, że budynek projektowało dwóch światowej sławy włoskich architektów: Nicolo Salvi (autor słynnej Fontanny di Trevi w Rzymie) oraz Gaetano Chiaveri (twórca katedry w Dreźnie) (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Ulica Krzywonosa jest spokojną i piękną aleją. Spacer wzdłuż niej to czysta przyjemność. Naszą uwagę zwracają szczególnie drzewa ustawione w równych odległościach po przeciwległych stronach ulicy. Naprawdę bardzo ładnie to wygląda!

Na skrzyżowaniu z ulicą Zamkową mijamy charakterystyczny budynek dawnego kościoła św. Kazimierza, w którym obecnie mieści się szkoła milicyjna. Zaraz potem osiągamy północno-wschodni kraniec lwowskiego Starego Miasta, a konkretnie ulicę Wynnyczenki, czyli dawne Wały Gubernatorskie – lustrzane odbicie Wałów Hetmańskich biegnących po drugiej stronie Rynku Głównego. Po chwili zauważamy kolejne motoryzacyjne cacko – dumę myśli technicznej inżynierów ZSRR – moskwicza :).

 
Moskwicz
Moskwicz
 

Mijamy pałac arcybiskupów rzymskokatolickich, aby po chwili znaleźć się we wnętrzu barokowego zespołu klasztornego karmelitanek bosych, ufundowanego w 1641 r. przez rodziców Jana III Sobieskiego. Będący jego częścią kościół służy obecnie grekokatolikom jako cerkiew pw. Ofiarowania Pańskiego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008). Możecie wejść do środka. My tak robimy, choć wnętrze nie oszałamia. Idziemy dalej.

Wchodzimy za to do sąsiedniego zespołu klasztornego karmelitów. Podobnie jak oglądany wcześniej budynek karmelitanek, również i on został wybudowany w XVII w. i służy obecnie grekokatolikom. Wg mojej skromnej opinii, wnętrze dawnego kościoła pw. św. Michała Archanioła (obecnie cerkwi pw. Nawiedzenia NMP) prezentuje się dużo ciekawiej od wystroju świątyni karmelitanek. Naszą uwagę przykuwają szczególnie freski wykonane w latach 1731-32 oraz rokokowy ołtarz boczny. W kościele znajdowały się kiedyś jeszcze trzy otoczone kultem obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej, Pana Jezusa Miłosiernego oraz św. Judy Tadeusza. Po II wojnie światowej zostały wywiezione przez karmelitów i obecnie można je oglądać w krakowskim kościele na Piasku przy ul. Karmelickiej (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Po drugiej stronie ulicy Proswity (dawnej Karmelickiej) znajduje się gmach Namiestnictwa. To właśnie przed tym budynkiem w 1908 r. ukraiński student Myrosław Siczynskij zastrzelił polskiego namiestnika Galicji, hrabiego Andrzeja Potockiego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Przechodzimy na drugą stronę Wałów Gubernatorskich do ulicy Podwale, biegnącej wzdłuż linii dawnej fosy. Ta część lwowskich Plant jest starsza od swojej zachodniej odpowiedniczki – Wałów Hetmańskich. Powstała już w 1820 r., a więc ponad pół wieku wcześniej. Mijamy Basztę Prochową – zbudowaną w połowie XVI w. – jedyną murowaną konstrukcję znajdującą się w obrębie zewnętrznych wałów ziemnych i stajemy przed budynkiem dawnego Arsenalu Miejskiego (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Jesteśmy na placu, gdzie swoje książki sprzedają bukiniści. Wchodzimy do tramwaju z pamiątkami, który widzieliśmy już wczoraj. Maja kupuje pamiątki i wyruszamy w kierunku rynku.

Dzisiaj nie zamierzamy kontemplować staromiejskich zabytków. Mamy inny cel – Cmentarz Łyczakowski! Zanim tam jednak dojdziemy, odwiedzamy budynek Poczty Głównej, gdzie Majka kupuje znaczki, a następnie kierujemy się do Puzatej Chaty, aby zjeść coś pysznego. Najedzeni i zadowoleni wyruszamy na zwiedzanie najpiękniejszego miejskiego cmentarza.

Polecam Wam spacer ulicą Piekarską, wzdłuż której możemy podziwiać budynki lwowskiego Uniwersytetu Medycznego, na którym studiuje wielu Polaków. W barwach jesieni ta piękna aleja prezentuje się jeszcze bardziej okazale niż zazwyczaj. Na pobliskich blokach uważne oko wypatrzy interesujące mozaiki. Po kilkunastominutowym spacerze – jesteśmy na miejscu! Przed nami brama Cmentarza Łyczakowskiego!

 
Brama Cmentarza Łyczakowskiego
Brama główna Cmentarza Łyczakowskiego

 
Co ja mogę powiedzieć? Że to najpiękniejszy cmentarz, jaki widziałem w swoim życiu (zaraz za nim w mojej klasyfikacji plasuje się wileński cmentarz na Rossie)? Że za każdym razem rośnie moje serce, kiedy tu jestem? To byłoby zbyt banalne. Wyruszmy zatem na spacer po tej na wskroś polskiej nekropolii, która wciąż zachwyca i zmusza do zadumy.

Zakupujemy bilety wstępu (20 hrywien za bilet normalny i 10 hrywien za możliwość fotografowania) i rozpoczynamy podziwianie nagrobków. Zanim jednak opiszę poszczególne z nich, o historii cmentarza słów kilka… .

Wspomniałem o tym, że to najpiękniejszy i najcenniejszy cmentarz dawnej Rzeczypospolitej. Składa się na to kilka czynników: liczba wybitnych osób, które na nim spoczywają (argument nie wymagający komentarza), malownicze położenie nekropolii (ten czynnik wg mnie jest decydujący) oraz wartość artystyczna wielu nagrobków (dla mnie – geologa – równie ważna rzecz :)).

Cmentarz został założony w 1786 r. Od 1975 r. jest zamknięty dla nowych pochówków. Wyjątki są czynione tylko dla osób szczególnie zasłużonych oraz członków rodzin mających tu własne grobowce. W 1990 r. teren nekropolii uznano za rezerwat historyczno-kulturowy. Cmentarz Łyczakowski zajmuje powierzchnię ok. 42 ha. Łącznie znajduje się tu ok. 300 tys. mogił, z których ok. 2 tys. ma formę grobowców, a 23 – kaplic grobowych (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Dzięki planowi nekropolii, który odnajdujemy w przewodniku, możemy w swobodny i nieskrępowany sposób zwiedzać zabytek. Swoje pierwsze kroki z kasy biletowej kierujemy w stronę Alei Zasłużonych.

Mijamy kolejno nagrobki: poetów Seweryna Goszczyńskiego i Władysława Bełzy, pisarek Marii Konopnickiej i Gabrieli Zapolskiej, a także matematyka Stefana Banacha. Spośród wymienionych mogił, największe wrażenie wywierają na nas groby Gabrieli Zapolskiej i Marii Konopnickiej, przy których zawsze pełno zapalonych zniczy i symboli patriotycznych. Jest to widoczne szczególnie teraz, 9 dni po Wszystkich Świętych.

 
Grób Marii Konopnickiej
Grób Marii Konopnickiej
 

Mnie Maria Konopnicka kojarzy się przede wszystkim z dzieciństwem i bajką „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Urodzona w Suwałkach, dokończyła swój żywot we Lwowie, umierając na zapalenie płuc.

Spacerując po cmentarzu, podziwiamy kolejne interesujące nagrobki. Pochowani są tu m.in. Julian Ordon – powstaniec listopadowy – kojarzony przede wszystkim z obroną warszawskiej Reduty i wierszem, w którym został uwieczniony przez samego Adama Mickiewicza; Artur Grottger – malarz; a także wielu, wielu innych.

 
Jesienny Cmentarz Łyczakowski
Jesienny Cmentarz Łyczakowski

 
Powracamy w pobliże cmentarnej bramy głównej, podziwiając rozmieszczone przy niej kaplice. Czas wyruszyć w głąb nekropolii, aby odwiedzić grobowce nie tylko polskich zmarłych.

Spośród wielu nagrobków, wyróżniają się przede wszystkim dwa: pisarza o poglądach socjalistycznych, Iwana Franka oraz Sołomii Kruszelnyćkiej, znanej sopranistki. Podążamy najprawdopodobniej „ukraińską Aleją Zasłużonych”, bowiem po drodze spotykamy wycieczkę oprowadzaną w tym języku. Cofamy się kilkadziesiąt metrów, by powrócić do jednej z głównych cmentarnych alei.

Spacerując na wschód, w głąb cmentarza, mamy okazję zaznajomić się z pięknem nekropolii. Wygląda efektownie szczególnie teraz – w okresie jesiennym – gdy pożółkłe liście tworzą specyficzny klimat. Wznosimy się cały czas do góry. Nie warto pomijać tego fragmentu cmentarza, gdyż prezentuje się nadzwyczaj okazale, mimo że nagrobki nie są już tutaj tak finezyjnie zdobione, jak przy Alei Zasłużonych i bramie głównej.

Dochodzimy do kwatery powstańców styczniowych. Jak tu cicho…, jak spokojnie… . W planach mamy jeszcze odwiedziny grobu zoologa Benedykta Dybowskiego – badacza Syberii, Kamczatki, a w szczególności jeziora Bajkał. Podczas mojej ostatniej wizyty w tym miejscu, udało mi się go odnaleźć. Tym razem okazuje się to zbyt trudne. Zaczyna się ściemniać. Idziemy dalej!

 
Miejsce pochówku bandytów z UPA
Miejsce pochówku bandytów z UPA

 
Już zmierzamy w stronę Cmentarza Orląt Lwowskich, już mamy schodzić w dół, gdy nagle naszą uwagę przykuwają groby przyozdobione wieńcami. Podchodzimy bliżej i zauważamy coś, czego nie chcielibyśmy oglądać w tym miejscu – mogiły bandytów z UPA… .

 
Nagrobek bandytów z UPA
Nagrobek bandytów z UPA

 
Niestety takich nagrobków jest sporo. Niby po śmierci nie powinno się oceniać ludzi, więc zamilknę, ale możecie sobie sami dopowiedzieć to, co w tej chwili myślę… . Zaprawdę smutny to widok. Szczególnie na cmentarzu tak bardzo kojarzonym z Polską. Ehhh… chodźmy może dalej.

Schodzimy ze wzgórza. W dole widać już Cmentarz Obrońców Lwowa, zwany potocznie Cmentarzem Orląt Lwowskich.
 

Cmentarz Orląt Lwowskich
Cmentarz Orląt Lwowskich

 
Nekropolia powstała jako miejsce pochówku Polaków poległych w walkach o Lwów toczonych zarówno z Ukraińcami w latach 1918-19, jak i z bolszewikami w 1920 r. Jego budowę rozpoczęto w 1922 r. Stopniowo przenoszono tu szczątki żołnierzy pochowanych na prowizorycznych cmentarzach Lwowa i okolic, a także zmarłych już po wojnie. Łącznie spoczęło tu ok. 3 tys. uczestników walk. Mimo że większość prac budowlanych wykonano do 1934 r., nekropolia nie została ukończona przed II wojną światową (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Po wojnie cmentarz został poddawany stopniowej dewastacji przez radzieckie władze. W 1971 r. użyto nawet do tego celu ciężkiego sprzętu wojskowego. Od 1989 r. nekropolia była stopniowo odbudowywana, a 24 czerwca 2005 r. nastąpiło jej uroczyste otwarcie i poświęcenie z udziałem prezydentów: Polski (Aleksandra Kwaśniewskiego) i Ukrainy (Wiktora Juszczenki), a także dostojników kościelnych, mieszkańców miasta oraz kilku tysięcy Polaków przybyłych z kraju i zagranicy (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Cmentarz Obrońców Lwowa uchodzi za jeden z najpiękniejszych cmentarzy wojennych na świecie. Centrum kompozycji nekropolii stanowi Pomnik Chwały, a na półkolistym placyku przed łukiem, który go tworzy, znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Spoczywa tu wiele wybitnych osobistości. Należą do nich m.in. płk. Czesław Mączyński oraz gen. Tadeusz Rozwadowski – dowódcy obrony Lwowa, a także Ludwik Rydygier – znany chirurg i bohater walk o miasto.

Powyżej kwater, w których ich pochowano, znajdują się katakumby, w których złożono prochy 72 szczególnie zasłużonych uczestników walk (m.in. Antosia Petrykiewicza – trzynastoletniego, najmłodszego w historii Polski kawalera Orderu Virtuti Militari). Z obydwu stron otaczają je pomniki poświęcone cudzoziemcom walczącym o miasto: z lewej – lotników amerykańskich, a z prawej – piechurów francuskich. Na najwyższym tarasie cmentarza znajduje się kaplica w formie rotundy z kolumnami (Rąkowski G. Lwów, OW Rewasz, Pruszków, 2008).

Spacerując po nekropolii, warto także wspomnieć o Orlętach Lwowskich, którym cmentarz zawdzięcza swą potoczną nazwę, czyli młodych obrońcach miasta walczących dzielnie i zaciekle z Ukraińską Armią Halicką. Byli to uczniowie i studenci, którym patriotyczny obowiązek nakazywał bronić swej Ojczyzny i Lwowa – miasta na wskroś polskiego. Najmłodszy spośród poległych żołnierzy miał zaledwie 9 lat… .

Zwiedzamy cmentarz w zadumie. Wiele spośród krzyży i nagrobków jest bezimiennych. Widnieje na nich jedynie napis „Nieznany żołnierz W.P.”. W promieniach zachodzącego słońca nekropolia wywiera na nas naprawdę duże wrażenie. Jednocześnie trwają przygotowania do uroczystości związanych z jutrzejszym Świętem Niepodległości. Czujemy się jak u siebie w domu, w Polsce.

 
 
Cmentarz Orląt Lwowskich
Cmentarz Orląt Lwowskich
 
 
Obchodzimy cmentarz bardzo dokładnie i spokojnie. Pośpiech nie jest tu wskazany, choć z drugiej strony robi się coraz ciemniej i nieuchronnie zbliża się kres naszej wizyty w tym pięknym miejscu.

Wychodzimy za bramę nekropolii. Mijamy pomnik Ukraińskiej Armii Halickiej walczącej z Polakami, których pochowano po sąsiedzku. W takich chwilach myślę sobie, że mimo tego, że zaciekle z sobą walczyli, to byli żołnierzami z zasadami i honorem. I jeśli istnieje gdzieś drugi świat, to patrzą z niego razem na swoje ukochane miasto, dyskutując i wspominając dawne czasy.

Zmierzamy w kierunku bramy głównej Cmentarza Łyczakowskiego. Po drodze, na prośbę Mai, odwiedzamy jeszcze jeden grobowiec. Pochowano w nim polskiego historyka ustroju i prawa polskiego – Oswalda Balzera. Słońce prawie zaszło. Wychodzimy na zewnątrz.

Na pobliskim przystanku tramwajowym oczekujemy na tramwaj nr 7, który zawiezie nas na ul. Szewczenka. Wysiadamy i kierujemy się w stronę sklepu, w którym robimy obfite zakupy. Już jutro wyjeżdżamy. To co dobre szybko się kończy… .
 

Galeria zdjęć z różnych wypadów do Lwowa do obejrzenia tutaj.

 Tekst oryginalny ukazał się na blogu Wschód jest piękny 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...