Gdy wchodzimy w dorosłość zwykle nie interesujemy się specjalnie historiami rodzinnymi rzucając się w wir nowych doświadczeń i znajomości. Gdy sami zakładamy rodziny chcielibyśmy przekazać naszym dzieciom jak najwięcej informacji o rodzinie, ale często się zdarza, że wielu świadków historii, tych którzy mogliby nam tych informacji dostarczyć już nie ma…
Małgorzata Szumska, autorka „Zielonej sukienki” od wczesnego dzieciństwa chłonęła opowieści babci i dziadka. I choć nie były to opowieści o sielskim dzieciństwie na wsi było w co się wsłuchiwać! Jej dziadkowie pochodzący z Wileńszczyzny doświadczyli „dobrodziejstw” zaserwowanych polskiej społeczności na Kresach przez Stalina. Dziadek przeżył dwa lata w więzieniu w Workucie, po wojnie za swoją działalność partyzancką został skazany na 25 lat ciężkich robót i musiał pracować w karagandzkiej kopalni. Babcia z kolei została zesłana razem ze swoimi bliskimi na Syberię, gdzie trzeba było organizować sobie życie na nowo w ciężkich warunkach klimatycznych, bez pieniędzy i za niemal głodowe wynagrodzenie w pracy, którą sobie trzeba było samemu znaleźć. Dopiero po śmierci Stalina dane było dziadkom spotkać się znowu, zostali objęci amnestią i mogli wrócić do… no właśnie dokąd? Ich dom na Wileńszczyźnie został kompletnie zrujnowany i właściwie jedyną szansą był powrót do powojennej Polski, która była im zupełnie obca. Jak kilkakrotnie wspomina Janka (babcia autorki) Polską była dla niej rodzinna wioska na Wileńszczyźnie i tamta okolica. Przyjechali jednak za Ziemie Odzyskane, by tu osiąść. Trafiła im się wnuczka, która chciała słuchać i dla której wymieniane miejsca – Workuta, Mokrusza, Karaganda – były nierozerwalnie związane z przeszłością jej rodziny.
Mając dwadzieścia parę Szumska poczuła, że musi odbyć w końcu podróż szlakiem swoich dziadków. Bez poważniejszych przygotowań, bez znajomości języka postanowiła udać się w kolejne miejsca znaczące drogę, jaką przebyli jej dziadkowie. Ta podróż jest impulsem do przedstawienia historii Janki i Stanisława; jest to również reportaż przedstawiający współczesne oblicze odwiedzanych przez Autorkę miejsc. Narracja jest naprzemienna, najpierw poznajemy perypetie Janki bądź Stanisława, potem poznajemy relację Małgorzaty Szumskiej. Ta podróż doprowadziła do odnalezienia jednej ze znajomych babci i odnowienia kontaktu po 60 latach. Autorka, dzięki tej podróży odnalazła też cząstkę siebie.
Chociaż bardziej przypadła mi do gustu historia dziadków Autorki – przekazana jest w bardziej uporządkowany i przemyślany sposób – to jednak część współczesna również ma wiele zalet. Przede wszystkim uwagę zwraca otwartość Autorki, niezamykanie się w przeszłości i krzywdach, zainteresowanie współczesną sytuacją w Rosji i Kazachstanie. Choć wiele jej sądów jest w moim odczuciu dość powierzchownych, to jednak czyta się tę relację z dużą przyjemnością. Nie mogę również nie wspomnieć o urokliwej okładce, której kolorystyka i obraz czerwonego czajniczka na zielonej sukience wprowadzają nas w klimat tej niezwykłej opowieści.
Książkę pochłonęłam w tempie jak dla mnie niesłychanym. Nie będę się więcej rozpisywać, gdyż wierzcie mi, że to naprawdę znakomita lektura odsłaniająca kulisy trudnej historii rodzinnej. Ta lektura powinna skłonić nas do zastanowienia się, czy w naszym otoczeniu nie ma starszych członków rodziny, którzy mogą nam przybliżyć naszą przeszłość. Gorąco zachęcam do lektury.
Małgorzata Szumska, autorka „Zielonej sukienki” od wczesnego dzieciństwa chłonęła opowieści babci i dziadka. I choć nie były to opowieści o sielskim dzieciństwie na wsi było w co się wsłuchiwać! Jej dziadkowie pochodzący z Wileńszczyzny doświadczyli „dobrodziejstw” zaserwowanych polskiej społeczności na Kresach przez Stalina. Dziadek przeżył dwa lata w więzieniu w Workucie, po wojnie za swoją działalność partyzancką został skazany na 25 lat ciężkich robót i musiał pracować w karagandzkiej kopalni. Babcia z kolei została zesłana razem ze swoimi bliskimi na Syberię, gdzie trzeba było organizować sobie życie na nowo w ciężkich warunkach klimatycznych, bez pieniędzy i za niemal głodowe wynagrodzenie w pracy, którą sobie trzeba było samemu znaleźć. Dopiero po śmierci Stalina dane było dziadkom spotkać się znowu, zostali objęci amnestią i mogli wrócić do… no właśnie dokąd? Ich dom na Wileńszczyźnie został kompletnie zrujnowany i właściwie jedyną szansą był powrót do powojennej Polski, która była im zupełnie obca. Jak kilkakrotnie wspomina Janka (babcia autorki) Polską była dla niej rodzinna wioska na Wileńszczyźnie i tamta okolica. Przyjechali jednak za Ziemie Odzyskane, by tu osiąść. Trafiła im się wnuczka, która chciała słuchać i dla której wymieniane miejsca – Workuta, Mokrusza, Karaganda – były nierozerwalnie związane z przeszłością jej rodziny.
Mając dwadzieścia parę Szumska poczuła, że musi odbyć w końcu podróż szlakiem swoich dziadków. Bez poważniejszych przygotowań, bez znajomości języka postanowiła udać się w kolejne miejsca znaczące drogę, jaką przebyli jej dziadkowie. Ta podróż jest impulsem do przedstawienia historii Janki i Stanisława; jest to również reportaż przedstawiający współczesne oblicze odwiedzanych przez Autorkę miejsc. Narracja jest naprzemienna, najpierw poznajemy perypetie Janki bądź Stanisława, potem poznajemy relację Małgorzaty Szumskiej. Ta podróż doprowadziła do odnalezienia jednej ze znajomych babci i odnowienia kontaktu po 60 latach. Autorka, dzięki tej podróży odnalazła też cząstkę siebie.
Chociaż bardziej przypadła mi do gustu historia dziadków Autorki – przekazana jest w bardziej uporządkowany i przemyślany sposób – to jednak część współczesna również ma wiele zalet. Przede wszystkim uwagę zwraca otwartość Autorki, niezamykanie się w przeszłości i krzywdach, zainteresowanie współczesną sytuacją w Rosji i Kazachstanie. Choć wiele jej sądów jest w moim odczuciu dość powierzchownych, to jednak czyta się tę relację z dużą przyjemnością. Nie mogę również nie wspomnieć o urokliwej okładce, której kolorystyka i obraz czerwonego czajniczka na zielonej sukience wprowadzają nas w klimat tej niezwykłej opowieści.
Książkę pochłonęłam w tempie jak dla mnie niesłychanym. Nie będę się więcej rozpisywać, gdyż wierzcie mi, że to naprawdę znakomita lektura odsłaniająca kulisy trudnej historii rodzinnej. Ta lektura powinna skłonić nas do zastanowienia się, czy w naszym otoczeniu nie ma starszych członków rodziny, którzy mogą nam przybliżyć naszą przeszłość. Gorąco zachęcam do lektury.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Notatnik Kaye
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz