wtorek, 20 stycznia 2015

Edward Łysiak, Kresowa historia. Michał i Kresowa historia. Julia





Kiedyś sąsiedzi

10 listopada 1944 roku
 

- Widczyn`ajtie, pols`ki swyni! Widczyn`ajtie, bo inaksze spalymo was żywcem! - Gruby świerkowy drąg wpadł z hukiem przez okno, rozpryskując szkło po całej podłodze. Krzyki banderowców zmieszały się z płaczem i krzykami dzieci i kobiet. Korzystając z zamieszania, siedząca obok pieca Jadwiga szybko wsunęła się pod łóżko i zastygła w bezruchu przytulona do ściany. [s.240]

Kuty, Rybaki, Berezka, Paliwka... - to wsie leżące na Pokuciu. Opływał je niespokojny Czeremosz, a na drugim jego brzegu była już Rumunia. W pierwszym tomie Kresowej opowieści witają nas polscy bracia - Michał i Grzegorz; Izaak - Żyd; Fedor, Roman i Stiepan - Ukraińcy. Jako chłopcy chodzili do jednej szkoły, wypasali bydło, podglądali zakochane pary w nadrzecznych zaroślach. Dorosłość postawiła ich na wrogich pozycjach. Jak potoczyłoby się życie Michała i Julii, gdyby nie zakochali się w niej dwaj mężczyźni? Śledzę losy bohaterów, ich dojrzewanie i przemiany, miłości, jednak wciąż czuję się jak na wulkanie, który pomrukuje, w głębi kłębi się, a lawa szuka ujścia. Musi dojść do erupcji, która wszystko zniszczy, spopieli, zamieni w kamień.


"Michał" to beletrystyczne spojrzenie na polsko-ukraińskie relacje. Autor - Edward Łysiak - zanurzony był w rodzinnych opowieściach, których mu mama i babcia nie szczędziły. Ich życie w rodzinnej wsi wśród Ukraińców wspominały z rozrzewnieniem, stąd w powieści tyle opisów zwyczajów, pieśni, obrzędów. Jednak wszystkie miały ten sam finał - łzy, drżenie rąk i bezradność wobec wydarzeń, które rozgrywały się na ich oczach. Choć autor stara się stonować okrucieństwo, trudno przebrnąć przez opis egzekucji młodziutkiej nauczycielki Kasi, zdzieranie pasów skóry z Grzegorza czy rozbijanie o ścianę polskich dzieci. Wszechobecne gwałty prowokują czasem pytanie: gdzie jest Bóg? Jednak nic nie jest czarne ani białe. Za kresowe ludobójstwo odpowiedzialny był ukraiński nacjonalizm, a doktrynę Doncowa wcielały w życie oddziały OUN/UPA. Banderowcy sterroryzowali większość ukraińską i mieszkańcy wsi musieli (chociażby pod groźbą zhańbienia córek i żon) wskazywać sotni polskie domy. Nie brak brutalnych opisów rozerwania końmi łemkowskiej dziewuszki, której rodzice zgłosili się do wyjazdu w ramach akcji wysiedleńczej czy zamordowania przez polskiego żołnierza rodzącej Katryny. Powieściowy pierwowzór Michała (istniał naprawdę!) milczał na temat akcji "Wisła". Jego akcje w Bieszczadach nie są chlubą polskiego oficera. Łysiak podszedł do tematu rzetelnie i oddał głos każdej nacji. Słyszymy wyjaśnienia Izaaka, dlaczego po zagładzie najbliższych wstąpił do NKWD, a także rozumiemy Michała, który został jego podkomendnym. Ukraińców też nie dzieli na dobrych i złych, każąc nam odróżniać ukraińskich nacjonalistów od Ukraińców. Podsumowanie akuratne w świetle medialnych rozgrywek, które tu i teraz obserwujemy.




Drugi tom Kresowej opowieści - "Julia" - dopowiada losy, jednak te najważniejsze pytania nadal zostają bez odpowiedzi. Czy można zrozumieć ludzką naturę albo przejrzeć Boże zamierzenia? Skomplikowane relacje między Michałem i Julią nie dają się posklejać, choć kibicujemy, by z tego piekła cokolwiek ocalało i zostało czyste.

Uczucie Michała i Julii bezpowrotnie zgubiło się na wojennych ścieżkach, które w ich przypadku rozeszły się w Stanisławowie. Ona pojechała dalej, a jego zabrało NKWD. Od tego zdarzenia oddzielnie doświadczali sytuacji pełnych niebezpieczeństw i niespodziewanych spotkań. W samotności szli ścieżkami, które prowadziły tam, gdzie nigdy nie byli, zmuszały do zachowań, których nigdy nie doświadczali, i poddawały próbom, których dotąd nie znali. Kiedy po latach los ponownie złączył ich drogi, ze zdziwieniem stwierdzili, że nie są już tymi samymi ludźmi. Chociaż mieszkali razem, więcej ich dzieliło niż łączyło. [s.117]




Miałam tak silną potrzebę przebywania nadal w tym kresowym świecie, że z ogromną przyjemnością wzięłam udział w spotkaniu z autorem kresowej sagi. Edward Łysiak przyjechał, podbił serca czytelników i zabrał je w kuferku wydłubanym przez Ukraińca. A tak poważnie, to dopełnił się świat przedstawiony w ukraińskiej dylogii. Erudyta, gawędziarz, dżentelmen (to zaproszenie do zajęcia miejsca!!!) snuł swoją opowieść o czasie minionym i przenosił nas nad Czeremosz. Była mowa o wojnie, ale i o latach dwutysięcznych, kiedy to ze znajomymi wybrał się do rodzinnej wsi mamy i babci. Małym/wielkim sukcesem kilku wizyt okazało się upamiętnienie pacyfikacji Rybna, gdzie na miejscu spalonego kościółka Ukraińcy postawili pomnik będący świadectwem obecności na tej ziemi Polaków. Z wami do 1944 roku - głosi napis. To niewiele, ale tak naprawdę wszystko. Głaz ustawiono na krzyżu z biało-czerwonych kafelków, a po katastrofie smoleńskiej mieszkańcy samoistnie zawiesili na nim czarną szarfę.



Jak żywo uczestnicy spotkania odbierali lektury, niech świadczy fakt, że jedna z pań przyniosła przedwojenną mapę Polski i z zaciekawieniem szukaliśmy powieściowych miejsc. Odczuć i zrozumieć ten klimat, gdy zwyczajne życie stopniowo odgradzał mur nienawiści! Czas zabiera świadków, zatem takie wspomnienia stają się bezcenne! Polecam ten dokument ubrany w beletrystykę.


 Tekst oryginalny ukazał się na blogu Dom z papieru


2 komentarze:

  1. Zazdroszcze z calego cerca takich spotkan, ha ha . I dziekuje za relacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ja to znam? Powieści już krążą po Europie. Ich treści, jak i spotkanie z autorem - wciąż żywe w pamięci :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...