"Pospolitą chorobą (...) jest w Pińszczyźnie kołtun (plica polonica), który trafia się również u Tatarów i w Węgrzech, a nawet w Belgium i nad Renem (...). Szukali w nim starzy medycy jakichś cząstek siarczanych, inni uznali go za prosty skutek niechędóstwa. Inni jeszcze początek kołtunu odnoszą do napadów tatarskich i zatrutych przez nich wód, a nareście przypisują go także użyciu zbytecznemu wódki i dymnym chatom. Na Pokuciu pospolity, kołtun przeniósł się z wojną do Rusi i Polski. Zwierzęta nawet tej chorobie objawiającej się na włosach podlegają, co zdaje się okazywać, że jest przywiązaną do miejsca i wypływa z przyczyn lokalnych. Wszakże jest w bliskim obcowaniu zaraźliwa i dziedziczna, a niezmiernie trudna do wykurowania, wątpliwości nie ulega. Jej szkodliwe skutki włosami się nie ograniczają, humory, które ją sprawują, często kaleczą okropnie i nieznośnych bywają przyczyną boleści."[1]
"Nie ma rzeczy na świecie niegodnej uwagi i opisu" [2].
Nie tylko wielkie wydarzenia i niezwykłe miejsca - pewnego dnia Kraszewski postanowił chwytać życie na gorąco i spisywać w swoim kajeciku tak ulotne wrażenia, jak i ciekawostki różnej treści. I tak trzymamy w ręku książkę, która powstałą w zasadzie z niczego. Garść anegdotek podróżnych, szczypta opinii o ludziach i miejscach, uchwycone ginące pieśni ludowe i takież zwyczaje, zanotowane inskrypcje nagrobne, rozważania na temat historii sprzed kilku wieków, mity, legendy i obserwacje socjologiczne. Wiele z tych okruchów zostało potem uwiecznionych w innych książkach, już bardziej monotematycznych, niektóre miejsca posłużyły za tło powieści.
Kraszewski błyska niejednokrotnie poczuciem humoru, drąży interesujące go kwestie z naukową pasją (nie tracąc jednak świeżości amatora-erudyty). Czasem zaś - niestety przynudza. Ale, ale..."wszystko w swoim sposobie użytecznym być może, gdy się tylko zastanowić zechcemy" [3]. Dlatego też omiń czytelniku nieinteresujące dla siebie fragmenty i czytaj dalej. Na pewno trafisz na takie, które do Ciebie przemówią.
Kraszewski błyska niejednokrotnie poczuciem humoru, drąży interesujące go kwestie z naukową pasją (nie tracąc jednak świeżości amatora-erudyty). Czasem zaś - niestety przynudza. Ale, ale..."wszystko w swoim sposobie użytecznym być może, gdy się tylko zastanowić zechcemy" [3]. Dlatego też omiń czytelniku nieinteresujące dla siebie fragmenty i czytaj dalej. Na pewno trafisz na takie, które do Ciebie przemówią.
[1] J.I. Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy, Warszawa 1985, LSW, s. 118
[2] tamże s. 21
[3] tamże s. 22
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Filety z Izydora
Kraszewski był pisarzem niezwykle płodnym. Pamiętam z dzieciństwa biblioteczkę mojej babci, która zawierała niesamowitą kolekcję jego powieści. Zachowałam kilka egzemplarzy. Bardzo żałuję, że nie mogę już sprawdzić czy między nimi znajdowała się książka "Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy"...
OdpowiedzUsuńZ Kraszewskim to jak z Harlequinami, jak ktoś niebacznie zaczął kolekcjonować, to raptem mógl mieć pół szafy...
UsuńA ja mam to samo wydanie, zdobyte na allegro. Po przejrzeniu znalazłam wiele wspaniałych pisarsko fragmentów i niebawem zasiądę do przeczytania całości :)
OdpowiedzUsuńMoja, pochodząca z Kresów Babcia, miała także niewyobrażalne ilości książek Kraszewskiego. Kiedy przeczytałam kilka z nich wiem, dlaczego tak bardzo je kochała. Tam była kraina, dla Niej, na zawsze utracona.
On o tej utraconej obecnie krainie wyrażał się często dośc uszczypliwie. zwłaszcza na szlachtę wołyńską był cięty jak mało kto. Ale pewnie i te uszczypliowści mogły się stać lekturą sentymentalną...
UsuńA ja przez to przebrnąć nie mogę. Z pięć razy podchodziłam i nie mogę :(
OdpowiedzUsuńTu jest sporo materiału, które potem JIk obudowal fabułą. Taki "surowy" faktycznie wchodzi gorzej. Też czytałam dośc powoli.
UsuńMnie Kraszewski w ogóle baaaardzo ciężko wchodzi. Jak dla mnie - przynudza. Jeszcze niektóre powieści współczesne daję radę czytać, ale historyczne są dla mnie niestrawne. Może to się zmieni z wiekiem? Spróbuję za 10 lat.
Usuń