Kończąc ten cykl pragnę napisać słów parę o naszych krótkich przygotowaniach do wyjazdu, które okazały się dość uciążliwe, głównie z uwagi na brak dostępnych przewodników i map. Może obecnie sytuacja jest lepsza, ale w 2009 r. dostępna była jedynie końcówka nakładu przewodnika po Grodnie (wyd. Bezdroża, 2005 r.), który na szczęście ujmował również Nowogródek, Mir i Nieśwież. Można było również dostać książkę pt. „Szlakiem Adama Mickiewicza” Tomasza Krzywickiego (Rewasz, 2006) i piękne wydawnictwo pt. „Smak Kresów 2. Czar Polesia” Grzegorza Rąkowskiego (Rewasz, 2001), ale o nim dowiedzieliśmy się później. Można było jeszcze kupić przewodnik National Geographic, ale po przekartkowaniu nie zdecydowaliśmy się na to, gdyż zawierał on bardzo niewiele informacji, które byłyby przydatne w planowaniu szlaku tej podróży. Oryginalne mapy na pierwszy etap podróży kupowaliśmy w specjalistycznym sklepie, po mocno zawyżonych cenach. W Mińsku te same mapy można było kupić mniej więcej trzy razy taniej. Mam nadzieję, że kilka lat po naszym wypadzie sytuacja pod tym względem jest lepsza i w dużych księgarniach typu Empik dostępne są już mapy i przewodniki, które pozwolą przygotować wyjazd turystyczny do tego kraju, tak bliskiego nam, a jednocześnie tak mało znanego.
Podczas tych gorączkowych poszukiwań materiałów przydatnych w jakim takim przygotowaniu wyjazdu odkryłam gawędy Katarzyny Węglickiej. Nie są to przewodniki turystyczne, ale zawierają opis wędrówek autorki po Kresach i tam właśnie znalazłam relację o odnalezieniu niezwykłego pomnika w pobliżu wioski Arabowszczyzna koło Baranowicz, który przetrwał 70 lat Związku Radzieckiego, choć właściwie nie miał prawa go przetrwać. Jest to bowiem pomnik na pamiątkę trzech polskich pochodów. Dla przypomnienia: 1604, 1812, 1919-20. Sami byśmy tam nie trafili, ale połączyliśmy siły z grupą polskich turystów, których spotkaliśmy w Nowogródku, popytaliśmy ludzi (bez tego ani rusz, mimo opisu drogi w książce) i voila, oto, co ukazało się naszym oczom:
Dojazd do pomnika wiódł polną drogą. Oba samochody mocno się zakurzyły. |
Zabrakło nam około dwóch dni, żeby zwiedzić Polesie, tajemniczą krainę, bardzo specyficzną i odmienną od reszty kraju. Niestety, tylko przemknęliśmy samochodem przez poleskie moczary, w Pińsku zatrzymaliśmy się dosłownie na godzinę. Jeśli kiedyś trafi mi się okazja, bardzo chciałabym tam wrócić… Poniżej zamieszczam kilka migawek z Pińska i Polesia zza szyby samochodu, żeby pokazać, jak odmienny od wcześniejszych widoków krajobraz nam towarzyszył.
Poleski krajobraz pełen rozlewisk, mokradeł, charakterystycznych kęp krzaków. |
Charakterystyczny dla Białorusi drewniany domek. |
Katedra pw. Wniebowzięcia NMP w Pińsku z XVIII w. Najcenniejszy zabytek miasta. |
Wnętrze katedry |
Jedna z tablic pamiątkowych w katedrze |
Wyjazd na Białoruś wspominam bardzo dobrze i chyba to widać w tych moich zapiskach. Uważam, że jest to kraj nieznany nam, mimo iż tak wiele pamiątek polskości tam się jeszcze znajduje. Z naciskiem na "jeszcze"... Trzeba się spieszyć, aby je zobaczyć, gdyż znikają one z każdym upływającym rokiem. Przykładem może być np. pałac Radziwiłłów w Nieświeżu, który został już dużym nakładem sił i środków państwa białoruskiego wyremontowany i zrekonstruowany, chociaż po remoncie miał on przyjąć wygląd, jakiego nigdy w dziejach nie miał. Dobudowywane były np. kopułki i inne atrybuty, których jako żywo tam nigdy nie było. I żadne protesty nie skutkowały…
Przykrą obserwacją jest skonstatowanie, jak wiele pamiątek komunizmu pozostało w tym kraju. I nie chodzi mi tylko o pomniki Lenina, Dzierżyńskiego czy innych luminarzy systemu komunistycznego, ale o nazewnictwo ulic, placów, niezmienione od czasów ZSRR. Dlatego też w każdym mieście, większym czy mniejszym, zawsze natkniemy się na ulicę czy plac 17 września. Data, która dla nas jest synonimem tragedii narodowej, tam jest nadal rocznicą „wyzwolenia” Białorusi zachodniej…
Ulica w Postawach |
No i jeszcze Grodno. Nawiasem mówiąc, siedziba Związku Polaków w tym mieście znajduje się na roku ulic Dzierżyńskiego i 17 września... |
Piszę o tym nie dlatego, że chciałabym jątrzyć i wylewać żale. Rozumiem specyfikę sytuacji tego kraju. Spędziłam tam naprawdę miłe chwile, ale widok tych nazw ulic sprawiał mi przykrość, zwłaszcza na początku pobytu.
Wielu ciekawych miejsc nie zdołałam zobaczyć. Mam tu na myśli przede wszystkim Polesie i Pińsk, muzeum Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach, Bracław, Witebsk, rodzinne miasto Marca Chagalla. Nie zdążyłam również zwiedzić lokalnej atrakcji, czyli skansenu w Dudutkach, w którym można zobaczyć m. in., jak się pędzi bimber. :) Mam nadzieję, że trafi mi się jeszcze okazja, żeby te miejsca kiedyś zobaczyć. Nie zamieściłam tutaj również zdjęć z kilku miejsc, w których byłam, np. Mińsk, Mir i Nieśwież, a to dlatego, że na tych zdjęciach akurat występują głównie osoby, a nie zabytki. ;) Będąc w Mińsku, trafiłam jednak na kiermasz książki i natknęłam się tam na tytuł, który musiałam sfotografować:
No comment... |
I tym dość typowym dla blogów książkowym zdjęciem kończę relację z mojego wyjazdu na Białoruś. Mam nadzieję, że choć trochę Was zachęciłam i jeżeli nadarzy się okazja, to spróbujecie się tam wybrać. Obecnie nie jest to sprawa prosta, ale wierzę, że w miarę upływu lat będzie to jednak coraz łatwiejsze. Naprawdę warto zobaczyć ten ciekawy kraj.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Notatnik Kaye
Uwielbiam relacje z podróży, właśnie takie reporterskie. Mogłabym czytać i czytać...
OdpowiedzUsuńO wizycie Radziwiłłów na zamku w 2009 roku (w tym 91-letniej Elżbiety Radziwiłł, która mieszkała w Nieświeżu przez pierwsze 18 lat swego życia) mówi ciekawy artykuł z "Głosu znad Niemna" (to tygodnik Związku Polaków na Białorusi):
http://kresy24.pl/wp-content/uploads/2012/07/G_7_2009.pdf
Dzięki!
UsuńSłyszałam o wizycie księżnej Radziwiłłowej w Nieświeżu. Zresztą zamek był odwiedzany podczas renowacji przez wielu przedstawicieli rodziny. Bardzo mi się podobała ta współpraca. :)
Bardzo ciekawa relacja i fotografie. Dzięki!
OdpowiedzUsuńUjawniłaś bardzo ważny fakt, o tym, jak ciężko Białorusi przeciąć pępowinę łączącą ją z przeszłością. Te ulice 17 września to jest dobijające :(
PS. - Też znam książki (przewodniki) Katarzyny Węglickiej o Kresach (bardzo ciekawe), jak również przewodniki z wyd. Rewasz. Mam w domu taki przewodnik "Polska egzotyczna" Rąkowskiego, kupiony w Białowieży. To jest o tych kawałkach Kresów, które jeszcze zostały w naszych granicach. Polecam!
Te komunistyczne pozostałości są w tym kraju wszędzie. Początkowo te wszystkie ulice 17 września, Dzierżyńskiego, Lenina, Bolszewickie, Komunistyczne etc. były dla mnie szokujące, ale - no cóż - musiałam przywyknąć. Należy też mieć na uwadze, że w każdej miejscowości jest pomnik albo popiersie Lenina; Dzierżyńskich jest chyba nieco mniej...
UsuńPosiadam większość książek o których wspomniałaś. Kupiłam je podczas moich przygotowań do podróży na Białoruś w 2010 roku. Map w Polsce nie było, kupiłam mapy na miejscu, na szczęście czytam cyrylicę, gdyż jestem pokoleniem, które obowiązkowo uczyło się języka rosyjskiego w szkole.
OdpowiedzUsuńZajrzę kiedyś głębiej do tych książek, aby je pokazać, bo jeśli ktoś się wybiera w tamte rejony, to niewątpliwie z nich może skorzystać, szczególnie planując miejsca do zwiedzenia.
W tym czasie naprawdę trudno było dostać jakieś dokładniejsze przewodniki i mapy. Na szczęście ja również czytam cyrylicę, aczkolwiek to przemieszanie rosyjskiego z białoruskim bywało nieco mylące. Np. na planie mam ulicę "Krasnają" (ros.), a na tabliczce z nazwą ulicy stoi: "Czerwonaja" (białorus.)
Usuń