ŚLADAMI MICKIEWICZA
Czombrów – malowniczy modrzewiowy dwór, z pobielanym gankiem, położony na wzgórzu, między topolami, nad ruczajem. Zagubiony gdzieś między Nowogródkiem, a Świtezią. I jakoś dziwnie znajomy.
Jeśli zastanowimy się, który dworek szlachecki przedstawiony w literaturze w sposób szczególny przypadł Polakom do serca serca - pomyślimy o Soplicowie. Nie wszyscy jednak wiedzą, że pierwowzorem mitycznego Soplicowa był Czombrów, który posiadał duszę i niezwykłą przeszłość. Dwór przez wieki był świadkiem historycznych wydarzeń (przemarsz wojsk napoleońskich, procesy i zajazdy szlacheckie, wojny). Przez jakiś czas był związany z rodziną Mickiewiczów. Wieszcz zapewne często tu gościł i fascynował się historią, gdyż osnowa „Pana Tadeusza” mocno opiera się na czombrowskich realiach.
Czy rzeczywiście „Pan Tadeusz” ukazuje losy ostatniego szlacheckiego pospolitego ruszenia? Otóż jednak nie, gdyż jak dowcipnie wyraził się w wywiadzie Ryszard Ordyński (polski reżyser teatralny i filmowy) - ostatni „zajazd na Litwie” miał miejsce w 1928 roku, kiedy Czombrów przez miesiąc oblężony był przez ekipę filmową (z plejadą gwiazd polskiego niemego kina), wykonującą plenerowe ujęcia do ekranizacji „Pana Tadeusza”, a także tłumy okolicznych sąsiadów, którzy ze wzruszeniem przyglądali się przedsięwzięciu. Mieszkańcom przydzielono role statystów, w filmie także uwieczniono w stroju sarmackim samego właściciela dworu, Karola Karpowicza.
Film (którego premierę oglądał prezydent Ignacy Mościcki oraz marszałek Józef Piłsudski) przyczynił się do wzmożonej popularności Czombrowa. Przed wojną dwór zostaje oficjalnie włączony w trasę szlaku turystycznego prowadzącego „śladami Mickiewicza”, a tłumy wycieczek stały się stałym elementem krajobrazu. Pojawiła się konieczność wyznaczenia przewodnika. Ta odpowiedzialność spada na synową właścicieli, której zadaniem było od tej pory oprowadzanie gości „po Soplicowie”.
16 maja 1943 roku partyzanci sowieccy podkładają ogień we wszystkich narożnikach dworu. Płonie Czombrów, płoną wszystkie polskie dwory w okolicy. To koniec pewnej epoki. Maria Karpowiczowa, ostatnia dziedziczka, ma zaledwie kilka minut, by wyjść z domu i zabrać przedmioty, które chce ocalić. Ratuje dworskie archiwum.
***
Joanna Puchalska (z zawodu historyk) jest prawowitą właścicielką i spadkobierczynią ocalonych dokumentów. Dorastała słuchając rodzinnych „czombrowskich” opowieści. Wielokrotnie wyjeżdżała za wschodnią granicę, szukając śladów majątku, porównując szczegóły topograficzne z „Panem Tadeuszem” w ręce. Była autorką cyklu audycji w radiowej Jedynce: „Droga do Soplicowa”. Współpracowała z Filmoteką Narodową przy rekonstruowaniu filmu Ryszarda Ordyńskiego i rozszyfrowywaniu sekretów, które kryły w sobie poszczególne ujęcia. W 2012 roku, z okazji repremiery tego filmu zorganizowała wystawę porównującą zdjęcia Czombrowa z kadrami filmu. Wreszcie postanowiła napisać książkę, która stałaby się połączeniem i podsumowaniem wszystkich projektów i która z pewnością potraktowana została jako wypełnienie życiowej misji.
Archiwa dworskie pozwoliły prześledzić życie codzienne mieszkańców dworu na przestrzeni kilku stuleci. Książka przedstawia losy kilku pokoleń właścicieli dworu, przy czym akcent położony jest na doniosłej roli, jaką spełniały czombrowskie kobiety.
Trudno ogarnąć w zwięzłej recenzji wszystkie aspekty książki. Przede wszystkim prawdziwe wzruszenie budzi poznawanie życia polskiej szlachty osiadłej w okolicach Nowogródka i jednoczesne uświadamianie sobie, jak wiele z tych wydarzeń odbiło się echem w mickiewiczowskim poemacie. Książka zawiera wiele niespodzianek, wędrując „soplicowskimi” ścieżkami spotkamy fascynujące osobistości, między innymi matkę chrzestną Mickiewicza (ówczesną właścicielkę Czombrowa) oraz słynnego filozofa i teoretyka fotografii – Jana Bułhaka, bliskiego kuzyna Karpowiczów.
Klimat książki tworzą nie tylko rodzinne wspomnienia, ale także zdjęcia pochodzące z cudownie ocalonego archiwum. Z fotografii spoglądają na nas kolejni właściciele Czombrowa, ich goście (także ekipa filmowa). Zobaczymy inne wartościowe dokumenty: fragmenty dworskiego inwentarza, spis poddanych zobowiązanych do pańszczyzny, notatkę sporządzoną dla ekonoma Mateusza Majewskiego (dziadka Mickiewicza), a nawet odręcznie pisane przepisy, pochodzące z dworskiej „książki kucharskiej”.
„Dziedziczki Soplicowa” to niezwykła książka, która jest nie tylko kroniką rodzinną. Stanowi barwną i rozległą panoramę życia polskiego społeczeństwa na Kresach, a jednocześnie pozwala zajrzeć za kulisy powstawania najsłynniejszego poematu narodowego. Z pewnością jest to idealny prezent dla Polaków, który pomoże w sposób bardziej świadomy uczestniczyć w obchodach 180. rocznicy wydania „Pana Tadeusza”. Z całą pewnością zachęci do ponownego sięgnięcia po poemat i skonfrontowania go z nowymi faktami.
Aleksandra Urbańczyk
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Książki Oli
Armia sowiecka wiedziała co robi paląc nasze dwory - ostoje polskości, gdzie każde domowe archiwum było prawdziwym skarbem. Po tym świecie miało nic nie zostać. Sowieci nie przewidzieli jednak jednego. Zawsze zostaje pamięć, nawet jeśli materialnie coś ginie. Dlatego mówić i pisać o tym trzeba, by nie zaginęło, by trwało.
OdpowiedzUsuńAch, nie zawsze tej pamięci pozwalano mówić. Ja dorastałam i zdobywałam edukację za komuny, kiedy to o Soplicowie mówiono jak o miejscu mitycznym, a jako ew. pierwowzór był wskazywany dwór w Wielkopolsce, gdzie Mickiewicz przebywał w okolicy roku 1830. Pamiętam, że ukazywały się takie artykuły naukowe, których autorzy dowodzili, że Mickiewicz tak naprawdę pisał o Wielkopolsce, a nie o Kresach, które już jakoby zatarły się w jego pamięci. Mówienie o Wielkpolsce było za komuny bezpieczne, temat Kresów był poruszany najwyżej w kręgach rodzinnych, prywatnie. Dobrze, że choć teraz, z dużym opóźnieniem, dowiaduję się o powiązaniach Soplicowa z Czombrowem.
UsuńTo jednak, że dziś możemy o tym mówić i pisać dowodzi, że pamieć jest silna, przetrwała lata PRL. Po kilkudziesięciu latach mamy choć taki symboliczny, literacki powrót na Kresy.
UsuńA co historia jeszcze napisze, zobaczymy.