Dziedziczki Soplicowa autorstwa Joanny Puchalskiej to książka bardzo szczególna. Po pierwsze, dlatego, że autorka pisze o swoich przodkach i historii rodzinnej, a po drugie, dlatego, że dotyczy Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, utworu, który w 2014 roku obchodzi rocznicę 180. wydania. W perspektywie pokrywa się oczywiście z moimi zainteresowania, a że książka pisana jest w sposób naturalny i od razu wyczuć, że z głębokiego i szczerego serca, to efekt był taki, że nie mogłam się od niej oderwać.
Autorka opowiada o swojej rodzinie i wspomnieniach zachowanych przez najstarszych jej członków o majątku w Czombrowie. Jednocześnie udowadnia, że Czombrów był pierwowzorem Soplicowa, takiego jakiego odnajdujemy na kartach Pana Tadeusza. W dodatku babka babki Joanny Puchalskiej, Aniela Uzłowska z Czombrowa, zgodziła się zostać matką chrzestną Adasia, drugiego synka Barbary, byłej panny apteczkowej na Czombrowie. Autorka zaznacza już we wstępie, że mit Czombrowa i opowieści o codziennych sprawach, z którymi dzieli się zresztą z czytelnikami, towarzyszą dzięki dziadkom już od jej dzieciństwa. W dodatku do legendy przeszło kręcenie przed II wojną światową w Czombrowie filmu niemego Pan Tadeusz, w którym zagrał pradziadek autorki – Karol.
Autorka opowiada o swojej rodzinie i wspomnieniach zachowanych przez najstarszych jej członków o majątku w Czombrowie. Jednocześnie udowadnia, że Czombrów był pierwowzorem Soplicowa, takiego jakiego odnajdujemy na kartach Pana Tadeusza. W dodatku babka babki Joanny Puchalskiej, Aniela Uzłowska z Czombrowa, zgodziła się zostać matką chrzestną Adasia, drugiego synka Barbary, byłej panny apteczkowej na Czombrowie. Autorka zaznacza już we wstępie, że mit Czombrowa i opowieści o codziennych sprawach, z którymi dzieli się zresztą z czytelnikami, towarzyszą dzięki dziadkom już od jej dzieciństwa. W dodatku do legendy przeszło kręcenie przed II wojną światową w Czombrowie filmu niemego Pan Tadeusz, w którym zagrał pradziadek autorki – Karol.
Książka powstała nie tylko dzięki dociekliwości samej autorki, ale również między innymi dzięki temu, że do tej pory ocalały rodzinne dokumenty, a dokładniej dworskie archiwum, datujące się nawet na wiek XVI. Są to inwentarze, akta sądowe, korespondencja prywatna, urzędowa i gospodarcza oraz brulionowe notatki. Archiwum dotarło z Kresów Wschodnich do centralnej Polski w 1945 roku, dzięki zapobiegliwej i bardzo rezolutnej prababci Joanny Puchalskiej, Marii Karpowiczowej. Wówczas dwór w Czombrowie był już spalony…
Autorka opowiada jak rekonstruowała ów zaginiony świat i jak rozpoczęły się jej wyjazdy na Białoruś. Pierwszy rozdział stanowi odkrywanie tej przeszłości. Joanna Puchalska pisze o miejscu, gdzie czas niemal się zatrzymał; gdzie wraz z przyjaciółmi zauroczona była terenami wokół Czombrowa i jak szukali zamku; gdzie, spotkała ludzi pamiętających jej przodków; gdzie dominuje odmienność kultur. Przełomowym dla autorki momentem było jednak odnalezienie na strychu rodzinnego domu w starym kufrze i w dodatku w Polsce, dwóch paczek dokumentów z Czombrowa. Składały się na nie już szesnastowieczne oryginały pisane cyrylicą z późniejszymi odpisami łacinką; dokumenty siedemnastowieczne i osiemnastowieczne pisane po polsku z łacińskimi wtrętami oraz dokumenty pochodzące z dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku.
Co ciekawe w książce można przeczytać o różnicy w pisowni, gdy zamiast „y” zaczęto używać „j” (rodzice używali to pierwsze wyjście, a dzieci już drugie). Znalazła między innymi potwierdzenia tego, że w majątku za sędziostwa Uzłowskich, na stanowisku ekonoma zatrudniony został szlachcic Mateusz Majewski, a jego córka Barbara została panną apteczkową (czym się zajmowała, o tym również w książce). Stąd również wniosek, że Czombrów jest prototypem Soplicowa. Dokonuje również analizy porównawczej rzeczywistego krajobrazu, obyczajów oraz wydarzeń z życia Czombrowa i sąsiadów z tym wszystkim (między innymi kłótnie, procesy i wzajemne zajeżdżanie się), co zostano uwiecznione na stronicach Pana Tadeusza i jaki był wynik owych sporów największych wrogów już w XX wieku.
Co ciekawe w książce można przeczytać o różnicy w pisowni, gdy zamiast „y” zaczęto używać „j” (rodzice używali to pierwsze wyjście, a dzieci już drugie). Znalazła między innymi potwierdzenia tego, że w majątku za sędziostwa Uzłowskich, na stanowisku ekonoma zatrudniony został szlachcic Mateusz Majewski, a jego córka Barbara została panną apteczkową (czym się zajmowała, o tym również w książce). Stąd również wniosek, że Czombrów jest prototypem Soplicowa. Dokonuje również analizy porównawczej rzeczywistego krajobrazu, obyczajów oraz wydarzeń z życia Czombrowa i sąsiadów z tym wszystkim (między innymi kłótnie, procesy i wzajemne zajeżdżanie się), co zostano uwiecznione na stronicach Pana Tadeusza i jaki był wynik owych sporów największych wrogów już w XX wieku.
Przy okazji Joanna Puchalska opowiada o życiu codziennym i rodzinnym swoich przodków. Przede wszystkim jednak głównymi bohaterkami są tu kobiety: Aniela z Wierzejskich Uzłowska, Benedykta z Haciskich Karpowiczowa, Maria z Popławskich Karpowiczowa. O Anieli już wspominałam. Benedykta była żoną sędziego granicznego Kazimierza Karpowicza. Mieli pięcioro dzieci, o których losach również pisze Joanna Puchalska. Przez kilka lat żyli oddzielnie, ponieważ Czombrów puścili w dzierżawę (do 1844 roku), a Kazimierz przyjął posadę administratora majątku hrabiny Potockiej w Rosi koło Wołkowyska. Benedykta zamieszkała zaś z dziećmi w Świsłoczy. Autorka przytacza bardzo ciekawy opis nieruchomości puszczonej w dzierżawę, fragmenty korespondencji małżonków, a także pokazuje, jaki był podział ról w gospodarstwie między kobietą i mężczyzną. Między innymi kobiety miały w swej pieczy prace domowe, obory, chlewy, kurniki, wyrób i sprzedaż nabiału, nadzorowały służbę, a także zajmowały się sadem i ogrodem, wyrobem płótna i apteczką ziołową. Ciekawostką jest, że do dziś istnieją obrazy olejne Benedykty i Kazimierza. Z kolei Maria z Popławskich wyszła za mąż za Karola Karpowicza w roku 1896. Była kobietą nowoczesną, wykształconą, władała kilkoma językami i uczyła w szkołach. W dodatku wszędzie jej było pełno i realizowała swoje pomysły przez całe niemal życie.
Dziedziczki Soplicowa to książka, która chwyta za serce. Doskonale rozumiem Joannę Puchalską, mającą wykształcenie historyczne, z jaką pieczołowitością zbierała materiały, odkrywała tajemnice rodzinne, to, co nieznane i z jakimi emocjami odpakowywała paczki z dokumentami, jakie znalazła na strychu w starym kufrze.
Treść książki pomagają dodatkowo odebrać świetnie opisane fotografie pochodzące głownie z archiwum rodzinnego. Dodatkowo powiązania rodzinne Karpowiczów i Uzłowskich można zrozumieć na podstawie zamieszczonych drzew genealogicznych. Warto wspomnieć, że w książce odnaleźć można bibliografię i indeks nazwisk, indeks miejsc, a w radiowej Jedynce były audycje prowadzone przez Annę Lisiecką z udziałem Joanny Puchalskiej zatytułowane Droga do Soplicowa (sprawdziłam i można odsłuchać na stronie Polskiego Radia).
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Słowem Malowane
Joanna Puchalska, Dziedziczki Soplicowa, wyd. Muza S.A., wydanie 2014, okładka twarda, stron 256
Zachwyciła mnie ta książka, gdy przeczytałam o niej na blogu Montgomerry. Jeszcze jej nie mam, ale grudzień daje możliwość otrzymania prezentów, więc... jestem dobrej myśli :)
OdpowiedzUsuńKocham takie książki, a " Pana Tadeusza" darzę wielkim sentymentem.
OdpowiedzUsuńTa książka udowadnia, jak wiele pięknych historii rodzinnych można jeszcze ocalić...
OdpowiedzUsuń