Najnowsza publikacja prof. Stanisława S. Niciei poświęcona jest ludziom i miejscom, bo historię tworzą nie tylko przywódcy, ale i zwykli obywatele. "Jedni zamykają swe dzieje i dzieła w obrębie rodziny, inni w wymiarach swej wsi, miasta czy instytucji, w której pracowali." Pierwszy tom skupia się na pięciu różnorodnych historycznie miastach: Lwowie, Stanisławowie, Tarnopolu, Brzeżanach i Borysławiu. Książka nie jest historią skrupulatnie zapisywaną kolejnymi latami istnienia, nawet nie jest historią sztuki, lecz historycznym spacerem, takim jakie odbywali przodkowie wymienionych i niewymienionych z nazwisk mieszkańców po cmentarzach pełnych nagrobków zasłużonych na niwie walki o wolność, literatury i sztuki, rozwoju gospodarczego, zarządzania wskazanym terytorium, miłości do tej ziemi. Nekropolie istniejące i te zniszczone, lecz zachowane w pamięci, opisach, są zawsze punktem odwołania do poznawania dziejów indywidualnych i zbiorowych.
Nicieja podkreśla wielokulturowość ziem, egzystencję i rywalizację przedstawicieli społeczności polskiej, ale i żydowskiej, ukraińskiej i ormiańskiej, dlatego stara się uwypuklić zasługi dla miasta i kraju. Muszę tu szybko dodać, iż książka nie odsłania szczegółowo, nie opowiada gruntownie, nie analizuje i nie syntetyzuje, raczej jest zbiorem refleksji z wypisów pamięci popartym krótkimi opowieściami historycznymi, wymienianiem nazwisk (początkowo mnie te listy nazwisk dziwiły), by uwagę poświęcić niektórym, podać informację, ciekawostkę, krótko i zajmująco przedstawić wydarzenia, losy. Bogato ilustrowana reprodukcjami widokówek, które pozwalają poznać klimat miast, fotografiami, aby ujrzeć ludzi żywych uchwyconych przez fotografa, jest przede wszystkim zapisem tęsknot, świata, który odszedł bezpowrotnie. Świat skazany na niebyt publiczny, wymazanie z pamięci uchyla powiekę, by jeszcze raz nakazać spojrzeć w otchłań dziejów w imię troski o korzenie narodu. Znawców tematu nie zadowoli ów skrótowy spacer, ale może dostarczyć całkiem udanych wskazówek bibliograficznych.
Lwów znany z wielu publikacji to największa tęsknota zapisana w strofach, melodiach, wspomnieniach, domowym mitologizowaniu przeszłości zawsze kończy się na Łyczakowie. Autor przytacza dwuwiersz Horsta Bienka, z którym nie zgadzam się całkowicie: "Wypędzili nas z Gliwic / Wypędzeni ze Lwowa". Dlaczego? Wystarczy przeczytać książkę Gregora Thuma Obce miasto. Wrocław 1945 i potem, bo tam znajdziemy odpowiedź. Nowością tchnie prezentacja Stanisławowa (dzisiaj Iwanofrankiwsk), trzeciego miasta Galicji, którego starówka zadziwia elegancją. Założone jako miasto prywatne Rewery Potockich zasłynęło w literaturze pogrzebem pana Wołodyjowskiego. Były w jego dziejach chwalebne wydarzenia jak postawa ułanów nazwanych Krechowieckimi w czasie I wojny światowej i zagłada inteligencji w Czarnym Lesie oraz, jak wszędzie, ludności żydowskiej. Śladów boomu budowniczego już nie można podziwiać w Tarnopolu (kiedyś równie interesującego architektonicznie jak Stanisławów), gdyż miasto ogłoszone przez Niemców twierdzą (Festung), uległo zniszczeniu. Tarnopol to też było miasto prywatne Tarnowskich herbu Leliwa. Inne miasteczko hetmańskie, Brzeżany, zadziwiało niemal królewskim przepychem w zamku Sieniawskich. Jednak do dzisiaj żyje w nim pamięć - o dziwo - marszałka Rydza-Śmigłego. Z kolei sława Borysławia wzięła się z odkrycia i eksploatacji złóż ropy naftowej. Milionerzy, biedacy, utracjusze, pechowcy, hochsztaplerzy tworzyli oblicze tej ziemi podziurawionej jak rzeszoto. O niej tworzono liczną literaturę poświęconą pracy i konfliktom społecznym. Jednym ze szczęśliwców w poszukiwaniu ropy był mąż poetki Maryli Wolskiej. Cykl opowieści o miastach kończy się epitafium poświęconym Adamowi Hanuszkiewiczowi, któremu książka jest dedykowana.
Z fragmentów losów wspomnianych w książce wyłania się ciekawy obraz rozkwitu miast w XIX i XX wieku, połączenie jakości kształcenia, patriotyzmu tego dużego i lokalnego, przedsiębiorczości w dziedzinie gospodarki i kultury. Po raz kolejny udowadnia się, że na postawy obywateli ma wpływ wychowanie domowe i poziom oświaty. Zastanawiające są liczby wybitnych przedstawicieli omawianych miast, którzy i potem, po wypędzeniu, potrafili znaleźć swoje miejsce w nowych miejscach pobytu, tęskniąc nieustannie za coraz piękniejszym we wspomnieniach opuszczonym domu. Kresy są Atlantydą przywracaną pamięci o dwa pokolenia za późno.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Niecodziennik literacki
pan profesor nicieja to mistrz nad mistrze,jego opowieści o kresach można słuchać bez końca,coś wspaniałego-anna
OdpowiedzUsuńRadośnie się zgadzam z tą opinią po "połknięciu" połowy tomu pierwszego "Kresowej Atlantydy". :)
UsuńCzekam aż w Opolu odbędzie się spotkanie z profesorem, by pojechać i posłuchać.
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś kolejne tomy tej wędrówki po świecie, który możemy już tylko sobie wyobrazić. Zauważyłam, że ukazał się już 5 tom! Podczas bezpośrednich spotkań Pan Profesor na pewno przekazuje wiele dodatkowych informacji i anegdot.
UsuńOddajcie Orlętom Lwy-apel Kresowian z Żar o pełną renowację Cmentarza Obrońców Lwowa, www.kttk.pl
OdpowiedzUsuń