Książka Teresy Siedlar-Kołyszko "Od Smoleńska po Dzikie Pola" (Oficyna Wydawnicza "Impuls", Kraków 2008 r.) to reportaż z wizyt autorki na Wschodzie. Przemierzanie Kresów w latach 90. XX wieku, szukanie pozostałości po polskiej kulturze i sztuce, liczne rozmowy z Polakami składają się na obraz trwania polskiego na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej.
Niektóre rozdziały pisane były 20 lat temu, a to jednak sporo, biorąc pod uwagę czas przemian, który dosięgnął również tamte rejony. Jest to jednak cenny zapis wrażeń, stanu faktycznego, spotkań z wieloma Polakami od pokoleń żyjącymi na tych ziemiach. Teresa Siedlar - Kołyszko jawi się tu jako niestrudzona podróżniczka, która chce dotknąć, zobaczyć, poczuć. Ma świadomość historii tych ziem, podąża szlakiem sienkiewiczowskich bohaterów, polskość jest na Kresach dla niej wciąż obecna. To nie jest czas przeszły, to wciąż dziejąca się historia, choć już nie tak świetna jak kiedyś, okaleczona i przeorana przez sowiecki walec.
Książkę rozpoczyna rozdział "Smoleńsk", bo był to najdalszy bastion Rzeczpospolitej. Tu, na ziemi smoleńskiej, miał majątek ziemski Andrzej Kmicic.
W kolejnych miejscowościach autorka podąża szlakiem zrujnowanych kościołów, ruin mówiących o dawnej wielkości, bogactwie. Jakże piękny musiał być na przykład taki kościół w Smolanach nad Orszą, którego zdjęcie zostało zamieszczone w książce. Ocalał ponoć tylko dlatego, że przez lata było tu ... kino.
Na Łotwie (dawne polskie Inflanty) jest miasteczko Krasław nad majestatyczną i potężną Dźwiną, niegdyś należał do Platerów. To z tego rodu pochodziła słynna Emilia - bohaterski pułkownik Mickiewicza. Autorka pojechała do tamtejszego kościoła, oglądała zachowane rodzinne epitafia, a ksiądz zwrócił jej uwagę na jedną z metalowych tabliczek przytwierdzonych do ławki - "Emilia hr. Plater". Ławka należąca do dzielnej hrabianki, tabliczka, która przetrwała, świadectwo historii...
Napotkani w czasie podróży Polacy opowiadają dużo i chętnie. Wielu tam potomków dawnej szlachty, którzy kiedyś mieszkali w licznych rozsianych gęsto na tych ziemiach dworkach, "ale rewolucja wszystko zmiotła". (s. 68)
Język polski przetrwał przekazywany z pokolenia na pokolenie, niektórzy uczą się go dopiero dziś (lata 90., czas pisania reportaży), czytają polskie książki. Zachwyca fakt, jak ci ludzie znają Sienkiewicza. Czytanie Trylogii to dla nich uczta duchowa! Autorka jedzie szlakiem odnawianych, polskich kościołów, odwiedza polskie szkoły (a w zasadzie polskie klasy utworzone przy tamtejszych szkołach), swą relację ilustruje wieloma zdjęciami.
Tulczyn, niegdyś gniazdo Potockich. Pałac przetrwał i choć zniszczony - jak sama autorka dodaje - wciąż jest imponujący. Działa w Tulczynie związek Polaków, jest ich tu bardzo dużo, ich przodkowie służyli w majątku Potockich.
Siedlar-Kołyszko przeprowadziła z tutejszym prezesem związku Polaków w Tulczynie długa rozmowę. To, co wyróżnia Tulczyn spośród innych ukraińskich miast (dawnego ZSRR) to fakt, że tam się nie kradnie! Złodziei nie ma. Dlaczego?
"Tulczyn to jest takie miasto, na które ta cholerna komuna najmniej oddziałała. Patrząc na piękno, które tu było przedtem, i porównując z tym, co oni wprowadzili, widziało się jasno różnicę. I ludzie są tu trochę inni - bardziej uczciwi, bardziej kulturalni i więcej trzymający się tradycji i dziesięciu przykazań, których, mimo wszystko, nie zapomnieliśmy." (s. 206)
Na końcowych kartach książki autorka cytuje fragmenty wydanego w Londynie "Pamiętnika Kijowskiego". Nieprzypadkowo wybrała taką lekturę na zakończenie swych rozważań i wizyt na Kresach. To właśnie w cytowanym Pamiętniku znaleźć można słowa, których aktualność porusza i dziś. Zaborcy wiedzieli, że niszczenie Polaków jako Narodu możliwe jest przede wszystkim wówczas, gdy zniszczy się poczucie ich związku z przeszłością.
Gdy przestaniemy pamiętać, gdy świadomość historyczna będzie znikoma "czym obroni się Naród, żeby tylko na XXI wiek, ale i na następne pozostać Narodem? - pyta autorka ". (s. 295)
Książka przeczytana w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach
Tekst oryginalny ukazał się na blogu: O biografiach i innych drobiazgach
Profesor Siedlar-Kołyszko to niestrudzona poszukiwaczka śladów polskości na Kresach. Oby pani profesor znalazła godnych następców! Smutne jest to, że z roku na rok te ślady zanikają...
OdpowiedzUsuńZamierzam sięgnąć do kolejnych jej książek. Pasja z jaką szuka i odnajduje polskie ślady na Kresach godna podziwu.
UsuńMiło mi, że moja podpowiedź lekturowa okazała się dla Ciebie pożyteczna. Dzięki reportażom T. Siedlar-Kołyszko nie zginie pamięć o naszych rodakach żyjących do dziś na rozległych obszarach Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Usuń