Wspomnienia żony Aleksandra Wata przedwojennego poety-futurysty i komunisty, który po doświadczeniach więzienno-zsyłkowych w wojennym ZSRR z tego komunizmu dość skutecznie się podleczył (a był to raczej wyjątek niż reguła, wielu VIP-ów z PRL czasów stalinowskich miało za sobą podobną drogę, ale potrafili swoje wspomnienia upchnąć do głębokiej szuflady i działać jakby nigdy nic).
Wspomnienia obejmują cały czas trwania małżeństwa Watów - od lat przedwojennych z działalnością literacką, wydawniczą i polityczną, lata stalinowskie w PRL, wreszcie od lat 50-tych emigrację. Węzłowym punktem jest jednak Kazachstan, gdzie Ola Watowa walczyła o przetrwanie swoje i syna w sowchozie Iwanowka. Drugi najważniejszy punkt książki to choroba Wata (bóle o podłożu neurologicznym), zakończona jego samobójstwem.
Jeśli chodzi o moje wrażenia posłużę się wypowiedzią z biblionetki (autorstwa Verdiany): "książka jest ciekawa ze względu na treść, na wspomnienia, ale literacko licha, a Watowa nie zaskarbiła sobie mojej sympatii".
Doceniam hart ducha autorki, graniczący momentami z bohaterstwem, ale w spokojniejszych okresach jej wspomnień miałam wrażenie, że przedstawia mocno subiektywną wersję wydarzeń. Zastanawia też historia powstania tej książki. Początkowo był to zapis wywiadu Watowej z Jackiem Trznadlem, który jednak w kolejnych wydaniach, z powodu konfliktu ze swoją rozmówczynią, wycofał swoje pytania, co wymusiło przeredagowanie książki.
Niezależnie od kontrowersji - wspomnienia Oli Watowej warto przeczytać. choćby po to, żeby docenić trochę bardziej "to co najważniejsze" we własnym życiu.
Autorka tej książki z Kresami wiele wspólnego nie miała, ale jej wspomnień z Lwowa '39-'40 nie można pominąć.
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Filety z Izydora
Przepraszam, że się czepiam. Ale - GDZIE TU KRESY???
OdpowiedzUsuńNo jak to gdzie - Wat pisal w "Czerwonym sztandarze". Tak, że mamy to rok 40ty we Lwowie z nieco innej perspektywy niż u Obertyńskiej, która musiała palić książkami w kozie. Zamiast tego jest kawior i balety.
UsuńTo było o tym napisać!
UsuńCzasem ze mnie wychodzi belferka ;)))
Ja to czytałam jakoś tak na początku lat 90. i już nic nie pamiętam. Jakieś takie ponure było, a film jeszcze bardziej ponury. Cóż, smutny los żydokomuny.
UsuńAno racja, trzeba było. posypuje głowe popiołem i postanawiam poprawę.
UsuńIza pisała tę opinię dawno temu, a wątek Lwowa w 1940 r. jest jednym z wielu. Sądzę jednak, że warto wiedzieć, iż możemy poznać ówczesną codzienność oczami polskiego komunisty.
Usuń